Już w najbliższą sobotę Manchester City stanie przed szansą na zapisanie się złotymi zgłoskami na kartach historii piłki nożnej. Po zdobyciu mistrzostwa Premier League i zwycięstwie w Pucharze Anglii, drużynę z niebieskiej części Manchesteru dzieli już tylko jedno spotkanie od zdobycia potrójnej korony. Inter Mediolan stanie na przeszkodzie Obywatelom w drodze po najwyższe laury. My zdajemy sobie jedno pytanie, czy Nerazzurri są w stanie zatrzymać pędzącą maszynę Pepa Guardioli?

Wygrana Manchesteru City w finale Ligi Mistrzów będzie oznaczać, że The Citizens staną się 10. drużyną w historii, która sięgnęła po potrójną koronę. Mało kto stawia Inter w roli faworyta, po tym, jak City błyskawicznie zakończyli marzenia Arsenalu o mistrzostwie Anglii, a także bezwzględnie rozgromili Real Madryt w półfinale Champions League.

Jednak dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Czy Inter Mediolan będzie w stanie odnieść zwycięstwo nad Manchesterem City na neutralnym gruncie? Niewiele na to wskazuje, chociaż Obywatele kilkukrotnie w minionym sezonie pokazali, że nie zawsze są perfekcyjni.
Chcemy wlać nieco nadziei w serca kibiców, którzy liczą na trochę więcej, niż starcie Dawida z Goliatem. Wypunktujemy słabe strony The Citizens, na które piłkarze Simone Inzaghiego powinni zwrócić szczególną uwagę.

Stałe fragmenty gry

Stałe fragmenty gry to najprawdopodobniej jedyny moment, kiedy rywale mogą konkurować z City jak równy z równym. Ich sztab szkoleniowy doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego kładli ogromny nacisk na ten element gry podczas treningów. Oponenci Manchesteru City na przestrzeni całego sezonu zdołali wywalczyć zaledwie 97 rzutów rożnych. Szanse drużyny z Mediolanu po wznowieniu gry ze stojącej piłki będą ograniczone. Jednak lepszych okazji do zdobycia goli może po prostu nie być.

28% oczekiwanych straconych goli City wzięło się właśnie ze stałych fragmentów gry. To drugi najwyższy wynik w całej Premier League, zaraz po Crystal Place (31%). Manchester City stracił aż 11 goli po stałych fragmentach gry z wszystkich 33 straconych goli. Kilka z nich padło po golach stoperów drużyny przeciwnej jak na przykład bramka Roba Holdinga dla Arsenalu na Etihad i zwycięska bramka Ethana Pinnocka dla Brentford. Nawet kiedy The Citizens czyszczą bezpośrednie dośrodkowanie, bardzo ważne jest, żeby przejąć piłkę i jak najdłużej utrzymać ich we własnym polu karnym.

Podczas rzutów rożnych Manchester City ma tendencję do ustawiania najwyższych zawodników na krótkim słupku, by zgarnąć pierwszą piłkę. Jeśli jednak to się nie uda, zostawiają dużo wolnej przestrzeni na długim słupku, co stwarza rywalom znakomitą okazję do umieszczenia piłki w bramce z bliskiej odległości. Tę słabość szczególnie podkreśla gol Kelechiego Iheanacho w ligowym starciu z Leicester City na Etihad oraz nieuznana bramka Kauro Mitomy w starciu z Brighton.

https://www.youtube.com/watch?v=ThTJT1PbsLw&ab_channel=Footballmance

Najwyraźniej Pep Guardiola ma dobry powód, żeby nie zagęszczać pola przy długim słupki podczas bronienia rzutów rożnych. Na pewno jeszcze wiele razy się to opłaci, jednak Inter powinien w tym szukać swoich szans. Wygrana główka w polu karnym Obywateli może okazać się kluczowa w zdobyciu gola na wagę pucharu Ligi Mistrzów.

Kontrataki i bronienie w niskim bloku

Zagęszczenie przestrzeni przed własnym polem karnym i pozwolenie City na swobodne rozgrywanie piłki paradoksalnie może być dobrym sposobem na zwycięstwo. W minionym sezonie Premier League dowiódł tego Tottenham, a także Brentford, którzy zainkasowali 3 ligowe punkty przeciwko Obywatelom w meczach domowych. Oczywiście nie każdy zespół będzie w stanie tego dokonać, ponieważ niestracenie goli, kiedy Manchester City konstruuje swoje ataki pozycyjne, wymaga ogromnej koncentracji i intensywności. Warto zaznaczyć, że oba zespoły grały w ustawieniu z 5 obrońcami, uwzględniając wahadłowych, co pozwalało im na szybsze wychodzenie do kontrataków. Nerazzurri każdy z dotychczasowych meczów fazy pucharowej bieżącej edycji Champions League rozegrali właśnie w tym ustawieniu. Zachowali aż 5 czystych kont w 6 meczach fazy pucharowej.

