Southampton po roku spędzonym w niebycie zwanym Championship wróciło do Premier League. Spora w tym zasługa nowego menedżera i kilku zawodników odkrytych na nowo. Do angielskiej elity wraca jednak inna drużyna. Jaka dokładnie?
To był wyjątkowo mocny sezon Championship. Southampton zdobyło 87 punktów, z czym zajęło dopiero czwartą lokatę w ligowej tabeli. O tym, jak piekielnie dobra była w tym roku czołówka niech świadczy fakt, że pierwsza trójka zdobyła minimum 90 oczek, a takiej sytuacji w XXI wieku jeszcze nie było. Zacznijmy jednak od przedstawienia, jak wyglądała kampania na zapleczu w wykonaniu Świętych, bo bywało różnie.
Sinusoida prowadząca do sukcesu
Finał tej historii znacie – powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ale wielu może nie pamiętać, w jakich bólach The Saints rozpoczynali sezon 2023/24. Zatrudnienie Russella Martina było sporą zmianą. Od teraz na St Mary’s miał dominować futbol oparty na podaniach i posiadaniu piłki. Wielu zawodników musiało się przestawić do bardziej technicznego stylu gry, co niosło za sobą początkowo trochę błędów. Po ośmiu kolejkach So’ton zajmowało dopiero 15. lokatę. Tylko w tym czasie przydarzyły się porażki z Ipswich czy Leicester, czyli bezpośrednimi rywalami do awansu, wyciągnięty w końcówce szalony remis 4:4 z Norwich czy manto 0:5 od Sunderlandu. Miłego złe początki zakończyły się jednak na porażce z Middlesbrough.
Następne spotkania to 16 zwycięstw i osiem remisów. Tak, Southampton było niepokonane w lidze przez 22 mecze! Ten genialny okres wywindował ich na pozycję wicelidera. Okazało się, że Martin dość łatwo zaszczepił swój pomysł na grę u piłkarzy i mimo mocnej konkurencji mógł walczyć o najwyższe pozycje. W tym miejscu należy wyróżnić determinację podopiecznych szkockiego menedżera. Ugrali oni 12 punktów dzięki bramkom po 90. minucie, a w ostatnich kwadransach spotkań strzelili łącznie 22 gole. Nie trzeba chyba podkreślać, że nikt w Championship nie wyprzedził ich w tych klasyfikacjach.
Tytułową sinusoidę zwieńczyła końcówka sezonu, w której Świętym najzwyczajniej zabrakło już energii. W wyniku pożaru w okolicach St Mary’s przez niemal cały kwiecień byli zmuszeni grać co trzy dni. Skutkiem tego była seria trzech kolejnych porażek z Cardiff, Leicester oraz Stoke. Choć trzeba przyznać, że mimo tych potknięć nie groziło im wypadnięcie z czołówki. Finalnie następny w tabeli West Brom tracił 12 punktów do opisywanej dzisiaj drużyny. Co już jednak istotne, gracze Southampton znaleźli w sobie zapasowe siły i pewnie przystąpili do play-offów o Premier League, co było kolejnym ważnym sprawdzianem taktyki Russella Martina.
RussBall™️ at Wembley.
The Southampton Way ✊ pic.twitter.com/8aViUyI4Gu
— Southampton FC (@SouthamptonFC) May 29, 2024
Southampton w Premier League będzie podawać, podawać i tak do skutku
Ci, którzy znają nazwisko Russella Martina doskonale wiedzą, czego spodziewać się po Świętych. Filozofia 38-latka opiera się na podaniach i posiadaniu piłki, choć to mało powiedziane. Wymiana futbolówki to znak rozpoznawczy jego drużyn i to taki podbity czerwoną pieczątką. Nie dziwią więc statystyki takie jak ta: ekipa z St Mary’s wymieniła w tym sezonie najwięcej podań w Championship – średnio 595 podań i 66% posiadania piłki na mecz. Southampton w Premier League będzie chciało posiadać piłkę, konstruować akcje i rozgrywać je od bramki. Kojarzy Wam się z kimś?
