Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 4. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

NICK POPE

Piłkarze Brighton pokonali go 3 razy w ostatnim meczu Newcastle na The Amex. Najpierw popełnił błąd, gdy fatalnie wypluł futbolówkę przed siebie zamiast złapać ją do koszyka. Wykorzystał to Evan Ferguson, który później zaskoczył angielskiego bramkarza strzałem z ponad 25 metrów.

OBROŃCY

RICO HENRY

Kiedy tylko zobaczyliśmy błąd, który popełnił Henry w meczu z Bournemouth od razu wiedzieliśmy, że będzie murowanym kandydatem do naszej antyjedenastki ubiegłej serii gier. Obrońca Brentford fatalnie pomylił się i sprezentował swoim kiksem bramkę dla Wisienek. Później i wcześniej nie zrobił też nic co mogło, by zrehabilitować go za ten fatalny błąd.

JORDAN BEYER

Defensywa Burnley została niesamowicie rozjechana przez Tottenham w ubiegły weekend. Beyer  maczał palce przy utracie trzeciego gola przez ekipę The Clarets. Jednocześnie naprawdę bardzo ciężko znaleźć choćby jedną rzecz, która wyszła Niemcowi naprawdę dobrze. Zbyt łatwo dawał się ogrywać rywalom.

PAU TORRES

Przeciętne wejście do drużyny Aston Villi notuje hiszpański stoper. W meczu z Liverpoolem wyglądał na bardzo niepewnego i niespokojnego. Po jego prostym błędzie The Reds mieli rzut rożny, który dał im bramkę na 1:0. Zupełnie nie radził sobie z upilnowaniem Darwina Nuneza.

DAN BURN

Wielu liczyło na jego dobry występ, bo w ubiegły weekend zastępował na pozycji środkowego obrońcy kontuzjowanego Svena Botmana. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że było to udane zastępstwo. Ferguson nic nie robił sobie z obecności angielskiego obrońcy i strzelił Srokom hat-tricka. Popełniał też zbyt wiele głupich fauli. Często wynikały one z nieodpowiedniego ustawiania się lub złego czasu reakcji.

EZRI KONSA

Kolejny obrońca Aston Villi, która straciła 3 bramki w ostatniej kolejce. A był to najmniejszy wymiar kar wymierzony przez atak Liverpoolu. Defensywa The Lions dopuściła ich, bowiem do bardzo dużej liczby szans. Jednym z najczęstszych winowajców był właśnie Konsa. Dynamiczni atakujący The Reds wyglądali przy Konsie, jak mistrzowie olimpijscy w biegach sprinterskich. Konsa wyglądał bardziej, jak ostatni zawodnik w wyścigu chodziarskim. Mizerny występ 25-letniego Anglika.

POMOCNICY

MOISES CAICEDO

Ekwadorczyk już drugi raz ląduje w naszej antyjedenastce, a w ligowych meczach Chelsea wystąpił zaledwie trzykrotnie. Tym razem jednak po porażce można poświęcić mu dużo uwagi. Generalnie nie pokazał nic specjalnego – zresztą podobnie jak i cała drużyna – choć dużo walczył. Zaliczył jednak bardzo kosztowny błąd, tracąc piłkę na własnej połowie, co poskutkowało akcją bramkową Nottingham Forest, która przyniosła jedyne trafienie w meczu.

SANDER BERGE

Już drugi tydzień z rzędu pomocnik ekipy Burnley melduje się w tego typu zestawieniu. Podczas potyczki z Tottenhamem został zupełnie stłamszony przez środek pola przeciwników. Trener Vincent Kompany nie mógł już patrzeć na męczarnie swojego podopiecznego i zdjął go w przerwie spotkania.

ANDREAS PEREIRA

Był zdaje się najgorszym graczem drużyny Fulham podczas ich sromotnej porażki 1:5 z Manchesterem City. Brazylijczyk zupełnie nie potrafił pomóc swojej drużynie w zorganizowaniu akcji ofensywnych. Z uwagi na fakt, że to Obywatele wciąż atakowali był zmuszony do częstego interweniowania w defensywie. Tego zadania również nie wykonał dobrze w stu procentach.

NAPASTNICY

NICOLAS JACKSON

Miał na nodze piłkę na remis i… uderzył Panu Bogu w okno na niemal pustą bramkę. Patrząc na grę Jacksona przypomina się określenie „bambi on ice”. Senegalczyk wygląda na mocno „surowego” piłkarsko i dość mocno odbija się to na jego postawie na boisku. Choć pracuje sporo, efekty, jak na razie, są marne. A przeciwko Nottingham Chelsea potrzebowała nie napastnika-pracusia, a napastnika-strzelca.

https://twitter.com/madrid_jude_5/status/1698000744807600280

ANTHONY MARTIAL

Erik ten Hag postawił na Francuza od pierwszej minuty i mogło być to pewnym zaskoczeniem. Za to kompletnym zaskoczeniem, a wręcz nieporozumieniem będzie to, jeśli Martial zacznie od początku również następne zawody. To był kolejny kompletnie bezbarwny występ 27-latka. Jego obecność na boisku była wręcz anonimowa i choć cała drużyna Manchesteru United nie zaprezentowała się z najlepszej strony, to spokojnie możemy powiedzieć, że debiutujący w składzie Czerwonych Diabłów Rasmus Højlund zrobił przez około 30 minut zdecydowanie lepsze wrażenie niż Martial, który opuścił murawę dopiero w 63 minucie.