Zaczęło się, paradoksalnie, od pożegnania. Zakończyło się, niby naturalnie, pożegnaniem. W połowie lipca, na trzy tygodnie przed początkiem minionego sezonu, David Moyes i jego West Ham stracili najważniejszego i najbardziej utalentowanego zawodnika, jakiego mieli do swojej dyspozycji, Declana Rice’a. Natomiast nieco ponad 10 miesięcy później sam Szkot spakował swoje rzeczy i rozstał się z West Hamem, Stratford i wschodnim Londynem. Czy na dobre? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że w West Hamie idzie nowe. Zanim jednak skupimy się na tym co czeka klub z Londynu w przyszłym sezonie należy podsumować to, co wydarzyło się w świeżo skończonej kampanii.

Dobre przeciętnego początki? Tak chyba można krótko podsumować sezon 2023/24 w wykonaniu klubu ze wschodniego Londynu. West Ham rozpoczął bardzo dobrze zdobywając 10 punktów w czterech pierwszych kolejkach. Młoty spędziły nawet 2 dni na fotelu lidera Premier League. Jednak po udanym starcie dającym duże nadzieje na resztę sezonu, coś ewidentnie przestało działać w zespole Davida Moyesa i zamiast do końca walczyć o czołową szóstkę, Młoty ledwie utrzymały się w pierwszej dziesiątce. Dobre mecze w Lidze Europy z pewnością nieco osłodziły kibicom West Hamu kiepską dyspozycję na krajowym podwórku – Moyes i jego podopieczni po raz kolejny pokazali, że w Europie idzie im całkiem dobrze i dotarli po raz trzeci z rzędu do ćwierćfinału europejskiego pucharu. To było jednak za mało, aby przykryć niepowodzenia i katastrofalne występy w drugiej części rozgrywek. Rozłóżmy jednak miniony sezon na czynniki pierwsze.

KADRA

Ocena 3 gwiazdki

West Ham miał jedną z najszczuplejszych kadr w całej lidze. Niewiele brakowało, a w drugiej części sezonu buty z kołka ściągnąłby Kevin Nolan, aby pomóc swoim podopiecznym, gdy na ławce brakowało piłkarzy z doświadczeniem. Na szczęście dla Moyesa i Nolana, w pierwszym zespole było kilku zawodników, którzy wzięli na swoje barki odpowiedzialność za zespół. To właśnie oni w znacznym stopniu przyczynili się do tego, że Młoty zajęły miejsce w czołowej dziesiątce, a sezon nie okazał się totalną kompromitacją.

Zacznijmy od niekwestionowanego lidera drużyny – Jarroda Bowena, który we wszystkich rozgrywkach zaliczył aż 20 trafień i 10 asyst. Anglik wyrównał rekord 16 trafień w jednym sezonie ligowym, który należał do Paolo di Canio. Gdyby nie kontuzja w końcówce sezonu, mógłby ten rekord pobić. 27-latek to materiał na legendę West Hamu. Może to dobry moment, aby przekazać Jarrodowi opaskę kapitańską, Panie Lopetegui?

Teraz słów kilka o Lucasie Paquecie. Młoty przechodziły najcięższy okres w minionym sezonie właśnie wtedy, gdy Brazylijczyk pauzował z powodu urazu. W sześciu spotkaniach, które opuścił Paqueta, Młoty zdobyły zaledwie 3 punkty. Były zawodnik Lyonu jest zawodnikiem fenomenalnym, jednak końcówka kampanii 23/24 w jego wykonaniu wyglądała bardzo przeciętnie. Znużenie długim sezonem, menedżerem i zamieszanie związane z aferą bukmacherską najpewniej odcisnęły piętno na psychice 26-latka. Z problemami czy bez – gdyby nie jego genialne zagrania, Młoty w tabeli byłyby nieco niżej.

Kolejnym z zawodników, którzy w minionych rozgrywkach nie zawiedli, był Mohammed Kudus. Starboy z Ghany szturmem podbił serca fanów Młotów i pięknie przedstawił się Premier League. Były zawodnik Ajaxu wykonał aż 124 udane dryblingi i był najlepszy w tym aspekcie gry w minionym sezonie na angielskich boiskach. Ponadto należy wyróżnić również Emersona, Michaila Antonio i Alphonse’a Areolę, który zastąpił Łukasza Fabiańskiego jako nr 1 bramce w ligowych rozgrywkach. Solidnie przez większość sezonu prezentował się Vladimir Coufal, chociaż zdarzało się, że szybcy i doskonali technicznie zawodnicy wprowadzali niemały zamęt w jego poczynaniach na prawej obronie. Jego kolega z czeskiej reprezentacji, Tomas Soucek, swoje mankamenty umiejętnie przykrył kilkoma niesamowicie istotnymi bramkami. Zwłaszcza te listopadowe z Nottingham Forest oraz Burnley okazały się bardzo ważne, gdyż pozwoliły Młotom wyjść na prowadzenie w końcówce i zdobyć łącznie 6 punktów.

