Real Madryt to jeden z największych klubów na świecie i nie ma się co dziwić, że Premier League czerpała stamtąd zawodników garściami. Z ekipy Królewskich przychodziły zarówno wielkie nazwiska, jak i niechciani rezerwowi. Ich losy toczyły (lub toczą) się różnie. Przyjrzyjmy się ścieżkom, które przetarli oni kolejnemu zawodnikowi w tym gronie, czyli Casemiro.

Kilka dni temu gruchnęła na nas wiadomość o przenosinach Casemiro do Manchesteru United. Ruch tak samo niespodziewany, jak ładna pogoda nad polskim morzem stał się faktem. Głównym powodem zamiany Madrytu na czerwony Manchester była, jak powiedział sam zawodnik „chęć spróbowania nowych wyzwań”. Brazylijczyk nie jest pierwszym Galácticos, który szukając nowych celów, udał się na wyspy. Zobaczmy, czy ma się czego obawiać i jak historia wcześniej potraktowała graczy, którzy zdejmowali białą koszulkę.

Na potrzeby ograniczenia długości tekstu, zawęzimy grono tylko do tych piłkarzy, którzy odchodzili bezpośrednio z Realu podczas drugiej kadencji Florentino Pereza (od 1 czerwca 2009 roku).

Lata 2009-2010

Pierwszy piłkarz z tego grona opuścił Santiago Bernabeu po 10 latach gry. Odchodził jako czterokrotny mistrz Hiszpanii i dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Wygryziony ze składu przez Sergio Ramosa w 2009 roku Míchel Salgado odszedł za darmo do Blackburn Rovers. Brzmi jak okropny zjazd, zwłaszcza że Rovers przed przyjściem obrońcy zakończyli sezon na 15. miejscu. Mimo to sam zawodnik był zachwycony swoim pobytem na Ewood Park.

Ludzie pytają mnie „po co, po 10 latach w Realu Madryt przeprowadzać się do Blackburn?” Cóż, Blackburn to historyczna drużyna w Anglii, wygrali Premier League i są jednym z zaledwie czterech klubów, które to zrobiły. To dobrze zorganizowany zespół i postrzegam to jako wielkie wyzwanie. Myślę, że to był idealny ruch. Nie chodzi tylko o mnie, ale o rodzinę. Żyjemy w świetnym miejscu w Manchesterze ze świetną szkołą dla dzieci. Uczą się angielskiego, co moim zdaniem jest bardzo ważne. Żyję nowym doświadczeniem – mówił piłkarz w 2010 roku. 

Przez 3 sezony to doświadczenie bywało różne. Najpierw Blackburn zajęło 10. miejsce w ligowej tabeli, w kolejnym była to 15. lokata, żeby w trzecim i zarazem ostatnim sezonie prawego obrońcy na wyspach skończyć rozgrywki na 19. miejscu i spaść z Premier League. Takim sposobem w wieku 36 lat zaliczył swój pierwszy spadek z ligi. Salgado dla trzykrotnego mistrza Anglii rozegrał 73 spotkania. Był ceniony przez kibiców Rovers, jednak nie mógł pomóc w walce o utrzymanie, ponieważ zbyt duża liczba występów aktywowałaby klauzulę przedłużenia jego kontraktu, czego ze względów finansowych chcieli uniknąć właściciele.  Salgado zdobył serca kibiców w Lancashire, być może bardziej niż jakikolwiek inny gracz w tak krótkim czasie. I być może bardziej niż jakikolwiek inny zawodnik, który później zamienił Real Madryt na Premier League.

Innym graczem, którego pokochali fani, był Rafael van der Vaart. Mimo że w barwach Tottenhamu grał tylko przez 2 sezony, oczarował fanów Kogutów swoją pasją i techniką. Nie wspominając już o specjalnym talencie do strzelania bramek Arsenalowi (4 gole w 4 derbowych meczach). Spurs zapłacili za niego około 10 mln euro. W swoim debiucie strzelił gola przeciwko Wolves, a w październiku 2011 roku został wybrany najlepszym graczem miesiąca w Premier League. Napastnik na White Hart Lane rozegrał łącznie 77 spotkań, w których zdobył 28 bramek.

