Nowa era w Manchesterze United rozpoczęła się od potężnego falstartu. Czerwone Diabły przegrały na własnym stadionie z Brighton and Hove Albion 1:2. Podopieczni ten Haga próbowali odrabiać straty z pierwszej połowy, ale ostatecznie inaugurują sezon porażką. Czego dowiedzieliśmy się po pierwszym spotkaniu pod wodzą Holendra?

Problemy Manchesteru United nie zniknęły

Nowy sezon, nowy menedżer, ten sam Manchester United? Na pewno w pierwszym spotkaniu, bowiem problemy Czerwonych Diabłów, które były widoczne w zeszłym roku, powtarzają się również tym razem. David De Gea nadal nie potrafi grać nogami, czym kompletnie nie wspiera planu gry ten Haga. Z kolei obrońcy wciąż popełniają dziecinne błędy, uzupełniając się tym samym z Hiszpanem. Na domiar złego w środku pola zobaczyliśmy nieśmiertelną parę Scott McTominay – Fred. Ten pierwszy może mówić o ogromnym szczęściu, że nie wyleciał z boiska z czerwoną kartką, chociaż prawdopodobnie nie zrobiłoby to większej różnicy. Manchester United potrzebuje klasowego defensywnego pomocnika.

Premier League to nie preseason

Za Czerwonymi Diabłami naprawdę udany okres przygotowawczy. Było widać pewien zamysł na grę, wypracowane schematy, a fani United nie mogli się doczekać, aby zobaczyć, jak przełoży się to na Premier League. Niestety na boisko nie wyszłą drużyna z meczów sparingowych. Erik ten Hag podkreślał, że chce sprawić, żeby jego piłkarze czuli się pewnie przy piłce. Tymczasem Scott McTominay potrzebował sześciu kontaktów, żeby opanować piłkę, a ostatecznie zamiast kopnąć ją, kopnął przeciwnika. Skrzydła nie funkcjonowały kompletnie, a Jadon Sancho był momentalnie podwajany przy każdym kontakcie z piłką. Plan na to spotkanie nie wypalił kompletnie, a tuż po przerwie Holender wysłał do gry Cristiano Ronaldo. Dzięki temu Christian Eriksen mógł grać głębiej i kontrolować tym samym wydarzenia w środku pola. Dopiero wtedy United miało jakiekolwiek podstawy, żeby myśleć o korzystnym rezultacie.

Graham Potter to świetny fachowiec

Nie można zapominać o tym, że Graham Potter wykonuje naprawdę kapitalną robotę w Brighton. Zeszłoroczna wygrana nad United 4:0 nie była absolutnie dziełem przypadku. Dziś Brighton wyszło na to spotkanie doskonale zorganizowane. Cała pierwsza połowa to bicie głową w mur drużyny Erika ten Haga i doskonałe wykorzystywanie tej nieporadności przez The Seagulls. Danny Welbeck siał spustoszenie w defensywie swojej byłej drużyny i na dobrą sprawę sam powinien mieć co najmniej jedną bramkę na koncie. Brighton grało bez żadnych kompleksów i można powiedzieć, że wyglądało tak, jak kibice United myśleli, że będzie wyglądać ich drużyna.

Na pocieszenie dla fanów Czerwonych Diabłów, 90 minut tego sezonu już za nami. Zostało tylko 3330.