Wolves po awansie do Premier League przyzwyczaili nas, że zamiast drżeć o utrzymanie, niejednokrotnie bliżej im było do europejskich pucharów. Nuno Espirito Santo wniósł do najlepszej ligi świata drużynę pełną wyrachowania i skoncentrowaną na defensywie. Z kilkoma bardzo utalentowanymi graczami w kadrze, najczęściej klientami superagenta Jorge Mendesa. Portugalczyk okazał się prekursorem powrotu wielu ekip w Anglii do gry trójką środkowych obrońców i wahadłowymi. Ekipa z Molineux stroniła od hokejowych wyników na rzecz czystych kont i 1-2 bramek z przodu, pozwalających zainkasować trzy oczka. Ten styl przyniósł im nawet upragnioną przygodę na Starym Kontynencie.

Nie wiem, czy wielu z Was jeszcze pamięta ten wyjątkowy czas dla klubu z hrabstwa West Midlands. W sezonie 2019/20, przechodząc przez trzy rundy kwalifikacji Ligi Europy, po 40 latach zameldowali się w głównej fazie rozgrywek. Z grupy wyszli bardzo pewnie, przegrywając zaledwie o punkt z portugalską Bragą i zostawiając daleko w tyle Slovan Bratislava i Beşiktaş JK. W 1/16 odprawili Espanyol, a następnie Olympiakos. Ich piękny sen o triumfie zakończył dopiero późniejszy triumfator – Sevilla w trakcie rozgrywanego we Frankfurcie turnieju finałowego. Te czasy, podobnie jak pandemia, przez którą Wolves nie mogli rozegrać dwumeczu, odeszły już w niepamięć.

Jednak trzy ostatnie lata to regres niemalże pod każdym względem. Niższa pozycja na koniec sezonu, utrata statusu solidnej defensywy, koszmarne transfery… W ubiegłym roku długo balansowali na granicy strefy spadkowej, wchodząc w Nowy Rok jako czerwona latarnia ligi. W Wolverhmapton w ciągu ostatnich miesięcy nie dzieje się najlepiej, zarówno w szatni, jak i gabinetach. Samym klubem zaczynają targać problemy natury finansowej wynikające z szeroko zakrojonej przyjaźni ze wspomnianym wyżej Mendesem.

U progu nowej kampanii ten tonący okręt postanowił opuścić nawet ten, co zdołał utrzymać go na powierzchni. Julen Lopetegui zrezygnował ze swojego fotela na Molineux na kilka dni przed inauguracją na Old Trafford. A Wilki z drapieżnika stają się zwierzyną…

W teorii wszystko było perfekt

Do poprzedniej kampanii sympatycy The Wanderers mogli podchodzić z optymizmem. Podopieczni Bruno Lage’a uplasowali się na 10. lokacie z 51 oczkami na swoim koncie, wygrywając aż 15 spotkań i tracąc zaledwie 43 bramki. Lage pokazał się kilka razy z bardzo dobrej strony jako taktyk, m.in. rozbrajając „maszynę” Ralfa Rangnicka na wyjeździe. Choć można było mieć sporo zastrzeżeń do ofensywy, która wyraźnie szwankowała – zaledwie 38 goli na liczniku – to przez większą część sezonu Wilki romansowały z miejscami dającymi im perspektywę kolejnej europejskiej przygody na jesień.

Aby tchnąć nowe życie w linie ataku po długiej sadze (świetnie została ukazana w serialu Deadline Day: Football’s Transfer Window) sprowadzono ze Stuttgartu Sašę Kalajdžicia. Austriak kosztował ponad 15 milionów euro i miał być lekiem na nieskuteczność Raúla Jiméneza i Fabio Silvy. Jego zadanie wydawało się przynajmniej w teorii bardzo proste – wykazać się większą regularnością w szesnastce przeciwnika niż Meksykanin i Portugalczyk. Dołożyć te 12-15 bramek, tak jak regularnie czynił to w Bundeslidze, które pozwoliłyby nawiązać walkę, gdy szwankowała linia obrony.

Drugie tyle zarząd klubu wykorzystał również, aby zamienić wcześniejsze wypożyczenie Hee-chan Hwanga na transfer definitywny. Na skrzydło, wykorzystując kontakty Mendesa, pozyskano Gonçalo Guedesa.  Transfer byłego gracza PSG był nie lada sensacją. Jeszcze nie tak dawno zachwycał on specjalistów od La Liga, występując w barwach Valencii. Atak wydawał się, jak na środek tabeli, naprawdę mocno obsadzony, a problemy z zeszłej kampanii rozwiązane.

