James Garner przez kilka ostatnich lat urastał do miana jednego z najzdolniejszych zawodników, jakich Manchester United sam sobie wychował. Fakt, na pierwszy plan wysuwają się postaci Marcusa Rashforda, Masona Greenwooda czy Scotta McTominaya. Garner jednak bez wątpienia ekscytował sympatyków Czerwonych Diabłów, gdyż widziano w nim cholernie utalentowanego chłopaka. Na tyle, aby w dalszej przyszłości mógł przewodzić drugiej linii na Old Trafford. Być może niektórzy upatrywali w nim nawet następcę Michaela Carricka, którego brak do tej pory pozostaje odczuwalny.

Aczkolwiek w ostatnim dniu okienka transferowego defensywny pomocnik swojej dalszej karierze na Old Trafford powiedział wyraźne STOP. 21-latek na stałe przeniósł się na Goodison Park, gdzie powinien otrzymywać regularne szanse na grę. W związku z tym odejściem w czerwonej części Manchesteru da się zauważyć pewnego rodzaju rozczarowanie. Tyle że myśląc o tej umowie szerzej, ma ona dla wszystkich zainteresowanych stron spory sens.

Wygryziony przez Willa Hughesa

James pozostawał związany z Manchesterem United niemalże od początku swojej futbolowej kariery. Pochodzący z Birkenhead w Merseyside chłopak dołączył do akademii Czerwonych Diabłów jeszcze zanim osiągnął ósmy rok życia. Przeszedł przez wszystkie szczeble drużyn młodzieżowych. Zaczynał, występując na pozycji środkowego obrońcy. W wieku 15 lat na stałe przeniósł się do drugiej linii. Przez kilka lat grał jako ten najgłębiej ustawiony pomocnik. Klasyczny, wycofany rozgrywający, który dyktuje tempo gry i ochrania linię defensywy. Dlatego też przez część sympatyków z Old Trafford został okrzyknięty „nowym Michaelem Carrickiem”.

Z biegiem czasu Garner stawał się jednak nieco innym piłkarzem, odchodząc odrobinę od definicji standardowej „6”. Zdecydowanie bardziej dawała o sobie znać jego ofensywna i agresywna część duszy, a 21-latek zaczął występować jako typowy „box-to-box”. Gra wyżej na połowie przeciwnika przyczyniła się do szybszego rozwoju zawodnika. W sezonie 19/20 w ciągu pierwszych 10 spotkań Premier League 2 strzelił 8 bramek. Zaimponował wtedy Ole Gunnarowi Solskjærowi tak bardzo, że ten dał mu w nagrodę szansę w rozgrywkach Ligi Europy. Piłkarz wyszedł w pierwszej jedenastce przeciwko Partizanowi, Astanie i AZ Alkmaar, zbierając w sumie ponad 250 minut. Zresztą Norweg w przeciwieństwie do kibiców, upatrywał w nim długofalowego następcę nie Carricka, a odchodzącego po sezonie do Paris Saint-Germain Andera Herrery.

Byłem środkowym obrońcą do 15. roku życia, aż na jednym turnieju zostałem ustawiony w środku pomocy. Od tamtej pory gram tam non-stop i nie wróciłem już do defensywy. W mojej grze łączę oba elementy – stronę defensywną i stronę atakującą, co może przynieść mi tylko korzyści na aktualnej pozycji.

Największym przełomem w karierze Garnera okazało się zimowe wypożyczenie do Nottingham Forest w 2021 roku. Wychowanek pierwszą część kampanii spędził w Watfordzie pod wodzą Vladimira Ivicia, gdzie był podstawowym ogniwem pierwszej jedenastki. Jego sytuacja zmieniła się o 180 stopni końcem grudnia. Wtedy to szalony zarząd Szerszeni postanowił rozstać się z serbskim szkoleniowcem, zatrudniając w jego miejsce Xisco Muñoza. Hiszpan postanowił przemeblować środek pola, stawiając na parę Will Hughes – Nathaniel Chalobah. Dlatego też w United postanowili skrócić jego pobyt na Vicarage Road. Odwołali go 29 stycznia i dzień później wysłali na City Ground.

