Dzisiaj mijają dokładnie cztery lata od tragicznego wypadku z udziałem Emiliano Sali i pilota Davida Ibbotsona. Najdroższy zawodnik w historii Cardiff City leciał wieczorem do stolicy Walii, kiedy nagle jego samolot zniknął z radarów. Po dwóch tygodniach znaleziono wrak maszyny oraz zidentyfikowano ciało byłego gracza FC Nantes, co oznaczało żałobę dla całego piłkarskiego świata.
Początkowo niewielu potrafiło pomieścić w głowach, co wówczas się stało. Nic dziwnego, bowiem piłkarz europejskiego formatu o wartości 15 milionów funtów, lecący do nowego klubu rozklekotanym samolotem to niecodzienność. Wystarczy dodać do tego, że pilot nie miał nawet licencji do przewozu pasażerów i mamy prawdziwy kryminał.
'I'm on a plane that looks like it's falling apart… I'm scared'
Exclusive CCTV footage shows the last time Emiliano Sala is seen alive boarding the doomed flighthttps://t.co/0oiJwj3Ihp pic.twitter.com/uL7l6BzsvV
— BBC Wales News (@BBCWalesNews) September 21, 2022
Ciężko pogodzić się ze stratą
Na całej sprawie dodatkową plamę pozostawia fakt, że oba kluby długo nie potrafiły dojść do zgody w kwestii finansowej. Pomimo że transfer został całkowicie przyklepany jeszcze przed katastrofą, Cardiff doszukiwało się różnych luk prawnych i niedociągnięć ze strony francuskiego klubu. Z kolei FC Nantes szybko oczekiwało zapłaty i postanowiło rozwiązać sprawę na drodze sądowej. Z drugiej strony trudno się dziwić, gdyż 15 milionów to dla niewielkich zespołów naprawdę potężne pieniądze. Utrata takiej kwoty może nawet doprowadzić do zapaści finansowej klubu, co drużynom z niższych lig w Anglii przytrafia się całkiem często.
Ostatecznie po 4 latach procesów i licznych odwołaniach od decyzji sądu, EFL nałożyło na Cardiff City zakaz transferowy obejmujący trzy kolejne okienka transferowe. Taka sytuacja sprawiła, że walijski klub zrehabilitował się. Zarząd Cardiff wpłacił na konto Nantes pierwszą ratę za transfer, która wynosiła 7 milionów funtów (z odsetkami). To z kolei poskutkowało natychmiastowym uchyleniem embargo przez władze ligi. Walijski klub dostał więc możliwość podpisywania nowych zawodników jeszcze w styczniu bieżącego roku.
The club are no longer on the EFL embargo list after paying the first instalment of the £15m fee for striker Emiliano Sala, who tragically died on route to joining the club.
It is yet to be confirmed if FIFA will also lift their embargo on the Bluebirds.
More ⤵️#BBCFootball
— BBC Sport (@BBCSport) January 11, 2023
Cardiff może mieć pretensje
W mediach społecznościowych czasem pojawiają się opinie, jakoby Cardiff City było winne śmierci Emiliano Sali. Taka teza jest absolutnie nieprawdziwa, bowiem klub nie miał nic wspólnego z organizacją lotu zawodnika. Argentyńskiemu graczowi zaproponowano klasyczny lot samolotem pasażerskim z Paryża. Piłkarz jednak poinformował, że wybiera podróż na własną rękę i będzie obecny na treningu w Cardiff dnia następnego. Jak łatwo się domyśleć, klub mógł mieć później sporo pretensji co do całego zajścia i doszukiwał się sprawiedliwości w tej sprawie.
W 2021 roku sąd uznał, że winnym organizacji tragicznego lotu jest David Henderson. Doświadczony pilot miał rzekomo wiedzieć, że jego znajomy David Ibbotson nie ma odpowiedniego doświadczenia, by latać po zmroku w niesprzyjających warunkach pogodowych. W konsekwencji Anglik został skazany na półtora roku pozbawienia wolności. Co więcej, Henderson przyznał przed sądem, że w kwestii szybkiej organizacji połączenia naciskał na niego Willie McKay.