W dodatku Wilki nie zapomniały o innych formacjach. Obronę wzmocnił Nathan Collins, który z niezłej strony pokazał się w Burnley, które spadło z Premier League. Natomiast do drugiej linii dołączył jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy w Portugalii, Matheus Nunes. Najdroższy w historii klubu, oczywiście kolejny klient Mendesa. Kosztował blisko 40 milionów funtów, a Molineux, jak donosili dziennikarze The Athletic, miało być tylko przystankiem przed transferem na Anfield. Choć może ciężko w to za pierwszym razem uwierzyć, Fosun International, zarządzające drużyną, zeszłego lata wydało ponad 110 milionów funtów.

Fakt, Wolvehmapton sporo też rok temu za swoich zawodników zainkasowali. Tu na Rúbena Vinagre za cenę 8 milionów funtów skusił się Sporting. Tu Steven Gerrard wymyślił sobie transfer Leandra Dendonckera – kolejne 15 milionów do klubowej skarbonki. No i crème de la crème w postaci odejścia Morgana Gibbs-White’a. Wychowanka, za którego Nottingham Forest nie miało oporów wyłożyć ponad 30 baniek.

To ostanie pożegnanie musiało być dla wielu fanów Wolves niczym bolesne ukłucie igłą. Po kampanii, w której w koszulce Sheffield United znalazł się na ustach wszystkich ekspertów Championship (zaliczył 11 trafień i 9 asyst), zamiast wejść z buta do pierwszej drużyny, oddano go do bezpośredniego rywala. Pośród tej kolonii z Półwyspu Iberyjskiego tak utalentowany, ofensywny piłkarz z klubowej akademii był jak perła w ocenie. Jak bardzo musieli cierpieć, oglądając, jak White raz po raz pod wodzą Steve’a Coopera swoimi występami udowadniał, że Premier League to nie są dla niego za wysokie progi.

Wydatki swoją drogą, forma całkiem inną

Wraz z tymi inwestycjami miał pójść progres, a przynajmniej kolejny finisz w TOP 10. Pierwszy sezon Lage’a mógł rozbudzić nadzieje na coś więcej. Wzmocnienia objęły bowiem niemalże każdą formację – pominięto właściwie jedynie bramkę. Jednak tam doskonale prezentował się José Sá. Przy oczekiwanych golach rywali na poziomie 58,48 wpuścił jedynie 38 bramek, przypieczętowując 5. miejsce wśród najlepszych defensyw w angielskiej ekstraklasie. Tymczasem Wilki w nową kampanię weszły dokładnie tak, jakby ten scenariusz pisał największy pesymista.

Drużyna w pierwszych ośmiu kolejkach wygrała zaledwie raz, zdobywając raptem trzy bramki. Portugalski szkoleniowiec wyleciał jeszcze w październiku, ale w klubie mieli problem ze znalezieniem zastępstwa. Zanim w trakcie przerwy związanej z Mundialem w Katarze kadrę przejął Julen Lopetegui, piłkarze przez półtora miesiąca pozostawali z tymczasowym trenerem.

Wygrali w tym okresie raz – z Nottingham Forest w 9. serii gier, ale później zdobyli punkt w pięciu następnych kolejkach. 1-2 z Crystal Palace, 0-4 z Leicester, 1-1 z Brentford, 2-3 z Brighton0-2 z Arsenalem. Łącznie w 15 meczach zdobyli uzbierać 10 punktów. Przegrali 7 razy na 9 spotkań przed przerwą na Puchar Świata. Dramat. Myślę, że tam mogły odbywać się grupowe modlitwy, by impreza nad Zatoką Perską nadeszła jak najszybciej.

Rozbitą ekipę, pozostającą czerwoną latarnią ligę, objął wyciągnięty z Sevilli wspomniany Lopetegui, którego agentem pozostaje Jorge Mendes. W debiucie zdołał triumfować z występującym na co dzień w League Two Gillingham 2-0, co dało Wolves pierwszy awans do ćwierćfinału Carabao Cup od prawie 20 lat. Aby zobrazować sobie, w jakim kryzysie znajdował się zespół, należy dodać, że wynik dopiero w 77. minucie otworzył Raul Jimenez, wykorzystując bardzo kontrowersyjną jedenastkę.

