Kiedy w piątek 12 sierpnia Jürgen Klopp pojawił się na konferencji prasowej i stwierdził, że „oferta została zaakceptowana”, piłkarski świat był już przekonany, że Liverpool pobije swój rekord transferowy i za 111 milionów funtów wykupi z Brighton & Hove Albion Moisesa Caicedo. Kilka godzin wcześniej niemiecki trener usłyszał jednak coś, czego bardzo usłyszeć nie chciał. Caicedo przekazał mu, że nie ma zamiaru przechodzić do Liverpoolu i będzie czekał na ofertę Chelsea. Ten szalony dzień na zawsze zapadnie w kanonach historii Premier League. Liverpool zagrał w ruletkę i przegrał – stracił Moisesa Caicedo, a potem także Romeo Lavię. Jak Chelsea zagrała dwukrotnie na nosie swoim rywalom z Merseyside?
Tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu pewnym było, że letnie okno transferowe będzie gorącym okresem zarówno w Chelsea, jak i Liverpoolu. The Blues kontynuowali przebudowę drużyny pod przewodnictwem Todda Boehly’ego i nowego trenera Maurcio Pochettino. Z kolei Liverpool chciał odświeżyć drugą linię, która bardzo zawodziła w sezonie 2022/23.
Chelsea od początku tego roku kalendarzowego interesowała się Moisesem Caicedo i to Ekwadorczyk był głównym celem transferowym klubu ze Stamford Bridge tego lata. Liverpool po niespodziewanych odejściach Jordana Hendersona i Fabinho do Arabii Saudyjskiej potrzebował nowej „szóstki”. Na Anfiled zagięli parol na młodziutkiego pomocnika Southampton Romeo Lavię.
Taki scenariusz byłby jednak zbyt nudny i przewidywalny jak na standardy Premier League. Na Anfield chcieli więc zagrać w ruletkę, a w dodatku na nosie rywala z zachodniego Londynu. Liverpool się jednak przeliczył, a cwany Todd Boehly do spółki z Behdadem Eghbalim po raz kolejny udowodnili, że jak mawiał Conor McGregor; „We’re not here to take part. We’re here to take over.”
Zaglądamy więc za kulisy jednej z najbardziej ekscytujących i nieprzewidywalnych sag transferowych w historii Premier League. Jak Chelsea pokonała Liverpool w walce o Moisesa Caicedo i Romeo Lavię?
Ciągłe zwroty akcji
Ta saga transferowa charakteryzowała się jednym – ciągłymi zwrotami akcji. Liverpool przez dłuższy czas próbował kupić Romeo Lavię z Southampton, a Chelsea Moisesa Caicedo z Brighton & Hove Albion. Kiedy właściciel Mew Tony Bloom był już wyraźnie zirytowany niedostatecznymi ofertami The Blues, postanowił postawić deadline day na złożenie odpowiedniej oferty. Do tego momentu na Stamford Bridge nikt nie liczył, że w walce o Ekwadorczyka pojawi się konkurencja.
A jednak, niespodziewanie to Liverpool na sam koniec złożył najlepszą ofertę za Caicedo opiewającą na 111 milionów funtów. Kilka godzin wcześniej Klopp zadzwonił do 21-latka, by podkreślić zainteresowanie jego osobą. Dość niespodziewanie Niemiec usłyszał „nie”. To właśnie twarde przekonanie Caicedo o tym, że chce dołączyć do Chelsea, sprawiło, że ta saga nabrała takiej prędkości i tak bardzo elektryzowała kibiców na całym świecie.
Nie było zaskoczeniem, że Liverpool ruszył po Caicedo. The Reds potrzebowali klasowego defensywnego pomocnika, a 21-latek takim jest. Dziwnym było jednak, że klub z Anfield zaproponował za niego 111 milionów funtów, a wcześniej targował się z Southampton o 4 miliony w negocjacjach o Romeo Lavię. W Merseyside podjęli ogromne ryzyko i jak się okazuje, wybitnie nieopłacalne.
Zwycięska Chelsea
Moises Caicedo czekał i się ostatecznie doczekał. Chelsea zapłaciła za Ekwadorczyka 115 milionów funtów, a później za 53 miliony zakupiła jeszcze Romeo Lavię. Rynek transferowy w Premier League jest niezwykle konkurencyjny, a sumy jakie żądają za swoje gwiazdy kluby z niższej półki, są coraz większe. Liverpool próbował, ale moc finansowa i kurek z pieniędzmi na Stamford Bridge okazały się nie do pokonania.
