Witamy w kolejnym odcinku Tajemnic XXI wieku. Ostatnio odpowiedzieliśmy na pytania „gdzie się podziały tamte prywatki”, „co łączy Grahama Pottera i Herkulesa” czy „gdzie pieniądze są za las”. Dzisiaj odpowiemy sobie na pytanie, które bardziej nurtuje sympatyków wicemistrza Anglii… po co Arthur Melo trafił do Liverpoolu?

Nie będę ukrywał, że ten tekst miał zostać napisany tuż po ogłoszeniu tego transferu. Powstrzymałem się jednak i dałem szansę nowemu pomocnikowi The Reds. Chciałem zobaczyć, jak prezentuje się na boisku i dopiero wtedy ocenić, czy moje przemyślenia są trafne, ale najzwyczajniej w świecie mogę się tej szansy nie doczekać, a pisanie tego w grudniu mija się z celem. Dlatego przyjrzyjmy się bliżej temu ruchowi już teraz.

Czy w tym szaleństwie jest metoda?

Przede wszystkim nie chce dyskredytować piłkarza. Raczej mam zamiar zwrócić uwagę, jak paniczny był to ruch ze strony Liverpoolu oraz jak podkreśla przeciętne, albo raczej nie najlepiej przepracowane okno transferowe.

Arthur Melo to w mojej opinii niepotrzebny transfer. Miał być odpowiedzią na głosy fanów odnośnie sprowadzenia nowego pomocnika. Tylko że czas na to był przez niemal trzy miesiące. W tym okresie można było postarać się o Matheusa Nunesa ze Sportingu (pomocnik ostatecznie trafił do Wolves), czy o Leona Paredesa (ten z kolei wylądował w Juventusie). To ta dwójka była najmocniej łączona z przeprowadzką na Anfield tego lata. Finalnie skończyło się na wypożyczeniu Arthura w Deadline Day. Ruch niby rozsądny – po roku nikt nie karze go wykupywać, a i presja zapewnienia Brazylijczykowi minut jest znacznie mniejsza. Władze The Reds wystraszyła również sierpniowa obsada środka pola, która zmalała do czterech wyborów. No dobra, ale jak sprowadzenie gracza Jeventusu ma się do kadry wicemistrza Anglii?

Aktualnie w środku pola Liverpoolu sytuacja wygląda następująco: Thiago wrócił do gry. Do meczu z Brighton (1 października) powinni wrócić również Henderson i Jones. Keita to też kwestia paru tygodni. Co z tego? Ano to, że kiedy wszyscy z grona Fabinho, Elliott, Thiago, Jones, Henderson, Keita, Carvalho, Milner będą zdrowi, Arthur nie będzie wstawał z ławki. Nie jest to jakiś wybitny zawodnik, który odmieni oblicze zespołu. Jest raczej opcją na rezerwę i ma wejść w wypadku, kiedy w pomocy znowu będą problemy kadrowe. Takowych aktualnie nie ma, czyli Liverpool zyskał kolejnego przeciętnego rezerwowego do środka pola.

I tu moim zdaniem bardziej rozsądne byłoby ściągnięcie z wypożyczenia do Blackburn Tylera Mortona. Mimo że nie jestem specjalnym fanem tego zawodnika, to ten ruch miałby znacznie więcej plusów. Przede wszystkim mamy gracza, który ma DNA Liverpoolu i grywał już pod wodzą Jürgena Kloppa. Po drugie, jakby nie wypalił, to można go wypożyczyć lub sprzedać. A za gracza z doświadczeniem w Premier League przecież woła się więcej.

Jak wygląda nowy nabytek na boisku?

