Jakub Kiwior do szeregów Arsenalu przeniósł się dokładnie 23 stycznia bieżącego roku. Za nieco ponad miesiąc minie, więc równo rok, gdy Polak zameldował się w drużynie dowodzonej przez trenera Mikela Artetę. Stoper reprezentacji Polski podsumował swój dotychczasowy pobyt w Anglii w obszernym wywiadzie dla klubowej strony Kanonierów.

W owym wywiadzie przedstawiona została dokładnie historia Polaka. Zaczynając od etapów gry w GKSie Tychy przez wyjazd za granicę, a także debiuty w Spezii oraz samym Arsenalu. Rozmowa z Polakiem była naprawdę interesująca i w dużej mierze inspirująca, więc warto odnotować jej kilka najciekawszych fragmentów. Miłej lektury!

Początki

Swoją karierę Polak rozpoczynał w drużynie GKS Tychy. Wówczas znajdowała się ona na poziomie pierwszej ligi i miała spore aspiracje na awans do Ekstraklasy. Ostatecznie misja ta się nie powiodła, gdy Kiwior był w składzie, ani już po jego odejściu, licząc po dzisiejsze czasy.

Polak nie zdołał jednak nawet zadebiutować w drużynie z Górnego Śląska. Po czterech latach w drużynie młodzieżowej został w 2016 roku włączony do pierwszego zespołu, ale na pierwszy mecz w ich barwach nie załapał się przez fakt przejścia do drużyny Anderlechtu. Sam tak wspomina swoje początki w Tychach i Brukseli.

– „Dużo trenowałem z pierwszą drużyną w Tychach, ale niestety nie miałem tam szansy na swój debiut. Grałem jedynie w samych rezerwach i drużynie młodzieżowej tylko przez półtora roku. Wtedy, gdy miałem 16 lat, po raz pierwszy miałem okazję dołączyć do klubu zza granicy. To było dla mnie ekscytujące. Byłem jeszcze bardzo młody, ale chciałem móc wyjechać, więc dołączyłem do Anderlechtu w Belgii. Muszę przyznać, że na początku było mi naprawdę bardzo ciężko, będąc z dala od swojego domu, ale dobrą rzeczą było to, że przeprowadziłem się z moim ojcem” – powiedział Kiwior.

– „Najważniejszy był jednak język. Mówiłem tylko po polsku i oczywiście w szatni wszyscy gracze mówili po francusku, holendersku czy wielu innych językach. Zapisałem się do szkoły w Belgii, aby ulepszyć naukę języka. Wybrałem szkołę międzynarodową, ponieważ byłem jeszcze bardzo młody. To prawda, że na początku było trudno. Byłem jedynym Polakiem w całej drużynie, większość chłopaków mówiła po francusku, więc kiedy zacząłem od nauki języka, było mi łatwiej.” – wspomina Kuba.

– „Spędziłem dwa i pół roku w Anderlechcie, grałem tam głównie w drużynach do lat 17, 19 i rezerwach. To nie był najgorszy okres w drużynie, ale mimo to podjąłem decyzję o odejściu, ponieważ nie czułem, że dostanę szansę gry w pierwszej drużynie.” – podsumowuje ten okres bohater tego tekstu.

Za południową granicą

Kilka cięższych lat w Anderlechcie związanych z pierwszym wyjazdem za granicę na pewno okazały się bardzo przydatne w następnych latach kariery Polaka, który tym razem trafił do Podbrezovej. W słowackiej drużynie Kiwior zdecydowanie szybciej zdołał się zaaklimatyzować i znaleźć nić porozumienia z klubowymi kolegami.

– „Miałem tam w zespole przyjaciół w moim wieku i po treningu wychodziliśmy razem na kolację lub czasami na kawę, więc byłem częścią grupy, co ułatwiło mi zadanie. Szczerze mówiąc, często nocowaliśmy razem w moim hotelu, w którym byłem, bo w mieście nie było zbyt wiele do roboty.”

– „Po sesjach treningowych dobrze poznawałem moich kolegów z drużyny, panowała tam dobra oraz miła atmosfera, co ułatwiło mi też samą grę w piłkę nożną. To był mój pierwszy raz, kiedy mieszkałem sam w innym kraju, więc obecność moich kolegów z drużyny poprawiała mi humor. Na tym etapie wywarło to duży wpływ na moje życie. Nauczyłem się żyć z dala od domu.” – mówi defensor Kanonierów.

Progres czas zacząć

Podbrezova nie zdołała utrzymać się na poziomie słowackiej ekstraklasy w pierwszym sezonie Polaka za naszą południową granicą. Nasz reprezentant był jednak jedną z głównych postaci w ich ekipie. Nie umknęło to uwadze bardziej renomowanej Żylinie, która zdecydowała się sięgnąć po obrońcę biało-czerwonych.

– „Chciałem zostać na Słowacji. Dodatkowo Żylina jest tylko dwie godziny drogi od rodzinnych Tychów, więc było to dla mnie rozsądne posunięcie. Oni też są jedną z czołowych drużyn na Słowacji.”

Pobyt w Żylinie był dla Jakuba naprawdę bardzo udany. Zdołał wraz z zespołem zająć drugie miejsce w ligowej tabeli, a w kolejnym sezonie dotrzeć do finału krajowego pucharu. Potyczka finałowa nie została wygrana, ale to Kiwior zdobył jedyną bramkę dla swojej drużyny.

Dobrą grą w kolejnych spotkaniach dla Żyliny zapracował na zainteresowanie skautów ekip z czołowych lig Starego Kontynentu. W końcu przekuło się ono w konkrety. Zarząd włoskiej Spezii postanowił w 2021 roku wykupić Polaka.

