Luka Modrić to człowiek niezwykły. Zawodnik, który ostatnimi czasy przerasta samego siebie. W klubowej piłce Chorwat wygrał wszystko i to kilkukrotnie. Pięć zwycięstw w Lidze Mistrzów w przeciągu dziesięciu rozegranych sezonów w Realu Madryt to wynik, o którym pomarzyłby każdy piłkarz. Co więcej, do sukcesów w Europie, pomocnik dorzucił trzy mistrzostwa Hiszpanii oraz moc innych, mniejszych osiągnięć zespołowych.

Z reprezentacją Modrić doszedł do finału Mistrzostw Świata w Rosji, sprawiając niespodziankę całemu światu. Kreator gry drużyny narodowej zasłużył wówczas na Złotą Piłkę, przełamując tym samym dziesięcioletnią hegemonię Ronaldo i Messiego. Wydawać by się mogło, że 37-letni pomocnik ma najlepszy okres swojej kariery już daleko za sobą. Modrić tymczasem płata figle całemu światu, pokazując wszystkim, a przede wszystkim Kevinowi de Bruyne, że wiek nie gra roli. Chorwat jest ponownie twórcą gry chorwackiego zespołu, który już dziś zmierzy się z Argentyną.

Gracz Realu nie miał łatwej przeszłości. Jak sam twierdzi, to ona wzmocniła go na tyle, by mógł dojść tam, gdzie jest obecnie. Cztery lata występował w Tottenhamie, gdzie na początku podważano jego możliwości w związku z drobną posturą i uważano, że jest za słaby, by osiągać sukcesy na arenie europejskiej. Jego dzieciństwo z kolei przebiegało w ogarniętej wojną Chorwacji, gdzie Modrić kopał piłkę nawet w schronie przeciwbombowym.

Wojenne realia Jugosławii

Wydarzeniem, które najbardziej odbiło się na psychice Modricia była tragiczna śmierć ukochanego dziadka. Podczas gdy rodzice pracowali, mały Luka spędzał z nim niemal całe dnie, bawiąc się, wypasając kozy i ucząc się polować. Spokojne dzieciństwo chłopca nie trwało jednak długo, bowiem już na początku lat 90. na Bałkany zawitała wojna. Proces rozpadu Jugosławii przebiegał w sposób krwawy, a Chorwaci swoją niepodległość musieli wydzierać siłą. W grudniu 1991 roku zdominowane przez Serbów jugosławiańskie wojska zajęły tereny, które zamieszkiwała rodzina przyszłego piłkarza. Bliscy małego Luki nie do końca zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, dopóki jego dziadek nie został brutalnie rozstrzelany tuż przed drzwiami własnego domu.

Tragiczne wydarzenia skłoniły rodzinę Modricia do ucieczki z rodzinnej wioski. Schronienie znaleźli w obozie dla uchodźców w nadmorskim Zadarze, choć i tak nie było to miejsce bezpieczne. Ojciec Luki musiał udać się na wojnę, by walczyć za swój kraj. Tymczasem małemu chłopcu w codziennym życiu nieustannie towarzyszyły dźwięki ostrzału i eksplozji. Mimo to, wraz z kolegami grywał w piłkę na hotelowym parkingu. Co więcej, gdy syreny ogłaszały alarm bombowy, futbolówkę zabierał ze sobą nawet do schronu.

Zaprawa bojowa w bałkańskich ligach

Jak wszystko w świecie, wojna w końcu przeminęła i Luka dostał szansę na lepsze życia, którą wykorzystał bezbłędnie. Zaczynał w lokalnym klubie NK Zadar, gdzie rozwijał się pod okiem miejscowych trenerów. Wątpliwości co do jego postury zaczęły pojawiać się już na tym etapie kariery. Na przełomie wieków kandydaturę młodego zawodnika ze względu na młody wiek i niewielką masę odrzucił Hajduk Split. Dzięki zaangażowaniu szkoleniowców Zadaru udało mu się jednak dostać do Dinama Zagrzeb, gdzie powoli rozkwitał, jednocześnie podbijając zarówno ligę chorwacką, jak i bośniacką podczas rocznego wypożyczenia do Mostaru.

„Kto potrafi grać w bośniackiej ekstraklasie, ten poradzi sobie wszędzie”- stwierdził jakiś czas później sam zawodnik, odnosząc się do jej wymagań fizycznych. I faktycznie, w jego przypadku to zdanie okazało się w 100% prawdziwe.

Nie dać się zwieść opinii publicznej

Luka miał niecałe 23 lata, gdy sięgnął po niego Tottenham. Zapłacono za niego rekordową wówczas kwotę 16 milionów euro. Po transferze do Anglii wątpliwości, co do możliwości Modricia w wymagającej fizycznie Premier League jeszcze się nasiliły. Opinię mediów podsycały głosy takich osobistości jak Arsene Wenger, który także nie wierzył w zdolności młodego Chorwata. Nie pomagała też kontuzja kolana, której doznał zaraz na początku swojego pobytu na White Hart Lane. Mimo to, Luka nigdy nie dawał za wygraną, co często zaznaczał w różnych wywiadach dla angielskich mediów. W takich słowach wypowiedział się na temat swojej mentalności dwa lata temu w rozmowie dla Daily Mail:

Nigdy się nie poddałem, a każde zwątpienie we mnie było dodatkową motywacją, aby pokazać ludziom, że się mylą, pokazać, że potrafię. Gdy zrobiłem coś dobrze, dawało mi to jeszcze więcej pewności siebie oraz siły do podjęcia kolejnego wyzwania. Było to dla mnie ważne, aby się nie poddawać.

