Minął ponad rok od kiedy do Chelsea trafiła dwójka skrzydłowych – Mychajło Mudryk i Noni Madueke. Rok temu fani klubu z Londynu mieli wobec nich ogromne nadzieje, widząc w tym duecie rozwiązanie problemu statycznej ofensywy, i to na lata. Po tym, co zaprezentowali od tamtej pory, jednego jestem pewien. Żaden z nich nie był potrzebny tej drużynie, a obaj są symbolem naiwnego budowania składu przez nowych właścicieli.
Właściwie głupie decyzje transferowe zaczęły się już wcześniej, tylko wtedy spory wpływ na to miał jeszcze Thomas Tuchel. Mowa o takich zakupach jak Kalidou Koulibaly i Marc Cucurella, ale od zimowego okienka właściciele zaczęli przechodzić samych siebie. Nie twierdzę, że wszystko zrobili źle, na kilku sprzedażach i zakupach cały klub wyszedł na plus (sprzedaż Mounta i Havertza, pozyskanie Palmera czy Jacksona). Jednak zakup duetu Mudryk – Madueke jest według mnie idealnym przykładem tego, jak bezsensowna – albo i nieistniejąca – jest strategia budowania składu przez Boehly’ego, Winstanleya, Eghbaliego i resztę pionu sportowego.
Mudryk – porażka skautingu? Pranie pieniędzy?
Poprzednia zima upłynęła pod znakiem kilku sag transferowych, a bohaterem jednej z nich był Mychajło Mudryk. Ukrainiec przez pół roku wdzięczył się do Arsenalu poprzez social media, a Kanonierzy w końcu wykonali konkretne ruchy, by go sprowadzić w styczniowym okienku. Gdy transfer był prawie dogadany… Wkroczyła Chelsea i w dramatycznych okolicznościach „podebrała” zawodnika Arsenalowi. Mówi się, że Kanonierzy oferowali Szachtarowi podobne kwoty jak The Blues, ale struktura płatności była mniej korzystna dla Ukraińców, a bonusy mniej realistyczne. Ostatecznie Mudryk trafił do Chelsea za 62 miliony funtów podstawowej kwoty oraz 26,5 miliona funtów w bonusach.
I właściwie za co Chelsea tyle zapłaciła? Oczywiście zdarzały się transfery niedoświadczonych, ale utalentowanych piłkarzy ze słabszych lig do Premier League. Lecz nie za taką kwotę. A jeśli już, to taki zawodnik miał świetne liczby oraz występy na niższym szczeblu rozgrywek. Jak na przykład Gabriel Jesus, który w sezonie poprzedzającym transfer do City strzelił 17 goli i zaliczył 4 asysty w 31 meczach, grając dla Palmeiras. Nawet Antony – który również jest absurdalnym transferem – w słabej lidze holenderskiej, sezon przed przejściem do United strzelił 14 goli i zaliczył 10 asyst w barwach Ajaksu. Co ważniejsze, obaj zawodnicy zagrali ponad 4 tysiące minut w tych klubach na seniorskim poziomie, zanim trafili do Premier League.
Mychajło Mudryk zaliczył jeden dobry pod kątem liczb sezon w Szachtarze – strzelił 10 goli i zaliczył 8 asyst w 18 meczach. To było dobre pół roku w jego wykonaniu. Pół roku w wieku 22 lat, by zostać bohaterem ponad 60-milionowego transferu. Wcześniej skrzydłowy nawet nie był podstawową postacią w Szachtarze, w słabiutkiej lidze ukraińskiej. W sezonie 21/22 zagrał 11 meczów w lidze, 6 w Lidze Mistrzów. Strzelił 2 gole, zanotował 7 asyst. Rok wcześniej ledwo powąchał murawę, łącznie grając 26 minut w całym sezonie. Zawodnik, który na poziomie seniorskim, w słabej lidze rozegrał łącznie 1500 minut i 600 w Lidze Mistrzów, trafił do angielskiego giganta za 62 miliony funtów (które mogą wzrosnąć do 90 milionów funtów).
Absurd? Na pewno. Nawet nie muszę wspominać, że za dwukrotnie mniejszą kwotę da się kupić lepszego skrzydłowego, z większym doświadczeniem, co udowodnił Arsenal transferem Trossarda. Pranie pieniędzy? Biorąc pod uwagę ówczesny wizerunek Chelsea, pół roku po odejściu właściciela – Rosjanina niejako współfinansującego najazd Rosji na Ukrainę… Może to zbyt mocne określenie, ale ocieplanie wizerunku brzmi już wiarygodnie. Ostatecznie sam prezydent Szachtara, Rinat Akhmetov, przyznał że 20 milionów funtów z tego transferu zostanie przeznaczone na wsparcie Ukrainy w wojnie z Rosją. Boehly i Eghbali mogli o tym nie wiedzieć, albo mogli zapłacić więcej z góry niż Arsenal, wiedząc o takich planach Szachtara.
