Chelsea rozegrała dziś pierwszy mecz pod nowymi rządami. Był to debiut Grahama Pottera nie tylko jako szkoleniowca The Blues. Anglik pierwszy raz mógł poprowadzić drużynę w meczu Ligi Mistrzów. Jak mu poszło? Pomimo braku trzech punktów całkiem nieźle.
Chelsea wreszcie jest przyjemna dla oka
Nie da się nie zauważyć tego jak bardzo styl gry The Blues odmienił Graham Potter. Chelsea, którą oglądaliśmy dziś wieczorem jest zdecydowanie atrakcyjniejsza od tej, którą prezentował nam przez ostatnie miesiące Thomas Tuchel. Pomimo podobnego systemu i ustawienia to gołym okiem widać było większą chęć i energię do gry ze strony podopiecznych Grahama Pottera.
Zagęszczenie środka pola i zdecydowany pressing zaowocowały tym, że Chelsea pierwszą połowę zakończyła z ponad 70% posiadaniem piłki. Gra The Blues była też o wiele szybsza i mniej przewidywalna niż pod rządami poprzedniego szkoleniowca. Krótko mówiąc, wreszcie coś się działo.
Dobór odpowiednich zawodników był w tym wszystkim kluczowy. Chelsea mogła płynnie zmieniać obszar gry i szybciej wymieniać podania. Jednak nie obeszło się bez tego, co było również problemem Brighton, czyli problemów z wykończeniem akcji. W większości akcji wszystko szło jak po sznurku do momentu ostatniego dogrania lub uderzenia piłki w światło bramki. I to właśnie przez te niewykorzystane sytuacje Chelsea nie dopisała sobie dziś 3 punktów.
Raheem Sterling dobrze odnalazł się w nowej roli
Jedną z największych niewiadomych przed tym spotkaniem była pozycja Raheema Sterlinga. Nawet po podaniu składów nie mogliśmy jasno odpowiedzieć sobie na pytanie gdzie zagra Anglik. Podczas meczu okazało się, że będzie prowadził rajdy boczną stroną boiska z pozycji wahadłowego. Najprościej jest powiedzieć, że Potter znalazł w Chelsea swojego Trossarda.
Były skrzydłowy Manchesteru City bardzo dobrze odnalazł się w nowej roli. Dzięki kilku kolegom obok siebie mógł pozwolić sobie na klepkę na jeden kontakt lub wejście w pojedynek 1 na 1, a to jest to co Raheem Sterling lubi najbardziej. Anglik był jednym z najbardziej aktywnych w ofensywie piłkarzy The Blues i gdyby szczęście dopisało mu trochę bardziej to mógłby zakończyć pierwszą połowę z bramką.
Ale co się odwlecze to nie uciecze. 2 minuty po wznowieniu gry przez sędziego po przerwie Anglik wpisał się na listę strzelców. Po dośrodkowaniu Masona Mounta i błędach obrońców Salzburga precyzyjnym strzałem skierował piłkę do siatki i to właśnie nowy nabytek The Blues został pierwszym strzelcem bramki w erze Pottera.
Grahama Pottera czeka jeszcze sporo pracy
Po swoim debiucie Graham Potter ma kilka spraw do przemyślenia. Pomimo dominacji na boisku w grze The Blues jest sporo do poprawy. Momentami wyglądali oni bardzo słabo i gubili się w rozegraniu lub wyjściach spod pressingu. Problemy stwarzały im też kontry rywali. Oprócz tych elementów gry, na treningach szczególnie trzeba będzie popracować nad wykończeniem akcji, które stało na naprawdę słabym poziomie.
Niemniej jednak Graham Potter dość solidnie przepracował swój pierwszy tydzień w Londynie i zrobił nie najgorsze pierwsze wrażenie, a to jest na Stamford Bridge bardzo ważne. Jeśli Chelsea w następnych spotkaniach poprawi pewne niedoskonałości to Potter szybko, tak jak Thomas Tuchel, może stać się ulubieńcem trybun.
Wielka weryfikacja jego umiejętności odbyłaby się ten weekend, jednak mecz z Liverpoolem został odwołany. Trzeba przyznać, że jest to dość na rękę nowemu trenerowi The Blues. Ma on teraz trochę więcej czasu na spokojną pracę ze swoimi nowymi podopiecznymi i wprowadzenie poprawek do swojego systemu. Trzeba jednak stwierdzić, że w swoim debiucie spisał się nieźle i z zaciekawieniem będziemy śledzić jego dalsze poczynania w stolicy Anglii.