West Ham blisko tydzień temu wygrał swój pierwszy ligowy mecz w tym sezonie. Wówczas triumfował 1:0 nad Aston Vilą, a w ostatniej serii spotkań zremisował 1:1 podczas derbów Londynu z Tottenhamem na własnym obiekcie. Wcześniej jednak poznał gorycz porażki w trzech pierwszych spotkaniach tego sezonu. Na inaugurację poległ u siebie w potyczce z Manchesterem City, a później dał się pokonać beniaminkowi Nottingham Forrest, a także Brighton. Dodatkowo w tych trzech starciach nie udało im się ani razu trafić do siatki przeciwników. Myślicie, że gorzej się nie da? Bohaterowie poniższego rankingu wyprowadzą Was najwyraźniej z błędu. Nie tak dawno przedstawialiśmy Wam najlepsze starty sezonów w historii Premier League, a więc teraz przyszła pora na te najgorsze. Miłej lektury!
1. Portsmouth 2009/10 (7 przegranych z rzędu od startu sezonu)
To absolutny antyrekord w tej kategorii. Rok temu próbowało go „pobić” fatalne Norwich, ale nawet im nie udało się choćby wyrównać wyniku ekipy Portsmouth. Paradoksalnie jednak przegranie aż 7 meczów z rzędu licząc od inauguracji sezonu, to wcale nie jest najgorsza rzecz, która przytrafiła się wtedy Pompey. Klub w trakcie tamtego sezonu został ukarany karą -9 oczek za zadłużenia finansowe. Podczas okropnego sezonu na przełomie dekad, klub prowadziło aż czterech różnych właścicieli. Zupełny brak stabilności doprowadził do kompletnego upadku. A przecież jeszcze w 2008 roku wygrali oni Puchar Anglii i dzięki temu grali w nieistniejącym już Pucharze UEFA.
W trakcie omawianej serii porażek padały następujące wyniki: 0:1 z Fulham, 0:1 z Birmingham, 1:4 z Arsenalem, 0:1 z Manchesterem City, 2:3 z Boltonem, 0:2 z Boltonem, 0:1 z Aston Villą. Te wyniki pokazują, że Portsmouth czasami brakowało bardzo niewiele, by wreszcie przerwać tę fatalną passę. W końcu aż 5 porażek to przegrane różnicą tylko jednego gola.
Mimo wszystko szczęście to nie jedyna rzecz, której im zabrakło. Przede wszystkim nie mieli umiejętności, by z odjętymi punktami na koncie wykaraskać się ze strefy spadkowej. Na ostatnią lokatę w tabeli spadli już podczas 2. kolejki i pozostali tam aż do samego końca. Spadek oznaczał kolejne stracone miliony do klubowej kasy i pogłębienie się finansowych problemów. Obecnie The Pompey grają w League One, czyli na trzecim ligowym szczeblu w Anglii. Aktualnie są nawet liderem tabeli!
Jak już wcześniej wspomniano w 2008 roku wygrali Puchar Anglii. W finałowej potyczce pokonali Cardiff City, a jedyną bramkę dla Pompey zdobył Nwankwo Kanu. Napastnik po swojej zdobytej bramce wykonał bardzo ciekawą i oryginalną cieszynkę. Miał jednak ogromne powody do radości, bo to trafienie pozwoliło jego ekipie na wstawienie do gablotki drugiego w historii pucharu FA Cup. Pierwszy wygrali jeszcze tuż przed wojną – w 1939 roku.
🏆 𝗡𝗼𝘁𝗵𝗶𝗻𝗴 beats seeing your club lifting silverware
💙 On this day in 2008, #Pompey won the @EmiratesFACup pic.twitter.com/Vxt87j39oZ
— Portsmouth FC (@Pompey) May 17, 2021
Dobrą formę krajowym pucharze podtrzymali nawet podczas opisanego wyżej sezonu 2009/10. Mimo ciągłego przegrywania w lidze, doszli do samego finału rozgrywek! Tam zostali jednak pokonani przez Chelsea. Znów można rzec, że nie mieli szczęścia, bo The Blues (po golu Didiera Drogby) ograli ich jedynie 1:0…
1. Crystal Palace 2017/18 (7 przegranych z rzędu od startu sezonu, ex aequo z Portsmouth na najwyższym stopniu podium)
Teraz pewnie wydaje się, że już gorzej niż Portsmouth zacząć się nie da. Rekordowo wysokie długi, brak szczęścia i stabilności – no gorzej po prostu być nie może. A jednak! Crystal Palace, co prawda zadłużeń w biurach swojego zarządu nie miało, ale za to piłkarze na boisku mieli wielkie zadłużenia w stosunku do kibiców, którzy domagali się większej jakości gry ich ulubieńców. Portsmouth przegrywało minimalnie i strzelało bramki, a Crystal Palace przegrywało wysoko i kompletnie nie zdobywało goli. Dość powiedzieć, że przez 7 kolejek z rzędu przegrali wszystkie mecze i ani razu nie trafili do siatki!
Na tą niechlubną passę złożyły się spotkania z następującymi rezultatami: 0:3 (!) z Huddersfield, 0:1 z Liverpoolem, 0:2 ze Swansea, 0:1 z Burnley, 0:5 (!) z Manchesterem City, 0:4 (!) z Manchesterem United. A po meczu z Czerwonymi Diabłami nastąpiła wielka przemiana. Chwilowa, ale jednak wielka. The Eagles zanotowali pierwsze punkty przez sensacyjną wygraną 2:1 z Chelsea. Później Orłom nie szło już tak źle, jak w początkowych 7 meczach. Zdołali nie tylko utrzymać się w Premier League, ale dali radę zająć bezpieczne 11. miejsce w ligowej tabeli.
