Kolejna seria spotkań za nami! Jak zwykle nie zabrakło emocji, a nasi redaktorzy postanowili wyróżnić tych, którzy na to w ich opinii zasłużyli. Po zaciętym głosowaniu, tak przedstawia się jedenastka najlepszych zawodników minionej kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ANDRE ONANA

Kameruńczyk już drugi raz z rzędu ląduje na pozycji bramkarza w naszej jedenastce kolejki Premier League. Tydzień temu zawdzięczał to swoim popisom w bramce podczas podczas pojedynku z West Hamem United na Old Trafford. Wówczas obronił „tylko” 3 strzały oddane przez oponentów, ale każdy z nich był bardzo groźny i wymagał sporego refleksu. Tym razem były golkiper Interu Mediolan zaliczył aż 9 interwencji przy celnych strzałach przeciwników z zespołu Aston Villi.

Mało brakowało, a zachowałby czyste konto, ale jedno z 10 celnych uderzeń The Villans wpadło do jego siatki. Wciąż należą mu się jednak rzecz jasna wielkie brawa, bo bez jego kilku robinsonad Czerwone Diabły na pewno nie wywiozłyby kompletu punktów z Villa Park. Niesamowite były zwłaszcza parady przy próbach McGinna czy Watkinsa.

OBROŃCY

DIOGO DALOT

Dalotowi często wypomina się braki w defensywie. Przeciwko Aston Villi popisał się jednak kilkoma świetnymi interwencjami w obronie, zatrzymując akcje zaczepne ekipy z Birmingham. Imponował zwłaszcza świetnie wymierzonymi wślizgami. Do dobrego meczu w tyłach dodał piękną asystę przy zwycięskim golu Scotta McTominaya, któremu dorzucił wprost na głowę świetną piłkę.

GABRIEL

To, że w jedenastce tej serii gier będzie naprawdę dużo zawodników Arsenalu było pewne właściwie już po pierwszej połowie ich ostatniego derbowego starcia z West Hamem United. The Gunners prowadzili, bowiem już wtedy 4:0 z Młotami. Ostatecznie skończyło się na 6:0. Jedną z bramek zdobył właśnie Gabriel. Dla Brazylijczyka to już czwarte trafienie w trakcie bieżącej kampanii angielskiej ekstraklasy. Tym samym jest on obrońcą z największą liczbą goli na koncie w tym sezonie. W minionej kolejce do bramki dołożył bezbłędną grę w defensywie, elemencie destrukcji oraz czyste konto. Absolutnie kapitalny występ reprezentanta Canarinhos.

WILLIAM SALIBA

Skoro chwalimy Gabriela to w żadnym wypadku nie możemy też zapomnieć o jego oddanym kompanie z środka obrony formacji defensywnej Kanonierów. Wiliam Saliba znów był, jak Rolls-Royce. Francuz grał w tym spotkaniu po prostu świetnie. To on rozpoczął strzelanie w niedzielnej remontadzie z West Hamem i przy okazji był odpowiedzialny za ogromną stabilizacje w defensywie. Kanonierzy dzięki niemu zachowali czyste konto i mogli świętować wspaniale zdobyte trzy punkty.

NATHAN COLLINS

Kończymy kącik zasłużonego chwalenia defensorów Arsenalu, by na swoje 5 minut mógł zasłużyć także jeden z obrońców Brentford. Pszczółki w ostatni weekend pokonały 2:0 watahę Wilków. Zachowanie czystego konta w dużej mierze zawdzięczają właśnie wyśmienitej postawie Collinsa. Poprzednim klubem 22-latka było właśnie Wolves, więc tym bardziej był to dla niego istotny występ. Był on nie tylko najlepszym obrońcą w szeregach The Bees, ale też ogólnie jednym z ich najlepszych zawodników na placu gry wraz ze strzelcami bramek – Toneyem, a także Norgaardem. Imponował skutecznością odbiorów i ustawiania się. Podobać musiał się też jego wielki spokój i wygrywanie pojedynków o piłkę z rywalami.

POMOCNICY

BRUNO GUIMARAES

Już w 10 minucie rozpoczął strzelanie w meczu z Nottingham, bardzo dobrze wykorzystując podanie Trippiera. W drugiej połowie ponownie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie i tym razem zapewnił jej zwycięstwo, oddajac wspaniały strzał zza pola karnego i tym samym, pokonując Matza Selsa w tym spotkaniu po raz drugi. Świetny mecz Brazylijczyka!

DECLAN RICE

Angielski defensywny pomocnik wracał na London Stadium pierwszy raz od momentu odejścia z The Hammers do Arsenalu podczas ubiegłorocznego letniego okienka transferowego. Czy poradził sobie z tym wyzwaniem? Odpowiedź jest krótka, ale dobitnie wyrazista – dwie asysty, zdominowanie środka pola i wisienka na torcie w postaci absolutnie przecudownej bramki z dystansu, która ustaliła wynik spotkania na 6:0. To trafienie reprezentanta Synów Albionu naprawdę można oglądać w nieskończoność…

MARTIN ODEGAARD

Wydaje się, że przy tym nazwisku niewiele musimy tu pisać. Norweg był po prostu fenomenalny i mimo tego, że nie zdobył bramki, to był kluczowym zawodnikiem w niedzielnym zwycięstwie. Dołożył w tym spotkaniu dwie asysty i wiele razy popisywał się przeszywającymi podaniami w akcjach ofensywnych. Magik, wirtuoz, czyli po prostu Odegaard.

CONOR GALLAGHER

Dwie bramki Anglika zasługują na wyróżnienie. Pomocnik The Blues nareszcie stanął na wysokości zadania i zapewnił swojej drużynie trzy, niezwykle ważne punkty. Najpierw 24-latek zdobył wyrównującą bramkę chwilę po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu. Gallagher wykorzystał podanie Malo Gusto, który po kilku nieudanych dośrodkowaniach finalnie znalazł adresata i zanotował asystę. W 91 minucie Anglik trafił po raz drugi i wyprowadził The Blues na prowadzenie w samej końcówce. Po raz kolejny Gallagher popisał się naprawdę ładnym wykończeniem i nie pozostawił szans bramkarzowi Orłów.

NAPASTNICY

RODRIGO MUNIZ

Kibice Fulham kolejny już raz mogą zadawać sobie to samo pytanie: “czy w końcu mamy TEGO napastnika?” Tym razem jednak dotyczyć kolejnego zawodnika, Rodrigo Muniza. Brazylijczyk zaliczył drugi mecz z rzędu ze zdobyczą bramkową, prowadząc The Cottagers do wygranej z Bournemouth. Dublet i asysta, udział przy wszystkich trzech trafieniach. To on był niekwestionowanym bohaterem spotkania.

ERLING HAALAND

Wrócił na dobre. W 71. minucie ostatniej ligowej potyczki z Evertonem norweski napastnik zdobył swoją pierwszą bramkę w Premier League od 25 listopada ubiegłego roku. Już 14 minut później podwyższył wynik spotkania na 2:0. Jego dublet ostatecznie pozwolił panującym mistrzom Anglii na zdobycie trzech punktów w pojedynku z ekipą z niebieskiej części Merseyside. Przy obu trafieniach popisał się swoim kapitalnym wykończeniem. Najpierw piekielnie mocnym strzałem nie dał szans Pickfordowi, a później po genialnym rajdzie z piłką i zostawieniu obrońcy na ziemi lekkim, mierzonym strzałem na dalszy słupek ustalił rezultat pojedynku. Haaland znów kąsi w swoim niepowtarzalnie bestialskim stylu!