Leicester City zajmuje obecnie niechlubne 19. miejsce w tabeli Premier League na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu. Spadek do niższej klasy rozgrywkowej zdaje się nieunikniony. Bezpośredni rywale w walce o utrzymanie oprócz przewagi punktowej mają na papierze łatwiejsze mecze do rozegrania. Trudno uwierzyć, że ten sam Leicester, który niecałe 7 lat temu został mistrzem Anglii, prawdopodobnie pożegna się z angielską elitą.
Największa sensacja w historii futbolu
Jest rok 2016. Kapitan Leicester City, Wes Morgan wznosi ponad głowę w geście triumfu puchar Premier League. Jamie Vardy strzela 13 goli w 11 ligowych meczach z rzędu, pobijając rekord Ruuda van Nistelrooya. Claudio Ranieri jest na językach całego sportowego świata, a kibice Lisów nie mogą uwierzyć, że sen stał się rzeczywistością.
Włodarze Leicester chcieli pójść za ciosem w następnych sezonach. Przez dłuższy czas media prowadziły narracje o odświeżonej wielkiej szóstce, w której miejsce Tottenhamu zajmuje Leicester. Zdobycie mistrzostwa Anglii miało być początkiem nowej ery na King Power Stadium. Ery, w której Lisy stają się poważnym rywalem dla angielskich hegemonów w walce o ligowy akropol.
#OnThisDay three years ago, 250,000 people lined the streets of Leicester for #lcfc's @PremierLeague victory parade 🏆 pic.twitter.com/Ko1SjkyOkc
— Leicester City (@LCFC) May 16, 2019
Czy to możliwe, że losy zespołu z takim potencjałem mogą odwrócić się o 180 stopni w okresie zaledwie 7 lat? Widmo spadku na dobre przesiąkneło w umysły kibiców. Jednak w szatni i klubowych włościach panuje atmosfera pełnej determinacji. Na piłkarzy padł szereg zarzutów. Media oskarżają zawodników o brak wiary w utrzymanie i ogólną niechęć do podjęcia rękawicy. Zespół stanie przed dwoma ostatecznymi szansami na zachowanie ligowego bytu. Przed Leicester mecze o życie z Newcastle oraz West Hamem.
Fani Leicester przeżywają w ostatnich latach emocjonalny rollercoaster. Po zdobytym mistrzostwie Leicester trzykrotnie zagrał w europejskich pucharach, zahaczając o miejsca w ligowej tabeli gwarantujące udział w Lidze Mistrzów. Wydawało się, że Lisy na dobre staną się realnym zagrożeniem dla ligowych rywali, pretendujących do wielkiej czwórki.
Fani piłki nożnej na całym świecie zdają sobie to samo pytanie. Co poszło nie tak?
Odejście Kaspera Schmeichela
O tym, jak kluczową dla Leicester postacią był Kasper Schmeichel, Lisy przekonały się dopiero po jego odejściu. W letnim okienku transferowym duński bramkarz przeniósł się z King Power Stadium na Allianz Riviera we francuskiej Nicei. Klub nie zatrudnił godnego zmiennika legendy Leicester, co już na początku sezonu wydawało się nierozsądnym pomysłem. Między słupkami stanął Danny Ward, którego doświadczenie w Premier League było dosyć ubogie. Początek ligowej kampanii już zdradzał niepokojące symptomy, kiedy w 7 pierwszych spotkaniach Leicester zdołał zdobyć tylko 1 ligowy punkt, tracąc przy tym 22 gole. Do tej pory Leicester zdołał zachować czyste konto w lidze zaledwie 6 razy, tracąc przy tym 67 goli. To trzeci najgorszy wynik w Premier League.
🔹 Ostatnie czyste konto zachowane 28 stycznia przeciwko Walsall w pucharze
🔹 Ostatnie czyste konto zachowane w Premier League to 12 listopada 2022
🔹 6 czystych kont przez cały sezon
🔹 67 straconych goli w lidze (2 mecze do końca)
Najdobitniejsza przyczyna spadku. pic.twitter.com/ecTqi5LcTF
— Kuba (@LeicesterMental) May 17, 2023
Wystarczy spojrzeć, w jaki sposób Leicester tracił gole w meczach na przestrzeni całego sezonu, żeby przekonać się, że chaos i brak skupienia przejęły kontrolę nad głowami piłkarzy. Zmiana warty na King Power stadium nie przyniosła rezultatów, jeśli chodzi o grę defensywną. Dean Smith po przejęciu pierwszej drużyny postawił na rezerwowego bramkarza, Daniela Iversena. Duńczyk mimo wyższego procentu obronionych strzałów, nie zachował ani jednego czystego konta w 10 spotkaniach.
Stop scrolling. Watch this.
A special Bertrand Traoré winner. 😍 pic.twitter.com/sfFJ8NVyko
— Aston Villa (@AVFCOfficial) April 4, 2023
Problemy finansowe
Odejście Kaspera Schmeichela to tylko wierzchołek góry lodowej. Firma właściciela Leicester City, Aiyawatta Srivaddhanaprabhy zmagała się z ogromnymi problemami finansowymi po pandemii wirusa Covid-19. Obrońca Wout Faes był jedynym zawodnikiem, którego Leicester zatrudnił w ubiegłorocznym okienku transferowym. Nawet sprzedaż Wesleya Fofany do Chelsea nie była w stanie natychmiastowo zasilić budżetu klubu z King Power Stadium. Dopiero w zimowym okienku transferowym Leicester udało się wzmocnić najbardziej opłakane pozycje w osobach obrońców Victora Kristiansena, Harry’ego Souttara i pomocnika Tete. Jednak wymienieni piłkarze nie dali takiego skoku jakości na swoich pozycjach, jakiego wszyscy oczekiwali.