Hiszpański szkoleniowiec wyciągnął zespół z dna tabeli na 13. lokatę, zapewniając ligowy byt jeszcze na trzy mecze do końca. A po drodze jego piłkarze potrafili ogrywać takich rywali jak Liverpool, Chelsea, Tottenham czy Aston Villę. Aczkolwiek nie obyło się bez spektakularnych wpadek. Tu im Leeds wcisnęło 4 trafienia, tu Brighton ich rozjechało 6:0, by zakończyć sezon porażką 0:5 na Emirates. Mimo wszystko, spokojne utrzymanie to spory sukces.

W styczniu na Molineux skala zawirowań transferowe była porównywalna do tych sprzed kilku miesięcy. Szefostwo ewidentnie nie chciało sobie pozwolić na ewentualny spadek do Championship. Przyszedł doświadczony Craig Dawson, który miał, choć w małym stopniu, uporządkować działania defensywne. Wykorzystując kontakty super Jorge’a do przeprowadzki do Anglii przekonano również Pablo Sarabię, z Francji ściągnięto doskonale znającego wymogi Premier League Mario Leminę i młodego João Gomesa z Flamengo. Brazylijczyk kosztował kolejne 15 milionów, Gabończyk ponad dychę.

Na zasadzie wolnego transferu dołączył jeszcze Diego Costa, pozostający bez klubu od września 2022 roku. Na koniec jeszcze (przynajmniej w mojej opinii) absolutnie najbardziej absurdalny transfer zeszłego zimowego okienka wypożyczanie z Atlético Matheusa Cunhi z obowiązkiem wykupu po sezonie. Ktoś zapyta za ile? Za horrendalną kwotę 42 milionów euro, przy dwukrotnie mniejszej aktualnej wartości napastnika. Okazuje się, że nie tylko Manchester United przepłaca za transfery. Inni czasami mogą ich nawet przebić. Aczkolwiek ten transfer miał pewne logiczne wytłumaczenie, ale o tym później.

Przyjaciele z Azji i przyjaciele z Iberii

W przypadku Wolverhampton pojawia się „podatek Jorge’a Mendesa”. Portugalski agent nawiązał bardzo ścisłą współpracę z Wilkami, gdy na Molineux w 2016 roku pojawił się nowy właściciel – chiński konglomerat holdingowy, spółka Fosun International. Chociaż właściwie było nieco na odwrót. To Mendes niejako otworzył drzwi dla biznesmenów z Azji na Wyspach i wpłynął na wybór marki z hrabstwa West Midlands. W ten sposób stał się jedną z najistotniejszych figur w klubie. Rok później to właśnie on przekonał Nuno Espirito Santo, by porzucił pracę w FC Porto. By spróbował z Wolves awansować do angielskiej elity.

Obaj panowie poznali się na długo przed negocjacjami dotyczącymi The Wanderers późną wiosną 2017 roku. Mendes reprezentował bowiem Nuno już od 21 lat, jeszcze jak ten był czynnym bramkarzem w Portugalii. Poznali się w jednym z klubów nocnych, którego ówczesnym właścicielem był dzisiejszy superagent przy dopinaniu szczegółów transferów Espirtio Santo z Vitórii Guimarães do Deportivo La Coruña. Nuno, już jako trener, obejmował zespoły, gdzie kontakty Mendesa sięgały bardzo daleko.

W jego CV znajdują się portugalskie Rio Ave oraz Porto. A jeszcze pomiędzy nimi był epizod w Walencji, gdzie 57-latek od wielu lat przyjaźnił się z właścicielem Nietoperzy, Peterem Limem. Na powitalnej konferencji prasowej na Molineux szkoleniowiec zapytany o powody objęcia angielskiego zespołu i rezygnacji z życia w mieście położonym przy ujściu rzeki Deuro odpowiedział jedynie: „Jestem klientem najlepszego agenta na świecie. Ja wykonuję swoją pracę, on wykonuje swoją”.

Jeszcze przed kupnem Wolverhampton Shanghai Foyo, spółka większościowa należąca do prezesa Fosun, Guo Guangchanga, kupiła udziały w agencji Mendesa GestiFute. W styczniu 2016 roku Gestifute i Shanghai Foyo założyli spółkę joint venture z agencją marketingową i piłkarską w Chinach. Z tej okazji zorganizowano olśniewające przyjęcie w Szanghaju, w którym wzięli udział Guo, Mendes i same osobistości z Benfiki i AS Monaco. Klubów, w których to Mendes stał za większością kluczowych transferów. Dziwnym trafem, z tych dwóch zespołów ściągnięto kilku graczy do ekipy z poziomu Championship najpierw za kadencji Paula Lamberta, a następnie Nuno.

