Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 24. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

NICK POPE

Naprawdę zupełnie nie mamy pojęcia co miał w głowie Nick Pope przy swojej kuriozalnej interwencji kilkadziesiąt metrów od pola karnego. Anglik zagarnął rękami piłkę do siebie, jednocześnie kompletnie nie zważając na to, że takie zachowanie oczywiście poskutkuje czerwoną kartką. Tym samym bardzo głupim błędem osłabił swój zespół już po zaledwie 20 minutach gry. Wcześniej nie wspomógł go dobrą grą, gdy skapitulował przy trafieniach Darwina Nuneza oraz Cody’ego Gakpo. Przy obu akcjach nie zawinił, ale mógł może zrobić też trochę więcej.

OBROŃCY

WOUT FAES

Gra Leicester City układała się naprawdę nieźle, ba można nawet powiedzieć, że nieco przeważali w spotkaniu z Manchesterem United do czasu, gdy Wout Faes nie zdecydował się zagrać kompletnie nieudanego zagrania, które rozpoczęło akcję bramkową gospodarzy. Belg nie popisał się także przy trzeciej bramce dla Czerwonych Diabłów. Właściwie obrońca Lisów nie sprawił Sancho najmniejszego problemu, a jego próba odbioru — jeśli można to tak nazwać — ułatwiła jedynie Anglikowi trafienie do siatki, gdyż 22-latek pozostał zupełnie niepilnowany.

KALIDOU KOULIBALY

Obrona The Blues z Koulibalym zamiast Thiago Silvy to dwa zupełnie różne światy. Senegalczyk był niesamowicie chaotyczny i elektryczny. Popełniał dziecinne pomyłki. Wyglądało to tak jakby przeprowadzał sabotaż i wspomagał rywali z Southampton. Szybko wyłapał też żółtą kartkę. Nastąpiło to już w 4. minucie potyczki w Londynie! Zresztą to przewinienie mogło zakończyć się nawet idiotyczną czerwoną kartką. Nikt nie miałby pretensji do arbitra, gdyby podjął właśnie taką decyzję. Trener Graham Potter wolał nie ryzykować i zdjął go już po pierwszej połowie rywalizacji.

DAN BURN

Mohamed Salah wziął go w ubiegłą sobotę nie na karuzele z placu zabaw, ale na wielkiego Space Boostera z Energylandii. Obrońca Newcastle United zupełnie nie nadążał za Egipcjaninem, a także tempem akcji narzucanych przez oponentów z Anfield. Zabrakło mu precyzji i szczęścia przy sytuacji, gdy po rzucie różnym głową uderzył w poprzeczkę. Zdecydowanie było to jedno z jego najsłabszych spotkań w barwach Srok.

POMOCNICY

MATEO KOVACIĆ

Do naszej jedenastki kolejki trafił Romeo Lavia, który w spotkaniu z Chelsea dominował w środku pola i pokazał świetną pracę w defensywie. Tutaj mamy człowieka, który był jego antytezą. Chorwat wyglądał na kompletnie zagubionego, zbyt wolnego i chaotycznego – zupełnie nie przypominał siebie w najlepszej formie. Gdy Chelsea przycisnęła w drugiej połowie i miała więcej z piłki, prezentował się trochę lepiej. Nie miał jednak praktycznie żadnego wpływu na grę.

MASON MOUNT

Jeżeli coś może pomóc temu facetowi to tylko nowy szkoleniowiec. Chelsea i jej trenerowi wyraźnie brakuje pomysłu na tego piłkarza, a on sam wygląda bardzo blado na boisku. Brakuje kreatywności i polotu, z którego Anglik dotychczas słynął. Kolejny raz przeszedł obok meczu. Piłkarze Southampton prawdopodobnie nawet nie zauważyli, że Mount był na boisku. Jego statystyki z pierwszej połowy to istna katastrofa…

https://twitter.com/br39i/status/1626973050141908993?t=KsHrIZX2A11X95OGAyeOdw&s=19&fbclid=IwAR2agLxos8MeVIs58xCARdlZgyfbnkHbuKVxUm2CPNZN9M3EaQo9j_n4wls

JACK HARRISON

Na plus – szansa wykreowana Patrickowi Bamfordowi. I to właściwie tyle. Poza tym Harrisona praktycznie nie było w meczu z Evertonem. Ponad połowa jego podań była niecelna. W miarę upływu czasu prezentował się coraz gorzej. Po straconej bramce wyglądał już naprawdę słabo. To nie był ten zawodnik, którego niemal kupiło zimą Leicester City.

JOAO FELIX

Od Portugalczyka na Stamford Bridge wymagają zdecydowanie więcej niż to co zaprezentował przeciwko ostatniej drużynie tabeli w ostatnią sobotę. Był to zdecydowanie jego najgorszy występ w barwach The Blues. Najgorsza była pierwsza połowa, gdy nie wychodziło mu dosłownie nic. Nie miał negatywnego wpływu na grę ekipy Grahama Pottera, bo… nie miał na nią żadnego wpływu. Kolejnym kamyczkiem do ogródka jego błędów była spora ilość fatalnie wykonanych rzutów rożnych.

PHIL FODEN

Bardzo blady był to powrót. Właściwie oprócz strzału zza pola karnego, który odbił się od słupka bramki strzeżonej przez Navasa, to Foden nie wykazał się niczym specjalnym. Brak odpowiedniego rytmu meczowego był tu znamienny. Prawdopodobnie minie chwila zanim pomocnik będzie w stanie wrócić do optymalnej dyspozycji i ponownie błyszczeć w ofensywie zespołu mistrzów Anglii.

NAPASTNICY

ERLING HAALAND

Coś tu ewidentnie nie zagrało. Tym razem była to skuteczność. Norweg nie potrafił przeciwko Nottingham znaleźć odpowiedniej drogi aby osiągnąć cel. Wyglądał bardzo niemrawo i nie angażował się w poczynania ofensywne w takim stopniu, do którego nas przyzwyczaił. W konsekwencji jego występ „widmo”, kosztował Obywateli przekucie płytkiego prowadzenia w stratę dwóch, bezcennych punktów.

EDDIE NKETIAH

Kolejny mecz, a Arsenal jakby bez napastnika. Eddie od spotkania przeciwko United znika, co jest niezwykle bolesne dla całej drużyny. Kiedy już dochodzi do sytuacji strzeleckich wychodzi dotkliwy brak doświadczenia i odpowiedniego wykorzystania instynktu. Eddie nie jest w stanie również tak pracować na rzecz zespołu, jak robił to Jesus, przez co pozostaje jedynie negatywne wrażenie bezpłciowości. Nawet jeśli w ten weekend udało się Kanonierom obronić, to w przyszłości w przypadku braku skuteczności napastnika może nieść to gorsze skutki.