Jak ważne dla rozwoju klubu było ponowne zjednoczenie kibiców, chyba nie trzeba długo przekonywać. Klub z Emirates po odejściu człowieka ikony, Arsene’a Wengera, błąkał się w poszukiwaniu własnego DNA, stopniowo popadając w coraz głębszy marazm i kryzys. Scalona baza kibicowska podzieliła się na będących za klubem i stających okoniem. Na tych, którzy pragnęli stopniowo do czegoś dążyć i na tych, którzy po prostu oczekiwali. Powrót do klubu człowieka Arsenalu, Mikela Artety, był szansą na nowy początek. Początek świadomego, rozległego projektu z ludźmi, którzy wiedzą, jaką wartość niesie za sobą „armatka” na koszulce. Takim człowiekiem jest Emile Smith Rowe.

Od Hale End, przez Niemcy i Championship

Unai Emery, mimo znakomitych osiągnięć i umiejętności prowadzenia drużyny był dla mnie trochę jak ryba z okładki płyty „Ała.” Tego Typa Mesa niedopasowany. W jego wizji jedynie sporadycznie pojawiali się ludzie, którzy z tym klubem byli związani od zawsze. Nic więc dziwnego w tym, że gość pokroju Emile’a Smitha Rowe’a nie odgrywał większej roli w jego drużynie.

Anglik już w wieku dziesięciu lat, jako dzieciak z Croydon został zakontraktowany w sławnej akademii Kanonierów – Hale End. Talent i ciężka praca pozwoliły mu w wieku szesnastu lat zadebiutować w drużynie U-23. Rok później w dziesięciu spotkaniach zdołał zanotować dwie asysty i raz pokonać bramkarza przeciwnika. Wkrótce przyszła pora na pierwszy, profesjonalny kontrakt, który podpisał 31 lipca 2018 roku. Co ciekawe, wracając do wątku pierwszego następcy Wengera, przy składaniu podpisu opisywał on Emile’a, jako piłkarza z wielkim potencjałem. Zresztą, gdyby ktoś chciał obalić moją tezę, łatwo mógłby przytoczyć, że w pierwszym zespole zadebiutował właśnie pod skrzydłami Hiszpana! Co więcej, to za rządów Unaia zdobywał premierową bramkę przeciwko Qarabagowi w Lidze Europy.

Gdzie zatem w mojej opinii leży błąd? Otóż jeżeli nie potrafisz poprowadzić zawodnika lub w danej chwili nie widzisz podstaw współpracy, nie masz na niego pomysłu, to go wypożyczasz. Pomocnik w styczniu 2019 roku został wypożyczony, do prowadzonego wówczas przez Ralfa Rangnicka Lipska. Z uwagi na kontuzję, zdołał zagrać w Niemczech zaledwie 28 minut, trzy razy wchodząc z ławki. Pewnym było, że albo odbuduje się w Championship, albo nie ma sensu go trzymać. Przejmujący stery Mikel Arteta doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dołączając do Huddersfield Town, Emile musiał udowodnić, że ma papiery na granie. Szczęśliwie dla jego kariery – udało się. Rozkochał w sobie fanów nowej drużyny, którzy domagali się dla niego jak największej ilości minut. Piłkarz zdołał odwdzięczyć się za zaufanie pamiętną bramką w spotkaniu przeciwko West Bromwich Albion. Gol strzelony w 86. minucie zapewnił ekipie Terrierów spokojny byt do końca sezonu Championship. Bezcenne.