📅 | #OnThisDay in 2017
➡️ @ManCity 5-0 Crystal Palace
⚽️ @LeroySane19 (44)
⚽️ @Sterling7 (51, 59)
⚽ @AgueroSergioKun (79)
⚽ Fabian Delph (89)#MCFC | #ManCity pic.twitter.com/xp6rD3iN0M— City Report (@cityreport_) September 22, 2020
Zwyżka formy najprawdopodobniej była spowodowana zmianą na stanowisku trenera ekipy z Selhurst Park. Franka De Boera zastąpił legendarny Roy Hodgson. Do niedawna najstarszy menedżer w lidze, kompletnie odmienił – trzeba przyznać, że nie od razu, bo przegrał pierwsze 3 spotkania po przejęciu Palace – drużynę. Ze składu, który przegrywał dosłownie wszystko od 1. do 6. kolejki, stworzył monolit, który nie przegrał ani razu od 12. do 19. serii spotkań i bezpiecznie uchronił się przed spadkiem, mimo zera na koncie po pierwszych siedmiu meczach. Hodgson, jak na doświadczonego w boju mężczyznę przystało, pokazał wszystkim, że prawdziwego faceta poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna.
3. Norwich 2021/22 (6 przegranych z rzędu od startu sezonu)
Historia najnowsza, bo z ubiegłego sezonu. Wszyscy wciąż doskonale pamiętamy, jak bardzo mizerny był tamten zespół Norwich, który całą poprzednią kampanię spędził w strefie spadkowej. Ba! Tylko na siedem kolejek udało im się opuścić ostatnie miejsce w ligowej tabeli.
Łącznie zanotowali tylko 3 zwycięstwa. Natomiast przytoczona seria bez wygranej składała się z następujących wyników: 0:3 z Liverpoolem, 0:5 z Manchesterem City, 1:2 z Leicester, 0:1 z Arsenalem, 1:3 z Watford, a także 0:2 z Evertonem. Licznik zatrzymał się po wyjazdowym remisie 0:0, gdy rywalem było Burnley. W tamtym okresie Kanarki były bliskie pobicia jeszcze jednego wstydliwego rekordu. The Canaries przegrali wówczas aż 16 swoich spotkań w Premier League z rzędu. Nie była to jednak najdłuższa tego typu seria. Okrągłe 20 przegranych pod rząd zaliczył Sunderland na samym początku XXI wieku.
W tamtym sezonie bezapelacyjnie najlepszym strzelcem zespołu był Temu Pukki. Fin zdobył 11 goli w 37 ligowych starciach. Tuż za plecami Pukkiego w tej klasyfikacji uplasował się Amerykanin Josh Sargent, który zanotował tylko 2 ligowe bramki. To idealnie oddaje niesamowicie przeciętny poziom ówczesnej linii ataku Norwich. W drugiej części sezonu stery przejął Dean Smith, ale 51-letni trener również nie odmienił stylu gry klubu z Carrow Road. Spadli z hukiem do Championship, a jednocześnie potwierdzili, że są klasycznym klubem jojo, które po awansie do elity, od razu z niej spada.
Josh Sargent Scorpion 🦂 Kick 🔥@NorwichCityFCpic.twitter.com/6lfBn40QPF
— Eng. Lincon N. Muriuki, PE, MIEK (@lincoln_muriuki) January 22, 2022
Aktualnie Kanarki są na 4. miejscu bieżącej tabeli na zapleczu Premier League. Po sześciu spotkaniach mają na koncie 10 punktów. Wydaje się, że znów mogą spokojnie walczyć o lokaty premiujące awansem do angielskiej elity. Obecnie najjaśniejszym punktem składu dowodzonego przez Smitha jest wspomniany wcześniej Sargent, który zdobył już 4 bramki w 6 ligowych meczach. Na pochwały zasługuje również Danel Sinani, który jest autorem 2 goli i 3 asyst dla Norwich.
4. Southampton 1998/99 (5 przegranych z rzędu od startu sezonu)
Drugą drużyną, która przegrała swoje 5 meczów licząc od inauguracji jest Sunderland z rozgrywek 2005/06. Jednak to Southampton zanotował znacznie gorszy bilans bramkowy (2:16 po stronie Świętych i 2:9 Sunderlandu). Dlatego uplasował się tuż za podium tego rankingu.
Zła passa Świętych zawierała takie oto wyniki: 1:2 z Liverpoolem, 0:5 z Charlton Athletic, 1:2 z Nottingham Forest, 0:3 z Leeds United, 0:4 z Newcastle United. Utrzymywali tą przeciętną formę w kolejnych meczach. Po tym starcie można było wysnuć wniosek, że The Saints dalej będą przegrywać, a remis będzie uznawany za sukces. Był to słuszny wniosek. Ale tylko do 34. kolejki ówczesnego sezonu 1998/99.
W niej Southampton zremisował 3:3 z Blackburn Rovers i od tego spotkania nie przegrał ani razu do końca ligi! Święci wygrali komplet 3 ostatnich spotkań kampanii i rzutem na taśmę zdołali utrzymać się w Premier League. W ostatnim meczu sezonu z Evertonem bohaterem został reprezentant Łotwy Marian Pahars (najbardziej jednak kojarzony z piękną bramką, którą upokorzył legendarnego Jappa Stama), czyli autor dubletu podczas tamtego spotkania.
What a goal from the tricky little Latvian Marian Pahars! pic.twitter.com/xzLQVb94LK
— 90s Footballers (@90sPlayers) March 3, 2022
Ostatecznie zajęli 17. miejsce. Udało im się zachować dokładnie 5 punktów przewagi nad lokatami zmuszającymi do degradacji. Grali do samego końca i dzięki temu, otrzymali zasłużone utrzymanie na szczycie.