Kolejna seria spotkań za nami! Jak zwykle nie zabrakło emocji, a nasi redaktorzy postanowili wyróżnić tych, którzy na to w ich opinii zasłużyli. Po zaciętym głosowaniu, tak przedstawia się jedenastka najlepszych zawodników minionej kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ŁUKASZ FABIAŃSKI (1)

Polski golkiper odpoczywał w czasie przerwy reprezentacyjnej i widać było, że odpoczynek mu posłużył. Od początku spotkania z Wolves wezwany do intensywnej pracy i utrzymania 100% koncentracji Już w pierwszych 10 minutach meczu z dystansu silnymi uderzeniami przetestowali najpierw Podence, a następnie Jonny. Za każdym razem były bramkarz Swansea wykazywał się jednak świetną interwencją. Dobry początek nakręcił Fabiana, bo wraz z trwaniem potyczki wprowadzał wiele spokoju do obrony, co było niezwykle istotne przy średnio spisujących się duecie Dawson–Zouma.

W drugiej połowie zaskoczyć znów próbował go Podence, ale i tu Fabiański pewnie złapał piłkę w koszyczek. Przeciął też kilka groźnych dośrodkowań. Dopiero drugie czyste konto w tej kampanii, ale całkowicie zasłużone. Świetny występ Fabiana, zresztą został nominowany do nagrody dla piłkarza meczu, przegrywając ostatecznie ze Scamaccą.

OBROŃCY

WILLIAM SALIBA (4)

Ależ imponuje ten gość na starcie sezonu. Może i Arsenal nie zachował czystego konta w derbów starciu z Tottenhamem, ale kolejny raz możemy powiedzieć o Francuzie dużo dobrego. Znowu wypadł właściwie bezbłędnie, a do tego bardzo skutecznie operował piłką, co było niesamowicie ważne przy grze z osłabionym rywalem. 21-latek już nie wyrasta na lidera defensywy Kanonierów, ale po prostu nim jest.

CONOR COADY (1)

Co się odwlecze, to nie uciecze. Nie udało się z Liverpoolem, gdy VAR odebrał mu gola, ale w sobotę ta sztuka już się powiodła. Coady idealnie wyszedł w tempo za linię obrony po zgraniu Onany po rzucie wolnym i skierował piłkę z bliska do sieci, doprowadzając do wyrównania niecałe 2 minuty po gola Świętych. Solidny w obronie, gdzie wygrywał wszystkie pojedynki i w powietrzu, i na ziemi. W dodatku napędzał kolejne ataki swoimi długimi celnymi podaniami. Choć trzeba przyznać, że czasami mógł zachować się trochę lepiej, zamykając przestrzeń linii ataku rywali. Przy katastrofalnej postawie Wilków pokazuje, jak wielkim błędem było wypuszczenie go latem z Molineux. Na Goodison Park stał się prawdziwym szefem defensywy u boku Pickforda.

BEN MEE (1)

Solidność – to właśnie z tą cechą kojarzy się nam od lat doświadczony stoper. No i właśnie ją zaprezentował nam w starciu z Bournemouth. Wisienki nie miały kompletnie pomysłu na złamanie defensywy Brentford, w której prym wiódł Anglik. Dodatkowo Mee często pomagał w konstruowaniu akcji, próbując długich zagrań. Niestety, żaden z ataków Pszczół nie przyniósł gola.

POMOCNICY

MIGUEL ALMIRON (1)

Po kilku meczach posuchy doczekaliśmy się przełamania ze strony Paragwajczyka. Owszem, przyszło nam chwilę poczekać, jednak zdecydowanie nie możemy narzekać na styl, w jakim 28-latek zdobył swoją pierwszą bramkę po przerwie. Pierwszą, bo w sobotę udało mu się trafić do siatki rywala dwa razy. Jednak umówmy się, drugi gol nie był jakiś spektakularny, za to pierwszy? Popatrzcie tylko na tego woleja!

JAMES MADDISON (1)

Mamy pierwsze ligowe zwycięstwo Leicester w tej kampanii. Oczywiście któż inny mógłby przyczynić się do triumfu Lisów jak nie ten pan? Forma Jamesa Maddisona to w tym sezonie jedna z niewielu rzeczy, jaka może cieszyć kibiców byłego mistrza Anglii. Piękny gol zza pola karnego i fantastycznie uderzony rzut wolny przyniosły mu dwa trafienia. Dodatkowo Anglik zanotował asystę, a na tym wcale nie musiało się skończyć.

GRANIT XHAKA (2)

Pan Granit? Pan Piłkarz! Szwajcar kolejny raz w tym sezonie pokazał, że może dać Arsenalowi naprawdę wiele – również w najważniejszych spotkaniach. Gol ustalający wynik derbów to tylko dodatek do kolejnego dobrego występu w jego stylu. Kontrola wydarzeń w środku pola, 100% skuteczności długich podań, stempel na większości akcji zespołu… właśnie w taki sposób pomocnik zapracował na nagrodę Man of the Match.

PHIL FODEN (1)

Niedzielny mecz na Etihad upłynął pod znakiem popisów indywidualnych. Oglądaliśmy w nim sześć bramek dla Obywateli i dwa aż hattricki ich zawodników. Właściwie ciężko powiedzieć, co jest bardziej zdumiewające: kolejne trzy gole Haalanda czy dość nieoczekiwany popis Phila Fodena? Anglik był tego dnia świetnie dysponowany. 22-letni zawodnik bardzo dobrze odnajdywał się w jedenastce Czerwonych Diabłów, co bez najmniejszego problemu wykorzystywali jego koledzy. Trzy celne podania na pole karne i trzy gole wychowanka City!

NAPASTNICY

LEANDRO TROSSARD (1)

W ten weekend w Premier League zaroiło się od hattricków. Część z nich była bardzo nieoczywista. Jednym z  zaskakujących bohaterów jest zawodnik Brighton. Mewy objęły prowadzenie już po czterech minutach gry, a już 13 minut później było 2-0. Obrońcy Liverpoolu, zdaje się, kompletnie zapomnieli o istnieniu Belga, bo przy dwóch sytuacjach stał kompletnie niepilnowany. Innym razem poradził sobie bez najmniejszego problemu z Alexandrem-Arnoldem. Kiedy The Reds udało się już odrobić stratę i wyjść na prowadzenie, Trossard dał o sobie znać po raz kolejny. Strzał z najbliższej odległości nie pozostawił szans Alissonowi i zapewnił Mewom efektowny remis.

ERLING HAALAND (4)

Robot, kosmita, maszyna… Sami już nie wiemy jakimi słowami opisać Erlinga Haalanda. To, co Norweg wyprawia po transferze na Wyspy, jest wręcz niebywałe. Kolejny hattrick oznacza, że napastnik The Citizens ma już ich na koncie tyle samo, co Cristiano Ronaldo czy Frank Lampard w Premier League. W niedzielnym spotkaniu 22-latek był po prostu nie do zatrzymania — do bramek dołożył jeszcze dwie asysty.

ROBERTO FIRMINO (2)

Mimo że w sobotnie popołudnie na Anfield całe show skradł wspominany wcześniej Trossard, to nie możemy nie wspomnieć o fenomenalnej postawie Brazylijczyka. Bez niego wynik spotkania mógłby nie wyglądać tak korzystnie dla drużyny Liverpoolu. Jego dwie bramki doprowadziły do wyrównania, które później jego koledzy zdołali przekuć nawet w prowadzenie. Jak do tej pory to naprawdę udany sezon dla 31-latka. Napastnik The Reds już zdołał wyrównać swój dorobek bramkowy z poprzedniej kampanii.