O Madueke krótko, bo sprawa jest jasna. Opuścił Spurs w wieku 16 lat, by „grać w piłkę z dorosłymi”. To jego własne słowa. W Tottenhamie na debiut w pierwszej drużynie czekałby długo, albo nie zadebiutowałby wcale. Odszedł do PSV, a w Eindhoven dali mu szansę. Czy był efektownym zawodnikiem, który potrafił zachwycić zagraniem? Tak. Na tle Eredivisie, która z roku na rok jest coraz słabsza.
Tym bardziej na niekorzyść Madueke przemawiają jego liczby w lidze holenderskiej. Jasne, to młody zawodnik, który grał większość tych spotkań mając zaledwie 19 lub 20 lat. Wciąż 20 goli i 14 asyst w 80 meczach nie robią wrażenia. W ostatnim pełnym sezonie przed transferem do Chelsea, Noni strzelił 7 goli i zaliczył 6 asyst. Nie był nawet podstawowym zawodnikiem w wielu meczach PSV, a do tego z powodu urazów opuścił… około 50 meczów. W tak młodym wieku. Chelsea mimo tego zapłaciła za niego 31 milionów funtów. Czy naprawdę tak krótki research nie wystarczy, by uznać pomysł takiego transferu za lekko nierozsądny? Czy może skauci dopatrzyli się w tych przebłyskach potencjału na miarę nowego Arjena Robbena?
Jak Chelsea wychodzi na tych transferach?
Jak było wspomniane, minął rok od tych transferów. Mudryk ma na koncie 4 gole i 5 asyst w ciągu 1800 minut. Madueke rozegrał 1400 minut i strzelił 5 goli, zanotował 1 asystę. Ukrainiec najbardziej zapisał się w pamięci centrostrzałem przeciwko Arsenalowi oraz bramką z Newcastle w Carabao Cup. Madueke natomiast rzutem karnym na wagę zwycięstwa z Crystal Palace.
I nawet z tymi momentami mam problem. Gol Mudryka z Newcastle padł szczęśliwie, dzięki fatalnemu błędowi Trippiera, a sam skrzydłowy Chelsea źle zachował się w tamtej akcji. Nie było go (jak zwykle zresztą) w polu karnym, nie zamykał dośrodkowania z drugiej strony. Tylko dzięki przyjęciu piłki przez Trippiera, mógł w ogóle dobiec do szesnastki i odebrać mu futbolówkę. Natomiast gol Madueke z Palace wynikał z jego złego przyjęcia po wybitym dośrodkowaniu – piłka odskoczyła mu na kilka metrów i wpadł w nogę obrońcy.

Źródło: x.com/SebC__
Mojej percepcji nie zmieniają ani te momenty, ani gol Mudryka z Leeds, ani dwa gole Madueke z Bournemouth. To są przebłyski, samorodki w kupie łajna, którym raczą fanów Chelsea skrzydłowi za łącznie 90 milionów funtów. Niektórzy kibice uderzają bezpośrednio w Pochettino, obwiniając go o te występy, sugerując podkopywanie pewności siebie Mudryka i Madueke przez ustawiczne sadzanie ich na ławkę. W tym klubie spadły standardy, to jest jasne. Ale nie spadły na tyle, by zawodnik nie radzący sobie z obrońcami Blackburn i Preston, notorycznie tracący piłkę w ciągu 10 minut na boisku, dostawał szansę w pierwszym składzie. Nawet Pochettino nie jest tak głupi i wystawia po prostu najlepszych zawodników.
To nie jest też problem pewności siebie. To problem z jakością zawodników, tym co potrafi Mudryk i Madueke. Temu pierwszemu zarzucono ostatnio nawet w doniesieniach prasowych brak „piłkarskiego mózgu”. I patrząc na jego poruszanie się po boisku, jest w tym sporo racji. Nie zamyka dośrodkowań, nie umie trzymać się linii w odpowiednim momencie, wbiega w przeciwników z piłką przy nodze, zamiast wykorzystywać wolne przestrzeni i swoje atuty (szybkość). Finał Carabao Cup był apogeum – będąc pierwszym obrońcą w strefie, nawet nie wyskoczył do piłki, by ją wybić, a z tego skorzystał van Dijk. Madueke ma problem z zastawieniem się, użyciem ręki do odepchnięcia przeciwnika, nie umie utrzymać się przy piłce pod presją, nie wspominając już o jego strzałach – teoretycznie lepszą – lewą nogą, które notorycznie lądują w obrońcy lub trybunach. W założeniu to dynamiczny skrzydłowy, który po wejściu ma zapewnić chaos, zryw, a jest maszyną do strat piłki. To po prostu problem jakości.