Ta wielowątkowa saga miała wiele etapów. Doskonale poinformowani w sprawach Liverpoolu i Chelsea dziennikarze The Athletic ujawnili, że:
- długotrwałe negocjacje w sprawie Caicedo zaczęły frustrować Brighton i Chelsea
- Chelsea była zaskoczona ofertą Liverpoolu za Ekwadorczyka
- pójście Liverpoolu po Moisesa Caicedo zmniejszyło szansę na sprowadzenie Lavii
- Eden Hazard i Moises Caicedo pomogli przekonać Lavię do przenosin na Stamford Bridge
Przebudowa drugiej linii
Od kilku miesięcy wiadomo było, że Liverpool potrzebuje nowych twarzy w drugiej linii. To właśnie słabiutka dyspozycja linii pomocy i znaczący spadek formy Fabinho i Jordana Hendersona przyczyniły się do tego, że The Reds nie będą w tym sezonie grali w Lidze Mistrzów. Klopp potrzebował nowych żołnierzy, którzy będą w pomocy zasuwać od pola karnego do pola karnego i pomagać w kreacji. Na Anfield udało się sprowadzić mistrza świata Alexisa MacAllistera i Dominika Szoboszlaia z RB Lipsk.
Liverpool nie spodziewał się, że tego lata będzie także trzeba sprowadzić nowego defensywnego pomocnika. Fabinho wciąż był uważany za bardzo przydatnego, a w obwodzie jest jeszcze Stefan Bajcetić, który jednak leczy uraz. Taki scenariusz szybko uległ zmianie, gdy Jordan Henderson i właśnie Fabinho postanowili przenieść się do Arabii Saudyjskiej. Lukratywne kontrakty sprawiły, że obaj piłkarze podziękowali Kloppowi za współpracę i spakowali walizki.
Duże zmiany w drugiej linii nadeszły także w Chelsea. Z klubu jeszcze zimą odszedł Jorginho, który przeniósł się do Arsenalu. Latem zachodni Londyn opuścili Mateo Kovacić (Manchester City), Mason Mount (Manchester United) i Ruben Loftus-Cheek (AC Milan). Podobnie jak ww. dwójka z Liverpoolu, N’Golo Kante przeniósł się do Arabii Saudyjskiej (Al-Ittihad).
England 🛬 Saudi Arabia
Welcome to your new home @JHenderson ❤️💚#HendersonEttifaqi pic.twitter.com/2brFblNT6Q
— Ettifaq Club (@Ettifaq_EN) July 27, 2023
Poszukiwanie następców
Oba kluby wzięły się więc za poszukiwanie następców. Na liście Liverpoolu znalazło się trzech graczy: Boubacar Kamara, Romeo Lavia i Moises Caicedo. Na Anfield byli przekonani, że z pieniędzy jakie otrzymali za Fabinho oraz Hendersona uda się sprowadzić kogoś z tej trójki. Wraz z upływem tygodni wydawało się, że Liverpool sięgnie po Lavię, a Chelsea po Caicedo. Był jednak pewien problem.
Chelsea chciała zarówno Caicedo, jak i Lavię. Pion sportowy The Blues doceniał obu graczy, a ich analizy pokazywały, że ten duet będzie się idealnie uzupełniał. Było to o tyle ciekawe, że na początku sierpnia Chelsea kupiła ze Stade Rennes Lesley’a Ugochukwu za niecałe 30 milionów funtów. Chelsea obserwowała Lavię od długiego czasu. Ogromnym fanem tego piłkarza jest Joe Shields. Obecnie dyrektor ds. rekrutacji The Blues, który sprowadzał młodego Belga do akademii Manchesteru City, a potem Southampton.
Klub z zachodniego Londynu od długiego czasu chciał także Caicedo. Zimą Ekwadorczyk był bliski przenosin do Arsenalu. Wtedy The Blues całą swoją uwagę skierowali na Enzo Fernandeza, który przyszedł z Benfiki za 106 milionów funtów. Latem Caicedo myślał już tylko o Chelsea, a Arsenal ostatecznie skupił swoją uwagę na Declanie Rice.
Pierwsze ruchy
W lipcu zaczęły się pierwsze posunięcia. Chelsea złożyła cztery oferty za Moisesa Caicedo. Ostatnia opiewała na 80 milionów funtów, ale Brighton szybko ją odrzuciło. Władze Mew od początku wyceniły Ekwadorczyka na ponad 100 milionów funtów. Oba kluby kontynuowały negocjacje. Doszło do bezpośredniego spotkania przedstawicieli obu klubów w Filadelfii podczas przedsezonowych tournée w Stanach Zjednoczonych.
Władze Chelsea były pewne, że prędzej czy później uda się dopiąć ten transfer. Na Stamford Bridge wierzyli, że Brighton zgodzi się sprzedać piłkarza, z którym zimą podpisali nową umowę i zawarli klauzulę, na mocy której będzie mógł latem opuścić Amex. Kluczowy w negocjacjach był dyrektor sportowy The Blues Paul Winstanley, który wcześniej pracował na południu Anglii i sprowadzał w 2021 roku Caicedo z ekwadorskiego Indepediente de Valle.
Liverpool też nie miał łatwo. Southampton po spadku z Premier League wyceniła Romeo Lavię na 50 milionów funtów. Pierwsza oferta Liverpoolu opiewająca na 37 milionów funtów została natychmiast odrzucona. Później The Reds zaoferowali 41 i 46 milionów funtów. Święci się nie ugięli i te propozycje również odrzucili.
