Chelsea jest w bardzo dużym dołku. Nie podlega to żadnej wątpliwości. W wyjściu z problemów nie pomagają urazy sporej liczby podstawowych graczy w układance trenera Grahama Pottera. Do klubu sprowadzono, więc Joao Felixa z Atletico Madryt. Wypożyczony ze stolicy Hiszpanii reprezentant Portugalii w swoim debiucie dla The Blues otrzymał… czerwoną kartkę i w konsekwencji 3 mecze zawieszenia. Niebiescy liczą, że z ich kolejnym obiektem zainteresowań nie będzie już takich problemów. W końcu mają go na oku już od dłuższego czasu.

Londyńczycy od dawna myślą o wzmocnieniu swojej linii pomocy. Zawodnikiem, który miał przyczynić się do ulepszenia środka pola w ekipie ze stolicy Anglii był początkowo Enzo Fernandez. Argentyńczyk obecnie reprezentuje barwy Benfiki Lizbona. Jego transfer do Chelsea miał być już bardzo blisko finalizacji, a w grę miały wejść naprawdę ogromne pieniądze, ale ostatecznie nie zakończył się porozumieniem obu stron. Dlatego angielski klub został zmuszony do poszukania alternatywy.

The Guardian podaje, że miałby nią być Moises Caicedo z Brighton, który może przenieść się na Stamford Bridge jeszcze podczas trwającego zimowego okienka transferowego. Środkowym pomocnikiem Mew interesuje się jednak również Liverpool. Dla Chelsea to właśnie Ekwadorczyk ma być nowym głównym kandydatem do wypełnienia dziury i ogólnego polepszenia gry w ich drugiej linii. Z pewnością wyciągnięcie go z Brighton nie będzie zbyt łatwe i będzie wiązało się z wyłożeniem wielkiej kwoty na stół. Wspominał o tym niedawno też sam dyrektor generalny Mew, a więc Paul Barber. Patrząc jednak na ostatnie posunięcia i plany Todda Boehly’ego nie powinno to być wielkim problemem dla Londyńczyków. Pytanie, czy byłoby to dla nich opłacalne posunięcie?