Arthur przez 15 minut z Napoli nie wyglądał tragicznie. Ale nie było też bardzo dobrze. Zaliczył kilka strat, nic niewnoszących podań, biegał, starał się, ale nie było to coś, czego nie zrobiłby wcześniej wspomniany Morton. Co prawda Brazylijczyk wszedł w trudnym momencie, ale nie widać było w jego zachowaniu czegoś optymistycznego, jak chociażby po wejściu Thiago. W meczu z Ajaxem nawet nie podniósł się z ławki. Znowu – wynik nie był wygodny i trzeba było wzmocnić ofensywę. To, że 26-latek nie wszedł na boisko, mocno świadczy o jego aktualnej pozycji w hierarchii. Zwłaszcza że na murawie zameldował się (co prawda tylko na kilka minut) Stefan Bajcetic.

Kolejnym problemem, na który media zwracają chyba największą uwagę, jest historia kontuzji wychowanka Gremio. Od sezonu 2020/21 opuścił 23 spotkania z powodu urazów. Dla porównania Naby Keita, czyli inny zawodnik o renomie “szklanki”, ma takowych 34. Do tego można dorzucić Jordana Hendersona – 25 takich spotkań, czy Thiago – 46 meczów. Ironicznie można rzec, że jeżeli Arthur wyląduje w klubowym szpitalu, to nie będzie w nim leżał samotnie. A jak wygląda były zawodnik Barcelony w porównaniu z innymi pomocnikami Liverpoolu?

*podane statystyki dotyczą zeszłego sezonu ligowego i pochodzą ze strony Sofascore.

  • Arthur – mecze: 20, gole: 0, asysty: 0, kluczowe podania na mecz: 0,3, przechwyty na mecz: 0,3
  • Thiago – mecze: 25, gole: 1, asysty: 4, kluczowe podania na mecz: 1,2, przechwyty na mecz: 1,0
  • Henderson – mecze: 35, gole: 2, asysty: 5, kluczowe podania na mecz: 1,2, przechwyty na mecz: 0,7
  • Naby Keita –  mecze: 23, gole: 3, asysty: 1, kluczowe podania na mecz: 0,7 przechwyty na mecz: 0,6
  • James Milner –  mecze: 24, gole: 0, asysty: 1, kluczowe podania na mecz: 0,9, przechwyty na mecz: 0,7
  • Fabinho –  mecze: 29, gole: 5, asysty: 1, kluczowe podania na mecz: 0,6, przechwyty na mecz: 1,4
  • Jones –  mecze: 15, gole: 1, asysty: 1, kluczowe podania na mecz: 0,7, przechwyty na mecz: 0,4

Arthur Melo znakiem okna transferowego

Nie wykluczam, że podczas natłoku meczów przed mundialem Arthur dostanie poważną szansę i pokaże, na co go stać. W końcu to zawodnik, który w poprzednich klubach nieźle wyglądał z piłką przy nodze, miał wysoką dokładność podań (co roku w okolicach 85-90%). Swoim profilem najbliżej mu do Thiago, a temu, jak wiemy po ostatnich tygodniach, brakuje zmiennika z prawdziwego zdarzenia. Z drugiej strony nie wiadomo jak u niego z bieganiem i jak wygląda, gdy trzeba presować, a bez tego nie ma szans gry u niemieckiego szkoleniowca. Wyczuwam nawet możliwość, że w styczniu to wypożyczenie zostanie zakończone i Arthur wróci do Włoch (moje przeczucia zaczęły podzielać wczoraj zagraniczne media).

Władze klubu były głuche na wołania fanów. Postanowili przyoszczędzić pieniądze po wydaniu małej fortuny na Darwina Nuneza. Transfer Jude’a Bellinghama został odłożony na przyszłe lub dopiero kolejne letnie okno. W strachu przed tragedią kadrową, podobną do tej z sezonu 2020/21 w środku obrony, zanurkowali do przysłowiowego kosza z promocjami.

Ten ruch to bardziej bieganie w stylu kapitana Jacka Sparrowa, niż wyrafinowane ruchy z musicalu typu LaLaLand, do jakich przyzwyczaili nas na Anfield. Obym się mylił i Arthur Melo faktycznie odegrał większą rolę w tym sezonie. W nabitym spotkaniami kalendarzu powinien przecież mieć kilka swoich okazji.