Podejrzany agent, podejrzany biznes
I tutaj przechodzimy do kolejnego tematu, a mianowicie udziału w transferze wyżej wspomnianego byłego agenta piłkarskiego. Już sama przeszłość Willie’ego McKay’a może zastanawiać. W 2007 roku Anglik został aresztowany, będąc podejrzanym o przekręty transferowe, jednak ostatecznie nie uzyskano odpowiednich dowodów w tej sprawie. Później w 2015 roku został bankrutem i musiał pogodzić się z pięcioletnim zakazem prowadzenia działalności zarobkowej bez zgody sądu. Mimo to, swój udział w transferze Emiliano Sali usprawiedliwiał chęcią pomocy swojemu synowi, który jako agent współpracował z Nantes.
Jak zdołano ustalić, Willie McKay rozpuszczał również fałszywe plotki o zainteresowaniu osobą Argentyńczyka innych klubów Premier League. Miało to na celu podbić kwotę transferu, z której procent należał się właśnie jemu i jego synowi. Oprócz tego, oskarżano go o posiadanie tzw. podwójnego mandatu, dzięki któremu odsetek od transakcji otrzymałby zarówno od Nantes, jak i od West Hamu, gdyby to Młoty zdecydowały się na transfer Sali.
Takie informacje Cardiff próbowało wykorzystać na drodze prawnej, aby podważyć prawidłowość transferu. W konsekwencji doszło do wzajemnych oskarżeń, a McKay całej sytuacji najwidoczniej nie wytrzymał psychicznie. Brytyjczyk zaczął bowiem grozić spaleniem walijskiego klubu i morderstwem związanych z nim osób, za co niestety otrzymał jedynie ostrzeżenie od policji.
Exclusive: Police issue harassment warning to Willie McKay after threat to 'burn' Cardiff City and 'kill everybody' there | @ben_rumsby https://t.co/78ic2I90qb
— Telegraph Football (@TeleFootball) June 24, 2019
„Plama na wizerunku, reputacji i honorze piłki nożnej”
Takim komentarzem określił całą sprawę dziennikarz David Conn. I ciężko się pod tym zdaniem nie podpisać bowiem spór budowany jest na straszliwej ludzkiej tragedii i ogromnym nieszczęściu. Pomimo wielu przegranych instancji, Cardiff nie przestaje wierzyć, że uda im się otrzymać zwrot zapłaconych pieniędzy. Tym samym zarząd klubu stara się wyszukać i drążyć jak najwięcej nieścisłości lub innych pobudek do kontestowania wyroków sądu. W takich słowach wypowiedział się kiedyś o tej sprawie przewodniczący klubu – Mehmet Dalman:
To bardzo skomplikowany temat i czuję się pewny swego. Dlaczego po prostu nie zapłacimy tych pieniędzy? Odpowiedź brzmi: to jest 15 milionów funtów. Skoro nie musimy zapłacić, to dlaczego mielibyśmy? Ta sprawa jest o wiele głębsza niż wydaje się ludziom, pewne rzeczy muszą jeszcze wyjść na jaw.
Jako przewodniczący, jestem strażnikiem tego klubu piłkarskiego i muszę robić co dla nas najlepsze. Wiecie, nawet gdybyśmy mieli w zapasie 15 milionów funtów i bylibyśmy skłonni wyrzucać pieniądze, moja decyzja nie byłaby inna. Istnieją pewne zasady, według których musimy działać.
Z kolei Nantes podtrzymuje oskarżenia i dąży do tego, by otrzymać pełną kwotę. Pomiędzy dwoma klubami od początku nie było mowy o żadnych pertraktacjach, a każdy z nich chciał uzyskać pełną pulę. Bezpośrednia walka, więc wciąż trwa, chociaż możemy mieć nadzieję, że zapłacenie przez Cardiff pierwszej raty pcha nas już powoli do zakończenia tego jakże smutnego konfliktu.