Kiedy w 2012 roku opuszczał zespół, wielu kibiców nie mogło się z tym pogodzić. Sam Holender po latach mówił, decyzja o opuszczeniu Tottenhamu była „najgłupszą w jego karierze” . Pozostawienie Londynu wiązało się z przyjściem Andre Villasa-Boasa. Portugalczyk powiedział jasno van der Vaartowi, że nie będzie on jego pierwszym wyborem. Na sam koniec wywiadu z 2015 roku gracz dodał: „Okres gry w Tottenhamie był najlepszym w całej mojej piłkarskiej karierze” .

Lata 2011-2012 

Tego samego nie może powiedzieć inny zawodnik, który Real Madryt zamienił na Premier League. Royston Drenthe nie był wybitnym piłkarzem, ale w historii zapisał się dzięki innym wyczynom. Nie zmienia to faktu, że na przestrzeni trzech sezonów w barwach Galácticos rozegrał 65 spotkań. Holender nie prezentował odpowiedniej formy na boisku i poza nim, wskutek czego w 2011 roku nastąpiło wypożyczenie do Evertonu.

Cała kariera Drenthe była znaczona problemami pozaboiskowymi. Jako przykład można podać konflikt z ówczesnym trenerem The Peoples Club, Davidem Moyesem, po tym, jak jego podopieczny spóźnił się na odprawę zespołu przed kluczowym półfinałowym starciem FA Cup z Liverpoolem. Najlepsze jest to, że gdyby zapanował nad swoją gorącą głową, mógłby być z niego całkiem przyzwoity zawodnik, a na takiego zapowiadał się w pierwszych spotkaniach na Goodison. Jednak incydenty, jak spóźnienia, czy koronna afera przesiadywania z kobietami w ośrodku treningowym Evertonu (w wannie z hydromasażem) o 2 w nocy sprawiły, że Royston Drenthe irytował ludzi w klubie, zamiast ich oczarować.

Podobnych problemów nie mieli w drugiej części Merseyside. To głównie przez odmienny charakter Nuriego Sahina. Roczny epizod na Anfield przyniósł zaledwie 12 spotkań i po 3 gole oraz asysty. To i tak lepszy wynik niż przez całą swoją na Santiago Bernabeu – zaledwie 10 występów, jeden gol i trzy sezony spędzone na wypożyczeniach. Turek nie wniósł za wiele do zespołu Liverpoolu. Może to przez różnicę zdań z Brendanem Rodgers, o której zawodnik mówił otwarcie w rozmowie dla dziennika AS w 2013 roku.

Nie zawiodłem w Liverpoolu. Brendan Rodgers chciał, żebym grał jako numer „10”. Ale nie gram za napastnikami. Rozmawiałem z nim i zapytałem, dlaczego tam ze mną gra. To nie jest moja prawdziwa pozycja. Nie mógł mi odpowiedzieć… Mimo to granie na Anfield było wspaniałym doświadczeniem.

Lata 2012-2013

Esteban Granero był jedną z ofiar przyjścia do Realu Luki Modricia. Jak dziś dobrze wiemy, taka wymiana wyszła na dobre ekipie mistrza Hiszpanii. Jednak Queens Park Rangers też nie ma na co narzekać. Latem 2012 roku ich szeregi zasilił El Pirata i mimo zaledwie roku spędzonego na wyspach, pomocnik zapisał się w pamięci kibiców The Hoops. Hiszpan był jednym z jaśniejszych punktów w ponurym sezonie QPR, który ostatecznie zakończył się spadkiem z Premier League. Został sprowadzony za 7 mln euro, co menedżer Mark Hughes nazwał “prawdziwą okazją”.

Granero był jednym z najciężej pracujących zawodników w QPR. Na tę kwestię uwagę zwrócił już Jose Mourinho podczas współpracy z piłkarzem w Hiszpanii. Szkoleniowiec mówił, że: “nikt nie pracuje tyle, co Granero”. Determinacja El Pirata pozwoliła rozegrać mu 24 mecze na najwyższym poziomie w Anglii. Zdążył zagrać jeszcze jedno spotkanie w Championship, po czym swoją karierę kontynuował w Realu Sociedad.

