Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 33. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

KEPA ARRIZABALAGA

Nie można mieć do niego zbyt wielu pretensji, bo znalazł się tutaj też trochę z powodu braku innych słabych występów innych bramkarzy podczas ostatniej serii gier. Z drugiej strony hiszpański golkiper Chelsea w meczu z Brentford nie zaliczył ani jednej interwencji. Pszczoły wygrały 2:0 i oddały tylko 1 celny strzał, więc świadczy to dobitnie samo za siebie.

OBROŃCY

AARON WAN-BISSAKA

Dopóki był na boisku, Tottenham właściwie wszystkie groźne akcje przeprowadzał jego stroną. Często zapuszczał się do przodu, ale potem zaniedbywał powroty do defensywy. Anglik przegrał większość stoczonych na murawie pojedynków i jeszcze przed przerwą złapał żółtą kartkę, która mocno ograniczyła mu pole manewru w trudnych pojedynkach z Heung-min Sonem i Ivanem Perisiciem.

GABRIEL

Fani The Gunners spodziewali się o wiele lepszego występu od Brazylijczyka podczas hitowej potyczki z Manchesterem City. Na tle ofensywy zespołu The Citizens wyglądał jak amator. Był niepewny i zagubiony jak dziecko we mgle. Kevin De Bruyne boleśnie nękał go i bawił się z nim przez cały mecz.

BEN GODFREY

Sean Dyche ustawiał go już z nienajlepszym skutkiem na lewej obronie, ale tym razem Anglik wyglądał słabo na prawej. Przy pierwszym golu dla Newcastle dał się ograć Joelintonowi. Przy drugim – objechał go dookoła Joe Willock. Podczas fenomenalnego rajdu Alexandra Isaka na wagę ostatniego trafienia przegrał pojedynek ze Szwedem aż dwukrotnie. Miał niesamowite ciężary.

ERIC DIER

Problemy z ustawieniem, braki szybkościowe, ruchy wozu z węglem. Pierwsza część spotkania z Manchesterem United była w wykonaniu Diera naprawdę słaba. Często zachowywał się zbyt pasywnie. Widać to było zwłaszcza przy bramce Marcusa Rashforda. Anglik najpierw zdeklasował obrońcę Tottenhamu w pojedynku sprinterskim, a potem, gdy stoper miał jeszcze szansę na uratowanie sytuacji, nawet go nie nacisnął. Po zmianie stron szło mu już trochę lepiej, ale nie zmazał całkowicie plamy.

POMOCNICY

MOISES CAICEDO

Może i w przekroju całego spotkania nie był tragiczny, ale w drugiej połowie miał spore problemy w pojedynkach fizycznych z zawodnikami Nottingham Forest. Co więcej, Ekwadorczyk popełnił kluczowy błąd. To właśnie po jego stracie beniaminek strzelił chyba najważniejszego gola spotkania, dającego prowadzenie 2:1.

THOMAS PARTEY

Ostatnio brakuje mu szybkości, zarówno w podejmowaniu decyzji, jak i ruchu po murawie. Manchester City po prostu go zdominował. Tracił piłki, miał problemy z nadążaniem za ich atakami, zupełnie nie potrafił zapanować nad boiskowymi wydarzeniami. W dużej mierze dzięki jego słabej postawie Obywatele mieli prawdziwą autostradę w środku pola. I skrzętnie to wykorzystywali. Kanonierzy zaczęli wyglądać lepiej dopiero po zastąpieniu go przez Jorginho.

FRED

Miał wejść i pomóc przejąć kontrolę nad środkiem pola po tym, jak Tottenham zaczął cisnąć, a skończyło się jeszcze większym bałaganem. Brazylijski pomocnik zupełnie nie potrafił wejść w buty Christiana Eriksena. Podsumowanie jego słabego występu stanowiło dośrodkowanie z rzutu rożnego w końcówce, które nie przeszło nawet pierwszego obrońcy.

CONOR GALLAGHER

Czasem można się zastanawiać, dlaczego Frank Lampard konsekwentnie na niego stawia. W starciu z Brentford Anglik wyglądał na kompletnie zagubionego w linii ataku. Właściwie jeśli mielibyśmy go za coś skomplementować, to za… bieganie. Poza tym miał prawie zerowy wkład w grę zespołu. Nie dziwota, że Chelsea ponownie skończyła z zerem po stronie bramkowych zdobyczy.

MARTIN ODEGAARD

Od niego sympatycy z Emirates Stadium również na pewno wymagali sporo więcej. W ofensywie nie wnosił nic pozytywnego, a jakby tego było mało, to swoim bardzo złym zagraniem mocno przyczynił się do utraty bramki na 3:1. Oprócz tego błędu zupełnie niewidoczny.

NAPASTNICY

GABRIEL MARTINELLI

Zdjęty z placu gry już po niespełna godzinie gry. Mikel Arteta widział, że skrzydłowy z Brazylii bardzo męczy się na Etihad Stadium. Defensorzy rywali nie pozwolili mu na choćby jedną udaną akcję. Kompletnie nieudany występ Martinelliego.