Oczywistą lampką ostrzegawczą, która miga wściekle, jest przewidywalność. Już na poziomie drugiej ligi So’ton było przewidywalne i jeśli przez lato nic się nie zmieni, tak samo będzie w elicie. Kolejnym minusem jest często wesoło grająca obrona, co również było pewną wizytówką Swansea za czasów Martina. Tegoroczny zwycięzca baraży na przestrzeni całego sezonu zasadniczego stracił 63 gole. Klasyfikuje to go dopiero na 14. miejscu najlepszych defensyw ligi. Należy jednocześnie podkreślić, że mimo wszystko Szkot otrzymał całkiem niezły zestaw zawodników, których stać na wiele i wiele można z nich wykrzesać. To też zostało już przez niego udowodnione. Nauczyć Jana Bednarka gry piłką? Chapeau bas Panie Martin. Na osobne zdanie zasługuje ofensywa. Święci w minionym sezonie Championship zdobyli 87 bramek. Lepsze były tylko zespoły Leicester (89) oraz Ipswich (92).
Southampton attempted 991 passes (931 completed) in their first game back in the Championship vs Sheffield Wednesday.
They completed 477 in the first-half – a Championship record for the most in 45 minutes. 🤯 pic.twitter.com/ZNKymDqnWm
— Squawka (@Squawka) August 4, 2023
Jeśli chodzi o formację, to niemal przez cały sezon było to 4-3-3, choć z pewnymi wyjątkami. W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego przeciwko Leeds menedżer The Saints postanowił lekko przemodelować wyjściowe ustawienie na 3-5-2. Ostateczną wygraną 2:1 można przypisać w dużej mierze właśnie tej niespodziance taktycznej. To tylko udowadnia, że Southampton potrafi być elastyczne w tym aspekcie, co może być niezwykle istotne na boiskach Premier League. Dodatkowym elementem zaskoczenia na pewno będą nowe twarze wprowadzone do zespołu.
Budżetowe wzmocnienia, które wypaliły
Zasady zysku i zrównoważonego rozwoju sprawiły, że właściciele Southampton nie mogli zapewnić ogromnych funduszy na przebudowanie rozbitego składu, który spadł z Premier League. Kiedy Leicester ściągało Harry’ego Winksa, Conora Coady’ego, czy Stephy’ego Mavididiego, Święci przeprowadzili tylko dwa gotówkowe transfery. Do klubu, za łączną kwotę wynoszącą około 20 milionów euro, dołączyli Shea Charles oraz Ross Stewart. Russell Martin musiał ratować się więc wypożyczeniami i tym, co już miał w klubie. Tak na St Mary’s dołączyli Taylor Harwood-Bellis, Flynn Downes, Ryan Manning czy Ryan Fraser.
Hrabstwo Hampshire jednocześnie opuściło kilku niezwykle ważnych piłkarzy z Jamesem Wardem-Prowse’em na czele. Odejście Romeo Lavii, Tino Livramento czy Nathana Telli otworzyło drogi do rozwoju innym. Szczególnie ciekawa jest sytuacja tego ostatniego. Po kapitalnym sezonie 2022/23 w barwach Burnley wieszczono mu grę w solidnych markach Premier League. Nigeryjczyk postanowił początkowo jednak zostać w Southampton i wydawało się, że to on poprowadzi swój zespół do awansu. Jak dziś już wiemy, skrzydłowy wybrał Bayer Leverkusen, dla którego rozegrał 39 spotkań.
Wróćmy jednak do piłkarzy grających dla The Saints. Ściągnięci gracze zdali swoje egzaminy i okazali się porządnymi wzmocnieniami, które poczyniły znaczny postęp. Tak jest w przypadku na pewno Taylora Harwooda-Bellisa. Stoper rozegrał cały sezon jako podstawowy partner Jana Bednarka, a parę dni temu Southampton wykupiło go z Manchesteru City za 20 milionów funtów. Podobnym strzałem w dziesiątkę było sprowadzenie Flynna Downesa. Drogi pomocnika z Russellem Martinem splotły się już w Swansea, gdzie gracz West Hamu również spędził wypożyczenie. 25-latek w nowej drużynie był kluczowym graczem środka pola. Dystrybuował piłkę wzdłuż i wszerz boiska, i to od niego zależało konstruowanie ataków So’ton. Możemy być pewni, że szkocki menedżer nie odpuści wykupienia go z London Stadium.
🔴⚪️🤝🏻 Southampton have triggered mandatory buy option clause for Taylor Harwood-Bellis after being promoted to Premier League.
Manchester City receive £20m fee for 22 year old defender. pic.twitter.com/OLY0HZxQwt
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) May 27, 2024
Przemierzając dalej galerię z nowymi twarzami, przechodzimy do Willa Smallbone’a. Choć jest wychowankiem Świętych, to jak dotąd nie zobaczyliśmy go na dłużej na murawach Premier League i dopiero miniony sezon pokazał, jaką perłę skrywała klubowa akademia. Irlandczyk na przestrzeni ostatniego roku zaliczył ogromny progres i śmiało można go nazwać jednym z filarów zespołu. Jego wejścia w pole karne to duży atut Świętych, co udowodnił nie raz podczas 50 spotkań rozegranych w zakończonej niedawno kampanii. W gwoli dziennikarskiego uzupełnienia dodajmy, że zdobył w nich siedem bramek i cztery asysty.
