Newcastle United w ubiegłym sezonie Premier League było statystycznie drużyną najbardziej trapioną przez kontuzje w całej angielskiej ekstraklasie. Zawodnicy ekipy The Magpies łącznie opuścili aż 1950 dni z powodu doznanych urazów. W trakcie rozgrywek to plaga kontuzji była największym problemem Srok. Z kolei podczas okresu między sezonami mogą oni mieć jeszcze inny dużo większy problem, który jest związany ze sprawami poza boiskowymi…
Chodzi o przepisy dotyczące Finansowego Fair Play. W ostatnim czasie kilka angielskich klubów musiało również zważać na regulacje FFP. Niektórzy za ich przekroczenie zostali nawet ukarani dotkliwymi karami punktowymi w trakcie minionej kampanii. Czy Sroki też muszą się tego obawiać? Czy będą zmuszone do sprzedaży swoich kluczowych zawodników podczas zbliżającego się wielkimi krokami letniego okienka transferowego? Poniżej staramy się to wyjaśnić.
Gwiazd do sprzedaży im akurat nie brakuje
Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście The Magpies będą zmuszeni do sprzedania jednej ze swoich gwiazd. Trzeba przyznać, że najlepsi zawodnicy ekipy dowodzonej przez trenera Eddiego Howe’a mają branie i znajdują się na celowniku innych czołowych ekip Starego Kontynentu. W minionym sezonie to właśnie na świetnej postawie kilku indywidualności bazowało Newcastle. Alexander Isak zdobył aż 21 goli oraz 2 asysty w 30 ligowych potyczkach. Szwedzki napastnik trafiał do siatki oponentów średnio co 108 minut. Obecnie 24-letni snajper jest łączony z potencjalnymi przenosinami do Arsenalu.
Z kolei Anthony Gordon jest bacznie obserwowany przez Liverpool. Były skrzydłowy Evertonu znajduje się na liście życzeń The Reds. Natomiast Bruno Guimaraes ma wciąż znajdować się na celowniku Manchesteru City, Paris Saint-Germain i Arsenalu. Czy zarząd Srok jest zmuszony sprzedać któregoś z nich tego lata?
Nie, ponieważ sytuacja ekipy z St’James Park nie jest aż tak dramatyczna. Na pewno polepszyła się względem chociażby ostatniego zimowego okienka transferowego. Wciąż jednak wymaga sprzedania przynajmniej jednego gwiazdora obecnej drużyny The Magpies. Wymaga tego zbilansowanie wydatków i przychodów Newcastle. Tym bardziej, że tym razem Sroki nie będą mogły liczyć na zastrzyk gotówki z miejsca, które dało im dużo pieniędzy ubiegłego lata…
Brak Europy to zawsze spora strata
Do samego końca minionego sezonu na angielskich boiskach ważyło się być albo nie być Newcastle United w następnej edycji europejskich pucharów. Podopieczni trenera Howe’a zdołali zająć 7. miejsce w ligowej tabeli Premier League. W normalnych warunkach oznacza ono udział w ostatniej rundzie kwalifikacji do następnej edycji Ligi Konferencji. Sroki byłyby murowanym faworytem tego starcia niezależnie od rywala, którego przyszłoby im wylosować. Za sam udział w fazie grupowej LK otrzymaliby około 3,5 miliona euro. Do tego dochodzi rzecz jasna zarobek z biletów na spotkanie przed własną publicznością oraz potencjalne zwycięstwa. Anglicy na pewno celowaliby też w końcowe etapy fazy pucharowej, a wówczas mogliby łącznie liczyć na naprawdę pokaźne sumy.
Niestety wszystkie te ewentualne benefity przefrunęły Srokom koło nosa, gdy Manchester United pokonał Manchester City w derbowym starciu finału tegorocznej edycji Pucharu Anglii. Czerwone Diabły pokonały swoich sąsiadów z niebieskiej części miasta 2:1. Tym samym zrzucili Chelsea do Ligi Konferencji, a Newcastle całkowicie odebrali prawo występu w europejskich pucharach podczas sezonu 2023/24.
Patrząc na to, że w minionej kampanii Newcastle rywalizowało w najbardziej elitarnym i najbardziej dochodowym z pucharów, a więc Champions League, jest to naprawdę poważny ubytek dla ich prestiżu, a także klubowej kasy. Jak bardzo może się to odcisnąć w kontekście zasad Finansowego Fair Play?
Niektórzy mają być i tak nie do ruszenia
Warto zaznaczyć, że na samym papierze Newcastle United jest najbogatszym klubem na świecie. Swoje bogactwo zawdzięczają saudyjskim właścicielom, którzy przejęli struktury klubu kilka lat temu. Na ten moment nie jest to jednak zbyt ważne, ponieważ są oni w pewnym stopniu spętani przepisami FFP. Jedynie wygenerowanie odpowiednio wysokiego dochodu może wyswobodzić Sroki na rynku transferowym. Newcastle miało już poczynić kroki w celu ustalenia planu jak najszybszego wygenerowania zastrzyków pieniężnych, które mają płynąć z przychodów komercyjnych, sprzedaży biletów oraz przede wszystkim transferów odchodzących zawodników.
Eddie Howe miał jednak dać jasno do zrozumienia, że nie chce, by klub tego lata opuszczali najlepsi zawodnicy jego składu. Alexander Isak, Bruno Guimaraes czy Anthony Gordon mają być nie do ruszenia dla angielskiego szkoleniowca. Menedżer preferowałby bardziej sprzedanie chociażby Miguela Almirona, który wyceniany jest na 30 milionów funtów. Problemy Newcastle są jednak większe niż ta kwota.
Większość analiz wskazuje na to, że Newcastle ma przekraczać próg FFP o około od 45 do 63 milionów funtów. Konkretniejsze informacje odnośnie swojej sytuacji Sroki poznają po głosowaniu władz Premier League w sprawie potencjalnego zaakceptowania nowego zestawu zasad dotyczących zrównoważonego rozwoju finansowego klubów. Na ten moment wszystko wskazuje na to, że ten pakiet reform zostanie przyjęty. Nie będzie to w żadnym wypadku dobra wiadomość dla Newcastle, bo wtedy ich sytuacja stanie się jeszcze trudniejsza. Są to, bowiem bardziej rygorystyczne regulacje.
Podsumowując, Newcastle United najprawdopodobniej nie będą całkowicie zmuszeni do sprzedania jednego ze swoich najlepszych piłkarzy. Jednocześnie jednak na pewno nie mogą mocno kręcić nosem i wybrzydzać w ofertach czołowych klubów w sprawie ich gwiazdorów. Pojawienie się na stole satysfakcjonującej oferty powinno dla Srok oznaczać szansę na wyjście z dołka w FFP. W tym momencie zwyczajnie nie stać ich na odrzucanie wysokich kwot.