Nieco dłużej przebiegła przygoda Mesuta Özila w Arsenalu. Rozpoczęło się fantastycznie. W 2013 roku Real Madryt sprzedał Niemca za 40 milionów euro do czwartej drużyny Premier League. W debiutanckim sezonie pomocnik strzelił pięć goli i dołożył do tego 10 asyst, ale to dopiero w kampanii 2015/16 pokazał, na co go stać. 6 bramek i 19 asyst sprawiło, że patrzyliśmy na Özila jako jednego z najlepszych piłkarzy w lidze.

Po tym piku formy zaliczał już tylko zjazd. Z sezonu na sezon notował coraz gorsze liczby i coraz bardziej irytował fanów. Obijania się w obronie nie maskowały już popisy z przodu. Wina co prawda nie leży w 100% po stronie zawodnika, ale spora w tym jego zasługa. W ostatnich chwilach na Emirates po prostu mu się nie chciało i jak wspomina Nacho Monreal: “Özil miał problemy ze wszystkimi”. Przygoda mistrza świata z 2014 roku z The Gunners to opowieść pełna podniebnych wzlotów i upadków po dno Tamizy. Wszystko zakończone rozstaniem bez żalu, choć może z odrobiną sentymentu.

Lata 2014-2016

Angel di Maria został wykupiony z Realu Madryt za 59,7 mln funtów i tym samym został najdrożej kupionym wówczas piłkarzem na Wyspach Brytyjskich w historii. Chociaż trafniej byłoby powiedzieć, że Argentyńczyk wymusił przenosiny. Na Old Trafford otrzymał numer “7”, który już po sezonie (rozczarowującym w jego wykonaniu) zwolnił się wraz z odejściem skrzydłowego do PSG. Chociaż 12 asyst i 4 bramki zdobyte w 32 meczach tego jednoznacznie nie sugerują złego roku. Pobyt w Anglii był skazany na porażkę, czego dowiedzieliśmy się niedawno z wywiadu udzielonego przez żonę piłkarza. O Manchesterze wypowiadała się w takich słowach:

Wszyscy ludzie są dziwni. Chodzisz dookoła i nie wiesz, czy cię zabiją. Jedzenie jest obrzydliwe. Kobiety wyglądają jak porcelana. Angel i ja byliśmy w Madrycie, w najlepszym zespole na świecie, doskonałe jedzenie, idealna pogoda, wszystko było idealne. A potem przyszła propozycja United….

Jednak nawet sam piłkarz nie za bardzo przepadał za klimatem północno-zachodniej Anglii. Taką tezę wysnuł jego kolega z szatni PSG, Marcin Bułka podczas rozmowy na kanale FootTruck.

Angel di Maria bardzo nie lubi Manchesteru United. Chyba go dobrze nie wspomina. Wiem, że gdy w telewizji leci jakiś mecz z udziałem tej drużyny, to od razu przełączał na inny kanał – mówił bramkarz.

Następny w Anglii zameldował się Alvaro Arbeloa, ale nie ma tu o czym mówić. W 2016 roku opuścił Real Madryt na rzecz West Hamu, gdzie po sezonie gry w Premier League zakończył karierę. Chociaż to górnolotnie powiedziane. Hiszpan w koszulce Młotów na murawę wybiegł czterokrotnie, zbierając na swoim koncie 346 minut. 

Lata 2017-2018 

Nieco więcej czasu na Stamford Bridge dostał Alvaro Morata. The Blues zapłacili Galácticos rekordowe wówczas dla siebie 58 milionów funtów za dobrze zapowiadającego się napastnika. 24 strzelone gole w 72 meczach to jednak mierne liczby jak na standardy londyńczyków. Hiszpan w udzielonym kilka lat później wywiadzie dla “El Mundo” ujawnił, że 18 miesięcy spędzone w Londynie było najtrudniejszym okresem w jego karierze. Zarówno pod kątem sportowym, jak i mentalnym. 29-latek zdradził, że był blisko stanu depresji i korzystał z pomocy psychologa. Morata jest jednym z najbardziej niebieskich znaków podsumowujących problemy Chelsea z pozycją napastnika w ostatnich latach. 

Miałem bardzo zły czas w Londynie. Rozmawiałem z Sarrim, a on powiedział mi kilka rzeczy, o których wiedziałem, że nie wypalą. Byłem bardzo zdenerwowany – podsumowuje swoją przygodę z The Blues wychowanek Realu.