Dodatkowo wydaje się, że obaj panowie po prostu nie grzeszą inteligencją. Mudryk zasłynął już robieniem z ukrycia zdjęć ludziom na siłowni i naśmiewaniem się z ich odsłoniętych części ciała. Wdał się także w słowną potyczkę z fanem na Instagramie, który zarzucił mu słabą formę, proponując w rewanżu grę 1 na 1. Madueke z kolei odchodząc z Tottenhamu przyznawał, że życie w Londynie go rozpraszało, ciężko było mu się skupić na piłce i łatwiej mu żyć w spokojnym Eindhoven. Ewidentnie mówił prawdę, bo już po pół roku w Chelsea podpadł Mauricio Pochettino, gdy wrócił z kadry U21 z kontuzją, która jednak nie przeszkodziła mu w zabawie w klubie nocnym.
Po co to komu było?
Prócz występów tej dwójki, jest kilka złych rzeczy w tych transferach. Pierwszą, jest wspomniany wcześniej, spadek standardów.
Gdy czytam kolejny raz o tym, że Mychajło Mudryk lub Noni Madueke są źle „ustawiani”, mają niedostosowaną pod nich taktykę, nie dostają prawidłowych wskazówek taktycznych, nie dostają wystarczająco dużo szans, to mam dość. Mam dość obecnego stanu Chelsea, który doprowadził fanów do takich przemyśleń. Jeszcze kilka lat temu wychowanek z akademii potrzebował kilkudziesięciu minut, by pokazać klasę swoimi zagraniami. Tak wyszydzany i deprecjonowany Tammy Abraham w swoim pierwszym pełnym sezonie w Chelsea strzelił 15 goli w lidze. Mason Mount, uznawany powszechnie za przereklamowanego nie potrzebował konkretnej pozycji, obudowania zawodnikami, czasu czy instrukcji taktycznych. Był rzucany ze skrzydła na środek pomocy, potem grał jako ofensywny pomocnik i zanotował 6 goli oraz 6 asyst w samej lidze jako debiutant w niebieskiej koszulce. Nie, Mudryk i Madueke nie zasługują, by grać więcej. Zawodnik za odpowiednio 62 miliony i 31 milionów, powinien bez problemu wchodzić w mecz w Premier League i prezentować jakość. Absurdem jest domaganie się szans, zmienianie trenera, tylko po to by pomóc w aklimatyzacji takim piłkarzom PO ROKU GRY W KLUBIE. Cole Palmer, Conor Gallagher czy nawet Malo Gusto pozdrawiają.

Źródło: Squawka.com
Druga kwestia, to zasadność samych transferów. Po co sprzedawano za grosze Calluma Hudsona-Odoi, który w słabszej drużynie od Chelsea (tak, Forest nadal jest niżej w tabeli) robi lepsze liczby od Madueke i takie same jak Mudryk? Od pierwszego jest 2 lata starszy, a Ukrainiec jest w tym samym wieku. Więc w tym przypadku nawet argument odmłodzenia kadry jest nietrafiony. Ba, nawet Willian, który odszedł 4 lata temu, pokazuje że w wieku 35 lat jest lepszym zawodnikiem od obu razem wziętych. Już Omari Hutchinson na wypożyczeniu w Ipswich prezentuje więcej jakości niż oni. I chociaż pastwię się tutaj głównie nad duetem obecnych skrzydłowych, to ten problem dotyczy też innych pozycji. Po co oddawano Rubena Loftusa-Cheeka czy Jorginho? Teoretycznie ich mieli zastąpić Romeo Lavia, który kosztował prawie 50 milionów funtów, a nadal nie wiadomo czy istnieje, oraz Ugochukwu, który co kilka tygodni łapie kolejny uraz. Nawet Ross Barkley, który odszedł rok wcześniej, prezentuje się w tym sezonie Premier League lepiej niż Enzo Fernandez, nie mówiąc już o wspomnianych Lavii i Ugochukwu.
Rozumiałbym, gdyby Chelsea rzeczywiście płaciła w każdym przypadku za udokumentowany, dobrze przeskautowany potencjał tych graczy. Jak w przypadku Caicedo, Enzo czy Disasiego. Jednak transfery takie jak Mudryk, Madueke, Lavia, nie mówiąc już o Casadeim, Santosie, Angelo Gabrielu, wyglądają po prostu jak wykonane przez średnio rozgarniętego gracza Football Managera. Tu nie było podstaw, by wymieniać posiadanych zawodników na tych piłkarzy. Po roku nie ma nadal śladu tego mitycznego potencjału, a przebłyski na tle drużyn z dołu tabeli czy drugoligowca to standardy dla średniaków Premier League. Do takiego miana Chelsea nie aspirowała, a przez takie decyzje kadrowe, powoli się tym średniakiem staje.