Pozytywnym akcentem końcówki sezonu okazał się 19-letni George Earthy, który zdobył swoją debiutancką bramkę w spotkaniu przeciwko Luton. Młodziutki Anglik jest niewątpliwie nadzieją Młotów na przyszłość.

Przejdźmy teraz do kapitana, którym w minionym sezonie był Zouma. Środkowi obrońcy z Francuzem na czele byli zdecydowania najsłabszą formacją Młotów w minionych rozgrywkach. West Ham stracił w lidze aż 74 bramki. Jedynie trzy ostatnie drużyny w tabeli mogły „poszczycić się” gorszymi liczbami z tyłu. Mnóstwo indywidualnych błędów, problemy w komunikacji, kryciu, wyprowadzaniu piłki i brak zdecydowania w kluczowych momentach kosztowały Młoty w minionym sezonie wiele punktów. Całkowicie nieironicznie: Zouma, Aguerd, Mavropanos, a w końcówce sezonu także Ogbonna, nie byli w stanie godnie zastąpić Craiga Dawsona. Anglik, który latem przeszedł do Wolves, mimo swoich braków szybkościowych, potrafił odpowiednio zarządzać linią defensywną West Hamu. Wielu kibiców z łezką w oku oglądało występy swojego nieoczywistego ulubieńca w barwach nowego klubu.

W kadrze Młotów znajdowali się także tacy zawodnicy jak Danny Ings, Aaron Cresswell i Max Cornet. Dostawali oni jednak tak mało szans i ich wpływ na drużynę był tak nieistotny, że nie ma sensu poświęcać im tu więcej czasu. Kalvina Phillipsa celowo pominiemy, bo jego wątek poruszony zostanie w transferach.

OCZEKIWANIA VS RZECZYWISTOŚĆ

Ocena 3 gwiazdki

Gdy David Moyes po raz drugi obejmował West Ham, ci zaciekle bronili się przed spadkiem. Szkot nie dość, że zapewnił Młotom utrzymanie w sezonie 2019/20, to wywalczył 6. miejsce w kolejnych rozgrywkach i wprowadził Młoty na 3 lata do Europy. Nietrudno więc zauważyć, że David Moyes w pewnym stopniu stał się ofiarą własnego sukcesu. Euforia po zdobyciu pucharu Ligi Konferencji Europy pozwoliła kibicom Młotów uwierzyć w kolejne znakomite osiągnięcia.

Wielu sympatyków Młotów z pewnością liczyło na to, że ich ukochany klub po raz kolejny zakwalifikuje się do europejskich rozgrywek. Odważniejsi pozwolili sobie nawet pomarzyć o Lidze Mistrzów. A dlaczego by nie? Przecież była szansa, że Anglia będzie miała aż pięciu reprezentantów z powodu zmiany formuły rozgrywek. Młoty sezon ostatecznie zakończyły na 9. miejscu, zagrały w ćwierćfinale Pucharu Anglii i Ligi Europy. Przed dekadą większość fanów the Hammers bez mrugnięcia okiem zgodziłaby się na taki scenariusz, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Młoty przez ostatnie kilka lat stały się marką bardzo rozpoznawalną. Z fantastycznej strony przedstawiły się na arenie międzynarodowej, skupiły na sobie uwagę światowych mediów i kibiców innych klubów, a co za tym idzie, przyciągnęły zawodników, którzy kilka lat temu byliby nieosiągalni dla skromnego klubu z Upton Park. Ponadto fundusze, które klub pozyskał ze sprzedaży Rice’a, miały pomóc w walce o najwyższe cele. Gdy wszystkie wyżej wymienione elementy złożymy w całość, zrozumiemy dlaczego oczekiwania kibiców West Hamu były wyższe, niż dotychczas.