Tylko 7 klubów z Premier League płaci swoim piłkarzom wyższe pensje niż Leicester City. Zwiększenie funduszy na pensje zawodników były wkalkulowane w długoterminowy plan włodarzy. Lisy chciały konkurować w ten sposób z największymi klubami w walce o podpisy czołowych zawodników oraz zatrzymać swoje największe gwiazdy. Jedną z konsekwencji tego przedsięwzięcia była strata 92,5 miliona funtów ogłoszona przez klub w marcu bieżącego roku.
Leicester po ewentualnym spadku do Championship może dosyć szybko wrócić na salony angielskiej piłki. Klub dzięki długiemu stażowi w Premier League otrzymałby solidne spadochronowe, na które składa się 55 procent wartości praw do transmisji, które każdy klub Premier League otrzymuje w pierwszym roku po spadku, 45 procent w drugim i 20 procent w trzecim.
Oznacza to obecnie, że w przypadku degradacji Leicester uzyska ponad 100 milionów funtów dodatkowych przychodów, co na tle rywali z Championship będzie ogromną sumą.
Brendan Rodgers
Brak wspomnianych wcześniej środków w dużej mierze przyczynił się do tego, że klubu nie było stać na odprawę dla Brendana Rodgersa. Leicester za kadencji irlandzkiego menedżera spisywał się dokładnie tak samo, jak obecnie, czyli fatalnie. Jednak Rodgers ma za uszami dużo więcej, niż mogłoby się wydawać. Chodzi przede wszystkim o brak jakiejkolwiek reakcji na porażki oraz beznadziejną grę zespołu. Danny Ward, pomimo hurtowego wpuszczania bramek i amatorskiej postawy między słupkami, wciąż był wyborem numer jeden Irlandczyka. Ponadto konflikt Rodgersa z Çağlarem Söyüncü sprawił, że elektryczny Daniel Amartey przez długi czas był podstawowym stoperem. Podobna sytuacja dotyczyła napastników. Jamie Vardy i Patson Daka regularnie dawali popis strzeleckiej niemocy, kiedy potencjał Kelechiego Iheanacho gnił przyspawany do ławki rezerwowych.
W pewnym momencie sezonu zespół Leicester potrzebował nagłego elektrowstrząsu. Upartość trenera Brendana Rodgersa blokowała wszelkie bodźce, które mogłyby nadać grze drużynie Lisów odpowiedni kierunek. Oczywiście trudno wyrokować gdzie na tym etapie sezonu znajdowałby się Leicester, gdyby skład tworzyły inne nazwiska. Jednak brak jakiejkolwiek reakcji menedżera mimo pasma porażek jest trudny do wybaczenia.
Winnym tej sytuacji jest również właściciel, a także cały zarząd klubu, którzy zbyt późno zdecydowali się na zmianę menedżera. Dean Smith i jego sztab w osobach Craiga Shakespeare’a oraz Johna Terry’ego dostał zaledwie 7 ligowych meczów na utrzymanie Leicester w angielskiej elicie.
Brak woli walki
Angielskie media zawrzały, kiedy kapitan i najlepszy gracz Leicester, James Maddison zabrał głos po przegranym 5:3 starciu z Fulham. Maddison powiedział w pomeczowym wywiadzie, że zespół nie ma wystarczającej woli walki, by utrzymać się w Premier League. Lider środka pola Lisów sprostował swoją wypowiedź za pośrednictwem mediów społecznościowych. Angielski pomocnik miał na myśli brak agresywności w pojedynkach i ciągu na bramkę przeciwnika.
What is wrong with social media, say 1 thing in an interview straight after a game and it gets taken way out of context. When I say not hungry enough I mean aggressive and on the front foot in duels, not us wanting to win or realising the importance.
— James Maddison (@Madders10) May 8, 2023
Jednak jego przejęzyczenie dało wielu fanom do myślenia. Brak wiary w utrzymanie jest widoczny gołym okiem u podopiecznych Deana Smitha. Ich reakcje po przegranych meczach sugerują, że zawodnicy nie do końca zdają sobie sprawę z aktualnej sytuacji w tabeli. Ponadto aż 7 piłkarzom wygasają kontrakty wraz z końcem bieżącego sezonu. Jonny Evans, Daniel Amartey, Ryan Bertrand, Nampalys Mendy, Ayoze Pérez i Youri Tielemans opuszczą King Power Stadium, a Çağlar Söyüncü jest już po słowie z Atlético Madryt. Nie chcę wierzyć w to, że piłkarzom zwyczajnie nie zależy. Jednak jestem pewien, że kilku z nich na pewno nie będzie żałować ewentualnego spadku do Championship.
Odejście Kaspera Schmeichela oprócz znacznego spadku jakości w bramce Leicester miało również inną poważną konsekwencję. Brak lidera. Doświadczony Jonny Evans przez znaczną część sezonu zmagał się z licznymi kontuzjami. Jamie Vardy nie mógł liczyć na regularne minuty. W składzie Leicester brakuje kogoś, kto dzięki silnemu charakterowi byłby w stanie podnieść morale w krytycznych momentach. Mam wrażenie, że James Maddison nie dorósł do roli kapitana, zważając na jego słabo rozwinięte zdolności przywódcze oraz liczne, choć często słuszne frustracje kierowane w stronę kolegów na boisku.
Obecna sytuacja Leicester City to składowa wielu czynników. Wydaje się, że to brak bramkarza na poziomie Premier League oraz nieszczelna obrona najbardziej przyczynią się do ewentualnego spadku. Jednak trzeba mieć na uwadze kulisy obecnego zarządzania klubem, które nie wróżą drużynie z King Power Stadium powrotu do czasów świetności w najbliższym czasie.