Kibice załamują w tym sezonie ręce nad liczbą kontuzji dotykającą ich kluby. W pamięci mamy także kontuzje tragiczne, wyglądające bardzo groźnie. Każdy z nas w głowie przywoła obraz złamanych nóg Veli, Ramseya, Holdena czy kostki Andre Gomesa. Były to jednak kontuzje, po których zawodnicy (bardziej lub mniej) wrócili do gry. W historii Premier League znalazły się jednak takie urazy, które od razu zakończyły karierę zawodników, na przykład te Deana Ashtona, Luca Nillisa czy Ryana Masona. David Busst był jednym z takich pechowców. A mogło skończyć się nawet gorzej.

David Busst? A kto to?

Takie pytanie mogą sobie zadać fani angielskiej piłki, bo poza Wyspami, pewnie niewielu kojarzy tego zawodnika. Tak naprawdę jego imię dalej jest przywoływane właśnie z powodu tragicznej kontuzji, która mu się przytrafiła. Nie znaczy to jednak, że był całkowicie anonimowy.

Bliżej znany jest na pewno kibicom Coventry City, które w jego czasach występowało w Premier League. To w ich barwach zaczął profesjonalną karierę – co wcale nie było takie oczywiste. David Busst trafił do Coventry mając 25 lat na karku, w sierpniu 1992 roku. Do ekipy z Premier League przeszedł prosto z… amatorskiej drużyny (non-league) Moor Green. Swoją drogą, Moor Green już nie istnieją, bo w 2007 roku w wyniku fuzji z Solihull Borough stworzyli klub Solihull Moors.

Tak więc David Busst osiągnął wiele i złapał Pana Boga za nogi. Z amatorskiego zespołu wyciągnęła go drużyna z Premier League, ligi zyskującej ogromną popularność i stającą się topową na świecie. W lidze zadebiutował rok po transferze, w wieku 26 lat. Jego kariera w Coventry była przeplatana kontuzjami, ale gdy był zdrowy, znajdował dla siebie miejsce w pierwszym składzie – zwłaszcza w sezonach 94/95 i 95/96. To właśnie w sezonie 95/96 ta kariera została gwałtownie zakończona.

Teatr marzeń? Dla Bussta symbol horroru

Wyobraźcie sobie, graliście w piłkę amatorsko, zapewne z nadzieją, że gdzieś, kiedyś, ktoś może was wypatrzyć. Ale nie marzyliście o transferze do klubu Premier League. Gdy nadeszła oferta, czuliście się jakby wasze życie było jakimś filmem. Początki były trudne i nie graliście dużo – przeskok był ogromny. Nareszcie dostaliście szansę i ją wykorzystaliście – graliście regularnie. Ogromne pieniądze, prestiżowa liga, życie na szczycie futbolowej piramidy. W wieku 29 lat regularnie startujecie dla Coventry i myślicie o być może ostatnim, największym i lukratywnym kontrakcie w karierze. A potem nadchodzi wyjazdowy mecz z Manchesterem United.

Druga minuta meczu, Coventry ma rzut rożny. Piłkę z rogu dorzuca Pickering na bliższy słupek, gdzie Noel Whelan uprzedza obrońcę United i zgrywa ją wzdłuż bramki. Wtedy interweniuje Schmeichel, odbijając ją na dalszy słupek. Piłka spada w okolice narożnika piątki, gdzie nabiega na nią Busst. Na jego nieszczęście, z jego prawej i lewej strony jednocześnie próbują interweniować rozpędzeni Denis Irwin i Brian McClair. David Busst dopada pierwszy do piłki i jego uderzenie łapie Schmeichel, ale od razu wstaje i wyrzuca szybko piłkę na aut, a potem odbiega z twarzą w dłoniach. Mówiono potem, że kamera tego nie uchwyciła, ale chwilę później Duńczyk zwymiotował przez to, co zobaczył.

A zobaczył całkowicie roztrzaskaną prawą nogę Bussta. Jak się okazuje, obrońca Coventry dokładnie pamięta co się stało i nawet na chwilę nie stracił przytomności.

Irwin nadbiegał od słupka, McClair chyba zrobił wślizg od tyłu. W tym ułamku sekundy byłem pod wpływem dwóch sił – obie szły w przeciwne strony. Wiedziałem, że coś poważnego się stało, coś nie było na swoim miejscu.

Kątem oka Busst zobaczył reakcję innych zawodników, widział Schmeichela odbiegającego dalej, po tym poznał w pierwszych sekundach powagę sytuacji.

Widziałem reakcję ludzi wokół mnie. Nigdy nie zapomnę Diona Dublina – zgiął się w pół z rękoma na głowie, w oczach miał prawdziwy horror.

Czasami zawodnicy w takich sytuacjach mdleją. To nawet lepiej, nie czuć wtedy bólu. Niestety David nie zemdlał i wszystko poczuł.

Oni widzieli mój piszczel wygięty w kształt litery L. Ja nie spojrzałem w dół, wpadłem w tryb szoku pourazowego. Ból był rozdzierający. Po prostu mnie zmroziło, bałem się ruszyć, żeby nie pogorszyć sytuacji. Widziałem, jak biegnie fizjoterapeuta, wezwali też do pomocy fizjo Manchesteru, a potem przybiegli lekarze. Nie zemdlałem nawet na sekundę.

Całe zdarzenie możecie zobaczyć tutaj.

Dzięki jakości nagrania, nie widać jak drastyczne było to złamanie, ale daje pogląd na to, jakie siły działały na nogę piłkarza Coventry.