W ciągu letniego okienka zespół przeszedł gruntowną przebudową, wzmacniając się aż 12 nowymi graczami. Pobito klubowy rekord, sprowadzając Ivana Cavaleiro za 7 milionów funtów z Monte Carlo. Z kolei w styczniu 2017 roku wypożyczenie Heldera Costy z Lizbony zamieniono na definitywny transfer za kolejne 13 baniek.

Przy obu transakcjach w dokumentach FA w rybrykach „pośredników” przy zawieranych transakcjach widniały dwa te same nazwiska. Pierwszym z nich był Carlos Osório de Castro, prawnik z Portugalii, który działał w imieniu Cavaleiro i Costy. Natomiast drugim pozostawał Valdir Cardoso, portugalski agent i pracownik GestiFute, reprezentujący tym samym klub. A jeszcze pół roku wcześniej zespół wzmacniał się zawodnikami pokroju Michała Żyro z warszawskiej Legii…

Z Estadio de la Luz przybyło jeszcze dwóch innych graczy – João Texteira i Ola John, obaj w ramach krótkoterminowego pobytu. Na prawie Bosmana dołączył z Atlético Portugalczyk Sílvio. Lambert wielokrotnie skarżył się mediom na wpływ Mendesa w rekrutację nowych graczy. Tyle że nie broniły go sportowe wyniki, więc w klubie jego opinia pozostawała bez echa i ostatecznie podziękowano mu za współpracę. 55-letni agent wymienił Szkota na wspomnianego Espirto Santo, zapoczątkowując trend, że każdy następny trener na ławce będzie jego bliskim klientem…

W sidłach Mendesa

Tu dochodzimy do letniego okienka w 2017 roku. Do Wolves przybywa Nuno, a wraz z nim jeden z najbardziej utalentowanych defensywnych pomocników na Starym Kontynencie – Rúben Neves. Abstrahując już od samej postaci trenera – 20-latek, o którego podpytują najwięksi gracze na rynku, nagle trafia do 15. ekipy Championship. Wpływ super Jorge’a stał się niebotyczny. Także drugi transfer z tamtego okresu – Roderick Miranda nosił wyraźne znamiona wpływu agenta, wystarczy spojrzeć na jego profil. 26-letni wtedy Miranda był z pochodzenia Portugalczykiem, przychodził z Rio Ave, gdzie bronił barw zespołu przez cztery poprzednie sezonu, a karierę piłkarską rozpoczynał w Benfice.

Taki obraz właściwie malował się co roku na Molineux, a sympatycy klubu przyzwyczaili się od mniej lub bardziej logicznych posunięć ze strony włodarzy. Poniżej możecie zobaczyć listę znaczących transferów (w euro) Wilków na przestrzeni lat, od kiedy do klubu zawitało chińskie konsorcjum. Pogrubioną czcionką zaznaczyłem klientów Mendesa:

