Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 11. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

EMILIANO MARTINEZ (1)

Trudno jednoznacznie ocenić czy Argentyńczyk mógł zachować się o wiele lepiej przy bramkach zdobywanych przez Masona Mounta. Pierwszy gol padł po kuriozalnym błędzie Mingsa i faktycznie bramkarz The Villans mógł nie być przygotowany do takiej interwencji. Dość dziwnie 30-latek zachował się natomiast przy drugiej bramce pomocnika Chelsea. Przy całym szacunku dla Mounta, bo strzał był przepiękny, Martinez absolutnie nie wyczuł intencji strzelca. Najpierw przeniósł ciężar ciała na prawą stronę, a później nie było już szans na skuteczną interwencję. Argentyńczyk właściwie podskoczył w miejscu. Jednak wydaje się, że do ostatniej chwili bardziej niż na strzale, był skupiony na ustawieniu się swoich kolegów w murze. Na powtórkach widać, że zaraz po tym, jak piłka zatrzepotała w siatce, Martinez pokrzykiwał coś do swoich kolegów. 

OBROŃCY

JOEL VELTMAN (2)

Kuriozalna interwencja Holendra zakończyła się rzutem karnym. Z pewnością 30-latek celował w piłkę, jednak znacznie się pomylił. Obrońca Brighton w polu karnym zwyczajnie kopnął rywala prosto w nogi. Veltman przegrał walkę o pozycję z napastnikiem Brentford, jednak wydaje się, że mógł uniknąć takiej interwencji. W pobliżu Toneya znajdowało się bowiem kilku zawodników Mew i prawdopodobnie Anglik zostałby przez nich otoczony na tyle szybko, że nie zdążyłyby oddać strzału. Faul Veltmana znacznie ułatwił sprawę 26-latkowi, który stanął oko w oko z Robertem Sánchezem i wykorzystał jedenastkę, tym samym ustalając wynik spotkania.

TYRONE MINGS (1)

Symbol fatalnego występu Aston Villi. Cała linia obrony ekipy dowodzonej przez Stevena Gerrarda zagrała w niedzielę bardzo słabo, ale to właśnie Mings był chyba tym najgorszym. Anglik popełnił koszmarnie głupi błąd przy pierwszym trafieniu Masona Mounta. Nie był nawet bliski odkupienia swoich win w dalszej części spotkania na Villa Park. Tamtejsi fani pokładają w swoim stoperze wielkie nadzieje, bo przecież nie tak dawno występował na Mistrzostwach Europy 2021 w jedenastce reprezentacji Anglii. Dziś brzmi to niedorzecznie, bo w ostatnim czasie (mecz z Chelsea tylko to potwierdził) jest bardzo niepewny i elektryczny w swoich poczynaniach defensywnych.

JOAO CANCELO (1)

Nie był to – lekko mówiąc – najlepszy mecz w wykonaniu Portugalczyka. I nie chodzi jedynie o fatalny błąd, który popełnił przy zwycięskiej bramce autorstwa Mohameda Salaha. Chociaż z drugiej strony, gdyby nie ta okropna pomyłka pewnie nie znalazłby się w naszej antyjedenastce. Portugalczyk nie był jednak też dobrze dysponowany w wymiarze ofensywnym. Szczególnie było to widać, kiedy przychodziło mu posyłać dośrodkowania w pole karne rywali. Nie radził sobie też zbyt dobrze w walce o piłkę. Błąd przy trafieniu Salaha był jednak zbyt rażący oraz kosztował City zbyt dużo, by Portugalczyk nie znalazł się w tym zestawieniu. Na pewno stać go na wiele więcej zarówno w ataku, jak i w obronie.

MARC CUCURELLA (1)

Graham Potter, który świetnie znał Hiszpana z czasów pracy w Brighton, postanowił wystawić go nie na optymalnej pozycji, ale w trzyosobowym bloku obronnym. Cucurella wyglądał na zagubionego, dodatkowo jeszcze w pierwszej połowie popełnił błąd, który z pewnością sprawił, że kibicom Chelsea szybciej zabiły serca. Spotkania z Aston Villą nie dokończył. Został zdjęty w przerwie i trudno dziwić się decyzji trenera.

