Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 27. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

DANNY WARD

Cała porażka Leicester z Chelsea 1:3 w ubiegły weekend nie jest rzecz jasna tylko winą walijskiego golkipera (o czym przekonany się zresztą dosłownie za chwilę), ale już sama pierwsza bramka zdobyta przez The Blues może w dużej mierze iść tylko na konto bramkarza Lisów. Powinien zachować się o wiele lepiej przy uderzeniu autorstwa Bena Chilwella. Ward w całym meczu obronił tylko 3 dość proste strzały, więc nie zdołał niczym innym zbytnio się zrehabilitować.

OBROŃCY

VIRGIL VAN DIJK

Holender przy straconej bramce przez Liverpool odstawił niesamowity defensywny kryminał. Wyglądało to tak, jakby zapomniał, że można bronić dostępu do własnej bramki. Dango Ouattara minął go z wielką łatwością, a później miał całe mnóstwo miejsce na dośrodkowanie w pole karne. Kilkanaście minut później stoper Liverpoolu mógł wylecieć z boiska za nieodpowiedzialne i nieprzepisowe zatrzymanie napastnika oponentów. Obrońcę The Reds uratowało tylko to, że przeciwnik nie wywrócił się w tej sytuacji, a wolał włożyć całą siłę, by utrzymać się na nogach, choć z pewnością nie musiał tego robić. Van Dijk nie zrobił później nic polepszającego jego występ. Zmarnował też za to kilka dobrych okazji do zdobycia bramki po strzałach głową.

KENNY TETE

Gabriel Martinelli i Leandro Trossard będą mu się śnili. W pierwszej połowie nie stanowił dla nich najmniejszej przeszkody. Jego stroną przechodziło wiele prostopadłych podań słanych przez podopiecznych trenera Mikela Artety. Jego dyspozycja uległa lekkiej poprawie podczas drugiej odsłony, ale wciąż pozostawiała mnóstwo do życzenia.

WOUT FAES

3 stracone gole i czerwona kartka – szybkie podsumowanie fatalnego sobotniego popołudnia w wykonaniu Belga. Na wyrzucenie z boiska złożyły się dwie żółte kartki. Faes był zdecydowanie zbyt agresywny przy swoich interwencjach. Wynikało to jednak ze słabego ustawienia się w formacji obronnej, a także kompletnego braku spokoju i pewności siebie. Katastrofa.

POMOCNICY

CASEMIRO

Przed przybyciem do Manchesteru United nie otrzymał ani jednej bezpośredniej czerwonej kartki w całej swojej karierze. Teraz na swoim koncie ma już 2 kartoniki tego koloru w 3 ostatnich pojedynkach ligowych. Ostatnią otrzymał w ubiegły weekend podczas rozczarowującego remisu 0:0 z Southampton na Old Trafford. Jest to dla niego kolejna nauczka, że musi być zdecydowanie bardziej ostrożny przy swoich odbiorach oraz wślizgach. Żałośnie głupie osłabienie drużyny nie może przytrafiać mu się dwukrotnie w tak krótkim odstępie czasu!

FABINHO

Oczy kibiców Liverpoolu krwawiły. Gdyby ustawić kamerę tylko na Brazylijczyka podczas potyczki z Bournemouth i kazać jakiemuś sympatykowi Czerwonych oglądać jego poczynania, to byłyby to największe tortury jakie świat tylko widział. Był ogromnym hamulcowym poczynań The Reds. Słabo szło mu również w elemencie destrukcji akcji przeciwników. Sporo razy oddawał im piłkę zupełnie za darmo.

LEON BAILEY

Koszmar. Nie dość, że nie wniósł nic dobrego do gry The Villans pod bramką The Hammers, to jeszcze podarował rywalom rzut karny, który w ostatecznym rozrachunku zabrał Lwom bardzo istotne 3 punkty. Ciągle podejmował nieodpowiednie decyzje. Zagubiony jak dziecko we mgle. Będzie chciał bardzo szybko zapomnieć o tym występie.

ANDREAS PEREIRA

Kilkukrotnie można było odnieść solidne wrażenie, że Brazylijczyk sabotuje mecz Fulham z Arsenalem. Ciągle podejmował bowiem złe decyzje, które były korzystne tylko i wyłącznie dla ekipy ze stolicy Anglii. W sytuacjach, gdy powinien podać, wolał uderzyć na bramkę. Często wykonywał jednak niecelne podania przy kolejnych okazjach. Jednocześnie w żadnym calu nie pomagał w odbiorze piłki. Ewidentnie to nie był jego dzień.

NAPASTNICY

JOÃO FELIX

Portugalczyk w lidze angielskiej zaliczył już 6 meczów. W tym czasie zdążył aż 3-krotnie „zapracować” na znalezienie się w naszych antyjedenastkach! Najgorsze teraz jest jednak to, że Chelsea już wygrywa, a Felix wciąż nie potrafi wejść na dobre tory i odpowiednio wspomóc swoich kolegów. W ostatnim meczu z Leicester nie wykorzystał choćby stuprocentowej sytuacji, gdy w sytuacji sam na sam z Dannym Wardem trafił w słupek. Trener Graham Potter zdecydował się na zdjęcie go z placu gry tuż przed rozpoczęciem drugiej połowy na King Power Stadium.

Nie można się jednak temu w żadnym stopniu dziwić, bo to właśnie reprezentant Portugalii był najsłabszym ogniwem The Blues. Nadal brakowało mu elementu finalizacji akcji i podejmowania właściwych decyzji w obcym polu karnym.

MOHAMED SALAH

Legenda głosi, że piłka po rzucie karnym Salaha nadal nie wylądowała na ziemi. Fatalny kiks Egipcjanina zaprzepaścił Liverpoolowi szansę na choćby remis w starciu z Bournemouth. Jednak tamta jedenastka nie jest jedynym momentem, w którym Mo zawodził grono kibiców przyjezdnych z miasta Beatlesów. Nie radził sobie z piłką przy nodze, a także nie potrafił odnaleźć miejsca dla siebie w polu karnym. Zupełnie nic mu nie wychodziło. Kompletne przeciwieństwo jego formy z poprzedniej Bitwy o Anglię…

IVAN TONEY

Serie dwunastu kolejnych meczów bez porażki zespołu Brentford dobiegła końca w ubiegł weekend na Goodison Park. Miejscowy Everton pokonał 1:0 kompletnie bezzębne Pszczoły. Brak goli najgorzej świadczy rzecz jasna o linii ataku, a jej liderem właściwie od momentu awansu do Premier League jest oczywiście Ivan Toney. Angielski napastnik w starciu z The Toffees nie był sobą. Nie dochodził do zbyt wielu sytuacji, a jeśli już nawet mu się to udawało, to nie był w stanie ich wykorzystać. Trener Thomas Frank oraz fani The Bees mogą od niego wymagać zdecydowanie więcej.