  • Sezon 2016/17 – Hélder Costa (wypożyczenie, następnie 15 mln), Ivan Cavaleiro (8 mln), Romain Saïss (4 mln), Jón Dadi Bödvarsson (3,2 mln), Prince Oniangué (2,2 mln), Paul Gladon (2 mln), Ben Marshall (1,4 mln), Sílvio (za darmo), Ola John (wypożyczenie), João Teixeira (wypożyczenie);
  • Sezon 2017/18 – Rúben Neves (17,9 mln), Roderick Miranda (3 mln), Rafa Mir (2 mln), Barry Douglas (1,1 mln), John Ruddy, Willy Boly, Diogo Jota (wypożyczenie), Rúben Vinagre (wypożyczenie);
  • Sezon 2018/19 – Jonny Otto (wypożyczenie, następnie 21 mln), Adama Traoré (20 mln z Middlesborough), Rui Patrício (18 mln ze Sportingu), Willy Boly (11,4 mln), Benik Afobe (12 mln), João Moutinho (5 mln z AS Monaco), Léo Bonatini, Raúl Jiménez (wypożyczenie płatne 3 mln z Benfiki), Rúben Vinagre (2, 25 mln ze Sportingu), Leander Dendoncker (wypożyczenie), Max Kilman (za darmo);
  • Sezon 2019/20 – Raúl Jiménez (38 mln z Benfiki), Daniel Podence (19,8 mln z Olympiakosu), Patrick Cutrone (18 mln z AC Milan), Pedro Neto (17,9 mln z Lazio), Leander Dendoncker (13,8 mln z Anderlechtu), Bruno Jordão (8 mln z Lazio), Jesus Vallejo (wypożyczenie z Realu)*;
  • Sezon 2020/21 – Fábio Silva (40 mln z FC Porto), Nélson Semedo (30 mln z FC Barcelony), Ki-Jana Hoever (9 mln z drużyny U21 Liverpoolu), Willian José (wypożyczenie płatne 3 mln z Realu Sociedad), Toti (700 tys. z Estoril Praia), Vitinha (wypożyczenie z FC Porto), Rayan Aït-Nouri (wypożyczenie z Angers);
  • Sezon 2021/22 – Rayan Aït-Nouri (11 mln z Angers), José Sá (8 mln z Olympiakosu), Trincão (wypożyczenie płatne 6 mln z FC Barcelony), Yerson Mosquera (5 mln z Atlético Nacional), Chiquinho (3,5 mln z Estoril Praia), Bendegúz Bolla (2 mln z Fehérvár);
  • Sezon 2022/23 – Matheus Nunes (45 mln ze Sportingu), Gonçalo Guedes (32,6 mln z Valencii), Nathan Collins (22,4 mln z Bunrley), João Gomes (18,7 mln z Flamengo), Saša Kalajdžić (18 mln z VfB Stuttgart), Hee-chan Hwang (16,7 mln z RB Lipsk), Diego Costa (wolny transfer), Mario Lemina (11 mln z OSG Nice), Pablo Sarabia (5 mln z PSG), Craig Dawson (3,75 mln. z West Hamu), Boubacar Traoré (wypożyczenie płatne 2 mln z FC Metz), Matheus Cunha (wypożyczenie z Atletico)*;
  • Sezon 2023/24 – Matheus Cunha (45 mln z Atletico)*, Boubacar Traoré (11 mln z FC Metz), Matt Doherty (wolny transfer).

* Jorge Mendes nie był agentem Vallejo, ale według wielu źródeł bardzo mocno maczał palce w przejściu Hiszpana na Molineux. Podobnie sprawa ma się z Cunhą, bo Mendes odpowiada za sporą część transferów na Wanda Metropolitano.

Prawdą jest, że współpraca z portugalskim superagentem w ciągu tych sezonów przynosiła sowite owoce. Wielu z nich stanowiło o sile zespołu, gdy ta dwukrotnie meldowała się w TOP 7. Niektórzy stali się wręcz gwiazdami Premier League na czele z Rúbenem Nevesem i Diogo Jotą. Ten drugi swoją postawą zapracował na kontynuowanie angielskiej przygody n Anfield.

João Moutinho, choć lecąc na Wyspy Brytyjskie, miał już 31 wiosen na karku, miewał mecze, gdzie grał jak Pan Profesor środka pola. Od Adamy Traoré w pewnym momencie odbijali się wszyscy czołowi defensorzy w szeregach rywali, nawet ci Pepa Guardioli. Raúl Jiménez miał kampanię, w której strzelił aż 27 bramek i dołożył 10 ostatnich podań, licząc wszystkie rozgrywki. Niektórzy wysnuwali tezę, że to snajper nawet na Big Six.

Niestety, Mendes wciskał do kadry również tych klientów z drugiego szeregu, o wątpliwej jakości, niejednokrotnie zmuszając szefostwo do ogromnych wydatków. Fabio Silva kosztował 40 milionów euro – 21-latek zagrał jedną dobrą rundę, na wypożyczeniu w Anderlechcie. Według doniesień dziennikarzy związanych z klubem z West Midlands Mendes zarobił na tym interesie 7,3 miliona funtów, nawet nie będąc bezpośrednim agentem piłkarza. Teraz po jego powrocie z PSV nie wiadomo, co z nim uczynić (choć miał niezły pre-season).

Czy ktoś jeszcze pamięta Patricka Cutrone?

Tą wyliczankę można ciągną dalej. Nelson Semedo kosztował prawie 30 baniek. Czy po dwóch sezonach można powiedzieć, że stał się czołowym prawym obrońcą na Wyspach? Nie bardzo. Daniel Podence trafia do sieci w Premier League średnio co 430 minut. Patrick Cutrone zagrał 14 spotkań i kosztował 18 milionów. Wspaniały stosunek ceny do boiskowych minut. A jest jeszcze wspomniany wcześniej przypadek Guedesa.

