Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 1. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

EDOUARD MENDY (2)

Wraz ze startem drugiej połowy zmienił Kepę. Tym samym Senegalczyk zanotował swój 100 występ w koszulce londyńskiej Chelsea, ale nie przekonał w nim trenera Grahama Pottera, który do tej pory nie korzystał chętnie z jego usług. Mendy był bardzo niepewny w elemencie gry nogami. Popełnił kilka niecelnych podań, które mogły nawet skończyć się urtratą kolejnych goli. Niezbyt pewnie wyglądały też jego parady. Przed utratą 4 bramki dwukrotnie niepotrzebnie odbijał piłkę do przodu, zamiast próbować ją złapać lub odbić do boku. Poskutkowało to celną dobitką Pascala Grossa. Sobotnim meczem Mendy raczej nie przekonał Pottera do swojej osoby.

OBROŃCY

EMERSON ROYAL (2)

Śmiało można stwierdzić, że Brazylijczyk był najgorszym zawodnikiem defensywy Spurs podczas potyczki z Bournemouth. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że najbardziej zapamiętamy go po tym meczu z kilku błędów, które popełnił, a także… fatalnego strzału, który spowodował, że piłka poleciała na parking tuż przed stadionem Wisienek. Przegrywał sporo pojedynków jeden na jednego. Nie upilnował Kiefera Moore’a przy bramce na 2:0 dla The Cherries. Często nie nadążał za rywalami i był spóźniony.

JOE GOMEZ (2)

Zawodnik, który powodował, że fanom Liverpoolu z miejsca podnosiło się ciśnienie, gdy tylko uczestniczył w pojedynku o piłkę. Winę przy pierwszym golu można rozłożyć pomiędzy niego, a Alissona Beckera, ale trzeba przyznać, że angielski stoper Liverpoolu powinien dokładniej popatrzeć i zagrać piłkę w kierunku swojego bramkarza. Nie był w stanie odkupić swoich win w dalszej części meczu, bo wciąż był dość elektryczny. Brakowało mu również odwagi przy wyprowadzaniu piłki do przodu. Widać było, że bał się popełnić kolejnego błędu, a przez to wyglądał bardzo pasywnie i biernie.

TREVOH CHALOBAH (1)

Występ, który wielu graczom może przytrafiać się w koszmarach. W końcu nie często traci się 4 gole, a także samemu wbija sobie piłkę do bramki. Chalobah dokonał jednego i drugiego, a na swoją obronę nie może wyciągnąć raczej żadnych argumentów. Brighton przejechało się przez Chelsea, a The Blues byli na tyle bezradni, że chyba w akcie rozpaczy sami strzelali sobie gole samobójcze. Leandro Trossard i Julio Enciso będą się chyba Chalobahowi śnili przez kilka najbliższych dni.

MARC CUCURELLA (1)

To nie tak miało wyglądać. Hiszpan przyjeżdżał do Brighton, jako najlepszy zawodnik ubiegłego sezonu w tym klubie, a więc na pewno miał podwójną motywację, by udowodnić coś swoim byłym kolegom. Na początku został wybuczany przez fanów Brighton, a później… dołączyło do nich pewnie również wielu sympatyków Chelsea. Hiszpan podejmował wiele złych decyzji, a przeciętny był (jak mawiał klasyk) zarówno w defensywie, jak i ofensywie. W końcu po godzinie gry zjechał do bazy.

POMOCNICY

MASON MOUNT (2)

Jak już można było zauważyć wielu graczy Chelsea zawiodło w poprzedniej kolejce, a Mason Mount niestety nie był tutaj żadnym wyjątkiem. Anglikowi nie można zabrać tego, że chociaż próbował, ale w zdecydowanej większości były to nieudane próby. Nie potrafił odnajdywać partnerów z zespołu nawet, gdy były ku temu dobre okazje. Miał bardzo mały wpływ na styl gry The Blues. Był to chyba najbardziej bezbarwny występów 23-latka w tym sezonie Premier League.

RAHEEM STERLING (1)

To już 5 gracz Chelsea w tym zestawieniu. Były zawodnik Manchesteru City zdecydowanie zasłużył na tę nominację, bo w starciu z Brighton nie pokazał zupełnie nic pozytywnego. Nie mogliśmy zapamiętać go z niczego dobrego. Miał sporo niecelnych podań i nie oddał choćby jednego celnego strzału. Źle ustawiał się też , gdy to przeciwnicy mieli piłkę w posiadaniu, a tym samym tworzył przestrzenie do kolejnych ataków rywali. Błędów w obronie zupełnie nie był w stanie naprawić w ataku, gdzie miał jedynie kilka pozywtnych przebudzeń. To zdecydowanie za mało, jak na piłkarza tej klasy.

LEON BAILEY (2)

Nie poszalał sobie skrzydłowy Aston Villi przy Kieranie Trippierze. Anglik i jego koledzy kilkukrotnie go „wyjaśniali” i uniemożliwiali rozwinięcie skrzydeł. Zaledwie tydzień po świetnym meczu z Brentford Bailey zaliczył kompletnie anonimowy mecz. Najlepsze podsumowanie? Gracz, którego największym atutem są drybling i dynamika, przegrał aż osiem z dziesięciu takich pojedynków.

IBRAHIMA DIALLO (1)

Słabiutki występ defensywnego pomocnika. Zupełnie nie radził sobie z Eberechim Eze i Jeffreyem Schluppem. Tak naprawdę zatrzymywał ich tylko faulami. Trudno się dziwić, że Ralph Hassenhüttl nie chciał ryzykować i zmienił go już w przerwie. Diallo był najgorszym aktorem tego popołudniowego widowiska na Selhurst Park.

NAPASTNICY

DARWIN NUNEZ (2)

Nieskuteczny – to tylko jedno słowo, a naprawdę świetnie obrazuje występ Darwina Nuneza w starciu z Leeds United. Urugwajczyk powinien zejść z Anfield z co najmniej jedną bramką na koncie, ale nie stanął na wysokości zadania w sytuacjach oko w oko z golkiperem oponentów. Nie dawał sobie również rady w grze kombinacyjnej, brakowało mu zrozumienia z partnerami z ofensywy. Bardzo mizerny występ byłego piłkarza Benfiki, który tylko potwierdził, że wciąż jest bardzo daleki od wejścia na właściwe obroty.

DIEGO COSTA (1)

Wrócił stary (nie)dobry i niegrzeczny Diego Costa… Hiszpan zarobił głupią czerwoną kartkę podczas potyczki jego Wolverhampton z Brentford po uderzeniu głową Bena Mee. Do tego momentu nie wyglądał nadmiernie źle, ale też nie można powiedzieć o nim zbyt wiele superlatywów. Nie potrafił znajdywać się we właściwym miejscu przy kolejnych atakach Wilków. Ostatecznie idiotyczne zachowanie za, które został odesłany do szatni przesądziło jednak o tym, że jednak umieściliśmy go wśród najgorszych graczy tej 14. kolejki. Zdecydowanie nie powinien się tak zachowywać mając 34-lata na karku i lata doświadczenia gry na najwyższym światowym poziomie.