To starcie wzbudza wiele emocji. Nie ma w tym nic dziwnego, bo w ostatnich latach nawiązała się wielka rywalizacja między klubami, które dominowały w ostatnich edycjach Ligi Mistrzów. Ich starcia aż 2 razy w ostatnich 5 latach decydowały o końcowym triumfie w najbardziej elitarnych rozgrywkach piłkarskich w historii. W tym czasie mierzyli się też na etapie ćwierćfinału. Zawsze to Real Madryt okazywał się finalnie lepszy, a Liverpool musiał przełknąć gorycz porażki. Nadeszła najwyższa pora na ogromne Red Dead Redemption, któremu bardzo sprzyjają okoliczności. Jakie? Miłej lektury!

Liverpool wraca do formy

2 wygrane mecze ligowe z rzędu, 3 czyste konte z rzędu w Premier League, powrót kluczowych graczy do formy – Liverpool od derbów Merseyside wygląda o niebo lepiej niż na początku roku. Oczywiście, do ideału jest naprawdę jeszcze bardzo daleko, ale coś drgnęło, a z tym potencjałem składu nawet lekkie drgnięcie może wywołać gwałtownie pozytywną zmianę. Tak jest w przypadku ofensywnego trio – Darwin Nunez, Mohamed Salah, Cody Gakpo.

Każdy z nich w ostatnich dwóch meczach wyglądał naprawdę przyzwoicie i przynajmniej raz wpisywał się na listę strzelców. Holender do siatki trafił nawet dwukrotnie. Widać, że zaczynają ze sobą łapać nić porozumienia. Akcja na 2:0 w meczu ze Srokami wynikneła z pięknego podania do Gakpo, który też popisał się genialnym wyczuciem czasu i umiejętnością bycia w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Nunez natomiast wreszcie jest bardziej skuteczny i nie aż tak chaotyczny. Skutkowało to chociażby świetnie przeprowadzonym kontratakiem i asystą w derbach miasta. Mają teraz momentum i powinni to wykorzystać przeciwko Królewskim.

Zdecydowanie lepiej wygląda też linia defensywna. Alisson potrafi zamieniać się w prawdziwy mur nie do skruszenia, a Virgil van Dijk jest o wiele bardziej pewny i spokojny. Największą pozytywną przemianę widać jednak w przypadku Trenta Alexandra-Arnolda. Z jednego z największych rozczarowań aktualnego sezonu Premier League powoli staje się największym powrotem do formy w tej kampanii. W grze obronnej jest ostatnio bezbłędny, a piękną asystą do Darwina Nuneza w ubiegły weekend przypomniał, że wciąż ma zdolność podawania opanowaną do perfekcji. Progres nastąpił też w przypadku Andy’ego Robetsona z drugiej strony boiska.

Gramy na Anfield

Liverpool przegrywa ciągle z Realem, ale, ponieważ są to najczęściej finałowe spotkania, to nie są rozgrywane na Anfield. Kijów i Paryż nie były szczęśliwe. Podczas dwumeczu w 1/8 na stadionie The Reds padł remis 0:0, który goście zawdzięczali bramkarzowi Thibaut Courtois. Trybuny stadionu Czerwonych mogą ponieść ich w wyjątkowy sposób. Zwłaszcza w tym momencie, gdy drużyna ma szansę na dobre wyjść z wielkiego dołku. Kibice wiedzą na co jest szansa i zrobią wszystko, by wspomóc swoich ulubieńców. Wcześniej nie zawsze była ku temu okazja…

Jurgen Klopp na pewno ma plan

Niemiecki trener to fachowiec. Od początku wiadomo było, że jeśli ktoś ma wyprowadzić Liverpool z tego ogromnego kryzysu to tylko Klopp. On wszedł z nim w ten dołek, a więc on go z niego wyprowadzi. Nie z takich opresji potrafił wychodzić zarówno w swojej piłkarskiej, jak i trenerskiej karierze. Zna tych chłopaków najlepiej na świecie. Nie bez powodu nikt w zarządzie aktualnych vice-mistrzów Anglii nie zastanawiał się nawet przez chwilę nad zmianą trenera. Klopp da sobie radę. W zaledwie dwa spotkania zdążył sprawić, że Liverpool znów w pełni uwierzył w wygraną z bieżącymi posiadaczami Pucharu Europy. Chyba nikt inny nie byłby tego dokonać w tak ekspresowym tempie. In Klopp We Trust!

 

Jeden z głównych bohaterów gry Red Dead Redemption 2, Dutch van der Linde mawiał, że „zemsta to gra głupców”. Z drugiej strony jest jednak wielkim motorem napędowym, który daje motywację mocniejszą od większości innych rzeczy. Dla wielu graczy The Reds, którzy pamiętają ubiegłoroczną porażkę w finale Champions League dzisiejszy wieczór będzie szansą może nie tylko na zemszczenie się na oponentach ze stolicy Hiszpanii, ale również na odkupienie swoich win. Choćby wspomniany Trent Alexander-Arnold, który wówczas popełnił błąd przy decydującym golu Viniego. Stać go na odkupienie. Niech Liverpool w końcu postawi się Realowi, niech to będzie w końcu Odkupienie Czerwonej Śmierci!