Górna połowa tabeli i brak kwalifikacji do europejskich pucharów to nie było to, na co liczyli fani Młotów. Natomiast dla większości z nich rezultat ten byłby do zaakceptowania, gdyby tylko styl gry ich ulubieńców był lepszy. Podopieczni Davida Moyesa zagrali dosłownie kilka spotkań, w których ich gra mogła się podobać. Pozycję w górnej połówce tabeli Młoty zawdzięczają przede wszystkim przebłyskom geniuszu zawodników takich jak Kudus, Paqueta, Areola i Bowen. To nie pozycja w tabeli była dla kibiców największym rozczarowaniem, a styl.

TRANSFERY

Ocena 3 gwiazdki

Nie da się w pełni zastąpić kogoś takiego jak Declan Rice, aczkolwiek należy próbować. Takiego właśnie zadania podjęli się David Moyes, Tim Steidten oraz Mark Noble minionego lata. Do wschodniego Londynu trafiło dwóch zawodników, którzy mieli wypełnić lukę po Angliku, który odszedł za rekordową kwotę 100 milionów funtów: Edson Alvarez oraz James Ward-Prowse. Meksykanin kosztował Młoty 35 milionów funtów, a Anglik z Southampton 5 milionów mniej.

Początek sezonu w wykonaniu tej dwójki był naprawdę piorunujący i kibice West Hamu dosyć szybko mogli zapomnieć o straconej gwieździe. James Ward-Prowse w pierwszych czterech spotkaniach ligowych zdobył 2 bramki i zaliczył 3 asysty, a Alvarez wyróżniał się ogromną wolą walki i nieustępliwością – czyli czymś, co kibice na London Stadium uwielbiają i cenią w piłkarzach najbardziej. Natomiast wraz z upływem sezonu widać było, że Rice’a nie da się zastąpić w stosunku 1:1, o czym dobitnie świadczy komentarz Davida Moyesa z piątego maja po kolejnej druzgocącej porażce – tym razem 5:0 z Chelsea. Szkot stwierdził, że drużynie brakuje wytrzymałości, twardości, dowodzenia oraz właśnie Declana Rice’a, który powyższe cechy uosabiał. Czy Moyes naprawdę tak myślał czy szukał wymówek i usprawiedliwień? Prawda chyba leży po środku – kompromitujących wyników Młoty miały co niemiara.

Wróćmy jednak do tematu i zatrzymajmy się chwilę dłużej przy transferach. Najjaśniejszym punktem w kadrze West Hamu, obok Jarroda Bowena, Areoli, Paquety i Emersona, z pewnością był Mohammed Kudus, który również zasilił Młoty minionego lata za kwotę 38 milionów funtów, co z perspektywy czasu wydaje się promocją. W 33 spotkaniach ligowych były zawodnik Ajaxu zdobył 8 bramek i zaliczył 6 asyst. Błyszczał także w Lidze Europy, gdzie trafił do siatki rywali aż 5 razy. Zwłaszcza jedno z dwóch trafień z Freiburgiem było niezapomniane, gdyż Ghańczyk pokonał z piłką ponad połowę boiska mijając po drodze kilku zawodników niemieckiej drużyny.

Na London Stadium trafił także Konstantinos Mavropanos. Nie dostawał on od Davida Moyesa wielu szans w początkowej fazie sezonu, ale w grudniu wskoczył do składu za Nayefa Aguerda. Grek miał swoje dobre momenty, ale zdarzały mu się także gorsze chwile, indywidualne niewymuszone błędy i gole samobójcze. Nie można jednak tego transferu oceniać negatywnie. Z całej grupy środkowych obrońców to właśnie były gracz Stuttgartu powinien mieć sobie najmniej do zarzucenia.

Warto dodać, że Młotom w kluczowym momencie sezonu, gdy pozostawali w grze w Lidze Europy, a miejsca w czołowej szóstce były osiągalne, zwyczajnie zabrakło… zawodników. West Ham zimą pozbył się ulubieńca kibiców, Pablo Fornalsa, Thilo Kehrera oraz Saida Benrahmy, a sprowadził jedynie Kalvina Phillipsa, który za swoje występy w 10-stopniowej skali nie zasłużyłby nawet na ocenę 1. Gdy Młoty najbardziej potrzebowały mocnego wejścia z ławki, Moyes miał do dyspozycji nominalnego bocznego obrońcę, Bena Johnsona, którego zaczął wystawiać w środku pola, Danny’ego Ingsa, Maxwella Corneta i juniorów.

Podsumowując: solidne letnie okno transferowe można ocenić na 4 z plusem. Jednak ocena ta została zniwelowana Kalvinem Phillipsem i katastrofalną zimową wyprzedażą. Nie sprowadzono nikogo, kto pozytywnie wpłynąłby na którąkolwiek z formacji, a zrujnowano głębie składu.

