Powiedzmy sobie szczerze, że wielu z nas po prostu uwielbia okresy letnich okienek transferowych. Obserwowanie plotek dotyczących naszych ulubionych ekip, sprawdzanie umiejętności i profilu gry zawodników, których na radarach umieścił zarząd naszych drużyn, a my na przykład pierwszy raz o nich słyszymy, aż w końcu wyczekiwanie na finalne „here we go” ze strony Fabrizio Romano dotyczące hitowego ruchu naszej drużyny. Tego nie da się nie lubić!
Oczywiście bardzo często później okazuje się, że były to jedynie dobre złego początki, a im dalej w las tym więcej drzew, bo arcydrogi zakup okazuje się zwykłym niewypałem, a z każdym kolejnym spotkaniem coraz mocniej przykleja się do niego łatka „flopa”.
W innych przypadkach jest jednak zdecydowanie bardziej kolorowo. Nowy gracz idealnie wpasowuje się do drużyny i szybko staje się ulubieńcem publiczności. W poniższym tekście znalazło się miejsce zarówno dla pierwszego, jak i drugiego typu zawodników.
Rekordowe okienko
Tegoroczne letnie okienko transferowe było zdecydowanie rekordowe dla całej Premier League. Poprzedni łączny rekord wydanych pieniędzy, a więc 2,14 miliarda funtów został w tym roku pobity jeszcze na kilka godzin przed ostatecznym zamknięciem Deadline Day.
Właściwie każdy z czołowych klubów angielskiej ekstraklasy zdołał zaliczyć przynajmniej jeden bardzo duży transfer tego lata. Poniżej oceniamy dotychczasową grę i przedstawiamy potencjalne perspektywy siedmiu najdroższych transferów minionego okienka w najlepszej piłkarskiej lidze świata.
7. Mason Mount
Memowany żart o transferowym 007 aż sam kilka się na klawiaturze. Mount faktycznie jest, jak znany agent 007 – po transferze do Manchesteru United Anglik w Premier League zdobył 0 bramek, 0 asyst, a w naszym zestawieniu przypisane zostało mu 7. miejsce.
Przy okazji, wyjaśnijmy dlaczego wychowanek Chelsea znalazł się właśnie na 7. lokacie wśród najdroższych piłkarzy minionego letniego okienka transferowego w Premier League mimo, że nie był on siódmym najdroższym piłkarzem. Nominalnie na tym miejscu powinien znajdować się droższy o 3 miliony funtów Romeo Lavia, ale Belg niestety wypadł z gry na kilka miesięcy jeszcze przed swoim debiutem w Chelsea, więc nie mielibyśmy w jego przypadku żadnego pola do oceny.
Tyle samo, co Mason kosztował również Jeremy Doku, ale dla jego wielkich popisów w Manchesterze City poświęciliśmy kilka dni temu cały osobny artykuł, który możecie znaleźć TUTAJ.
Wróćmy jednak do Mounta. Porzucając nawet wspomnianą rozczarowującą liczbę 0 przy zdobytych bramkach oraz asystach, najgorsze w grze pomocnika jest to, że pomijając te statystyki jest on wciąż zupełnie bezproduktywny dla drużyny Czerwonych Diabłów. Często zdarza mu się kompletnie znikać w meczach, a innymi razy jest piekielnie niedokładny.
6. Dominik Szoboszlai
Liverpool w trakcie letniego okna zdecydowanie skupił się na przebudowie swojej drugiej linii. Środek pola The Reds w ubiegłej kampanii był fatalny. Z tego powodu z klubu odeszło kilku pomocników (Jordan Henderson, Naby Keita, Alex Oxlade-Chamberlain czy Fabinho), a w ich miejsce pojawiły się nowe jakościowe nazwiska.
Nowym liderem drugiej linii w zespole dowodzonym przez trenera Jurgena Kloppa został Dominik Szoboszlai. Zdecydowanie jest obecnie jednym z najlepszych zawodników zespołu z Anfield w bieżących rozgrywkach.
Zachwyca swoimi precyzyjnymi długimi podaniami, ilością zagrań progresywnych oraz ciągłym parciem z piłką do przodu. W bardzo dużej mierze to właśnie przez jego obecność pomoc Liverpoolu nie jest już ślamazarnym i nieskutecznym „kolektywem”, ale w końcu jest w stanie doskonale wzbierać atakującą trójkę zawodników.
Węgier zachwyca także swoją dużą wszechstronnością oraz mobilnością. Zdążył już także stać się wielkim ulubieńcem fanów z czerwonej części Merseyside. Duży udział miały w tym jego cudowne bramki z dystansu. Do tej pory, jeśli reprezentant Węgier potrafił skierować piłkę do siatki rywali Liverpoolu to zawsze robił to uderzając w cudowny sposób zza obrębu pola karnego. Zresztą musicie to zobaczyć sami…
— Liverpool FC (@LFC) September 28, 2023
5. Kai Havertz
Wydaje się, że był to najbardziej zaskakujący transfer wśród ekip Big Six podczas minionego letniego okienka transferowego. Już w momencie jego finalizacji wielu zakładało się, że będzie to wielki niewypał i uważało, że Arteta oszalał wydając na Niemca aż 70 baniek. Na ten moment wszyscy, których tak uważali mogą czuć swego rodzaju satysfakcję.