Decydujące dni
Brighton & Hove Albion miało już dość przeciągających się negocjacji z Chelsea i ustaliło, że jeśli do 24 godzin do klubu nie wpłynie satysfakcjonująca oferta, to Ekwadorczyk zostanie w klubie. Wtedy nieoczekiwanie do gry wskoczył Liverpool. The Reds mieli fundusze, bo zarobili przecież 52 miliony funtów na sprzedaży Hendersona i Fabinho. 7 sierpnia Liverpool złożył zapytanie za Caicedo, ale Brighton je odrzucił. W nocy z 11 na 12 sierpnia The Reds zaoferowali za Ekwadorczyka 111 milionów funtów. Oferta została zaakceptowana, bo przebijała 80 milionów funtów, które dawała Chelsea.
Źródła z Chelsea mówiły, że oferta Liverpoolu była „szalona” i na Stamford Bridge panowało „zaskoczenie”. W Londynie wierzyli jednak, że pragnienie Caicedo o przejściu do ekipy Pochettino okaże się kluczowe i tak też się stało. Rankiem Ekwadorczyk przekazał The Reds, że nie chce przenieść się na Anfield i nie będzie negocjował z nimi warunków kontraktu. To był sygnał dla Chelsea, że wciąż są w grze.
The Blues ponownie usiedli do negocjacji i ostatecznie zgodzili się pobić rekord transferowy Premier League za transfer Ekwadorczyka. Brighton zaakceptowało ofertę wynoszącą 100 milionów funtów plus 15 milionów zmiennych. Moises Caicedo spełnił swoje marzenie z dzieciństwa, a ta szalona saga dobiła do finiszu.
Meant to be. 🥰 pic.twitter.com/nHtH2rs5U9
— Chelsea FC (@ChelseaFC) August 14, 2023
Nie graj na dwa fronty
Liverpool przegrał walkę o podpis Moisesa Caicedo, ale wciąż mógł liczyć, że uda im się sprowadzić Romeo Lavię, który był ich pierwotnym celem transferowym na pozycję defensywnego pomocnika. Niestety udział w negocjacjach z Brighton i ogromna oferta z Ekwadorczyka, dużo namieszały w potencjalnej operacji z Southampton. Święci mogli teraz żądać więcej pieniędzy, widząc, że Liverpool zaoferował 111 milionów funtów za gracza Brighton. Dodatkowo Romeo Lavia poczuł się odstawiony na drugi plan.
W międzyczasie Chelsea dopięła transfer Tylera Adamsa z Leeds United. Amerykanin zmaga się jednak z problemami zdrowotnymi i do gry ma wrócić za kilka tygodni. Widząc to oraz niepewność Lavii co do przenosin na Anfield, Chelsea uwierzyła, że uda im się sprowadzić także Belga. Transfer Adamsa upadł, a władze The Blues zasiedli do negocjacji z Southampton.
Wkroczenie Liverpoolu w walkę o Moisesa Caicedo całkowicie pogrzebało ich szansę na kupno Lavii. Ten był już nastawiony na przejście do Chelsea. Klub z Londynu przedstawił mu atrakcyjną perspektywę gry u boku młodych Caicedo (21) i Enzo Fernandeza (22), z którymi razem będzie mógł się rozwijać.
Cel osiągnięty
Bezpośrednie negocjacje z Southampton przebiegły bardzo szybko. Chelsea zaoferowała 53 miliony funtów plus 5 milionów zmiennych. W dniu, w którym Chelsea oficjalnie ogłosiła transfer Moisesa Caicedo, angielskie media już wiedziały, że Romeo Lavia pójdzie w tym samym kierunku. Jeszcze przed podpisaniem wszystkich dokumentów, do byłego gracza Manchesteru City i Southampton zadzwonił Eden Hazard.
Legendarny skrzydłowy The Blues opowiedział swojemu młodszemu koledze o tym jak wielką dumą jest reprezentowanie takiego klubu jak Chelsea i jak wspaniałym do życia miastem jest Londyn. Do Lavii zadzwonił także sam Caicedo, który był podekscytowany wspólną grą z reprezentantem Belgii.
Pozostawiony bez niczego Liverpool ostatecznie sięgnął bo Japończyka Wataru Endo z VFB Stuttgart. Jürgen Klopp z pewnością liczył, że uda mu się ściągnąć kogoś z dwójki Lavia – Caicedo, ale nie narzekał: „Kiedy masz problem, możesz się go trzymać lub znaleźć rozwiązanie. Jestem bardziej niż szczęśliwy, że dostałem takie rozwiązanie.”
To była niezwykle szalona saga transferowa. Liverpool chciał być sprytny, ale się przeliczył. To nauczka dla The Reds, że czasami nie warto grać na dwa fronty, a Todd Boehly i spółka znów udowodnili swoją finansową potęgę. Teraz potrzeba czasu i cierpliwości, a wtedy wszyscy się dowiemy, czy ta gra miała w ogóle sens. Te szalone tygodnie można podsumować słowami: „Premier League, bloody heel!”