TRENER

Ocena 3 gwiazdki

Najwięcej straconych bramek, fatalna druga część sezonu, nieporadność w defensywie, uzależnienie od geniuszu Paquety i indywidualnych akcji Kudusa i Bowena, oddawanie pola gry drużynom słabszym, granie bez przerwy tymi samymi zawodnikami, niedawanie szans młodzieży i zawodnikom z ławki rezerwowych – to tylko kilka z zarzutów kierowanych pod adresem Davida Moyesa i stylu gry jego drużyny, który dotychczas broniły wyniki. West Ham pomimo zajęcia miejsca w górnej połowie tabeli rozegrał wiele totalnie kompromitujących spotkań. W pewnym momencie sezonu defensorzy i środkowi pomocnicy West Hamu zaczęli wyglądać tak, jakby grali ze sobą po raz pierwszy. Na Twitterze dało się zauważyć głosy mówiące o tym, że Młotom brakuje zaangażowania, przywództwa i że niektórzy zawodnicy wyglądają tak, jakby grali na zwolnienie trenera. Patrząc jednak na porażki 5:1 z Liverpoolem, 5:0 z Chelsea i Fulham, 6:0 z Arsenalem i 5:2 z Crystal Palace nie sposób się z tymi opiniami nie zgodzić.

W pewnym momencie minionego sezonu coś w drużynie Moyesa się zacięło. Młoty nadal brały udział w walce o wysokie lokaty w lidze i triumf w europejskich pucharach, jednak styl gry i wysokie porażki były nie do zaakceptowania. Fala goryczy wśród kibiców się przelewała i osób, które chciały zwolnienia Moyesa, z tygodnia na tydzień przybywało. Punktem zwrotnym, po którym chyba nikt już się nie łudził, że ten sezon można jeszcze uratować i że David Moyes jest właściwą osobą na właściwym miejscu, była porażka 4:3 z Newcastle United. Młoty komfortowo prowadziły 3:1 ze zdziesiątkowanymi przez kontuzje Srokami i stwarzały sobie kolejne sytuacje do strzelenia bramek. Wtedy jednak Szkocki menedżer zdecydował się na ściągnięcie z boiska Michaila Antonio i wprowadzenie Kalvina Phillipsa. Wypożyczony z Manchesteru City Anglik popełnił dwa błędy, sprokurował rzut karny i the Hammers przegrali 4:3. Zapanowało przeczucie, że ta drużyna się z tego nie podniesie i sezon można spisać na straty. Najgorszy transfer West Hamu w historii Premier League po tym spotkaniu na boisku pojawił się zaledwie raz – na 15 minut w przegranym z Crystal Palace 5:2.

Wydaje się, że zarówno Szkot, jak i West Ham oraz kibice tego klubu, potrzebowali zmiany. Czy wymiany Moyesa na innego fachowca można było dokonać wcześniej – jeszcze w trakcie trwania sezonu? Pewnie tak, ale na London Stadium nie zdecydowano się na pochopne kroki i postanowiono poczekać do końca rozgrywek. Klub szóstego maja poinformował o tym, że David Moyes opuści West Ham. Dano więc Szkotowi szansę na godne pożegnanie przed własnymi kibicami w meczu z Luton. Młoty wygrały to spotkanie 3:1 i większość fanów zgromadzonych na trybunach stadionu olimpijskiego wyraziło swoją wdzięczność za niecałe 5 lat wspólnej, w wielkiej mierze, wspaniałej przygody.

David Moyes swoimi osiągnięciami za sterami West Hamu zagwarantował sobie dozgonny szacunek u każdego zdrowo myślącego kibica tego klubu. Każdy, kto był przynajmniej na jednym wyjazdowym spotkaniu Młotów w europejskich pucharach, nigdy nie zapomni atmosfery na nich panującej. 3 lata pełne sukcesów w Lidze Europy i Lidze Konferencji Europy zagwarantowały fanom West Hamu wiele niezapomnianych chwil, wspaniałych wspomnień, momentów dumy i radości, które są tak specyficzne, że nie sposób doświadczyć ich w inny sposób. Za kilka lat nikt nie będzie dywagował nad stylem, jaki prezentował West Ham Davida Moyesa w sezonie 2023/24. Wszyscy będą wspominać dwumecz z Sevillą, Lyonem czy tę noc w Pradze, gdy the Hammers po bramce Jarroda Bowena w końcówce spotkania pokonali Fiorentinę.

Tych pięknych momentów nikt nam nie odbierze. Dziękujemy, Panie Moyes.