Ulubieniec Coopera ze sznytem Hughtona

Decyzja, aby posłać nieopieszałego, młodego pomocnika do ekipy Tricky Trees, okazała się z perspektywy czasu strzałem w dziesiątkę. Trafił pod skrzydła Chrisa Hughtona. Były opiekun Brighton, choć cofnął go z powrotem w fazie defensywnej do pozycji numer „6”, w ataku uczynił z niego serce swojej układanki taktycznej.

Gdy drużyna napierała na rywala, Garner grywał momentami niczym ofensywny pomocnik. Nie bał się dryblować z futbolówką na bramkę przeciwnika, jednocześnie tworząc przestrzeń dla swoich kolegów. Gdy trzeba było budować od tyłu, nie bał się posyłać długich, wysokich podań w stronę skrzydłowych, bo robił to z niezwykłą dokładnością. Wykonywał średnio 40,2 podań na 90 minut przy 81% skuteczności, przy czym ponad połowa prób była skierowana do przodu. Przed jego przyjściem Forest zdobywali średnio 0,96 punkta na mecz. Po jego transferze ta statystyka wzrosła do poziomu 1,36. Uderzająca różnica.

Przedłużenie pobytu na City Ground okazało się decyzją bardzo prostą. Pod koniec sierpnia ponownie trafił do dobrze znanego mu klubu. Pierwszy miesiąc przy bardzo słabych wynikach całej drużyny zakończył się rozstaniem z Hughtonem. Zastąpił go Steve Cooper. Na szczęście zmiana szkoleniowca nie oznaczała dla Garnera zmiany statusu w drużynie na dłuższą metę. Na początku 42-latek kilka razy posadził młodziana na ławce, ale od 19. kolejki James grał wszystkie ligowe spotkania od deski do deski. Stworzył znakomitą parę środkowych pomocników z Ryanem Yatesem.

Dzięki drugiemu defensywnemu graczowi w drugiej linii Cooper mógł dać mu większą swobodę w zapędach do przodu. Niejednokrotnie Garner podłączał się do ataku wraz z trójką Johnson – Zinckernagel – Davis / Surridge. 21-latek mógł dryfować po całym boisku, choć najbardziej lubił odbierać piłkę niedaleko własnej bramki i gnać z nią do przodu z lewej strony. U nowego trenera tworzył średnio 1,06 szansy na 90 minut, co na pozycji pokroju „6/8” jest bardzo przyzwoitym wynikiem. Większa swoboda pozwoliła mu niejednokrotnie pokazywać niekonwencjonalne podania, które prowadziły do kolejnych sytuacji bramkowych. Czytając jedną z analiz taktycznych, natknąłem się na świetne określenie wychowanka United jako postaci, która „nawlekała nitkę na igłę, by ktoś mógł uszyć z tego bramkę”.

Ten, który mógł zastąpić de Jonga?

Garner nie zapominał też o obowiązkach w defensywie. Zaliczał 3,87 odbiorów i 1,90 przechwytów na mecz. Pomocnik nie skupia się na kryciu w konkretnym fragmencie boiska. Jego akcje obronne przypadają na niemalże całą szerokość murawy. Pozostaje w ciągłym biegu, wielokrotnie zbierając drugie piłki. Jest też świadomy tego, co dzieje się za nim – umiejętnie odcina przestrzeń pozostawianą przez środkowych obrońców lub wahadłowych. Również w przypadku, gdy przeciwnik wykonuje bieg pomiędzy linię defensywy, potrafi dopasować swój ruch tak, aby skutecznie przechwycić piłkę lub być zaraz bardzo blisko rywala.

Wydawać by się mogło, że przy jego charakterystyce i konsekwentnym rozwoju na poziomie Championship, powinien idealnie uzupełnić środek pola Manchesteru United. Gracz, który urastał do miana czołowego pomocnika na zapleczu, mógłby spokojnie rywalizować z duetem McFred. A nawet i wygryźć ich ze składu. Carl Anka oraz Mark Carey w swoim tekście na łamach The Athletic wytypowali nawet wychowanka Czerwonych Diabłów do roli Frenkiego de Jonga. Negocjacje z obozem piłkarza Blaugrany wciąż się przedłużały. W związku z tym, Garner miał według analityków najbardziej pasować z obecnych graczy do profilu Holendra.