Manchester City nie wygrał jeszcze na nowym stadionie Tottenhamu, ale statystyki jasno pokazują, że to właśnie Brentford dokonał iście niemożliwego. Komputery Opty dawały City aż 80.7% szans na wygraną z The Bees, a mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla gospodarzy. Thomas Frank ustawił swój zespół tak, aby zneutralizować napór piłkarzy Pepa Guardioli na skrzydłach i w centralnej części boiska. Zawodnicy Pszczół rozpoczynali swoje ataki pozycyjne średnio zaledwie 30 metrów od własnej bramki, co przyniosło pożądany rezultat.

Cały sekret polegał na tym, że Brentford osiągnął swój cel, idąc po linii najmniejszego oporu. Zawodnicy podczas swoich ofensywnych zapędów nie wymienili między sobą więcej niż 10 podań, w znacznym stopniu wykorzystując ponadprzeciętne warunki Ivana Toneya do walki o piłkę w powietrzu. Oddanie Manchesterowi City pełnej dominacji to igranie z ogniem, jednak przy dobrze przemyślanym planie może przynieść zdumiewające rezultaty. Dodatkowo tylko Milan zdołał oddać więcej strzałów po kontratakach (13) niż Inter (12) w bieżącej edycji Ligi Mistrzów. Zgrabne i błyskawiczne przedarcie się poza ostatnią linię The Citizens może być najlepszą drogą do zdobycia bramki.

Pressing w idealnym momencie

Manchester City praktycznie nie popełnia prostych błędów w posiadaniu piłki. Jednak z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że przy tak ogromnym średnim posiadaniu w końcu kiedyś muszą się pomylić. Jeśli Inter myśli o zwycięstwie nad City, musi liczyć na taki błąd oraz musi umieć go wykorzystać. Prawdopodobnie żaden zespół na świecie nie ma takiego przygotowania motorycznego, żeby móc wywierać presje na piłkarzach The Citizens przez pełne 90 minut meczu.

Dobrym przykładem jest ligowe zwycięstwo Tottenhamu z City przed własną publicznością z minionego sezonu angielskiej elity. Piłkarze Kogutów nie pressowali bezsensownie bez wytchnienia, ale wybierali odpowiednie do tego momenty. Tottenham stworzył 14 skoków pressignowych, które rozpoczynał od naciskania na defensorów City w ich posiadaniu, kończąc sekwencję pressingową na własnej połowie. Właśnie w ten sposób Tottenham objął prowadzenie. Dynamiczne wyjście do pressingu Pierre’a Højbjerga przyczyniło się do zdobycia gola przez Harry’ego Kane’a.

Kolejnego powiewu nadziei Inter może doszukiwać się w potencjalnym spadku koncentracji piłkarzy City w ostatnich minutach meczu. Leicester City oraz Brighton zanotowały jedne z największych expected goals przeciwko Manchesterowi City w zakończonym sezonie. Leicester, pomimo przegranej 3-1 może pochwalić się lepszą statystyką oczekiwanych goli przeciwko City na Etihad (2.06 xG v 2.22 xG). Brighton mimo remisu 1:1 przed własną publicznością, również wykreował większe xG od drużyny z niebieskiej części Manchesteru (2.37 xG v 1.77 xG). Warto zaznaczyć, że w obu przypadkach to zespół Pepa Guardioli jako pierwszy obejmował prowadzenie. Wygląda na to, że The Citizens przy korzystnym wyniku mają tendencję do zejścia na niższe obroty, a w konsekwencji utraty dynamiczności oraz skupienia.

Manchester City musi wstać lewą nogą

Manchester City, jak każdy zespół na świecie, ma swoje słabsze strony. Wyłączając niedociągnięcia taktyczne, wspólnym mianownikiem wszystkich gorszych spotkań była po prostu słabsza dyspozycja dnia. Moglibyśmy w nieskończoność rozkładać na czynniki pierwsze przegrane spotkania z Tottenhamem i z Brentfordem z minionego sezonu. Jednak ogólne wrażenie, jakie nam towarzyszy jest takie, że piłkarze Pepa Guardioli zagrali najzwyczajniej w świecie słabo.

Inter musi liczyć na to, że City pokaże swoją ludzką twarz i po prostu rozegra słabe zawody. Może to oznaczać, że Erling Haaland nie będzie wykorzystywał każdej natrafiającej się okazji, Kevin De Bruyne nie zagra każdej piłki na nos, a John Stones i Rodri nie będą precyzyjni jak chirurdzy w swojej destrukcji. Pewne jest, że Manchesterowi City kiedyś po raz kolejny powinie się noga, ale czy pozwolą sobie na to w meczu o potrójną koronę?