W tym samym oknie transferowym do Manchesteru City dołączył Danilo. Po 60 spotkaniach w koszulce Manchesteru City karierę Brazylijczyka na wyspach można podsumować słowami “porządny z niego zawodnik”, czego w Madrycie często w ogóle nie przejawiał. Końcówka jego epizodu w ekipie The Cityzens to głównie rola zmiennika Kyle’a Walkera. Po pierwszym sezonie okraszonym 23 występami w Premier League, drugi to tylko 22 mecze we wszystkich rozgrywkach (w tym zaledwie 11 ligowych). Nie przeszkodziło to, żeby na swoje konto zapisał 2 tytuły mistrza Anglii, 2 puchary ligi oraz jeden puchar Anglii. Wraz z wcześniej zdobytymi dwoma pucharami Ligi Mistrzów tworzy całkiem zacny dorobek. Pod wodzą Pepa Guardioli odnalazł drugie życie, które do dziś kontynuuje w Juventusie.

Lata 2018-2019

W Realu miał być przyszłością i następstwem Sergio Ramosa czy Raphaëla Varane’a. Czasu na murawie szukał na wypożyczeniach. Trafiając na takowe do Wolverhampton w 2019 roku Jesús Vallejo, liczył, że pokaże, na co go stać i w końcu odklei się od ławki. Tak się jednak nie stało. W koszulce Wilków wystąpił w 7 spotkaniach, z czego tylko dwukrotnie na ligowym gruncie. Nuno Espírito Santo miał nadzieję, że Vallejo stworzy solidny blok defensywny z Conorem Coadym i Willym Bolym, ale nie poszło zgodnie z planem.

Podobnie jak z planem Mateo Kovacicia, by grać regularnie w białej koszulce. Zirytowany małą liczbą występów w 2018 roku powędrował na wypożyczenie do Chelsea. Chorwat polubił niebieską część Londynu i to z wzajemnością. Rok później przeniósł się tam na stałe. Angielską ekipę kosztowało to 45 mln euro. Nie można powiedzieć, że okres gry na Stamford Bridge to wielka rewelacja albo ogromne rozczarowanie. Kovacic jest dobrym zawodnikiem, który wnosi jakość do zespołu. W zeszłym sezonie wybiegł na boisko 44 razy, rozpoczął mecz w wyjściowym składzie w każdym z czterech finałów, w których Chelsea brała udział. Strzelił pięknego gola przeciwko Liverpoolowi oraz zaliczył prawdopodobnie swój najlepszy występ w karierze w meczu wyjazdowym… z Realem, kiedy The Blues próbowali awansować do półfinału Ligi Mistrzów. Największą bolączką pomocnika są w ostatnim czasie kontuzje. Gdyby nie one, to 184 występy, które ma aktualnie w barwach Chelsea, dawno byłyby za nim.

Podobnym tropem, co wcześniej wspomniana dwójka poszedł Dani Ceballos. Bez szans na grę obok Luki Modricia czy Casemiro, Hiszpan spróbował swoich sił na wyspach. Padło na dwa roczne wypożyczenia do Arsenalu. Wychowanek Betisu nie zawsze był podstawowym zawodnikiem Kanonierów, ale z pewnością miał swoje chwile. Gdy był do dyspozycji Mikela Artety, szkoleniowiec Arsenalu regularnie wystawiał piłkarza w pierwszym składzie. Zarówno Ceballos, jak i menedżer Armat zdawali się zadowoleni z tej współpracy. Chociaż piłkarz w 77 meczach zdobył raptem 2 gole i zaliczył 5 asyst, to na swoje konto może dopisać wygrany Puchar Anglii, w którego finale zagrał pełne 90 minut. Ostatecznie wrócił do rodzinnego kraju w tęsknocie za rodziną. 