Szukamy gracza, który może grać na pozycji pomocnika, ale musi to być ten właściwy. Nie ma na rynku wielu graczy o takiej charakterystyce i umiejętnościach, którzy są w stanie osiągnąć wymagany przez nas poziom. Jeśli go nie znajdziemy, będziemy musieli wytypować odpowiedniego zawodnika w naszym składzie i rozwijać go na tej pozycji – mówił przed rozpoczęciem sezonu ten Hag.

Pierwsze wybory ten Haga, a także pre-season jasno sugerowały, że nowy menedżer chce zbudować kręgosłup gry United na wzór tego, co udało mu się wypracować w Ajaxie. Zdolność De Jonga do przenoszenia piłki w dalsze rejony, a także dynamika, z jaką potrafi to czynić, miały być jedną z integralnych części taktyki na Old Trafford. Z tego powodu zwrot w kierunku postaci Garnera ze strony środowiska związanego z Manchesterem United wydawał się jak najbardziej naturalny. Scott McTominay i Fred często nie byli skuteczni pod względem progresywnych podań i kreowania sytuacji dla linii ataku. James pod tym kątem jest zdecydowanie lepszy.

Charakterystyka stylu gry Jamesa Garnera, Źródło: SmarterScout via The Athletic

Nieprzekonany Erik ten Hag

Kwestią sporną pozostaje, czy 21-latek nauczyłby się kontrolować tempo rozegrania i dryblować w zatłoczonym zazwyczaj środku pola ekip w Premier League. Drużyny na poziomie elity są lepiej zorganizowane w defensywie i nie zostawiają aż tyle miejsca, co w Championship. United w większości spotkań powinni też przewodzić w posiadaniu piłki i szukać swoich okazji najczęściej poprzez atak pozycyjny.

Nottingham grało nieco inaczej. Przez większość czasu bronili w niskim bloku, a ich główną bronią pozostawały kontrataki rozgrywane na pełnej szybkości. Forest Coopera wykonało najwięcej „bezpośrednich ataków” w całej lidze. Są to akcje, gdy posiadanie piłki zaczyna się w sferze defensywnej i w ciągu 15 sekund zespół oddaje strzał lub zalicza kontakt z piłką w polu karnym rywala. W ten sposób napoczynali przeciwników aż 97 razy. Dostosowanie Garnera do zupełnie innego rytmu gry najprawdopodobniej stanowiłoby ogromne wyzwanie dla ten Haga.

Prawdą jest, że Garner miał sporo pecha w czasie przygotowań, kiedy mógł wywalczyć sobie stałe miejsce w rotacji. Drobna kontuzja, jaka przydarzyła mu się podczas tournée, wyeliminowała go z części sparingów. Na boisku pojawił się po raz pierwszy dopiero w drugiej połowie starcia z Aston Villą (2:2) tuż przed powrotem ekipy do Anglii. Zaimponował w przedostatnim sparingu u siebie z Rayo Vallacano, lecz wtedy były opiekun Ajaxu posłał na murawę Manchester United B. Pomimo żółtej kartki na koncie, bardzo umiejętnie chronił linię defensywy przed atakami hiszpańskiej ekipy, występując na pozycji numer „6”. Okazało się, że to jednak za mało.

Holenderski szkoleniowiec włączył Anglika dwukrotnie do kadry meczowej w pierwszych dwóch kolejkach przeciwko Brighton oraz Brentford. Ani w jednym, ani w drugim spotkaniu James nie podniósł się z ławki rezerwowych. Przeciwko Liverpoolowi i Southampton dla reprezentanta Anglii U21 zabrakło miejsca nawet tam. Dlatego najprawdopodobniej otrzymał od nowego menedżera i zarządu klubu wolną rękę w sprawie swojej przyszłości.