Ta polityka kontynuowana doprowadziła do sytuacji, gdy Wolves mają spore problemy ze spełnieniem wymagań dotyczących Financial Fair Play. Zasady FFP Premier League pozwalają klubom stracić do 105 milionów funtów w ciągu trzech lat. Tymczasem z tytułu transferów The Wanderers od czasu przejęcia latem 2016 roku za każdym razem kończyli sezon ze stratą. Czasami wyższą, czasami niższą:

  • Sezon 2016/17 –> – 33,11 mln euro,
  • Sezon 2017/18 –> – 18,29 mln euro,
  • Sezon 2018/19 –> – 89,45 mln euro,
  • Sezon 2019/20 –> – 92,60 mln euro,
  • Sezon 2020/21 –> – 8,39 mln euro,
  • Sezon 2021/22 -> – 5,80 mln euro,
  • Sezon 2022/23 –> – 114,24 mln euro,
  • Sezon 2023/24 –> + 44,7 mln euro.

Obecne okienko jest pierwszym, w którym klub wyszedł na wyraźny plus. Nawet mimo tego, że dołączył Cunha. Zgodnie z panującym trendem odejść do Arabii Saudyjskiej Mendes opchnął Al-Hilal wchodzącego w ostatni rok obowiązywania kontraktu Nevesa za ponad 55 milionów euro. Nathan Collins odszedł do Brentford za kolejne 26 milionów. Dychę zainkasowano za Jimeneza i wychowanka Ryan Gilesa, którzy wzmocnili szeregi odpowiednio Fulham i Luton Town. Szefostwu Wilków udało się również korzystnie sprzedać Conora Coady’ego do Leicester za 7 milionów euro. Ten ruch został odebrany w środowisku związanym z klubem bardzo pozytywnie. Ostatnio opowiadał o tym Ryan Leister, gospodarz podcastu Wolves Report.

Pod względem finansowym to fantastyczny interes. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Wolves zamierzali sprzedać Conora Coady’ego do The Toffees za 4,5 miliona funtów, gdyby aktywowali klauzulę w umowie wypożyczenia.

W ciągu ostatnich kilku sezonów uważam, że Wolves byli dość miękcy w kwestii transferów wychodzących. Natomiast w tym okienku trzeba pochwalić klub za uzyskanie ogromnej kwoty za Rubena Nevesa. Muszę być tutaj szczery i dodać, że również za sprzedaż Conora Coady’ego za dużo wyższą kwotę, niż początkowo myślałem.

Tyle że przy tak udanym pod kątem zarobków okienku, brakuje transferów do klubu z West Midlands. Do połowy sierpnia zespół poczynił dwa wzmocnienia – Toma King, nowego trzeciego golkipera, jak i powrót na stare śmieci Matta Doherty’ego. Obaj piłkarze przyszli jako wolni agenci. Fakt, Irlandczyk to bardzo rozsądny ruch – doświadczony gracz na pozycję, gdzie Semedo potrzebował zmiennika, w dodatku ze statusem homegrown. To jednak trochę mało (Cunha i Traoré zostali kupieni przed zakończeniem sezonu).

Braki w kadrze pierwszego zespołu są znacznie większe. W tym składzie osobowym The Wanderers wyglądają na jednego z kandydatów do spadku. Wciąż jest czas, by Mendes wyciągnął jakiegoś królika z kapelusza (lub nawet kilku). Jednak ograniczenia ze strony FFP, ale także fakt, że Fosun wolałoby w końcu coś na klubie zarobić, a nie tylko dokładać, nie ułatwiają potencjalnych wzmocnień.

Lopetegui nie wie, co się dzieje

Wolves tego lata przegrali już walkę o Viktora Gyökeresa z Coventry. Jednakże cena wywoławcza, jaką podał finalista Play-Offów Championship wynosząca ponad 20 milionów funtów, skutecznie odstraszała włodarzy. Sytuację wykorzystała portugalska Benfica. Podobnie sprawa wyglądała z kolejną perłą z zaplecza Premier League – Alexem Scottem z Bristol City. . Scott, który może grać zarówno na pozycji „8”, jak i „10”, dałby sporo elastyczności do drugiej linii. Jednak i tym razem Bournemouth okazało się konkretniejsze i wykorzystało przedłużające się negocjacje.

Julen Lopetegui powoli miał już dość tej stagnacji. Hiszpan latem zapowiedział, że pomimo finansowych problemów podejmie się wyzwania poprowadzenia zespołu w nadchodzącej kampanii. Według dziennikarzy The Athletic Hiszpan wręczył swoim szefom listę czterech pozycji, których chciałby wzmocnić – środkowego obrońcę, lewego obrońcę, pomocnika i napastnika. Kogo otrzymał? Pytanie retoryczne.

