Obecny lider Championship, Leicester City sensacyjnie traci punkty z czerwoną latarnią zaplecza angielskiej ekstraklasy. Świeżo upieczony beniaminek pozbawił Lisy pełnej puli w samej końcówce doliczonego czasu gry. 

Leicester City od samego startu sezonu jest stawiany w roli faworyta do pobicia legendarnego wyniku punktowego Reading z sezonu 2005/2006. Lisy musiałyby przebić barierę 106 punktów, jednak takie występy jak dziś na pewno nie zbliżają ich do upragnionego rekordu.

Goście objęli jednobramkowe prowadzenie już w pierwszej połowie za sprawą skrzydłowych. Po przebojowej szarży Stephy’ego Mavididiego piłka wylądowała pod nogami Abdula Fatawu. Ghańczyk z chłodną głową dopełnił formalności.

Styl Leicester pod wodzą Enzo Maresci charakteryzuje ciągła dominacja w posiadaniu piłki, więc mogliśmy spodziewać się spokojnego dowiezienia wyniku. Drużyna Lisów była dziś kompletnie zdezorientowana przy wyprowadzaniu piłki od własnej bramki. Sowy kilkukrotnie stawały przed szansą na zdobycie gola po indywidualnych błędach obrońców i bramkarza. Pomimo mniejszej liczby przeprowadzonych ataków (84 v 123) drużyna Sheffield wykreowała ponad dwukrotnie większy współczynnik xG (1.35 v 0,62). W swoich ostatnich 4 ligowych meczach Leicester zdołał zdobyć zaledwie 3 gole, co również uwydatnia ostatnie problemy z kończeniem akcji.

Mecz zakończył się możliwie najsprawiedliwszym wynikiem. Goście zdobyli wyrównującą bramkę w 93. minucie spotkania. Callum Paterson zgrał piłkę głową w polu karnym do Jeffa Hendricka, a ten z bliskiej odległości pokonał Madsa Hermansena. Był to jedyny kontakt z piłką Irlandczyka w tym spotkaniu.

Na szczycie tabeli Championship robi się coraz większy tłok. Fenomenalny beniaminek, Ipswich Town traci już tylko jeden punkt do obecnego lidera. Ponadto spadkowicze z Premier League, Southampon i Leeds coraz śmielej pną się w górę. Jeśli Leicester chce pozostać na fotelu lidera, nie może pozwolić sobie na stratę punktów ze słabszymi rywalami.