Zdobycie nagrody Złotej Rękawicy już samo w sobie brzmi bardzo dumnie. Zachowanie największej liczby czystych kont w pojedynczym sezonie Premier League nigdy nie należało do łatwych zadań. W angielskiej lidze od zawsze występowało całe mnóstwo specjalistów w fachu bramkarza. Wśród elitarnego grona zwycięzców tej nagrody kilka lat temu znalazł się David De Gea.

Mimo tego paradoksalnie to właśnie De Gea zdołał wygrać tegoroczny wyścig o nagrodę Golden Gloves. Większa w tym jednak zasługa dobrej, a nawet często bezbłędnej gry obrony Manchesteru United niż samego bramkarza. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że De Gea powinien oddać tę nagrodę chociażby dla Lisandro Martineza, który w pierwszej połowie sezonu prezentował się wyśmienicie. Na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których tylko swoim udziałem zdobywał czyste konto. W wygraniu Złotych Rękawic pomógł też styl gry Red Devils, i jej nisko ustawiona formacja obronna.

Hiszpan od tego czasu zaliczył jednak ogromny zjazd. Ten smutny proces trwa już kilka lat, miewał swoje falowania, ale w tym sezonie zdaje się mieć swoje apogeum. Swoje apogeum ma także niechęć fanów Manchesteru United do postaci hiszpańskiego golkipera. Nic dziwnego, cierpliwość ma swoje granice. A w tym sezonie De Gea nadwyrężał ją naprawdę często. Do tego robił to nad wyraz dobitnie i bardzo boleśnie. Jego dziecinnie proste błędy prowadziły niejednokrotnie do utraty punktów przez Czerwone Diabły lub odpadnięcia z fazy pucharowej danych rozgrywek.

W całej swojej dotychczasowej karierze na stadionach Premier League popełnił już 17 błędów, które prowadziły bezpośrednio do utraty bramki przez jego drużynę! Poniższe zestawienie zawiera właśnie kilka największych wpadek De Gei podczas tego sezonu. A więc możesz rozsiąść się wygodnie w fotelu, puścić w tle muzykę z Benny Hilla i zabierać się za czytanie. Fanom Red Devils nie będzie jednak raczej zbytnio do śmiechu…

Manchester United – Sevillla 3:0

Kolejność przedstawionych błędów nie jest chronologiczna, ale zaczynamy od dość świeżej sprawy. W zasadzie to podczas potyczki z Sevillą w ćwierćfinale Ligi Europy De Gea dopuścił się dwóch błędów. Jeden z nich był karygodny, a drugi można w sumie rozłożyć na dwie osoby.

Ten drugi wynikł z „wrzucenia na konia” Harry’ego Maguire’a, który otoczony rywalami doprowadził do straty piłki tuż przy swojej bramce oraz ostatecznie utraty bramki. Maguire powinien lepiej panować nad piłką, ale De Gea też jako bramkarz ma za zadanie lepiej wyprowadzić futoblówkę z własnej szesnastki.

Drugi błąd to już totalna wtopa największego kalibru. De Gea wyszedł na kilkadziesiąt metrów od swojego pola karnego, by przeciąć długie podanie do napastnika oponentów, ale kompletnie skiksował i pozostawił pustą bramkę. Porażka i odpadnięcie z Ligi Europy w znacznej mierze poszły na konto bohatera dzisiejszego tekstu.




West Ham United – Manchester United 1:0

Jedyny gol w niedawnym ligowym spotkaniu z Młotami padł po fatalnej pomyłce hiszpańskiego golkipera. W momencie, kiedy podopieczni trenera Erika ten Haga walczą o awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, popełnianie takich błędów może być nad wyraz kosztowne i opłakane w skutkach. Strzał autorstwa Saida Benrahmy został oddany z dużej odległości od bramki i De Gea miał mnóstwo czasu, by ustawić się i złożyć do jego obrony w odpowiedni sposób.