Lata 2019-2020 

Sergio Reguilon swoją karierę w Tottenhamie może rozdzielić na dwie części. Pierwsza to okres tuż po przyjściu i długimi momentami zachwycanie w szczególności ofensywną grą. Druga to końcówka zeszłego sezonu oraz początek obecnego. Obrońca wypadł z łask Antonio Conte. W obliczu dobrej formy Ryana Sessegnon i Ivana Perisicia wywalczenie składu będzie piekielnie trudne i wszystko wskazuje na to, że opuści klub. Swoje dodała do tego kontuzja pachwiny. Osobiście nie rozumiałem, jak w 2020 roku Real mógł sprzedać takiego zawodnika za 30 milionów euro. Jawił się jako solidny defensor z ogromnym potencjałem, który przejawiał w 67 rozegranych potyczkach dla Spurs. 

W poszukiwaniu swojego potencjału do północnego Londynu kilka tygodni po przyjściu Reguilona wrócił Gareth Bale. Z tym pięknym i nostalgicznym sequelem było różnie. Przez pierwsze pół roku Walijczyk głównie rozczarowywał, ale druga część sezonu 2020/21 bardziej przypominała stare czasy. Od końca lutego w 8 ligowych występach strzelił 8 goli. Finalnie 34 mecze przełożyły się na 16 goli i 3 ostatnie podania. I na tym się skończyło. Strony nie dogadały się odnośnie kolejnego wypożyczenia i Bale wrócił na półwysep Iberyjski. 

Ostatnim, który w 2020 roku opuścił Santiago Bernabeu, był James Rodriguez. Sprzedany beż żalu za 32 mln euro miał być liderem Evertonu Carlo Ancelottiego. Wiele z początkowego zapału i podekscytowania, które witały Kolumbijczyka na Goodison Park, z czasem mocno zanikły, po obu stronach. Pierwsze tygodnie w Anglii były świetne. James był liderem ofensywy, strzelał i asystował, ale ten kruchy romans był skazany na niepowodzenie. W dużej mierze przez urazy. Pomocnik w tym jednym sezonie zagrał najmniej ze wszystkich ofensywnych graczy Evertonu. Eks-gracz Monaco był najlepiej opłacanym zawodnikiem w historii klubu z tygodniówką w wysokości 220 tys. funtów. James Rodríguez był ostatnim symbolem dzikiej i nieokiełznanej ambicji władz The Toffees. Historia dwukrotnego triumfatora Champions League w Evertonie prawdopodobnie zostanie wspominana jako szaleństwo, którego można było uniknąć.

Lata 2021-2022

Pora na najnowszą historię i graczy, którzy Real Madryt na Premier League zamienili całkiem niedawno. Taką wciąż na Emirates pisze Martin Ødegaard. Królewscy ściągając Norwega w 2014 roku, chcieli wychować sobie nową perełkę na poziomie Mesuta Özila. Tułając się po licznych wypożyczeniach, faktycznie skończył jak Niemiec – w Arsenalu. Najpierw na rocznym wypożyczeniu, a następnie wykupiony za 40 mln euro. O ile w Hiszpanii nie chciano dać mu szansy, to Mikel Arteta nie miał z tym problemu. Zaufał młodemu pomocnikowi i nie zawiódł się. Jak dotąd 63 spotkania przyniosły 11 goli i 7 asyst. 23-latek jest przysłowiową “kierownicą” Kanonierów, a zarazem kapitanem drużyny. Wydaje się, że w końcu znalazł swoje miejsce i prędko go nie opuści.

Przyjście Raphaëla Varane’a na Old Trafford rok temu było jednym z powodów, dla których wierzyliśmy, że będzie to dobry sezon Czerwonych Diabłów. W końcu wyciągnięcie jednego z najlepszych wówczas stoperów na świecie, Mistrza Świata, czterokrotnego zwycięzcy Ligi Mistrzów i trzykrotnego Mistrza Hiszpanii w kwiecie wieku wzbudza szacunek. Francuz miał odmienić oblicze defensywy i stanowić pewny punkt tej formacji. Tak się jednak nie stało. Wychowanek Lens połowę sezonu spędził jako pewny punkt lekarskich gabinetów, a drugą połowę próbował odnaleźć się w nowym zespole. Co prawda z Varanem statystyki United wyglądały lepiej, ale Francuz prawie w ogóle nie grał z topowymi zespołami (tylko 4 mecze przeciwko Big Six w zeszłym sezonie). 29-latek jednak wciąż jest w stanie wiele dać. Zobaczymy, czy z Casemiro w składzie przeniosą formę z Realu Madryt do Manchesteru United.