Zresztą jeszcze w czasie zgrupowania w Portugalii były opiekun Realu czy Sevilli w ostrych słowach wypowiedział się o chaosie na najwyższych szczeblach w rozmowie z Guillemem Balague. 56-latek głośno i wyraźnie dał upust swojej transferowej frustracji. Chciał zdystansować siebie i dyrektora sportowego Matta Hobbsa od wszelkiej możliwej krytyki, która mogła nadejść wraz z niekorzystnym otwarciem rozgrywek.

Przyszedłem tutaj z projektem i pomysłem, że jeśli uda nam się uratować drużynę, będziemy w stanie ulepszyć skład. Wiem, że dyrektor sportowy, Matt Hobbs, oraz dział rekrutacji, cały ten zespół, pracowali bardzo ciężko, aby mieć plan A i plan B. Plan A zakładał transfery za większe pieniądze. To nie wyszło, więc chcieliśmy wprowadzić w życie B i ściągać graczy nieco po kosztach. Niestety nie możemy nawet zrealizować tego planu.

Odeszło wielu graczy, a teraz mamy tylko jednego nowego wolnego zawodnika (Doherty’ego). To duże rozczarowanie nie tylko dla mnie, ale także dla dyrektora Hobbsa.

To jednak nie wszystko. Mimo braku nowych twarzy, klub nadal planował kolejne odejścia, by jeszcze bardziej zredukować wydatki. Efektem takiej polityki była sprzedaż Raula Jimeneza na Craven Cottage. Tymczasem nie zamierzano o tym poinformować trenera, a ten myślał, że Meksykanin nigdzie się nie wybiera. Trudno się dziwić, że stracił zaufanie do prezesa Jeffa Shi.

Straciliśmy wielu zawodników i uważamy, że klub chce się pozbyć jeszcze kilku następnych graczy. W tej sytuacji potrzebujemy nowych twarzy, aby zrównoważyć skład i być konkurencyjni pośród innych ekip w Premier League. Szkoda, bo myślisz, że w każdej chwili mogą przyjść nowi kluczowi piłkarze, a ostatecznie nie przychodzą z różnych powodów.

Daniel Podence nie jest z nami na zgrupowaniu tutaj, ponieważ klub zamierza go sprzedać. […] Gdybyś zapytał mnie wczoraj rano o Raula, to powiedziałbym, że myślę, że zostanie z nami. A teraz po 24 godzinach on nagle odchodzi. Naprawdę nie mam pojęcia, co się jeszcze wydarzy.

Druga strona medalu

Przyznam się szczerze, że nie przypominam sobie takich osłabień, jakie przeszedłby którykolwiek zespół Premier League latem. Jeśli już dochodziło do sytuacji, w której następowała wyprzedaż, potem przynajmniej te braki uzupełniano. Dobrym przykładem pozostaje Southampton. Święci co roku pozbywali się graczy z podstawowego składu, a jednak udawało im się znaleźć jakiegoś zastępcę (oczywiście do czasu). Tymczasem na Molineux poza Dohertym nie ma nowych graczy, w miejsce tych odchodzących.

Dlatego ciężko dziwić się narzekaniom Lopeteguiego, który poniekąd został oszukany przez władze i rozważa swoją dalszą przyszłość. Sky Sports donosił niedawno o tym, że hiszpański trener miał nie lada zagwozdkę, komu powierzyć opaskę kapitańską. Ostatecznie stanęło na Maxie Kilmanie, jednak nie wiadomo czy środkowy defensor zostanie w klubie. To właśnie w jego postaci Napoli widzi następcę Kima Min-jae. Pierwsza propozycja, opiewająca na bagatela 35 milionów euro, została odrzucona. Tyle że Wolves są w stanie go puścić, jeśli potencjalna oferta przekroczy 40 baniek.

