Liverpool po emocjonującym i wyrównanym meczu pokonuje Chelsea 1:0 i wygrywa Carabao Cup! Decydującego gola strzelił Virgil van Dijk na dwie minuty przed końcem dogrywki. Obie drużyny stworzyły sporo okazji, Chelsea zmarnowała ich więcej, a młodzież The Reds pokazała w dogrywce więcej zaangażowania. Nie obyło się także bez kontrowersji sędziowskich i świetnych interwencji bramkarzy.
Chelsea i Liverpool to gwarancja najlepszego 0:0
Znów w finale krajowego pucharu Chelsea zremisowała z Liverpoolem 0:0. Mimo, że po 90 minutach Chelsea uzbierała ponad 2 xG, a Liverpool 1,46 xG, to na tablicy wyników widniały dwa zera. Jak zwykle nie brakowało emocji, a tym razem bohaterami byli głównie bramkarze. Świetny mecz zagrał Kelleher, niejednokrotnie broniąc niemożliwe strzały z bliskiej odległości, a także Petrović, który świetnie kilka razy wyciągnął się – jak przy uderzeniu Dannsa w dogrywce.
To tyle z pozytywnych bohaterów. Bo negatywnych było więcej, i to dzięki nim było 0:0. Mnóstwo okazji stworzyła Chelsea, a „setki” spudłowali Gallagher, Enzo i Palmer. Słupki obijali Gakpo i Gallagher. Padły dwa nieuznane gole – Sterlinga i van Dijka. Były kontrowersje, były spięcia, walka, stworzone sytuacje. Trzeci z rzędu finał pucharu pomiędzy tymi dwoma klubami, który skończył się wynikiem 0:0. Oddano X strzałów bez strzelonej bramki. A i tak świetnie się to oglądało.
Sędziowie znów z dużą rolą
Nikogo to już nie dziwi, piszemy o sędziach w co drugim pomeczowym tekście. W tym sezonie arbitrzy przechodzą samych siebie. Nie inaczej było w finale. Pożywkę dostarczono kibicom Liverpoolu, którzy doszukują się spisku sędziowskiego przeciw ich ukochanemu klubowi. Zaczęło się od wejścia Moisesa Caicedo, który nadepnął na kostkę Gravenbercha i Holender musiał opuścić boisko. Caicedo nie zobaczył jednak za to wejście kartki. Chwilę później Chelsea strzeliła gola, jednak sędziowie dopatrzyli się spalonego Jacksona, chociaż z ujęć pokazywanych przez VAR ciężko było znaleźć fragment jego ciała wysunięty dalej niż Konate. Kontrowersje pojawiły się też przy golu Liverpoolu, gdy został anulowany przez Endo. Japończyk był na pozycji spalonej i wyblokował Colwilla. Przedmiotem dyskusji było to, jak bardzo ten wyblok i sam Endo mieli udział w akcji. Szkoda, że kolejny raz ważny mecz pozostawia wiele wątpliwości i pytań „a co by było, gdyby”.
To nie jest kraj dla starych ludzi
Brawa dla młodzieży Liverpoolu. W obliczu wielu kontuzji, dziś to wielu zawodników wyciągniętych wprost z juniorskich zespołów odegrało swoje role w ekipie The Reds. Chociaż decydującą bramkę strzelił van Dijk, a kluczowy dla sukcesu był Kelleher, to młodzież pokazała charakter i niemałe umiejętności. Prócz znanego już szerszemu kręgowi odbiorców Bradleya i Quansaha, swoje szanse dostali Danns, McConnell i Clark. Zwłaszcza Danns zaprezentował się świetnie i prawie zdobył bramkę. To pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość kibicom Liverpoolu – nawet w przypadku zmiany pokoleniowej, są tam jacyś następcy.
Nie należy zapominać też, że Chelsea również była dziś młodą drużyną, chociaż patrzy się na nich raczej z perspektywy wydanych milionów. Średnia wieku jedenastki wystawionej przez Pochettino to 23,9, co może stanowić jakiś rekord, jeśli chodzi o pierwszy skład w finale krajowego pucharu. Co było jednak smutne dla kibiców The Blues, wszyscy młodzi piłkarze Liverpoolu zaprezentowali więcej niż młode „asy” wpuszczone z ławki przez Pochettino. Mudryk i Madueke po raz kolejny udowodnili, że to nie jest ich poziom. Juniorzy Liverpoolu pokazali więcej piłkarskiego mózgu i rzemiosła, niż ci dwaj skrzydłowi. To tylko pokazuje, jak fatalnie i bez pomysłu jest budowany skład Chelsea od dwóch lat.