Brighton & Hove Albion pokonało 5:0 Sheffield United w pierwszym niedzielnym meczu 25. kolejki Premier League. Gospodarze od 13. minuty spotkania musieli grać w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Masona Holgate’a. Jakie wnioski udało nam się wyciągnąć po starciu na Bramall Lane?

Defensywa Sheffield United jest dziurawa jak szwajcarski ser

Patrząc na to jak wygląda gra w obronie piłkarzy Sheffield United w tym sezonie, kibice przychodząc na mecz nie zastanawiają się, czy ich drużyna wygra, przegra, tylko modlą się o jak najmniejszą liczbę straconych bramek. A ta od początku obecnego sezonu jest porażająca. Sheffield straciło już łącznie 65 bramek. W historii Premier League żadna ekipa po 25 rozegranych meczach więcej razy nie wyciągała piłki z siatki. Jeśli Szable nie poukładają sobie gry w tyłach, są na bardzo dobrej drodze do tego, by po stronie bramek straconych widniała liczba 100.

Trzeba jednak przyznać, że dzisiejszy mecz nie ułożył się dla nich wyjątkowo pomyślnie. Szybko złapana czerwona kartka oznaczała, że przez następne minuty gospodarze zaparkują autobus i będą kurczowo bronili swojej bramki. Nie uchroniło ich to jednak przed stratą pięciu bramek oraz wielu innych sytuacji, gdy albo świetnie bronił Foderingham, ale decydowała nieskuteczność graczy De Zerbiego. Na pewno był to inny mecz, niż pamiętne 0:8 z Newcastle United albo 0:5 z Aston Villą, gdzie zostali zmiażdżeni już w pierwszej połowie. Prawdą jest jednak, że Sheffield United dziś po raz kolejny udowodniło, że jest jedną z najgorzej grających w obronie drużyn Premier League w ostatnich kilku latach.

Holgate’owi odcięło prąd, albo chciał zrobić rywalowi krzywdę

Takie faule zdarzają się w nowoczesnym futbolu coraz rzadziej, ale niestety dalej się zdarzają. Mason Holgate w 13. minucie dzisiejszego spotkania pokazał nam, dlaczego termin boiskowy bandyta wciąż raz na jakiś czas jest przywoływany podczas meczów Premier League. 27-latek postanowił poczęstować Kaoru Mitomę wejściem na wysokości kolana, za co został w pełni zasłużenie wyrzucony z boiska. Nie minął nawet kwadrans, a Chris Wilder musiał podrzeć swoje notatki i plan meczowy przez idiotyczny występek swojego podopiecznego.

Można zrozumieć emocję, presję, motywację i widmo spadku zaglądające w oczy. Jeśli jednak wychodzisz na boisko, z zamiarem zrobienia rywalowi krzywdy, ale chcesz się mu troszeczkę mocniej zameldować na początku meczu, to lepiej w ogólnie nie wychodź z szatni i pokop sobie w ścianę. Oby jak najmniej takich bandyckich wejść podczas meczów angielskiej elity.

Bezproblemowe popołudnie dla Brighton

Czerwona kartka dla piłkarza rywali w 13. minucie znacznie ułatwiła zadanie gościom, dla których było to spokojne popołudnie na Bramall Lane. Pięć strzelonych goli, czyste konto, fantastyczny występ Simona Adingry i co najważniejsze – 45 minut Jakuba Modera. Ekipa De Zerbiego nie miała dzisiaj litości dla osłabionego rywala i ze spokojem wbijała kolejne bramki. Patrząc na przebieg dzisiejszego meczu można stwierdzić, że dla Brighton było to miłe, spokojne i przyjemne popołudnie. Co prawda w pierwszej części spotkania pozwolili gościom na pojedyncze wypady. Stracili także gola, którego sędzia ostatecznie nie uznał (w sumie nie wiadomo dlaczego).

Dla drużyny z południa najważniejsze jest jednak zwycięstwo i powrót do wyjściowego składu dynamicznych skrzydłowych w postaci Kaoru Mitomy i Simona Adingry. Dzisiejszego popołudnia byli motorami napędowymi drużyny Mew.

***

Sheffield United: Foderingham, Larouci (Brooks 63′), Robinson, Ahmedhodzić, Holgate, Bogle, Osborn, Vini Souza, Hamer (Norwood 79′), Osborn (Davies 79′), Osula (Trusty 31′), McAtee (Brewster 79′)

Brighton: Verbruggen, van Hecke, Dunk, Webster (Igor 46′), Gross, Buonanotte (Ferguson 66′), Gilmour, Lamptey (Moder 46′), Mitoma (Fati 76′), Adingra, Welbeck (Estupinan 81′)