Zamiast tego wolał… wbić sobie futbolówkę do siatki po pokracznej paradzie. Patrząc na tę obronę można tylko zacytować klasyka i powiedzieć – „co myśmy zrobili. Jezus Maria?”.

Liverpool – Manchester United 7:0

Kolejny błąd to troszeczkę bardziej odległe czasy, ale też dość mocniej złożona sprawa. W tym przypadku De Gea nie popełnił jakiejś jednej kuriozalnej pomyłki, ale po prostu cały jego występ można śmiało nazwać jedną wielką pomyłką.

No, bo jak inaczej nazwać aż 7 straconych goli, dziwne zachowanie przy bramkach numer pięć i siedem dla odwiecznych rywali z Liverpoolu, a także bardzo przeciętne wyprowadzanie piłki do przodu? Koszmarnie wyglądał tamtego dnia Hiszpan.




Brentford – Manchester United 4:0

Znów jeden mecz, ale dwa błędy naszego dzisiejszego bohatera. Tym razem jednak przenosimy się do samego początku tegorocznej kampanii, która dla Red Devils rozpoczęła się katastrofalnie. Podobnie wyglądał też start tego sezonu w wykonaniu samego De Gei.

Po domowej przegranej z Brighton na inaugurację przyszła pora na starcie z Pszczołami z Brentford. Zakończyło się ono klęską 0:4, a połowa goli idzie w dużej mierze na konto 32-letniego bramkarza.

Chodzi konkretnie o dwa pierwsze trafienia „The Bees” w tamtej rywalizacji. Najpierw popis „dziurawych rękawic” przy strzale z dystansu. Później kolejne okropne wywołanie chaosu w szeregach obrony i „wrzucenie partnera z defensywy na konia”. A to wszystko w odstępie zaledwie ośmiu minut….




Manchester United – Everton 3:1

Pierwszy raz w tym zestawieniu mamy do czynienia z spotkaniem rozgrywanym w ramach tegorocznej edycji FA CUP, a także po raz pierwszy błąd De Gei nie został popełniony w meczu, który zakończył się porażką ekipy z Czerwonej części Manchesteru.

Red Devils pokonali The Toffees 3:1, ale w 14. minucie De Gea był zmuszony do wyjęcia piłki z siatki po tym, gdy przeleciała mu pomiędzy nogami. Z tego prezentu skorzystał Conor Coady, który wpakował futbolówkę do pustej bramki. Takie błędy nie powinny zdarzać się nawet wśród nastolatków na lokalnym podwórku, a co dopiero na poziomie Pucharu Anglii.

Wpadek Davida De Gei w trakcie tego sezonu można byłoby zapewne jeszcze trochę zebrać. Najwięcej byłoby tutaj pewnie niedokładnych długich podań, które często lądowały na autach lub pod nogami przeciwników. Gra nogami to na pewno nie jest atut Hiszpana.




 

Co będzie dalej?

To właśnie gra nogami jest największym problemem w repertuarze De Gei w ostatnim czasie. Doskonale wiemy, że w dzisiejszej piłce jest to bardzo ważna, a czasami nawet kluczowa, umiejętność na pozycji golkipera. Jeśli skumulujemy to z wymienionymi wyżej wpadkami, nie ma się co dziwić, że duża część fanów United żąda sprowadzenia nowego golkipera, który zastąpi De Geę.




United miało poczynić już pewne kroki w tym kierunku. Wiele wskazuje na to, że faktycznie podczas zbliżającego się wielkimi krokami tegorocznego letniego okienka transferowego Manchester sprowadzi nowego bramkarza. Nawet, jeśli nie po to, by zastąpił on Hiszpana (wciąż też nie wiadomo do końca co dalej z jego kontaktem, który kończy się 30 czerwca bieżącego roku i wciąż nie został oficjalnie przedłużony, a informacje na ten temat są sprzeczne), ale wprowadził rywalizację na tej pozycji. United może na tym tylko skorzystać.