POMOCNICY

FRED (1)

Erik ten Hag na konferencji prasowej stwierdził, że Manchester United w ostatniej kolejce zawiodła skuteczność, a właściwie to jej brak. Holenderski trener Czerwonych Diabłów miał rację. Sam Fred miał w tym meczu kilka genialnych okazji, a w tym jedną dosłownie 200 procentową, gdy nie trafił do pustej bramki z odległości około 10 metrów! Niewiele wniósł też swoją grą w środku pola. Powinien zejść z boiska jako bohater, który trafił do siatki i dał triumf nad Newcastle United, a ostatecznie trafił do antyjedenastki…

DANIEL JAMES (1)

Kolejny zawodnik w naszym zestawieniu który opuścił boisko po 45 minutach. Walijczyk nie dał Fulham praktycznie nic. W ataku? Niewidoczny i chaotyczny. Oddał piłkę rywalom w ponad 1/3 swoich kontaktów z futbolówką. W obronie? Pozostawił Bobby’ego Decordovę-Reida samemu sobie.

GABRIEL MARTINELLI (1)

O Brazylijczyku w tym sezonie właściwie cały czas mówiło się naprawdę dobrze. Tym razem jednak zasłużył na trochę krytyki. W starciach z Rasmusem Kristensenem wypadał naprawdę przeciętnie i chociaż często „próbował”, to skutku z tego było niewiele. Skrzydłowy Arsenalu tracił piłkę – uwaga – aż 20 razy! Choć należy przyznać, że Kanonierzy generalnie mieli problem z jej utrzymaniem.

JACOB RAMSEY (1)

Kolejny gracz Aston Villi na rozkładzie. Krótko mówiąc, nie były to najlepsze zawody w wykonaniu Anglika. Z pewnością zabrakło też trochę szczęścia jak na przykład przy pierwszej bramce strzelonej przez Chelsea. Piłka odbita od nóg Ramseya trafiła na głowę Mingsa, który dokończył dzieła zniszczenia. Młody pomocnik The Villans był niejako zamieszany również przy drugim golu, bowiem zwyczajnie przegrał on pojedynek w środkowej strefie boiska z Benem Chilwellem. Były gracz Lisów dostarczył więc futbolówkę do Mounta i chyba dobrze wiecie, jak się to skończyło. Niewiele brakło, aby po niefortunnej interwencji Ramseya padł również kolejny gol dla The Blues. W tamtej sytuacji ekipę Gerrarda uratowała jednak poprzeczka. Pod bramką rywala 21-latek miał z kolei zaledwie jedną dogodną sytuację, jednak po jego strzale piłkę na słupek sparował niezawodny tego dnia Kepa.

NAPASTNICY

BRENNAN JOHNSON (1)

Sobota nie była dniem lidera beniaminka. 21-latek nie miał wielkiego wpływu na grę i cierpiał na tym, że drużyna miała problemy ze stwarzaniem zagrożenia. Sam też niespecjalnie potrafił coś wykreować. Gdy już na jego barkach spoczęła odpowiedzialność wykonania rzutu karnego na wagę remisu, przegrał pojedynek z Jose Sa.

PATRICK BAMFORD (1)

Ile dogodnych sytuacji można zmarnować, wchodząc z ławki w przerwie? Chwilka… policzymy. Sam na sam z Aaronem Ramsdalem – raz. Niecelny strzał z rzutu karnego – dwa. Kolejne sam na sam – trzy. Na pewno nie czegoś takiego oczekiwał Jesse Marsch od swojego napastnika, zwłaszcza w spotkaniu z tak mocnym rywalem, jak Arsenal. Kanonierzy mogą dziękować nie tylko swojemu bramkarzowi, ale i Bamfordowi.