Manchester United zdobył Puchar Anglii i zapewnił sobie udział w rozgrywkach Ligi Europy w sezonie 2024/25. Jak się jednak okazuje, gra Czerwonych Diabłów w tych rozgrywkach wcale nie jest taka oczywista, a o wszystkim ma zadecydować UEFA.
Problem powstał z faktu, że zarówno Manchester United, jak i francuska Nicea zakwalifikowały się do udziału w przyszłym sezonie Ligi Europy. Regulacje UEFA zabraniają jednak gry w tych samych rozgrywkach drużynom, w których jeden podmiot ma „decydujący wpływ” na ich funkcjonowanie. Firma Sir Jima Ratcliffe’a INEOS od 2019 roku zarządza Niceą, a na początku tego roku przejęła 27,7% udziałów w Manchesterze United i kontroluje wszystkie procesy piłkarskie w klubie.
INEOS jest co prawda przekonany, że znajdzie rozwiązanie tego problemu i oba kluby będą mogły zagrać w Lidze Europy. Czas jednak ucieka, ponieważ termin na zaproponowanie tego pomysłu przypada już na poniedziałek. Jeżeli ich wniosek zostanie odrzucony, Nicea zagra w Lidze Europy, a Manchester United zostanie zepchnięty do Ligi Konferencji Europy, ponieważ zajął w lidze niższą pozycją od francuzów.
Przypadek United i Nicei nie jest odosobniony. Z podobnym wyzwaniem zmierzą się niebawem przedstawiciele Manchesteru City, ponieważ City Football Group posiada 81% udziałów w drużynie Mistrzów Anglii i 44,3% w hiszpańskiej Gironie, a oba kluby zapewniły sobie grę w Lidze Mistrzów. W zeszłym roku podobny ból głowy miał Tony Bloom, którego dwa kluby Brighton and Hove Albion oraz Union Saint-Gilloise grały jednocześnie w Lidze Europy. UEFA dopuściła ich udział przez znaczące zmiany w strukturze zarządzającej – większościowym właścicielem ekipy Unionu został wieloletni współpracownik Blooma, Alex Muzio.
INEOS twierdzi, że prowadził już bardzo pozytywne rozmowy z UEFA na ten temat i nie biorą pod uwagę pesymistycznego scenariusza. Biorąc pod uwagę podobne przypadki z przeszłości jak np. grę RB Salzburg i RB Lipsk w Lidze Mistrzów, ryzyko wypadnięcia United do mniej prestiżowego turnieju jest naprawdę minimalne.