Do końca sezonu Premier League pozostało 10 kolejek (plus masa zaległych spotkań). Kluby będące w trudnej sytuacji szukają rozwiązań ratujących sezon rzutem na taśmę i często decydują się zwolnić swoich menedżerów. Tylko czy ta karuzela trenerska daje jakieś efekty?

Podzielmy ten tekst na dwie części. W pierwszej przyjrzymy się, jak wyglądały zmiany na stanowisku trenerskim na przestrzeni całego, trwającego jeszcze sezonu. W drugiej skupimy się na historii, a konkretniej na 3 ostatnich ligowych miesiącach i zobaczymy, czy takie roszady na ostatnią chwilę mają szansę przynieść jakiś rezultat.

Angielski rynek nowych mioteł

W bieżącym sezonie Premier League doszło do 10 zmian szkoleniowców. Raptem 4 kolejki po starcie karuzela trenerska została rozkręcona przez Bournemouth. W zeszłym tygodniu natomiast świat dowiedział się o zwolnieniu Patricka Vieiry z Selhurst Park. Po drodze kwiatami i bombonierkami nowych szkoleniowców witano w ośrodkach Brighton, Chelsea, Wolverhampton, Aston Villi, Southampton (tutaj nawet dwukrotnie), Evertonu i Leeds. Aż 6 z tych zespołów jest zaangażowanych w walkę o utrzymanie. Zmian dokonywano na różnym etapie sezonu. Czy nowe miotły pozamiatały wedle oczekiwań?

Jeśli spojrzycie w ligową tabelę, to odpowiedź nasunie się od razu. Ze wszystkich ekip najlepiej pod kątem punktowym wyszła Aston Villa, która od zatrudnienia Unaia Emery’ego zdobyła 26 oczek. I choć nie jest to najlepszy wynik, to Hiszpan ma najwyższą średnią punktów na mecz ze wszystkich nowozatrudnionych – 1,86 (po 14 spotkaniach). Tak prezentuje się to w pełnej okazałości:

  • Gary O’Neil – 23 mecze, 21 pkt, średnia: 0,91 pkt na mecz
  • Graham Potter (Chelsea) – 21 meczów, 28 pkt, średnia: 1,33
  • Roberto De Zerbi – 19 meczów, 29 pkt, średnia: 1,53
  • Unai Emery – 14 meczów, 26 pkt, średnia: 1,86
  • Julen Lopetegui – 13 meczów, 17 pkt, średnia: 1,31
  • Sean Dyche – 8 meczów, 11 pkt, średnia: 1,38
  • Nathan Jones – 8 meczów, 3pkt, średnia: 0,38
  • Ruben Selles – 6 meczów, 8 pkt, średnia: 1,33
  • Javi Gracia – 4 mecze, 7 pkt, średnia: 1,75

Jak widać, liczba prowadzonych spotkań zacznie się różni, ale spokojnie możemy powiedzieć, że zarówno Emery jak i Roberto De Zerbi radzą sobie najlepiej z całej tej gromady. Jak na razie pomijam sprawy związane z samymi emocjami, czy powiewem świeżości, żeby skupić się na faktach. W końcu nowy mental Evertonu pod dowództwem Seana Dyche’a to jedno, ale czy ma to się jakkolwiek do utrzymania w Premier League po 38. kolejce? Nowe pomysły Grahama Pottera to fajny koncept, ale czy przyniosą efekt? I nie zaprzeczam, że w obu przypadkach włożona praca przyniesie rezultat w następnym sezonie. Być może będziemy świadkami wielkiego redemption, ale zostawmy na razie gdybania i skupmy się na obecnych wydarzeniach i bieżącej kampanii. 

Przed i po

Zdobycze punktowe to jedno. Istotne dla nas dzisiaj jest, czy nowi menedżerowie poprawili status klubu, mówiąc status, mam na myśli pozycję w tabeli. Patrząc na nasz ulubiony zbiór rubryk i kolumn, wygląda to następująco.

