Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 4. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

MARK TRAVERS (1)

Na początek musimy przyznać, że stracić aż 9 goli w jednym meczu, to też trzeba umieć. Travers został skatowany strzałami rywali z Liverpoolu. The Reds oddali 12 celnych uderzeń na jego bramkę. Łatwo obliczyć, że odbił tylko 3 z nich. Z czego przy jednej z parad zachował się bardzo nieodpowiedzialnie, bo zamiast odbić spokojnie piłkę na bok, by opuściła pole karne, on sparował ją prosto przed nogi Roberto Firmino, który musiał już tylko dostawić nogi. Przy lepszym refleksie lub ustawieniu mógł nie dopuścić do tak wielkiej strzelaniny na Anfield. W ostatnich trzech meczach stracił… 16 goli.

CHRIS MEPHAM (2)

To już drugi występ Mephama w naszej anty jedenastce kolejki podczas tego sezonu. Ostatnio pisaliśmy, że porównywaliśmy go do „juniora na tle seniorów”, albo „dziecka zagubionego we mgle”. Teraz możemy go porównać do uczestników popularnego niegdyś manekin challenge. Mepham kompletnie zawodził w pojedynkach jeden na jednego z atakującymi Liverpoolu. No i przede wszystkim brakowało mu koncentracji w kluczowych sytuacjach. Zabrakło jej na przykład w 46. minucie wpakował piłkę do własnej siatki.

STEVE COOK (1)

Cytując klasyka Janusza Wójcika – „On odbija, siatkówka, k…”. Steve Cook swoim absurdalnie dziwnym zagraniem ręką (takiej wystawy przy użyciu jednej ręki nie powstydziliby się najlepsi rozgrywający świata) mógł bardzo mocno skomplikować sytuację Nottingham Forest w starciu z Tottenhamem. Anglik sprokurował w ten sposób rzut karny, ale przed stratą bramki uchronił go bramkarz Dean Henderson. Poza tym błędem Cook popełni kilka innych mniej kosztownych błędów. Mimo wszystko można śmiało stwierdzić, że był najmniej pewnym punktem bloku defensywnego Tricky Trees podczas potyczki ze Spurs. Ostatecznie jego zespół przegrał 0:2.

ADAM SMITH (1)

Grillowania linii obrony Bournemouth po starciu z Liverpoolem ciąg dalszy… Na bokach defensywy wcale nie było lepiej, a na tle tego marazmu w najbardziej negatywny sposób wyróżniał się 31-letni Adam Smith. Luis Diaz tego dnia zakręcił nim w każdą stronę świata. Anglik musiał w pewnym momencie ratować się faulem, który kosztował go żółtą kartkę. Piłkarze Jurgena Kloppa zabrali go na największy rollercoaster w mieście Beatlesów. Boczny obrońca Wisienek bardzo często nie potrafił też upilnować rywali, którzy w tym czasie nie mieli nawet piłki przy sobie. Trener Scott Parker doskonale widział, jak bardzo stłamszony został jego defensor. Z tego powodu zdjął go z boiska przed startem drugiej odsłony meczu.

EMERSON PALMIERI (1)

Po tym występie można ukuć stwierdzenie, że „jak debiutować to nie w sposób podobny do Emersona w West Hamie”. Ten debiut Włocha w barwach West Hamu na pewno nie rokuje dobrze przed dalszą częścią sezonu. Nie będzie on raczej brakującym elementem, który nagle odmieni zespół Davida Moyesa. Szkocki trener nie mógł dłużej oglądać gry swojego podopiecznego i zdjął go z placu gry tuż przed startem drugiej połowy. Ewidentnie odstawał też kondycyjnie, a więc trzymanie go na pełny dystans mogło zakończyć się katastrofą. Były piłkarz Chelsea przez 45. minut wniósł do gry The Hammers bardzo niewiele pozytywnych bodźców.

POMOCNICY

CONOR GALLAGHER (1)

Nie oszukujmy się, takimi występami Conor osiągnie efekt przeciwny do oczekiwanego. Ciężko stwierdzić, czy to stres, czy przewyższająca pomocnika ambicja, jednak kompletnie nie spodziewałem się po nim aż takiej bezmyślności. Zakończyć mecz, którego scenariusz idealnie wpasowałby się w możliwość zaistnienia w kadrze The Blues, po 28 minutach na boisku, wyrasta do rangi absurdu i nonsensu. Jeżeli marzymy o karierze, dojechać musi głowa. Papiery na granie są kosmiczne.

