Jest rok 2008. Klub, w którym spędziłeś niemal całą karierę, a także zagrałeś w jego koszulce łącznie 270 spotkań, zatrudnia cię w końcu na stanowisko swojego trenera. Przegrywasz dwa pierwsze spotkania, ale mimo to otrzymujesz propozycję przejęcia występującej w League Two drużyny. Dokonujesz cudu. Mimo siedemnastu punktów straty do bezpiecznej lokaty, utrzymujesz ukochaną drużynę w lidze. W następnym sezonie pozbawiony perspektyw transferowych na końcu rozgrywek świętujesz awans do League One. Nazywasz się Eddie Howe, jesteś skazany na sukces. 

Cudotwórca z Amersham

W styczniu 2011 nieopierzony Anglik, pełen nadziei na kontynuację kariery udał się do grającego wówczas w Championship Burnley. Niesatysfakcjonujące żadnej ze stron miejsce w środku tabeli skłoniło do refleksji i powrotu do macierzy. Powrót do Bournemouth, z miejsca zrobiona druga pozycja w League One i wielki awans do „szóstej ligi Europy”. Praca u podstaw, jednak niekoniecznie ta znana z „Lalki” Prusa. Howe czyniąc cuda z drużyną znajdującą się jakiś czas temu w martwym punkcie, musiał mieć z tyłu głowy, że to tak naprawdę początek jego drogi. Restauracja, zjednoczenie, totalna reforma. Wisienki spędziły na zapleczu Premier League dwa lata, w trakcie których dojrzewały przed startem do elity. Mamy rok 2015. Jedna trzecia populacji miasta hucznie świętuje pierwszy w historii awans AFC Bournemouth do piłkarskiej elity w Anglii. Ekipa z nadmorskiego miasta, w której występował wówczas Artur Boruc wygrała Championship. 60 tysięcy kibiców przejęło wówczas ulice miasta. Eddie dokonał niemożliwego.

Komedia romantyczna z wieloma zwrotami akcji [SPOILER: nie będzie happy end’u]

Wejść do elity to jedno, potrafić się w niej utrzymać, to drugie. Gotowi na odrobinę nostalgii? W czasach raczkującego w Premier League Bournemouth występowali m.in. Aaron Ramsdale, Steve Cook, Jordan Ibe, Tyrone Mings, Charlie Daniels, Harry Arter, Ryan Fraser, czy przeżywający obecnie renesans formy – Callum Wilson! Nazwiska jakby znajome, prawda? Wzloty i upadki, blaski i cienie, było tego sporo. Wisienki prawdopodobnie nigdy nie zostały uznane za stałego bywalca środka tabeli. Widmo strefy spadkowej często zaglądało podopiecznym Howe’a w oczy. Było w tym jednak coś, co nie pozwalało przejść obok nich obojętnym. Mnóstwo wykreowanych talentów, pokroju wspomnianego wcześniej Ramsdale’a, Wilsona, Nathana Ake, czy Ryana Frasera. Mnóstwo pięknych i historycznych chwil, jak chociażby zwycięstwo 4:0 z Chelsea, czy 4:3 z Liverpoolem. Howe zdołał ograć każdy zespół z wielkiej szóstki poza Manchesterem City.

Jordon Ibe AFC Bournemouth EFL Carabao Cup Anglia Championship

Źródło: Agencja BE&W

 

Dean Court było przez dłuższą chwilę świadkiem autentycznej, romantycznej przygody. Niestety, najczęściej bywa tak, że racjonalizm i bezwzględne realia rzeczywistości sprawiają, że od przeznaczenia się nie ucieknie. Lawirowanie w okolicach strefy spadkowej w przypadku tak prężnie działającej i rozwijającej się ligi jak Premier League, to niezwykle niebezpieczne zajęcie. Sezon 2019/20 był ostatnim, w którym angielski szkoleniowiec poprowadził drużynę The Cherries. Do miejsca gwarantującego utrzymanie zabrakło im wówczas jednego punktu. Człowiek, którego miasto nigdy nie zapomni. Absolutna i niekwestionowana legenda klubu, który za jego kadencji zyskał swoją niepodważalną markę w Anglii. Trener wraz ze spadkiem zrezygnował z pełnionej funkcji. Emocjonalnych podziękowań, pożegnań i opinii o pracy z nim było wiele. Nie sposób wszystkie przytoczyć. Michał Gutka pisał kiedyś dla Newonce, że stał się on większy niż klub, w którym mu przyszło służyć. Patrząc na następny akapit, chyba faktycznie coś w tym było…

Pora napisać kolejną historię

5 listopada 2021 roku Eddie Howe został przedstawiony światu, jako nowy szkoleniowiec będącego na skraju upadku Newcastle. Klub w momencie przejęcia znajdował się na dziewiętnastej pozycji i miał na koncie zaledwie 5 punktów po 11 spotkaniach. Teraz żeby może lepiej zobrazować skalę działania. Kilka dni temu kibice Srok, świętowali rok działania Anglika na St.James’ Park. Od strefy spadkowej, do obecnie trzeciej pozycji w tabeli. Rok.

Zaraz padną słuszne uwagi przypominające, że przecież klub ma dzięki właścicielom niemalże nieograniczone możliwości finansowe. Howe w każdej chwili może zatrudnić niezbędny element układanki. Niby tak. Ale z drugiej strony nie znam tak inteligentnie zarządzanego klubu, jak obecnie Newcastle. Każdy transfer skrupulatnie przemyślany. Każdy, nawet mogłoby się wydawać najmniej użyteczny piłkarz, jak do niedawna Joelinton, obecnie rozkwita. Howe dokładnie wie i rozumie czego wymagać od siebie, ale i od swoich piłkarzy. Pełnia potencjału jest wyciskana z każdego talentu z obecnej kadry. Newcastle wkrótce może szturmem wkroczyć do czołówki nikogo nie prosząc, ani nie pytając o zgodę. Będzie to kolejne świadome zwycięstwo szkoleniowca.

Podsumowując wywód ostatni raz powtórzę, Howe to człowiek skazany na sukces. Zatrudnienie w Newcastle, zachodzące następstwa, oraz efekty wykonywanej pracy, to zupełnie naturalny proces. Nie mam wątpliwości, że czasy Dalglisha, czy Gullita to tylko przystawka, przed daniem głównym, które nadchodzi…