Przez 10 minut lekarze próbowali przygotować Bussta i jego nogę do transportu do szpitala. Coventry przegrało ten mecz po golu Cantony, ale mało kto się tym wtedy przejmował, kontuzja Anglika rzuciła cień na całe spotkanie. Niestety dla niego, sam moment złamania to był zaledwie początek cierpień.

Powrót do gry? Skupmy się na uratowaniu nogi

Co dokładnie stało się w momencie zderzenia z Irwinem oraz McClairem? Piszczel Bussta złamał się w kilku miejscach, podobnie jak kość strzałkowa – kość nawet przebiła skórę. Po przetransportowaniu do szpitala, lekarze musieli poradzić sobie ze strojem zawodnika, by wszystko ułożyć na miejsce.

Pamiętam, że musieli ciąć nożyczkami strój na mnie. Na zawsze zapamiętam, jak próbowali zdjąć mi but i getry wraz z ochraniaczem, bo byłem całkowicie przytomny.

Niewyobrażalny ból tuż po urazie to był początek. W ciągu pierwszych 12 dni przeszedł 10 operacji. W ciągu kolejnych 4 tygodni doszły 4 kolejne operacje. To nie był jednak początek rekonwalescencji – do rany na piszczelu dostały się bakterie gronkowca. Nie chciała się w ogóle goić, cotygodniowa wizyta w szpitalu stała się standardem.

Lekarze zaczęli rozważać amputację, jeśli rany nie zaczną się goić. Ostatecznie stanęło na 22 operacjach w ciągu 2 lat. Jedna z nich była na ścięgnie Achillesa w drugiej nodze – która musiała samotnie wytrzymywać ciężar postawnego chłopa, jakim był Busst. Zdjęcia blizn po latach wyglądają strasznie. Gdy na wakacjach postronni ludzie pytają go o nie, Busst odpowiada, że to ugryzienie rekina. I pewnie niewiele się myli – takie rany mógłby spowodować któryś z żarłaczy.

https://twitter.com/andygoldstein05/status/624700976897892353?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E624700976897892353%7Ctwgr%5Eb926bcaab1511b207748ef5ea02570fcfdbb3198%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.mirror.co.uk%2Fsport%2Ffootball%2Fnews%2Fdavid-busst-reveals-horrific-leg-6145844

Jak się żyje po takim koszmarze?

W pierwszym roku Busst nawet nie śmiał myśleć o uprawianiu sportu. Samodzielnie chodzić zaczął po kilku miesiącach, wcześniej poruszał się na wózku elektrycznym. Na pytania o to, czy wróci do piłki, reagował uśmiechem – wówczas martwił się, czy będzie w stanie kiedykolwiek chodzić lub truchtać. W samym Davidzie widać z jednej strony rozgoryczenie, jakby ta kontuzja zdefiniowała go jako człowieka.

To nie ja jestem znany. To dolna część mojej prawej nogi.

Starsi fani Coventry nadal go zaczepiają na mieście i wspominają, że byli na tym meczu. Wiele osób pytało go, czy często myśli o tym jednym zdarzeniu, sekundzie zmieniającej życie.

Chyba nie ma dnia, bym o tym nie myślał, albo ktoś mi o tym nie przypomni. To jedna z najgorszych rzeczy, jaka może przydarzyć się piłkarzowi, ale pogodziłem się z tym. Nie chciałbym zrzucać z siebie tego ciężaru – wtedy komuś innemu może przydarzyć się coś gorszego.

Można do tego podejść z rozczarowaniem, poczuciem straconej szansy, marzeniami zniszczonymi przez przypadek. Busst jednak zachował swoją optymistyczną naturę i wyznaje zasadę, „ciesz się, że to się przytrafiło, nie smuć, że skończyło”.

Kiedy nadchodzi rocznica tego zdarzenia, nie rozpaczam. Miałem inne wejście w piłkę nożną niż większość zawodników. Późno zacząłem karierę, w wieku 24 lat miałem żonę, dziecko i grałem amatorsko w piłkę. Grałem w 7. lidze. Z tej perspektywy, to była szansa, którą wykorzystałem. Wiedziałem, że w profesjonalnej piłce będę maksymalnie 5-6 lat, a potem wrócę do prawdziwego świata.

Oczywiście w jego głowie narodziły się także wątpliwości związane z utrzymaniem rodziny, pracą, przyszłością. Coventry zachowało się przyzwoicie i kontynuowało z nim kontrakt do końca 1997 roku, mimo że buty na kołku zawiesił 6 listopada 1996 roku. W pewnym momencie nawet miał nadzieję na powrót do treningów, ale przez infekcje lekarze stanowczo to odradzili. Tuż po zakończeniu kariery, Busst pracował w klubie w programie Football in the Community, którego później został dyrektorem.

Został dla niego zorganizowany mecz pożegnalny w maju 1997 roku. Coventry wzmocnione takimi gwiazdami jak Paul Gascoigne i Les Ferdinand zmierzyło się wtedy z Manchesterem United. Jak się okazało dwa dni później – był to również ostatni mecz Erika Cantony w karierze. Godne pożegnanie.

A co z grą w piłkę? Po kilku latach Busst był w stanie biegać i zaczął grać z kolegami na lokalnym boisku, a potem dołączył do ligi szóstek.

Teraz gram regularnie i nawet robię wślizgi! Moja natura walczaka nie pozwala mi odpuszczać, mimo że moja noga wygląda jak wygląda. Dałem sobie jeszcze kilka lat, jak skończę 50 lat to może dam sobie spokój.

Czy dał sobie spokój? Jeszcze 6 lat temu trenował drużynę z „Sunday league” i nadal okazjonalnie grywał w piłkę, ciesząc się życiem. I tylko czasem do głowy przychodzą mu pewnie myśli w stylu „A co gdybym wtedy odpuścił?”.