Już dziś rusza 35. kolejka Premier League! Przed nami kilka ciekawie zapowiadających się spotkań. Co warto obejrzeć w ten weekend?
Jaki powrót zaliczy Big Sam?
Masz kłopoty z utrzymaniem się w Premier League? Better Call Sam. To właśnie zrobiło Leeds United, które liczy na to, że w ostatnich 4 kolejkach Sam Allardyce dokona cudu i uratuje Pawie przed degradacją. Nie lada wyzwanie czeka doświadczonego menedżera, ponieważ kalendarz Leeds to nie spacerek. Newcastle, West Ham czy Spurs, ale najtrudniejszym będzie dzisiejszy debiut Big Sama. Leeds pojedzie na Etihad Stadium, aby przeszkodzić Manchesterowi City w walce o mistrzostwo Anglii.
Klub z Yorkshire nie mógł wybrać sobie gorszego momentu na wyjazd do niebieskiej części Manchesteru. Obywatele ostatnio są jak walec rozjeżdżający kolejnych rywali. Podopieczni Guardioli nie przegrali od początku lutego, a jeśli chodzi o samą Premier League, to obecnie są na serii 9 zwycięstw z rzędu. W tym sezonie na Etihad Stadium stracili punkty ledwie 2 razy – w obu przypadkach mówimy jeszcze o 2022 roku. I wisienką na tym torcie jest forma Erlinga Haalanda, który z Leeds zagra jako świeżo upieczony rekordzista. 35 goli w pojedynczym sezonie to najlepszy wynik w historii Premier League.
Plusem dla Leeds jest to, że już we wtorek City zmierzy się z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Ostatnio Guardiola nie rotuje, więc możliwe, że właśnie mecz z Pawiami może oznaczać, że kilku kluczowych piłkarzy zaliczy zasłużony odpoczynek. Z drugiej zaś strony, choć Manchester City wyprzedził Arsenal, tak dalej przewaga Obywateli nad 2. miejscem jest mała, więc nie mogą sobie pozwolić na straty punktów, zwłaszcza z dołem tabeli.
Niemniej, nawet z Haalandem na ławce Leeds musi dokonać niemożliwego. Tym bardziej, że Allardyce nie ma szczęścia do Guardioli. Anglik prowadził 4 różne kluby i 4 razy przegrywał z Hiszpanem. Bilans bramkowy? 1-13. Dlatego możemy liczyć albo na niespodziankę, albo na mecz pełen goli.
Transmisja: Sobota 6 maja 2023 o godzinie 16:00 w Viaplay!
Bournemouth ogra z Chelsea?
W normalnych okolicznościach mówilibyśmy, że Bournemouth może sprawić niespodziankę, bo historycznie lubią grać z Chelsea. Jednak The Blues są obecnie w takiej formie, że niespodzianką będziemy mogli nazwać zdobycie punktów przez londyńczyków.
Nie jest to udany powrót Franka Lamparda. Odkąd klubowa legenda przejęła Chelsea, ci ciągle przegrywają. Obecnie jego bilans to 6 meczów i 6 porażek. Wisienki mogłyby się wydawać idealnym rywalem na przełamanie, ale podopieczni Gary’ego O’Neila dalej nie zagwarantowali sobie utrzymanie, więc jeszcze nie są myślami na wakacjach. Choć te są już bardzo blisko, bo beniaminek potrzebuje w zasadzie tylko jednego zwycięstwa. To samo można powiedzieć o Chelsea, bo The Blues również nie są jeszcze pewni utrzymania. Przynajmniej mają jeden mecz więcej od reszty stawki, tylko niestety dla nich – jest to wyjazd na Old Trafford. Manchester United ma ostatnio swoje problemy, ale nie są one tak duże, jak te londyńczyków.
I tak jak wspomnieliśmy – to spotkanie delikatnie faworyzuje Bournemouth. Jeśli prześledzimy historię spotkań, to Wisienki lubią napsuć krwi Chelsea. W ostatnich 5 meczach zespół z południa Anglii wygrywał dwukrotnie i raz zremisował. Najbardziej w pamięci zapadł nam pogrom The Blues, kiedy ekipa Eddiego Howe’a z Arturem Borucem w bramce wygrała aż 4:0.
Jednakże, ostatnie ich starcie to wygrana Chelsea 2:0. Co prawda, była to ekipa Grahama Pottera, ale w stołecznym zespole jest wystarczająco wiele jakości, aby w końcu przerwać złą passę.
Tym samym możemy liczyć na niezły mecz. Dlatego do tej i tak już potencjalnie sporej dawki wrażeń warto dorzucić jakiś fajny kuponik. Tak się dobrze składa, że LVBet ma dla Was prezent. Rejestrując się z kodem „SOLFUTBOLU” otrzymacie od razu 20 złotych bez depozytu, a zaznaczając przy rejestracji bonus powitalny można otrzymać nawet 2000 złotych bonusu! Wystarczy kliknąć baner.
Kto zwycięży w meczu na szczycie?
I na sam koniec – hit 35. kolejki Premier League. Arsenal przyjedzie na St. James’ Park, aby dogonić Manchester City. Wicelidera tabeli czekać będzie trudne wyzwanie, ponieważ zmierzą się z walczącym o Ligę Mistrzów Newcastle United. Dodatkowego smaczku spotkaniu nadaje fakt, że będzie ono właśnie na obiekcie Srok, który w tym sezonie jest prawdziwą fortecą. Podopieczni Howe’a przegrali tam tylko raz.
Jednak w tym przypadku trafiła kosa na kamień, bo Arsenal to najlepsza drużyna Premier League, jeśli chodzi o grę w delegacji. Kanonierzy nie mieli najmniejszych problemów na Stamford Bridge czy Tottenham Hotspur Stadium, a także zdobyli punkty na Anfield. Jeśli ktoś ma ugrać coś na St. James’ Park to przede wszystkim oni. Nawet Manchester City wywiózł stamtąd tylko remis.
W lepszej formie znajdują się gospodarze. Wygrali 3 ostatnie mecze i to solidnie obijając bramkę rywala. 6 goli ze Spurs, 4 z Evertonem i 3 z Southampton, gdzie w każdym z tych meczów mogli śmiało strzelić jeszcze kilka. Nie są to dobre wieści dla Arsenalu, którzy już wcześniej mieli problemy z tyłu. Brak Williama Saliby to jedno, ale nawet obiecujący występ Jakuba Kiwiora nie zrekompensuje potencjalnego urazu kolejnego podstawowego stopera. Mowa tutaj o Gabrielu Magalhaesie, który może ominąć ten kluczowy dla Arsenalu mecz.
Na szczęście dla Kanonierów, czyste konta nie trzymają się też Newcastle. Tym samym możemy liczyć na dobry mecz z kilkoma golami po obu stronach.
Transmisja: Niedziela 7 maja 2023 o godzinie 17:30 w Viaplay!



