Do ciekawego zdarzenia doszło w sobotę w meczu Championship pomiędzy Rotherhamem i Cardiff City. The Bluebirds prowadzili do przerwy 1-0 po golu Jadena Philogene’a, gdy nad miasto nadeszła burza. Wystarczyło kilkanaście minut, by murawa stadionu Rotherhamu przemokła do cna. 

Boisko szybko okazało się niegrywalne. Przy liniach bocznych można było zauważyć gigantyczne kałuże zasłaniające zarys pola gry. Co więcej, piłka zupełnie przestała się odbijać i raz po raz stawała w wodzie. Rozegrano ledwie 2 minuty meczu, gdy sędzia nakazał wstrzymanie gry. Podobnie komisja, która przybyła kilkadziesiąt minut później, oceniła murawę na niezdatną do gry i szybko nakazała przełożyć spotkanie.

Nie byłoby tyle szumu wokół tej sprawy, gdyby nie to, że pojedynek ten był niezwykle ważny w kontekście walki o utrzymanie w Championship, a goście prowadzili już 1-0, mając widoczną przewagę na boisku. Co więcej, w takiej sytuacji procedura nakazuje powtórzyć spotkanie, rozpoczynając je wynikiem 0-0. Nic więc dziwnego, że cała społeczność związana z Cardiff City wpadła w szał!

Po pierwsze zaczęto kwestionować stan murawy oraz wady systemu odprowadzającego wodę, które przyczyniły się do zatonięcia boiska. Po drugie wskazywano na opieszałość służb, brak przygotowania do takiej sytuacji, a wręcz celowe pogarszanie sytuacji. Wszystko to przy radosnych okrzykach kibiców gospodarzy, dla których ta ulewa była darem z niebios.

Widząc szansę na uratowanie dobrego rezultatu, zarząd Cardiff zgłosił wniosek do EFL, prosząc o ponowne przyjrzenie się sprawie. Co ciekawe, w oficjalnej tabeli po spotkaniu doliczono im nawet 3 punkty, co ostatecznie jednak okazało się być błędem administracji. Na ten moment sprawa jest badana przez EFL. Niemniej jednak, według doniesień mecz najprawdopodobniej zostanie powtórzony w kwietniu. Pytanie tylko, czy zarząd ligi przychyli się do próśb Walijczyków, by rozpocząć od pozytywnego dla nich rezultatu.