„El Sackito” – takim mianem jeszcze przed meczem określano właśnie zakończone starcie Leicester z Nottingham Forest. Nic dziwnego – zarówno Brendan Rodgers, jak i Steve Cooper są pod ogromną presją związaną z bardzo kiepskimi wynikami osiąganymi przez ich drużyny i każde kolejne potknięcie może kosztować ich posadę. Z tego pojedynku z tarczą i zapewne dodatkowym kupionym sobie czasem wyszedł ten pierwszy. Czego więc dowiedzieliśmy się w tym spotkaniu?

Miejsce Jamesa Maddisona jest w reprezentacji Anglii

Jeśli selekcjoner Synów Albionu Gareth Southgate nadal ma jakiekolwiek wątpliwości odnośnie przydatności Jamesa Maddisona dla jego reprezentacji, to najwyższa pora się ich wyzbyć. Pomocnik Leicester przeciwko Forest zaliczył kolejny w tym sezonie kapitalny występ, zdobywając dwie bramki i asystując przy pięknej bramce Patsona Daki. Nawet jednak suche liczby nie oddają tego, w jaki sposób Anglik potrafi wpływać na spotkania i jaki wpływ ma on na samo Leicester – w lwiej części przypadków to od niego zaczyna się wszystko co dobre dla Lisów, często także na nim się kończy. W samym 2022 roku Maddison jest czwartym zawodnikiem w klasyfikacji kanadyjskiej Premier League, mając na koncie łącznie 19 bramek i asyst, w tym aż sześć bramek zdobytych zza pola karnego, co jest najlepszym wynikiem pod tym względem w pięciu najlepszych ligach Europy. To jak będzie z tym powołaniem, panie Southgate?

Nottingham Forest to najgorsza drużyna w Premier League 

Kto by pomyślał, że wymiana praktycznie całej kadry przed sezonem może nie być najlepszym pomysłem? Całkiem niedawno coś podobnego, chociaż nadal na mniejszą skalę, wymyślili włodarze Fulham. Wszyscy pamiętamy jak się to skończyło – The Cottagers z hukiem zlecieli wówczas z ligi i należy przyznać, że na chwilę obecną nic nie wskazuje, aby Forest miało nie podzielić ich losu. Zdaje się, że w ekipie Steve’a Coopera nie funkcjonuje dosłownie nic – od dziurawej obrony, której nie pomogło nawet dzisiejsze przejście na czwórkę z tyłu, przez nieistniejącą pomoc, aż po bezproduktywny atak. Nie inaczej było w meczu z Leicester, w którym beniaminek Premier League nie pokazał nic, oprócz naprawdę fatalnej gry w obronie. Drużyna Coopera przypomina bardziej zbieraninę przypadkowych zawodników niż zespół z prawdziwego zdarzenia. Taka mnogość transferów nie pomaga też samemu trenerowi, który rozpaczliwie już co spotkanie próbuje innych rozwiązań z innym zestawem zawodników, jednak każde kolejne jak do tej pory zawodzi i wydaje się, że na wypróbowanie następnego rozwiązania Steve Cooper najzwyczajniej może już nie dostać czasu.

David Luiz powrócił do Premier League ze zmienionym nazwiskiem

Kiedy w końcówce okienka transferowego Wout Faes przenosił się do Leicester z Reims, oczywistym było skojarzenie Belga z byłym zawodnikiem chociażby Chelsea czy Arsenalu ze względu na jego bujną czuprynę. Jak się jednak okazuje, panowie mogą mieć ze sobą o wiele więcej wspólnego. Oglądając Faesa w akcji nie sposób bowiem nie dostrzec znaczących podobieństw do Brazylijczyka w stylu gry, a nawet w sposobie poruszania się, czego przebłyski Belg zaserwował nam w spotkaniu z Nottingham. Świetnie i z lekkością rozgrywał piłkę, rozrzucając grę na boki czy przeszywając podaniami formację rywala, a także bez problemu dryblingiem wchodził między formacje Forest. Panowie dzielą także tendencję do czasami zbyt pochopnych decyzji w obronie – Faes dwa razy źle przeczytał grę, co około dwudziestej minucie pozwoliło Taiwo Awoniyi’emu na stanięcie oko w oko z Dannym Wardem i tylko słupkowi zawdzięcza on, że nie padła wtedy bramka. Czterdzieści minut później zbyt pochopnie wyszedł z linii obrony zostawiając w niej ogromną wyrwę, w którą wbiegł Brennan Johnson, którego także jednak zawiódł w tej sytuacji celownik. Jak więc widzimy – mimo kilku zalet takiego porównania i widocznego potencjału, Belg zdecydowanie ma jeszcze nad czym pracować.