Jose Mourinho i sztuczki mające wybić z rytmu rywala? Żodyn się nie spodziewał. Między Bogiem a prawdą wszyscy jednak wiemy, że Portugalczyk to mistrz tego typu zagrywek. O jednej z nich opowiedział wczoraj John Terry.

Jose Mourinho odegrał w Chelsea kawał historii. Portugalczyk zdobył na Stamford Bridge 3 tytuły Premier League, preferując zdecydowanie ostateczny wynik od stylu w jakim grała jego drużyna. Tak, podobny typ rozgrywania spotkań widzieliśmy u jednej z drużyn podczas trwającego mundialu, ale my akurat nie o tym…

W każdym razie, John Terry wyjawił wczoraj na antenie beIN Sports jedną z technik stosowaną za drugich rządów Mourinho na Stamford Bridge. Portugalczyk tym samym pokazał, że jest o krok przed sędziami, w pewien sposób ich oszukując, a nie jeden arbiter po meczu musiał głębiej zajrzeć do „wielkiej księgi zasad kopania piłeczki”.

Mourinho chciał po prostu wygrywać. Nie dbał o nic innego, robił wszystko, aby uzyskać przewagę.

Pamiętam taką zasadę, że jeśli prowadziliśmy 1:0 i piłka była wrzucana w pole karne… to jeśli dwóch obrońców upadło [i potrzebowało pomocy], to nie musieliśmy później opuszczać boiska. Więc jeśli do końca pozostało 10 czy 15 minut, to mieliśmy polecenie „jeśli piłka będzie dostarczana w pole karne, upewnijcie się, że obydwaj [John Terry i Gary Cahill] upadniecie – wpadnijcie nawet na siebie i upadnijcie, ponieważ obaj nie możecie zostać wyłączeni z gry.

Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o tej regule, ale gdy piłka była dostarczana w pole karne, wybijaliśmy ją, Gaz upadał i wtedy myślałem „ja też lepiej upadnę”. Sędzia wtedy mówił: „wy dwoje, zejdźcie z boiska”, a ja odpowiadałem że zasady mówią co innego i, że ma zapytać liniowego. 

Pokazuje to jakim cwaniakiem był Jose Mourinho i jak starał się wynajdywać zasady, które mogły mu pomóc w końcowym dojściu do sukcesu. To był mały margines, a Portugalczyk potrafił go wykorzystać.