Z ziemi polskiej do włoski

Jakub wraz ze swoją ówczesną narzeczoną, a obecnie żoną Klaudią, podjęli decyzję o przeprowadzce do słonecznej Italii. Wsparcie żony we Włoszech było dla stopera bardzo ważne. Co ciekawe, poznali się oni jeszcze, gdy byli nastolatkami.

– „Klaudia również wywarła duży wpływ na tę decyzję, ponieważ była to ważna decyzja dla nas obu, ale gra we Włoszech była dla mnie bardzo dobrym posunięciem. To był duży krok w moim życiu osobistym i karierze piłkarskiej. Podobało nam się we Włoszech ze względu na pogodę, byliśmy na wybrzeżu, więc naprawdę miło spędziliśmy tam czas, co pomogło nam się tam osiedlić.”

– „Zdawałem sobie sprawę, że Spezia to wyjątkowy klub. Sprawy wyglądały zupełnie inaczej niż wcześniej. Byłem teraz w Serie A, więc w znacznie lepszej lidze. Zaczęło się dla mnie dużo trudniej, poziom był wyższy, ale szybko się z tym oswoiłem.”

– „Na treningach było dobrze, bo był tam też inny Polak, Arkadiusz Reca, który przyjechał kilka tygodni przede mną. To zdecydowanie mi pomogło. Mówił po włosku, więc mógł mi wszystko powiedzieć. Graliśmy razem i spędzaliśmy razem czas. Jest kilka lat starszy ode mnie i bardzo mi pomógł w Spezii.”

Rodzice zaopiekowali się też psem

Dalszą historię Polaka znają chyba już wszyscy polscy fani piłki nożnej, a także samej Premier League. Mikel Arteta zażądał sprowadzenia Polaka do czerwonej części stolicy Anglii i rozpoczął wdrażanie Kiwiora do zespołu aktualnych wicemistrzów angielskiej ekstraklasy. Były zawodnik Spezii opisał także emocje, które towarzyszyły jego początkom Londynie.

– „Nigdy nie spodziewałem się, że będę w tak dużym klubie i byłem zaskoczony rozmiarem tego wszystkiego. Oczywiście znałem Arsenal jako bardzo duży klub, ale zaskoczyło mnie to, jak dobrze wszystko było zorganizowane i jak dobrze się mną opiekowano od samego początku.”

– „To prawda, że na początku było to dla mnie wyzwanie, ale chciałem je podjąć, ponieważ chcę grać dla takiego dużego klubu, jak ten. Było mi łatwiej, ponieważ miałem dużą pomoc od wielu osób, nie tylko zawodników i trenerów w szatni. Przez pierwsze kilka dni był to dla mnie nerwowy okres, ale zawodnicy bardzo dobrze mnie traktowali.”

– „To, co było dla mnie naprawdę ważne, to fakt, że pierwszego dnia tutaj Alex Zinchenko przedstawił mnie całemu składowi. To było zabawne, ponieważ byłem na stadionie Emirates, aby obejrzeć nasz mecz z Manchesterem United dzień przed moim wyjazdem, by podpisać kontrakt.”

– „Po meczu Zinchenko był na boisku, czekając na wywiady, i tam mnie zobaczył. Więc przedstawił się i powiedział: „Witamy w Arsenalu, poznałeś już chłopaków?” Odpowiedziałem, że nie, więc zabrał mnie do szatni i przedstawił wszystkim.”

– „To było tuż po tym, jak wygraliśmy ważny mecz! Sprawił, że czułem się wspaniale, bo oczywiście denerwowałem się spotkaniem ze wszystkimi, ale dzięki niemu wszystko było łatwiejsze. Chodził po okolicy i upewniał się, że rozmawiam ze wszystkimi. To była duża pomoc. Cała grupa była naprawdę otwarta i przyjazna.”

Nasz reprezentant wspomina także z dużymi emocjami sam moment podpisania kontraktu z ekipą mającą siedzibę na Emirates Stadium.

-„Obiecałem Klaudii, że pewnego dnia zobaczy, jak wygląda podpisywanie umowy, i będzie przy mnie, gdy podpiszę umowę. Pojawił się problem, bo mieliśmy we Włoszech psa, którym musieliśmy się opiekować, więc wyglądało na to, że nie będzie mogła przyjechać. Potem moi rodzice nas zaskoczyli, zaopiekowali się psem, dzięki temu Klaudia mogła przyjechać i być ze mną tego dnia.”

Żona oraz rodzice nie byli jednak jedynymi osobami, które w dużym stopniu wspierały Kubę po przejściu do Arsenalu i pomagały w procesie aklimatyzacji.

– „Chcę też wspomnieć o pewnej osobie, która pracuje w Arsenalu. Ma on na imię Piotr. Również jest Polakiem i był bardzo pomocny, odkąd przyjechałem. Tego dnia, kiedy Alex przedstawił mnie wszystkim, powiedział później do Piotra: „Masz teraz w szatni rodaka – musisz się nim opiekować.”

– „Pomógł mi w wielu sprawach. Pomagał mi też w nauce języka, więc miło jest go mieć przy sobie. W drużynie młodzieżowej jest też kilku Polaków, z którymi trenowałem. Jest nas mała grupka, która potrafi razem rozmawiać po polsku!”

– „Jestem tu bardzo szczęśliwy! Nie mieszkam w Londynie, bo nie przepadam za dużymi miastami, ale moja okolica jest bardzo ładna. Mamy tu wszystko, czego potrzebujemy, więc jedyne, na czym muszę się skupić, to moja gra w piłkę.” – kończy Jakub Kiwior.