Co więcej, zdarzało mu się opowiadać również o swojej wojennej przeszłości, twierdząc że tylko uczyniła go ona silniejszym.

Było mnóstwo strachu dookoła, ale z tym trzeba sobie radzić. To co się wydarzyło, sprawiło że jestem silniejszy. Mogę nawet powiedzieć, twardy. Jeśli przechodzisz przez takie rzeczy jak ja, znacznie łatwiej jest zaakceptować to, co później przytrafia Ci się w życiu, piłkarskie mądrości, porażki czy krytykę, czy to czy tamto.

W drodze na szczyt przez Premier League

Początkowo Modrić grywał w Tottenhamie na pozycji numer 10 lub na skrzydle. Dopiero Harry Redknapp wpadł na pomysł, by przesunąć Chorwata do środka pomocy. Taki ruch okazał się strzałem w dziesiątkę, bowiem Modrić głębiej w środku pola czuł się znacznie lepiej.  Przy takim ustawieniu mógł pracować zarówno w ataku, jak i w obronie. Był znakomitym łącznikiem między linią defensywy, a graczami ofensywnymi oraz napędem ambitnej drużyny Spurs. Co więcej, Chorwat nigdy nie zapominał o ciężkiej pracy. Często powiadał, że dla niego liczy się przede wszystkim futbol i rodzina, a co za tym idzie swojej pasji poświęcał się niemal całkowicie. Luka zawsze pierwszy pojawiał się na treningach i pracował do upadłego. W takich słowach wypowiedział się o nim kiedyś Redknapp:

Jest doskonałym graczem i marzeniem każdego trenera. Pracuje jak demon i nigdy nie narzeka, będzie pracował na boisku zarówno z piłką, jak i bez niej, a także potrafi przejść obrońcę sprytnym zwodem lub podaniem. Mógłby zagrać w dowolnej drużynie z top 4.

Mały, niepozorny chłopak, a jednak jakość, którą dawał na murawie sprawiła, że zaczęły interesować się nim jeszcze potężniejsze marki. Już w 2011 roku Chorwat bliski był dołączenia do Chelsea, ale wtedy na drodze stanął mu zarząd Kogutów. Rok później nie było już mowy o zwłoce. Odpowiednią ofertę za pomocnika wystosował Real Madryt, a Chorwat przeprowadził się do stolicy Hiszpanii za 30 milionów euro. Dziś taka cena brzmi jak promocja, biorąc pod uwagę, ile możliwości i trofeów dał później pomocnik zespołowi Królewskich.

Luka Modrić – czy stać go na jeszcze więcej?

Kiedy Modrić wprowadził swoją drużynę do finału Mistrzostw Świata w Rosji, a następnie sprzed nosa Ronaldo zgarnął Złotą Piłkę, wydawało się, że lepszego uhonorowania znakomitej kariery nie można sobie wyobrazić. A jednak, przenosimy się o cztery lata wprzód i nic się nie zmienia. Modrić po raz kolejny niesie na swoich barkach drużynę narodową, nic a nic nie przejmując się faktem, że ma 37 lat. W dalszym ciągu haruje jak wół, zatrzymując groźne akcje i konstruując ataki własnego zespołu, nigdy przenigdy się nie poddając. Jakże prawdziwe są w tym kontekście słowa Modricia, jeszcze z jego czasów gry w Tottenhamie:

Musicie zrozumieć coś w temacie Chorwatów. Po tym wszystkim co się stało, po wojnie, jesteśmy silniejsi, twardsi. To przez co przechodziliśmy nie było łatwe. Wojna uczyniła nas silniejszymi. Nie jesteśmy łatwymi ludźmi do złamania. Ciężko jest nas złamać. I mamy determinację, żeby to pokazać. Żeby pokazać, że możemy odnieść sukces.

W nagrodę za wiarę i ciężką pracę Modrić ostatecznie staje przed jeszcze jedną szansą, aby móc unieść w rękach Puchar Świata. Reprezentacja Chorwacji w walce o finał zmierzy się dziś z Leo Messim i spółką. A kto inny lepiej nadaje się do tego, by zatrzymać argentyńskiego gwiazdora niż właśnie Luka Modrić. Jeśli uda im się wygrać, otrzymają jeszcze jedną szansę, by wyszarpać złote medale z rąk Francuzów lub też, aby zastopować piękny marsz afrykańskiej sensacji – Maroka. Mistrzostwo Świata byłoby najlepszą rekompensatą za wszystko, co przeszedł w życiu Luka Modrić.