Największe wyzwanie w karierze

Status kluczowego gracza, jaki zyskał w trakcie przygody w barwach Nottingham Forest, jasno dał do zrozumienia, że nie byłby szczęśliwy, znajdując się na marginesie w Manchesterze. Transfer Casemiro osunął go w hierarchii środkowych pomocników na jeszcze niższe miejsce. Marzenie o wcieleniu się w rolę de Jonga finalnie posypało się jak domek z kart przy silniejszym podmuchu.

Dlatego myślę, że nie zaskoczę nikogo opinią, że właśnie takiego ruchu samego Garnera się spodziewałem. Jak to zostało wspomniane wyżej, on stał się tak dojrzałym i oczytanym zawodnikiem, że na stałe potrzebuje regularnych występów. Ujawnił to w czerwcu w rozmowie z The Peoples Person.

Miałem naprawdę dobry sezon w zeszłych rozgrywkach – pełen pewności siebie, pełen okazji do wykazania się moimi umiejętnościami. Doświadczenie, którego wcześniej nie miałam, czuję, że teraz mam. Grałem w kilku meczach o naprawdę dużym ciśnieniu (play-offy Championship czy Puchar Anglii). Myślę, że to coś nowego i pozwoliło mi stać się lepszym zawodnikiem.

To była najlepsza możliwa piłkarska praktyka, jaką mogłem mieć. Grałem dwa sezony z rzędu non-stop i naprawdę nie chcę tego przerywać. Chcę grać tydzień w tydzień.

Jak sugerują raporty dziennikarzy The Athletic, w ostatnich dniach okienka ten Hag był kluczowym głosem, który przesądził o dalszej przyszłości 21-latka. Były opiekun Ultrechtu, w obliczu ograniczonej liczby minut przez kontuzje Anglika, podjął decyzję głównie na podstawie o analizę wideo jego gry w barwach Nottingham. Ocenił on, że Garner nie jest na odpowiednim poziomie, aby grać co tydzień. Zaproponował spieniężyć transfer. W jego opinii kolejne wypożyczenie wcale nie podniosłaby znacząco jego umiejętności ani wartości rynkowej.

Kolejny powrót na City Ground pod skrzydła Steve’a Coopera wykluczyło z kolei wypożyczenie Deana Hendersona. Zainteresowanie jego osobą wyrażały za to Southampton, Leeds czy Leicester. Finalnie wylądował w niebieskiej części Merseyside, w której raczej nie dostanie z marszu miejsca w galowym garniturze The Toffees. Jednakże, patrząc na jego wszechstronność, ma wystarczające umiejętności, aby wbić się na stałe miejsce w rotacji. Transfer na Goodison Park pokaże również jego pozycję w Premier League. Jeśli nie poradzi sobie tam przy obecnej przeciętności kadry Lamparda, to w elicie raczej nikt mu więcej nie zaufa.

Finansowo (prawie) się zgadza

Manchester United, jak to miewa w zwyczaju, znów latem nie za wiele zarobił na swoich piłkarzach. Strach wręcz porównywać, za jaką cenę zarząd klubu pozyskuje nowych graczy, a za ile ich oddaje. Nie jestem pewien, czy w ostatniej dekadzie znalazłby się choć jeden transfer na plus. W związku szykowaną rewolucją kadrową mieliśmy doświadczać istnego exodusu piłkarzy z czerwonej części północnej Anglii. Tymczasem skończyło się tylko na ambitnych planach. Ani Jones, ani Tuanzebe, ani Wan-Bissaka nie zostali sprzedani. Co prawda, Telles wylądował w Sevilli, a Bailly w Marsylii, jednak to są jedynie roczne wypożyczenia.

Jedynym odejściem, na którym zespół z Old Trafford zarobił tego lata jest transfer Andreasa Pereiry do Fulham za 10 milionów funtów. Trochę słabo, nieprawdaż? Fakt, United w mojej opinii mają za sobą naprawdę niezłe okienko i uzupełnili braki na kilku niezbędnych pozycjach, aczkolwiek nowi zawodnicy kosztowali klub 225 milionów – więcej w tym okienku na Wyspach wydała tylko Chelsea.