Łzy, pot i szansa

Kiedy wszystko wydaje się być na dobrej drodze, jest tylko jedna rzecz w piłkarskim świecie, która może zatrzymać karierę. Kontuzje. Młodzieżowy mistrz świata do lat siedemnastu miał zawsze z nimi pod górkę. Po powrocie do macierzy zawodnik zmagał się z urazami aż do jesieni 2020 roku. Kiedy był wreszcie zdolny do gry, zaczął imponować w rozgrywkach Ligi Europy, gdzie miał udział bramkowy w każdym meczu fazy grupowej, w którym występował. Mimo to nowy szkoleniowiec nie postawił na niego ani razu w ligowych zmaganiach w październiku i listopadzie. Notujący wówczas najgorszy start od lat Arsenal potrzebował zmian. Potrzebował ludzi tego klubu. Były asystent Pepa Guardioli zaufał chłopakowi z Hale End i powierzył mu rolę nowej „dziesiątki” w spotkaniu przeciwko Chelsea w Boxing Day. Zwycięstwo 3:1 rozpoczęło nowy etap tej drużyny. Notując asystę przy bramce na 3:0 autorstwa Bukayo Saki, na dobre wbił się do drużyny.

W następnych pięciu meczach Emile Smith Rowe zanotował trzy asysty oraz strzelił bramkę przeciwko Newcastle w FA Cup. W pierwszych derbach północnego Londynu zgarnął nagrodę man of the match, kiedy to Arsenal ograł Spurs 2:1. Debiutancka bramka w Premier League przeciwko West Bromwich, czy pierwsze od blisko dziesięciu lat zwycięstwo na Stamford Bridge zapewnione właśnie dzięki instynktowi Anglika, jedynie nadają kolorytu całej historii. ESR zakończył sezon 2020/21 z dorobkiem dwóch asyst i czterech bramek w dwudziestu występach w barwach The Gunners. Jego przyszłość stanęła jednak pod znakiem zapytania.

„Nie mam wątpliwości, że on tu zostanie.”

Wielomiesięczne spekulacje zostały ucięte 22 lipca 2021 roku. Wtedy to ku uciesze kibiców, klub poinformował o długoterminowym przedłużeniu kontraktu z, jak się wkrótce okaże – nowym człowiekiem Artety. Młody Anglik w wywiadzie dla Evening Standard mówił, że decyzja odnośnie nowej umowy była prosta i natychmiastowa.

Dla mnie podpisanie nowego kontraktu było niezwykle proste. Jeśli Arsenal będzie chciał mnie przez resztę mojej kariery, to zostanę tu na zawsze.

Emile Smith Rowe oprócz kontraktu został również uhonorowany przez klub koszulką z numerem dziesięć, którą wcześniej mieli okazję nosić tacy piłkarze jak Mesut Özil, Cesc Fàbregas, Jack Wilshere, Dennis Bergkamp, czy Robin van Persie. O tym, jak trafna była decyzja o zaufaniu mówią statystyki. Bramka i asysta w wygranych North London Derby, trzy bramki w trzech kolejnych ligowych spotkaniach kolejno przeciwko: Aston Villi, Leicester City i Watfordowi. Następnie uraz i powrót w meczu z West Hamem, który Anglik zdołał zwieńczyć bramką, stanowią najlepszy dowód na to, że był to jego sezon. Kończąc kampanię 2021/22 z dziesięcioma bramkami, stał się pierwszym od sezonu 2009/10 i występu Fabregasa piłkarzem, który wywodząc się z Hale End, zdołał ukończyć sezon z dwucyfrową zdobyczą bramkową.

Obecnie Emile Smith Rowe walczy ze starymi demonami. Zmiana pozycji kosztem przyjścia Martina Ødegaarda oraz odniesiona kontuzja na rozgrzewce przed ostatnim przegranym spotkaniem z Manchesterem United sprawiły, że nie miał jeszcze okazji zaistnieć w obecnych rozgrywkach.

Zawsze wraca silniejszy. Żołnierz Artety, kanonier z krwi i kości. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym rozpoczęty projekt mógłby być kontynuowany bez niego. Dzięki takim osobowościom ten klub powoli staje na nogi. Jeżeli ktoś pyta mnie, o symbol zmian, to z automatu odpowiadam – Emile Smith Rowe. I wierzę, że tak już pozostanie.