Havertz pod wieloma aspektami bardziej pasuje do Arsenalu sprzed czasów Artety, gdy w czerwonej części północnego Londynu właściwie nic nie wyglądało obiecująco. Swoją dość dużą „memicznością” oraz byciem ciągłym obiektem żartów przy każdym niepowodzeniu, bardziej pasuje do tamtych mizernych lat Kanonierów, niż obecnego okresu rozwoju i etapu dużego postępu.
Havertz miss vs Manchester United 😭#ARSMUN pic.twitter.com/idIghT5n0x
— SENSOR 🃏 (@sensorfutbol) September 3, 2023
W niektórych momentach krytyka, która spotyka Niemca wydaje się być nieco przesadzona, ale z drugiej strony nie można też powiedzieć, że wieloma swoimi zagraniami sam ją napędza. 19 meczów we wszystkich rozgrywkach, 1 gol oraz dokładnie tyle samo asyst. Na ten moment 24-latek zaliczył ponad dwa razy więcej żółtych kartek w barwach The Gunners, niż bezpośrednich udziałów przy bramkach.
4. Rasmus Højlund
Kiedy oficjalnie przechodził z Atalanty Bergamo do Manchesteru United porównania do Erlinga Haalanda w wieku aspektach nasuwały się same. Darwin Núñez rok temu również był bardzo mocno porównywany i zaciągany do walki z norweską bestią. Na ten moment Højlund w wielu aspektach bardziej przypomina Urugwajczyka z ubiegłego sezonu niż Haalanda.
Duńczyk jest bardzo chaotyczny oraz w wielu momentach brakuje mu zimnej krwi i skuteczności. Widać jednocześnie, że drzemie w nim naprawdę bardzo duży potencjał, który w każdej chwili przy złożeniu się w odpowiednią całość kilku czynników, może wyjątkowo odpalić.
Na ten moment zdecydowanie lepiej napastnikowi Czerwonych Diabłów wychodzi gra w Lidze Mistrzów niż Premier League. Dość powiedzieć, że po 9 ligowych potyczkach wciąż czeka na swoją debiutancką asystę lub bramkę w barwach Red Devils. Z kolei w rozgrywkach Champions League zdobył już 5 bramek w 4 meczach fazy grupowej.
Højlund swoimi wynikami na europejskim podwórku zdecydowanie pokazał, że może być zawodnikiem, który przełamie klątwę nieskutecznych napastników w szeregach United, która trwa już o dłuższego czasu. Jednocześnie gołym okiem można zauważyć jego bardzo duże braki oraz brak ogrania na poziomie angielskiej ekstraklasy.
3. Joško Gvardiol
Ulepszenie zespołu, który rok wcześniej zdobył potrójną koronę, a jego defensywa była po prostu genialne, jest naprawdę bardzo ciężkie. Wydaje się, że Chorwatowi na razie udaje się jednak ta sztuka.
Za zakup 21-letniego stopera z RB Lipsk zarząd The Citizens zapłacił okrągłe 90 milinów euro. Oczekiwania w obozie z Etihad Stadium musiały być, więc naprawdę wysokie. Dodatkowo, wymagano od niego natychmiastowego wpasowania się w taktykę menedżera Pepa Guardioli.
Trzeba przyznać, że na ten moment ta misja zdecydowanie mu wychodzi. Nie można powiedzieć, by były gracz Lipska był w genialnej formie, ale na pewno jest solidnym wzmocnieniem dla ekipy z niebieskiej części Manchesteru. Kataloński szkoleniowiec najczęściej ustawia Chorwata jako lewego obrońcę. Gvardiol do doskonałego ustawiania się, a także gry w elemencie destrukcji dokłada świetną kontrolę piłki przy nodze.
W 9 ligowych spotkaniach bieżącej kampanii City z Joško Gvardiolem w składzie zanotowało 4 czyste konta. Młodego defensora cechuje również świetna gra w powietrzu, pomimo, że nie jest najbardziej rosłym obrońcą na Wyspach (mierzy 185 centymetrów wzrostu).
2. Declan Rice
Oczywiście, wielu spodziewało się, że będzie dla ekipy Arsenalu naprawdę dużą wartością dodatnią. Mało kto spodziewał się jednak, że były defensywny pomocnik West Hamu United będzie aż tak dużym wzmocnieniem dla Mikela Artety i spółki.