Garner stanowił więc aktywo, którego można się pozbyć i nieco podreperować nadwyrężone finanse klubu. Co więcej, jeśli w tym momencie menedżer uważa, że nie jest na odpowiednim poziomie, to jego odejście jest sensownym rozwiązaniem. 15 milionów funtów (wliczając w to bonusy, które ze względu na kierunek odejścia pewnie nie są z kosmosu) to najwyższa uzyskana kwota za absolwenta klubowej akademii od 2014 roku, kiedy to Louis van Gaal pozbył się Danny’ego Welbecka. Anglik opuścił szeregi Czerwonych Diabłów na rzecz Arsenalu za jeden milion funtów więcej.

Patrząc na młodzieżowców opychanych ekipom z dołu tabeli lub zaplecza przez Manchester City i Liverpool, wygląda to trochę blado. The Reds pozbyli się Neco Willliamsa, który zasilił szeregi Tricky Trees za 16 baniek. Wcześniej z powodzeniem robił genialne interesy, sprzedając Solanke do Bournemouth za 21, a Brewstera do Sheffield za 26 milionów funtów. Z kolei The Citizens otrzymali 22 miliony w ramach transferów Gavina Bazanu i Romeo Lavii na St. Mary’s Stadium. Na ich tle Garner powinien kosztować znacznie więcej. Mimo wszystko sądzę, że uiszczoną przez The Toffees opłatę za piłkarza z 9 minutami w Premier League na koncie można odbierać pozytywnie.

Czy jest to sensowny ruch?

W tej chwili wyraźnie wyżej stoją akcje szkółek największych rywali ekipy Czerwonych Diabłów oraz Chelsea. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że akademia United wciąż produkuje jakościowych zawodników, czego idealnym przykładem jest właśnie James Garner. 21-latek spędził ostatnie dwie kampanie w Nottingham Forest, gdzie zdecydowanie wyróżniał się na tle środkowych pomocników w Championship. Wydatnie pomógł drużynie z City Ground w awansie na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Ma wiele asów w rękawie, aby tym razem udowodnić swoją wartość w Premier League. Choć uważam, że zacznie przygodę w niebieskiej części Merseyside jako rezerwowy, to nie wykluczam scenariusza, że z marszu wskoczy w miejsce Toma Daviesa.

Z jednej strony szkoda, że Garner nie zostanie dłużej na Old Trafford i nie otrzyma prawdziwej szansy w pierwszym zespole. Tyle że na ten moment brakuje tej „potrzeby chwili”. Sytuacji, aby z przymusu musiał wejść i zaprezentować się na wielkiej scenie, jak to miało miejsce w przypadku Rashforda czy Elangi. Pozyskanie Casemiro, jednego z 3-4 najlepszych defensywnych pomocników na świecie, raczej na najbliższe lata zamknie obsadę pozycji numer „6”. Świetna forma Eriksena blokuje kolejną pozycję w drugiej linii.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez James Garner (@jgarnerr96)

McTominay i Fred obecnie są odrobinę lepsi fizycznie od Garnera, w dodatku bardziej doświadczeni. Choć mocniej ograniczeni i o mniejszym piłkarskim IQ, to wciąż bezpieczniejsze opcje. Szkot daje nieco więcej, jeśli chodzi pojedynki w powietrzu i progresywne biegi z piłką. Brazylijczyk z kolei ma lepsze statystyki odbiorów i przechwytów. Zresztą ten pierwszy po transferze gracza Realu wygląda kapitalnie. James mógłby liczyć jedynie na jakieś minuty w Carabao Cup czy fazie grupowej Ligi Europy.

Ta umowa budzi trochę żalu, ale jest to rodzaj transakcji, którą Manchester United powinien realizować znacznie częściej. Drużyny młodzieżowe pod kierownictwem Nicka Coxa muszą stać się wylęgarnią talentów, które będą zasilać szeregi innych drużyn na najwyższych szczeblach. Zacząć w końcu dokładać solidne cegiełki do klubowej kasy tak, jak czynią to w Cobham, Hale End czy Kirkby. Ruchy Garnera i Tahitha Chonga w ostatnich godzinach okna to pierwszy krok w dobrą stronę. A jeśli tacy zawodnicy odpowiednio się rozwiną i wskoczą do czołówki na swoich pozycjach w ligach, zawsze pozostaje opcja, by ich odkupić.