Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 30. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ŁUKASZ FABIAŃSKI

Ponownie mieliśmy duży problem z wyborem bramkarza do naszego zestawienia hańby minionej serii gier. Ostatecznie niestety padło na byłego reprezentanta Polski. Łukasz nie zawinił przy żadnym straconym golu, ale mimo wszystko fakt, że Polak po wejściu na 45 minut drugiej połowy stracił aż 3 gole na pewno nie działa na jego korzyść. Dodatkowo, nie możemy też powiedzieć, by popularny „Bambi” popisywał się jakimikolwiek ciekawymi paradami przy uderzeniach ekipy Newcaastle United. W wielu innych kolejkach nie zostałby wybrany do antyjedenastki, ale w tej niestety okazał się najbardziej naturalną kandydaturą.

OBROŃCY

VLADIMIR COUFAL

Czeski kryminał odegrał prawy obrońca Młotów podczas przegranej 4:3 szalonej potyczki z Newcastle United. Coufal już w 2. minucie meczu dopuścił się kompletnie bezmyślnego faulu w polu karnym i sprezentował Srokom rzut karny, który na bramkę zamienił Isak. Główną rolę w koszmarach bocznego obrońcy The Hammers w najbliższym czasie będzie odgrywał jednak inny atakujący The Magpies. Anthony Gordon niesamowicie nękał Coufala w pojedynkach dryblingowych i szybkościowych.

ISSA KABORE

Bardzo mizernie wyglądał w pojedynkach z Timo Wernenerem. W pierwszej połowie niemiecki snajper raz dziecinnie ograł Kabore, który został przez niego wkręcony w ziemię. Wówczas były napastnik Chelsea koncertowo spudłował. Kabore chyba zrobiło się szkoda Wernera i po zmianie stron postanowił wyręczyć reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów. W jednej z sytuacji, gdy krył Niemca defensor Luton sam wpakował piłkę do własnej siatki.

AARON WAN-BISSAKA

Drugi raz z rzędu zagrał na lewej obronie i drugi raz z rzędu można wskazywać na niego palcem przy straconej bramce. Anglik złamał linię obrony przy trafieniu na wagę remisu dla Brentford w 98. minucie. Na przestrzeni całego meczu wyglądał bardzo słabo. Chaotyczny, nieskuteczny w defensywie. Zostawiał zdecydowanie zbyt dużo przestrzeni rywalom i nie prezentował się dobrze z piłką przy nodze.

LORENZ ASSIGNON

Francuz z pewnością nie będzie dobrze wspominał sobotniego spotkania. Głównie dlatego, że z własnej winy zakończył je jeszcze przed przerwą. Najpierw zarobił żółty kartonik za faul w 16 minucie spotkania, drugi sędzia wlepił mu zaś w 40 minucie. Również za przewinienie, tym razem Assignon faulował jednak w polu karnym. Sędzia wyrzucił 23-latka z boiska, wskazał na rzut karny, a takich okazji Cole Palmer nie marnuje. Piłkarz Burnley musi to spotkanie jak najszybciej wymazać z pamięci.

SEAMUS COLEMAN

Można mieć do niego uwagi przy obu trafieniach Bournemouth. Przy pierwszym powinien chyba doskoczyć do dośrodkowującego Lloyda Kelly’ego, zamiast skupiać się wraz z Jackiem Harrisonem na Marcusie Tavernierze. Druga to już duży kamień do jego ogródka: strzelił kuriozalnego samobója, wbijając piłkę do bramki klatką piersiową, choć rywale go nie naciskali.

POMOCNICY

YVES BISSOUMA

Odpowiada za stratę pierwszego gola w starciu Tottenhamu z Luton. Pomocnik Kogutów zdecydowanie pozwolił na zbyt dużo Townsendowi, który dogrywając w pole karne zaliczył asystę drugiego stopnia przy golu autorstwa Chonga. W dalszej części starcia Spurs z beniaminkiem nie potrafił się zrehabilitować. Dalej nie wywierał pozytywnego wpływu na stołeczną drużynę zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Cały czas nie mógł wyczuć tempa gry i zamiarów przeciwników.

KALVIN PHILLIPS

Anglik notuje prawdopodobnie jedno z najgorszych wejść do nowego klubu, jakie można sobie tylko wyobrazić. W starciu z Newcastle pojawił się na boisku dopiero w 69 minucie i przez ten czas zdążył już zepsuć na tyle dużo, że wygrywający 1:3 West Ham zdołał ten mecz jeszcze przegrać. Najpierw Phillips faulował w polu karnym – sędzia odgwizdał jedenastkę, a Alexander Isak nie zmarnował tej szansy. Jeszcze gorzej było w samej końcówce spotkania. Harvey Barnes ominął 28-latka jak dziecko. Wyglądało to jakby Anglik w ogóle się nie starał, a już na pewno nie stanowił problemu dla skrzydłowego Srok. Mówiąc krótko – występ do zapomnienia.

BRUNO FERNANDES

Manchester United często liczy na to, że Portugalczyk zrobi coś z niczego, gdy im nie idzie. Tym razem była to jednak płonna nadzieja. Fernandes był chaotyczny, bezproduktywny i kompletnie nie potrafił przejąć inicjatywy oraz stać się liderem zespołu, gdy ten tak bardzo go potrzebował. 

NAPASTNICY

MARCUS RASHFORD

Bardzo rzadko znajdował sobie przestrzeń, w której koledzy mogliby skierować piłkę pod jego nogi. Z wyjątkiem pierwszych 10 minut, atakujący Czerwonych Diabłów był całkowicie anonimowy. Defensywa Brentford schowała Rashforda do kieszeni. Nie stanowił dla Pszczółek żadnego zagrożenia. Trener Erik ten Hag posadził go na ławce rezerwowych w 80. minucie.

BUKAYO SAKA

Anglik był zdecydowanie najsłabszym ogniwem formacji ofensywnej Arsenalu w ich ostatnim starciu z Manchesterem City na Etihad Stadium. Był całkowicie bezproduktywny i niesamowicie męczył się w pojedynkach z defensorami panujących mistrzów Anglii. Przy nazwisku Saki zapisano zero w statystykach dotyczących wykreowanych szans, udanych dryblingów, celnych podań w trzecią tercję boiska oraz oddanych strzałów. Dodatkowo, w defensywie został upokorzony przez Josko Gvardiola. W końcu trener Mikel Arteta skrócił cierpienia Saki i zdjął go z placu gry w 76. minucie.