Zastanawiacie się pewnie, co z Janem Bednarkiem? Możecie być spokojni. Ten sezon był zdecydowanie lepszy w jego wykonaniu niż poprzedni. Poza paroma wyjątkami grał od deski do deski (w tym m.in. komplet minut w całych play-offach), przy czym zbierał pochwały od nowego szkoleniowca. Wychowanek Lecha Poznań nigdy nie był zbyt znany z dobrego operowania piłką, ale trzeba przyznać, że odnalazł się w nowych realiach i zrobił znaczący krok do przodu w tym aspekcie. Pozostaje jeszcze wątpliwość – czy powtórzy to w Premier League? To samo pytanie można skierować również w stronę napastnika Świętych.
Louis, Neil i Adam…
Adam Armstrong był główną strzelbą swojej drużyny w Championship. Anglik w 46 występach strzelił 21 goli i zaliczył 13 asyst. Do tego dochodzą trzy gole w play-offach, które przypieczętowały powrót Southampton do Premier League. Wystarczy powiedzieć, że od czasów Adama Lamberta nie było tak skutecznego napastnika na St Mary’s. A mimo to 27-latek i tak nie został wybrany do najlepszej jedenastki Championship. Niestety w przypadku Armstronga pojawia się pewna wątpliwość w postaci poprzednich prób podbicia angielskiej elity. Widzicie, rozegrał on 68 spotkań na najwyższym poziomie (w tym dwa pełne sezony) i zdobył raptem cztery bramki. Po takim roku jednak wypada dać mu szansę. Zwłaszcza że w razie czego w klubie jest równie dobry drugi napastnik.
Adam Armstrong był zaangażowany w zdobycie 37 bramek Southampton w tym sezonie Championship.
▪49 występów
▪24 gole
▪13 asystTo idealny moment, aby 27-latek w końcu odpalił i w Premier League. Do tej pory w 68 występach w angielskiej elicie uzbierał 4 trafienia i 4 asysty. pic.twitter.com/47cVioPeob
— Angielskie Espresso (@AngEspresso) May 27, 2024
Mowa tu o Che Adamsie. 17 goli i sześć asyst w 46 ligowych potyczkach. Mimo walki z pomniejszymi urazami zdobywał bramkę średnio co 150 minut. Był niejako podporą dla ofensywy ekipy z St Mary’s, co odczuć się dało szczególnie na samym początku rozgrywek. Największy problem ze Szkotem jest taki, że nie dogadał się on jeszcze w sprawie nowego kontraktu. Coraz głośniej się mówi o przenosinach do lepszej ekipy Premier League, a to byłby spory cios dla świeżo upieczonego beniaminka.
Southampton ma w swoich szeregach wielu rewelacyjnych piłkarzy, którzy na 100% by odeszli, gdyby nie powrót do najlepszej angielskiej ligi. Oprócz wspomnianych już nazwisk dodać można Kyle’a Walkera-Petersa, którego pozostanie w klubie, było niemałym zaskoczeniem. Rzeczywistość mimo awansu nie jest jednak idealna. Do utrzymania w Premier League konieczne będzie przeobrażenie zespołu pod nowe realia. Na pewno potrzebna jest nauka na błędach – zarówno swoich, jak i tegorocznych spadkowiczów, jak Burnley. Jeśli chodzi o transfery, to nie obędzie się bez ściągnięcia porządnych skrzydłowych. Downes czy Smallbone potrafią rozegrać długie piłki i szybko rozpocząć atak. Sęk w tym, że nie mają za bardzo do kogo tego zrobić. Niejasna jest również pozycja golkipera. Gavin Bazunu zaliczył całkiem niezły sezon, ale daleko mu do miana bardzo dobrego. A Premier League, jak wiemy, nie wybacza przeciętności.
Rok w niebycie przez spadek z elity to szmat czasu. Święci wykaraskali się z niego najszybciej, jak się dało. Powrót na stare śmieci nie będzie łatwy. Southampton nie jest w najgorszej pozycji, ale musi ewoluować, żeby następny sezon w niebie zwanym Premier League nie zakończył się kolejnym potępieniem.