Kiedy reprezentant Anglii oficjalnie przechodził do drużyny Kanonierów zwracaliśmy uwagę również na aspekt tego, że jest to udokumentowanie progresu, który The Gunners poczynili w ostatnim czasie. Oto jeden z najgorętszych kąsków na rynku transferowym wybiera ich jednocześnie odrzucając intensywne zaloty Bayernu Monachium, Manchesteru City, a także kilku innych gigantów.
Skupmy się jednak na tym, czy Rice zdołał wnieść Arsenal na wyższy poziom również w aspekcie czysto piłkarskim, a więc bezpośrednio na ocenie jego dotychczasowej gry na boisku.
Bez dwóch zdań Anglik jest na ten moment jednym z najbardziej udanych letnich transferów w pięciu najlepszych ligach Starego Kontynentu. Były kapitan The Hammers jest prawdziwym generałem środka pola oraz całego zespołu Armat. Wyśmienicie kontroluje tempo gry, zachwyca niesamowitą skutecznością odbiorów, a jego niektóre wślizgi śmiało mogą kandydować do miana istnej sztuki.
Do piekielnie udanej gry w elemencie destrukcji oraz rozegrania i wyprowadzenia piłki do wyżej ustawionych partnerów z formacji ofensywnej, Rice dokłada bezpośredni udział przy bramkach zdobywanych w kluczowych i najważniejszych momentach. Bez jego trafień Londyńczycy z północy nie zdołaliby wygrać z Manchesterem United oraz wywieźć cennego remisu ze Stamford Bridge w trakcie derbów z Chelsea.
Rice pokazał też swoją wielką klasę zdolnością, którą posiadają wyłącznie gracze z najwyższej światowej półki. 24-latek nie potrzebował nawet chwili na zaaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu i odnalezienie się w taktyce Artety. Hiszpan z miejsca mógł stworzyć z Anglika jednego z głównych liderów swojej drużyny. Idealnie o świetnej grze Rice’a świadczy też fakt, że biorąc pod uwagę Ligę Mistrzów oraz Premier League łącznie na placu gry w tych dwóch rozgrywkach spędził on 1371 minut na 1460 możliwych!
🔴⚪️ Declan Rice: “You’re a human being bought for £105million, it doesn’t feel very normal…”.
“I just thought I just need to be Declan Rice, be myself, don’t be any different”, told @MarkyMBryans. pic.twitter.com/pc2SmqHQ2Y
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) November 20, 2023
1. Moisés Caicedo
Najdroższy piłkarz w historii Premier League sam debiut w zespole Chelsea miał naprawdę fatalny. W pierwszym meczu w barwach Chelsea został wpuszczony na ostatnie pół godziny gry, a i tak zdołał zostać zapamiętany, jako największy antybohater spotkania. Przegrał sporo pojedynków, zaliczył kilka głupich strat, a na koniec sprokurował rzut karny dla przeciwników.
W kolejnych spotkaniach (z Luton Town i Nottingham Forest) wcale nie szło mu lepiej, by nie powiedzieć, że nawet gorzej. W końcu to po jego błędzie z Tricky Trees zdobyli bramkę na wagę zwycięstwa z The Blues na Stamford Bridge. Wydawało się, że trudno wyobrazić sobie gorsze wejście do drużyny po zostaniu najdroższym piłkarzem w dziejach najlepszej piłkarskiej ligi świata. Caicedo był naprawdę bardzo daleki od jego świetnej formy z ubiegłego sezonu, gdy grał na chwałę Brighton.
Moises Caicedo vs Nottingham Forest | Better than Jorginho? 🥶🥶🥶
— Ray 👊 (@Carefree_Ray) September 2, 2023
Nie zmieniło się to zbytnio również podczas ostatnich kilku spotkań, gdy drużyna z niebieskiej części Londynu zaliczyła zauważalny progres w stylu, a do tego wywalczyła 4 punkty w konfrontacjach z Tottenhamem na wyjeździe i Manchesterem City u siebie. Ogólny odbiór podopiecznych trenera Mauricio Pochettino po tych dwóch ostatnich ligowych potyczkach był pozytywny, ale do ogródka Caicedo znów można było wsypać sporo kamyczków.
W meczu z City przegrał aż 75 procent swoich pojedynków o piłkę, był zamieszany w stratę bramki oraz wyglądał ogólnie na dość zagubionego wokół piłkarzy panujących mistrzów Anglii. Przed przywołanymi rywalizacjami z Spurs i Obywatelami Caicedo przytrafił się też bardzo przeciętny mecz z Brentford. W nim był bez wątpienia jednym z najsłabszych ogniw Niebieskich.
Wydaje się, że obecnie najlepszą chwilą Caicedo po przeniesieniu do Chelsea były pierwsze sekundy po zdobyciu kapitalnej bramki z Tottenhamem. Niestety ostatecznie nie została ona uznana. Jest, więc też dość bolesnym, ale adekwatnym podsumowaniem dotychczasowej przygody reprezentanta Ekwadoru w stolicy Anglii.