Wczoraj Arsenal zaliczył kolejne okazałe zwycięstwo, a Sheffield United kolejne lanie od swojego rywala. Dla Szabli to kolejny występ, po którym możemy zastanawiać się, czy awansu do Premier League nie znaleźli przypadkiem w chipsach. Nawet Chris Wilder zdaje się już pogodzony ze zbliżającym się spadkiem.
Sheffield United to czerwona latarnia ligi i jej najgorsza defensywa. Stracili już 72 bramki, a do końca sezonu zostało im wciąż 11 meczów, w tym wyjazdy na Anfield czy St. James’ Park. Historycznie najsłabsza defensywa Derby County z kampanii 2007/08 dostała w plecy 89 razy, co przy obecnej formie Szabli zwiastuje rychłą zmianę rekordzisty Premier League. Dla beniaminka wysoka porażka to norma po powrocie do angielskiej ekstraklasy. Wystarczy wspomnieć, że ich 3 ostatnie domowe mecze to 3 porażki z minimum 5 straconymi golami. Wliczając starcie z Brighton w Pucharze Anglii mamy takich 4, a gdzieś w tle mamy jeszcze porażkę 0:5 z Burnley i 0:8 z Newcastle. Sheffield ewidentnie odstaje od reszty stawki, a o czym wiedzą już chyba wszystko, ale porównując ich z innymi tegorocznymi beniaminkami widać różnice na korzyść wspomnianych The Clarets czy Luton Town. Dla Jamiego Carraghera postawa The Blades przekroczyła już granice dobrego smaku.
Ta pierwsza połowa to wstyd. To prawdopodobnie jeden z najgorszych występów, jakie widziałem w życiu. Nie potrafię sobie przypomnieć gorszej postawy w jednej połowie niż ta. Jeśli Arsenal grałby dzisiaj w Pucharze Anglii z jakąś drużyną League Two [4. poziom rozgrywkowy] czy National League [5. poziom] to nie zakładam, że prowadzili do przerwy aż 5:0. Jest to niedopuszczalne w Premier League — mówił Carragher w studiu Sky Sports.
Ta liga złamała już wielu
Po piłkarzach Sheffield United było widać zrezygnowanie i to zaczyna przekładać się także na menedżera. W pomeczowym wywiadzie Chris Wilder przyznał, że obecny sezon zostawił ślad na piłkarzach beniaminkach i zaczyna przekładać się to też na jego samego.
Osobiście walczę, ale z trudem. Dobrze znam kibiców Sheffield United, oni też będą walczyć pomimo trudów. Myśleliśmy, że mamy plan. Po niezłym z naszej strony meczu z Liverpoolem myślałem, że 4-5-1 i kontry to dobry pomysł. Ale nie wtedy, kiedy popełniamy tak szkolne błędy. To był bolesny sezon, wielu piłkarzy zostało przez niego złamanych. Takie rzeczy potrafi zrobić ta liga — mówił Wilder.
Szkoleniowiec nie zostawił także suchej nitki na niektórych piłkarzach, którzy według 56-latka niekoniecznie chcieli wykonywać swoją robotę. Zapytany o wysłanie w bój w drugiej połowie kilku wychowanków powiedział, że jeśli nie wykonujesz założeń to ciężko nie zostać za to ukaranym i może chociaż młodzi piłkarze będą chcieli to robić. Brzmi to, jak pogodzenie się ze spadkiem i sugerowanie, że teraz Wilder będzie celował raczej w klubową akademię, która teraz pomimo pewnego zmierzania w stronę spadku dalej w domyśle będzie chciała walczyć dla klubu, a po rychłej relegacji pomoże klubowi szybko wrócić do Premier League.