DENNIS PRAET (1)

Totalnie anonimowy występ byłego gracza Anderlechtu. To o tyle zaskakujące, że Chelsea od 28. minuty grała w 10, a sam gracz w końcu dostał szansę w pierwszej jedenastce. Okazji nie wykorzystał w ogóle – podobnie jak Soumaré kompletnie nie odcisnął piętna na grze Lisów. Bez strzału na bramkę, bez udanego dryblingu, bez kluczowego podania. Ledwie 9 celnych na 24 prób. Wydaje się, że eksperyment z wystawieniem go na pozycji prawego pomocnika skończył się szybciej, niż zaczął. Rodgersowi starczyło cierpliwości do Belga tylko na 55 minut, gdy w jego miejsce wpuścił Kelechiego Iheanacho. Możliwe również, że eksperyment z nim w pierwszej jedenastce także na dłuższy czas zostanie porzucony.

SON HEUNG-MIN (1)

Niemoc strzelecka Koreańczyka trwa. Czwarty mecz i czwarty raz bez bramki. Po 30-latku, który w niedziele świętował 7. rocznicę transferu do północnego Londynu, widać było wyraźny spadek pewności siebie. Najlepiej pokazała to okazja z pierwszej połowy, gdy wybiegł do prostopadłej piłki, miał sytuację sam na sam i przegrał pojedynek z Hendersonem. Na jego szczęście sędzia odgwizdał w tej sytuacji spalonego. Jednak w drugiej połowie, gdy połowa obrońców Forest niemalże klęczała w polu karnym, a Son ze środka szesnastki walnął prosto w wypożyczonego z Man Utd golkipera, nie tłumaczy go już nic. Przez większość spotkania bez wpływu na grę w ostatniej tercji boiska. Idealnym podsumowaniem jest fakt, że w pierwszych 45 minutach miał najmniej kontaktów z piłką na boisku. Kiedy Conte zdjął byłego gracza Bayeru z boiska i wprowadził Richarlisona, na jego twarzy malowała się jedynie ogromna frustracja spowodowaną słabym występem.

JAIDON ANTHONY (1)

Schrzaniliśmy cały blok obronny The Cherries, ale przecież jest jeszcze linia ataku! Ktoś ma złudzenia, że może chociaż próbowali? Nic z tego! A najlepszym przykładem bezradności beniaminka jest 22-letni Antony, który na prawym skrzydle nie mógł zaliczyć choćby jednego rajdu z piłką. Naprawdę z pełną powagą można byłoby zapytać, czy on w ogóle grał w tym meczu? A przecież na placu gry spędził pełny czas gry. Wielu mogło go zapamiętać jedynie z tego, że w przerwie meczu musiał dokonać… zmiany obuwia.

NAPASTNICY

MOHAMED SALAH (1)

Cytując internetowego klasyka – Mo ty nigdy nie strzelasz, kiedy Ty w końcu strzelisz? To niesamowite, że Liverpool pakuje Wisienkom aż dziewięć goli, a żaden z nich nie jest autorstwa Egipcjanina. I żeby nie było – Salah miał dogodne sytuacje, ale przy bramce Traversa jakby zapominał jak gra się w piłkę. Poza zdobywaniem bramek w sobotnie popołudnie nie wychodziło mu również mijanie rywali. A przecież wydawało się, że to jedna z domen byłego gracza Chelsea czy AS Romy. Na trzy podjęte pojedynki, wszystkie trzy przegrał. Oddał cztery strzały i zmarnował dwie stuproce… nie no – dwustuprocentowe sytuacje. Nie wiemy czym spowodowana jest obecna dyspozycja skrzydłowego The Reds, ale jeśli Liverpool chce włączyć się do walki o najwyższe cele, tak potrzebuje skutecznego Momo.

YOANE WISSA (1)

Podczas poprzedniej kolejki Wissa nie zaprezentował się aż tak źle. Można nawet powiedzieć, że był to przyzwoity występ, który ozdobił asystą przy golu Ivana Toneya. Podczas ostatniej potyczki z Evertonem jedyne co Wissa zdobył to.. żółta kartka. To oczywiście nie jest jeszcze powód, by umieszczać 25-latka w tym zestawieniu, ale rzecz jasna mamy wiele innych argumentów. Zawodnik Brentford zmarnował sporo doskonałych okazji, które mogły dać jego drużynie komplet punktów w starciu z zespołem Franka Lamparda. Na nie korzyść Wissy przypada także fakt, że wykonał tylko 2 celne podania przez 68 minut swojego pobytu na Brentford Community Stadium. W sobotę był zdecydowanie najgorszym graczem całego zespołu The Bees.

Cyferki obok nazwisk piłkarzy oznaczają ile razy dany zawodnik znajdował się w naszych antyjedenastkach w sezonie 22/23.