Czterem klubom wyszło na korzyść (biorąc pod uwagę miejsce w tabeli) zmienienie szkoleniowca. Największymi wygranymi są właściciele Wolverhampton, którzy dzięki Julenowi Lopeteguiemu wygrzebali się z ostatniego miejsca tabeli i z góry (choć wciąż z niepokojem) patrzą na czerwoną strefę. Wydaje się, że na wymianie trenerów nie skorzystały Brighton i Chelsea. Pamiętać trzeba, że obie ekipy zmian dokonały na początku sezonu. Żadna z drużyn nie miała wtedy rozegranych nawet 10 ligowych potyczek i wszystko się jeszcze kształtowało. Z kolei Southampton oraz Bournemouth wydają się miejscami, w których nie pomoże nawet zatrudnienie Jose Mourinho, Teda Lasso czy Profesora Charlesa Xaviera. I to w jednym sztabie.

Akcentem prawdopodobnych spadkowiczów możemy przejść do drugiej części tego tekstu. Zobaczmy, jak wygląda karuzela trenerska w ostatnich miesiącach gry, kiedy trzeba zrobić wszystko, wszędzie, w bardzo krótkim czasie.

Panika, emocje i… brak rozwiązania 

Niebezpiecznie blisko do strefy spadkowej zbliżyło się Crystal Palace. Orły nad 18. West Hamem mają zapas zaledwie 3 oczek. Przyczyniło się to do zwolnienia Patricka Vieiry i zatrudnienia Roya Hodgsona. Wielu uważa to za paniczny ruch. W końcu Francuz pokazał, że potrafi zrobić z tą drużyną wiele dobrego. Z drugiej strony, jeśli mówimy o zespole, który nie wygrał od 13 meczów, nie dziwi nas taki ruch. Tylko pojawia się jedno „ale” – do końca zostały niespełna 3 miesiące. 10 kolejek, w których wydarzyć się może absolutnie wszystko. Dodawanie do tego całego chaosu, nowego menedżera jest proszeniem się o kłopoty. To tak jakby do chwiejnej konstrukcji, wokół której panuje tornado, podmienić zużyty filar na taki kupiony z Aliexpress. I nie są to słowa puszczane na wiatr. Z pomocą tym razem przychodzą statystyki zebrane przez The Athletic. 

zmiany menedżerów w ostatnich 3 miesiącach

Screen ze strony The Athletic

Mamy tu pokazane jak uległa zmianie sytuacja w lidze, kiedy zespół wymieniał szkoleniowca na ostatnią chwilę (w okresie od marca do maja). Na ostatnich 20 takich przypadków tylko 3 razy udało się zająć finalnie wyższą pozycję. ANI RAZU nie pomogło to w heroicznym utrzymaniu w Premier League. Nie ważne czy był to początek marca, czy środek kwietnia. W całej erze Premier League pośród 39 zmian menedżerskich od początku marca tylko 7 doprowadziło do wyższej końcowej pozycji w lidze. Z drugiej strony (co chyba najważniejsze) tylko raz taka zmiana „zaprowadziła” do spadku (Norwich w sezonie 2013/14). W pozostałych przypadkach drużyny nie spadały na miejsca zapewniające grę w Championship.

I tu stawiam pytanie, które było kamyczkiem wywołującym lawinę zwaną tym tekstem. Czy w momencie, kiedy tak trudno zatrudnić kogoś przyszłościowego, co pokazały nam poszukiwania Leeds, jest sensowne zwalnianie menedżera na kilka tygodni przed końcem sezonu? Oczywiście jest aspekt czasu, ponieważ owy menedżer dostanie kilka tygodni więcej, aby wprowadzić potrzebne zmiany, ale to się może tyczyć zespołów, którym nie zagraża ani spadek, ani walka o sukcesy. Czy Crystal Palace ma się czego obawiać? Oczywiście – chociażby West Hamu i jego dwóch zaległych spotkań.

Nie wykluczamy, że w te kilka tygodni spotkają nas jeszcze jakieś roszady na trenerskich stołkach. Nie wiemy na przykład, ile wytrzyma cierpliwość właścicieli West Hamu czy Leicester. Jak jednak pokazuje historia, wymiana szkoleniowca w takim momencie nie powinna doprowadzić zarówno do kryzysu, jak i wielkiego cudu. Pytanie, czy najbliższa przyszłość będzie trzymała się historii.