Spotkania reprezentacji Anglii z kadrą Niemiec są uznawane za prawdziwe klasyki europejskiej piłki. Obie drużyny osiągały wielkie sukcesy w historii piłki nożnej, a dziś napisali kolejny odcinek tej pięknej historii. Na Wembley nasi zachodni sąsiedzi zremisowali z Anglikami 3:3, a jeszcze w 74. minucie Synowie Albionu przegrywali 0:2! Kadra dowodzona przez Garetha Southgate’a zaliczyła wielki comeback, ale pomimo wszystkiego spada do dywizji B Ligi Narodów, a także wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo od marca tego roku. Jakie pozostałe wnioski wyciągnęliśmy po tym starciu? 

Kłopoty, kłopoty Alexandra-Arnolda

Wyjściowa jedenastka Anglików zawierała trzech środkowych obrońców w linii obrony. Trio stoperów tworzyli John Stones, Eric Dier, a także Harry Maguire. Po kontuzji tego pierwszego na boisku pojawił się nominalny prawy obrońca Kyle Walker. W wyjściowym składzie wyszedł także Reece James, który zdobył dziś asystę. W poprzednim starciu z Włochami (przegrana 0:1 na San Siro) na prawej flance reprezentacji Synów Albionu wystąpili właśnie James oraz Walker. Wówczas Trent Alexander-Arnold przesiał pełne 90 minut na ławce rezerwowych. Dziś zawodnik Liverpoolu nie znalazł się nawet w kadrze meczowej!

Oznacza to, że bardzo mocno oddaliła się od niego wymarzona perspektywa wyjazdu na zbliżające się wielkimi krokami Mistrzostwa Świata w Katarze. Gareth Southgate nie będzie miał obiekcji co do ewentualnego braku powołania Trenta również ze względu na jego bardzo słabą formę w klubie. Wiemy, że w tym sezonie 23-latek nie zachwyca nawet w ofensywie, która była jego mocną stroną od kilku lat. W defensywie również wygląda bardzo przeciętnie. Southgate od dawna nie zbyt chętnie stawiał na Arnolda, bo ostatni pełny mecz w kadrze rozegrał on w listopadzie ubiegłego roku! Teraz, gdy jest bez formy, wszystko wskazuje na to, że Mundial będzie musiał obejrzeć w telewizji.

Fatalna defensywa

Anglicy nie powinni tracić aż 3 goli w swoim domu, czyli na Wembley. Niestety tak stało się podczas dzisiejszego meczu, a także okazało się największym problemem gospodarzy. Wszystko zaczęło się od głupiego sprokurowania rzutu karnego przez Harry’ego Maguire’a, który pewnie wykorzystał Ilkay Gundogan. W dalszej fazie meczu obrona również nie stała na najwyższym poziomie, a co najgorsze staje się to powoli normalnością u graczy Southgate’a.

Dość powiedzieć, że w ostatnich 3 spotkaniach stracili aż 8 bramek. Połowa z nich została im nabita podczas potyczki z Węgrami u siebie. Zapewne, gdyby obrona stała na wyższym poziomie, Anglicy mogliby cieszyć się z zdobycia pełnej puli punktów.

Problemem Anglii wciąż jest brak skuteczności

Anglicy mieli mniejsze posiadanie piłki właściwie w tym meczu, ale to dochodzili do sporej liczby sytuacji bramkowych. Zwłaszcza w pierwszej połowie. Kilka razy były to nawet sytuacje 100 procentowe. Jedną z takich wyśmienitych okazji zmarnował Raheem Sterling. Na całej linii zawiodły stałe fragmenty gry, które często były bronią Three Lions. Czasami Anglicy gubili się w ostatnim momencie akcji, gdy brakowało im tego ostatniego podania. Problemem wciąż jest brak zgrania i konsekwencji w działaniach ofensywnych podopiecznych Southgate’a.

Wielki zryw pozwolił wrócić do meczu, ale wcześniej kilka dobrych okazji zostało zaprzepaszczonych. Sporo odmieniło wejście wyśmienitego Bukayo Saki, który pojawił się w duecie z Masonem Mountem, który zdobył bramkę na 2:2. Mimo wszystko Saka również zmarnował genialną okazję w końcówce meczu, ale w przegrał w sytuacji oko w oko z niemieckim bramkarzem. Wykorzystanie ich mogło pozwolić nawet na zwycięstwo w tym meczu. Na Mundialu być może potrzebna będzie perfekcja (albo zbliżenie się do niej), by wejść do wyśnionej strefy medalowej, a do niej mimo wszystko Anglikom wciąż jest daleko. Zegar tyka…