Tych pytań jest znacznie więcej. Czy priorytetem powinien być kolejny napastnik? Czy przyszłość Matheusa Cunhi to bardziej skrzydło, czy może jednak pozycja na szpicy? Ile zajmie Sašy Kalajdžiciowi wywarcie istotnego wpływu na grę drużyny po rocznej przerwie? Austriak na razie rozegrał ledwie 45 minut w pomarańczowej koszulce. Jak zestawić drugą linię po odejściach Nevesa i Moutinho, gdy Alex Scott uciekł do rywala? Przymusowo Julen w meczach kontrolnych stawiał na „10” na Pablo Sarabię. Kto ma odpowiadać za defensywę, gdyby ziściło się odejście Kilmana? Craig Dawson ma 38 lat na karku i raczej tego wózka już nie pociągnie…

Aczkolwiek, choć stoję po stronie byłego szkoleniowca Sevilli, jest też druga strona medalu. 56-latek w czerwcu pomimo publicznego wyznania lojalności wobec klubu, poważnie rozważał inne opcje. W gabinetach panowało przekonanie, że ten zobowiązał co do dalszej przyszłości na Molineux tylko dlatego, że żadna nie okazała się wystarczająco intrygująca. Przywołany wyżej wywiad dla Balague również nie przypadł do gustu Shi i spółce.

Wątpliwości wobec wzmocnień (jakichkolwiek) wzbudził wśród starszyzny Cunha – zawodnik sprowadzony zimą na specjalne życzenie Lopeteguiego, aby ukazać wiarę w jego umiejętności. A Brazylijczyk wyglądał na angielskich boiskach po prostu źle. Przez pracowników w klubie był opisywany jako człowiek niedostępny, zamknięty na innych poza swoimi najbliższymi towarzyszami. Pośród osób współpracujących z pierwszą drużyną panowało poczucie podziału – oni i my.

Zwłaszcza kiedy przydarzała się porażka. The Athletic donosił, że potrafił niejednokrotnie popadać wręcz w paranoję. Do tego stopnia, że inni długoletni pracownicy klubu musieli wysyłać e-maile z prośbą o pozwolenie nawet na oglądanie treningu.

Wydawaj więcej, wydawaj mądrzej

W Premier League trzeba wydawać więcej niż Twoi rywale i wydawać mądrzej niż Twoi rywale, aby utrzymać się na powierzchni. Wolves doprowadzili do sytuacji, gdy co prawda wydawali ostatnio sporo, ale zdecydowanie mniej rozsądnie niż rywale na ich poziomie. Jorge Mendes po latach, kiedy potrafił zapewnić klubowi świetnych graczy ze swojej stajni, zaczął wciskać takich, którzy nie do końca pasują do wymogów najlepszej krajowej ligi na świecie.

Ten związek z perspektywy Fosun International i zarządzających klubem stał się relacją, w której tylko jedna strona dostaje to, co chce. Jeff Shi, właściciel, nie chce więcej wydawać, ale jednocześnie nie zamierza pozbywać się swojej drogiej zabawki. Trener nie posiada odpowiednich narzędzi, aby w miarę bezpiecznie dojechać nad kreską. Na wielu pozycjach nie ma zmienników z wysokiej półki, a i pozostaje bez wpływu na politykę transferową. Natomiast Mendes kasuje klub na marżach, czego idealnym przykładem była wspomniana wcześniej transakcja z udziałem Fabio Silvy.

Choć może ta teza z poprzedniego akapitu akurat w przypadku Julena nie byłaby prawdą. „Od samego początku Julen był naszym wyborem nr 1”, powiedział Shi, w czasie prezentacji nowego szkoleniowca zaledwie dziewięć miesięcy temu. Najpierw zrezygnował z ich oferty w 2016 roku, kiedy pojawiła się na stole propozycja z La Furia Roja. Po raz drugi odrzucił zaloty, kiedy Wolves szukali następcy po Bruno Lage’u, ze względu na problemy zdrowotne jego ojca. Jednak ostatecznie władze dopięły swego kilka tygodni później po fiasku rozmów z Michaelem Bealem z Queens Park.

Teraz, mimo świetnych wyników w pre-seasonie, w obliczu kolejnych sprzeczek z szefostwem Hiszpan pozostawia Wilki na pastwę losu i sztuczek trenerskich Gary’go O’Neila, tak jak pozostawił ich w cieniu i we łzach, gdy kończył ich piękną przygodę w Lidze Europy we Frankfurcie. Celowo podkreślam tu sztuczek, bowiem nie widzę ratunku dla klubu z West Midlands przed utrzymaniem. Chyba że Anglik wprowadzi na Molineux jakąś czarną magię. Skład jest słabszy niż w zeszłym roku, a tam już było blisko spadku do Championship.

Natomiast, tak jak zakończy się ten projekt na poziomie Premier League, z równie sporymi szansami finału nie będzie się finansowy wyzysk ze strony Mendesa. Portugalski superagent wydusi od swoich „przyjaciół” ze wschodniej Azji każdego juana. Patrząc ze strony Shi, przynajmniej nie na kolejnym trenerze…