Darwin Nunez. Jego imię i nazwisko zostało odmienione przez wszystkie przypadki już w momencie potwierdzenia transferu do Liverpoolu. Transferu, który dla The Reds okazał się rekordowym (75 milionów euro + 25 w bonusach). W ostatnich dniach zainteresowanie Urugwajczykiem wzrosło jeszcze bardziej. Zdobył on bramkę w starciu o Tarczę Wspólnoty z Manchesterem City, które zespół Jurgena Kloppa wygrał 3:1.

Nunez maksymalnie rozbudził apetyty wszystkich na Anfield, a więc warto przyjrzeć się jego historii. Niestety nie była ona piękna, a wręcz bardzo przykra, ale najważniejsze, że zakończyła się wielkim happy endem. Nie byłoby go jednak, gdyby nie zawziętość i lwie serce Darwina, które cechowało go już od najmłodszych lat.

Puszki, kartony, butelki

Darwin urodził się w Artigas. Wraz z rodzicami i starszym bratem zamieszkiwał najbiedniejszą część tego miasta. Typowe miejsce w Ameryce Południowej, w którym większość mieszkańców liczy każdy grosik. Ojciec Nuneza bardzo rzadko przebywał w domu, bo większość jego czasu zajmowała ciężka praca na budowie. Matka Darwina wykonywała szereg innych prac oraz opiekowała się domem. Pani Nunez, by wykarmić rodzinę była nawet zmuszona zbierać puszki i butelki.

Dodatkowym problemem była lokalizacja domu, w którym wychowywał się urugwajski napastnik. Był on położony niedaleko rzeki Cuareim, która bardzo często wylewała, a mieszkania znajdujące się w pobliżu były uszkadzane przez powodzie.

Największą bolączką było jednak wspomniane wcześniej ubóstwo. Większość zarobionych pieniędzy musiała być przeznaczana na spłatę czynszu. Bieda powodowała, że bardzo często młodziutki Nunez musiał zasypiać z pustym żołądkiem. Najczęściej głodna spać szła jednak jego mama, która była gotowa poświęcić jedzenie dla dwójki swoich synów.

Często kładłem się do łóżka z pustym żołądkiem, byłem bardzo głodny, ale osobą, która najczęściej spała głodna była moja mama. Chciała zapewnić posiłek mi i mojemu bratu, a sama nie przychodziła zjeść – przyznał sam Nunez.

23-latek dodał, że przez tamte chude czasy nigdy nie zapomni, skąd pochodzi. Trzeba przyznać, że nie były to słowa rzucone na wiatr, bo na początku tego roku wysłał do Artigas paczki z prezentami dla najmłodszych. Były to podarunki związane ze świętem Trzech Króli.

Wielka chęć odmiany losu

Młody Darwin bardzo często nie mógł liczyć na posiłek nawet w szkole. Z tego powodu czasami jedzenie otrzymywał od niewiele zamożniejszych kolegów z klasy. Po skończeniu lekcji z miejsca zabierał się za trenowanie piłki nożnej, która była jego sposobem na wyciągnięcie rodziny z kłopotów i polepszenie ich standardów życia. Było to jego największy marzeniem. W ten sposób rozpoczął dążenie do celu, którym było zostanie profesjonalnym piłkarzem.

Nunez zabrał się do pracy. Nie zważał zbytnio na wszechobecną biedę, która sprawiała, że w pewnym okresie nie miał nawet butów do gry. Chciał po prostu odmienić los swój oraz swoich najbliższych. Najpierw trenował z bratem, który później nie chciał już grać z nim w piłkę. W pewnym momencie Darwin z rodzicami podjął ważną decyzję. Dołączył do akademii lokalnej drużyny La Luz. Bardzo szybko robił postępy i w końcu przebił się aż na sam szczyt hierarchii zespołu. Z czasem tamta akademia stała się dla niego za mała. Z tego powodu zamienił ją na większy ośrodek.

Prawdziwy przełom nastał jednak w momencie, gdy talent aktualnego snajpera Liverpoolu dojrzał Jose Perdomo. Legenda urugwajskiego futbolu (27 występów w kadrze narodowej, epizody w Genoi oraz Realu Betis) zobaczyła Nuneza bawiącego się piłką. Jego umiejętności zaczarowały Perdomo na tyle, że chwilę później stał już w progu mieszkania rodziców Darwina, a także prosił ich o zezwolenie na zabranie synka do stolicy Urugwaju na treningi. Mama i tata mieli pewne obawy, ale ostatecznie zgodzili się na wyjazd synka z domu. Przypomnijmy, że miał wówczas tylko 14 lat!

Pierwszy raz w mieście

W momencie odjazdu do Montevideo oczy Darwina oraz jego mamy zaszkliły się bardzo mocno, a później nie zabrakło łez. Z jednej strony były one spowodowane rozłąką, która czeka matkę i syna, a z drugiej być może gdzieś ukryta była w nich radość, bo Urugwajczyk zaczynał właśnie wchodzić na wyższy etap i powolutku realizować cel, którym było poprawienie życia jego rodziny.

W stolicy Urugwaju nie mógł się odnaleźć. Był chłopakiem wychowanym na wsi, a w momencie przyjazdu do stolicy dopiero po raz pierwszy w życiu zobaczył wielkie miasto. Później zaczął też tęsknić za domem oraz rodziną.

Klubem, który zaopiekował się wówczas nastolatkiem, był Penarol. Drużynie bardzo zależało na zachowaniu zawodnika u siebie. Darwin nie mógł jednak dalej przebywać poza domem i za pozwoleniem wrócił do rodzinnych stron. Warunkiem było jednak to, że za rok wróci do Montevideo.

Chłopiec musiał przez ten rok bardzo szybko zmężnieć i dorosnąć. Nie są ta raczej cechy, których nabycie można drastycznie przyspieszyć, ale Urugwajczyk dał z siebie wszystko nawet w tym aspekcie. Po roku nie było widać już śladu po chłopaku, który bał się świateł miasta. Napastnik genialnie wprowadził się do wielkiej akademii i seryjnie zdobywał dla niej bramki.

Brat za Brata

Wydawało się, że już w niedalekiej przyszłości Nuneza czekają występy w dorosłej drużynie Penarol, a potem wyjazd do Europy. Na te piękne chwile Darwin musiał jednak poczekać…

Fatalna kontuzja zahamowała jego rozwój. Zerwanie więzadeł krzyżowych było katastrofalną informacją dla perspektywicznego atakującego. Wówczas przez jego głowę mocno przewinęły się nawet myśli o zakończeniu kariery. W domu nadal się nie przelewało, a Darwin po przejściu operacji musiał pewien czas spędzić w szpitalu. Przez ponad rok nie dane mu było wyjść na boisko. Rodzina mimo wielu innych kłopotów trwała przy jego boku przez cały okres rehabilitacji. Przechodzili już przecież przez o wiele gorsze bagna.

Wspomniany wyżej brat został piłkarzem Penarol, gdy Darwin leczył swój uraz. Nie chciał jednak pozostawiać rodziców samych z problemami i porzucił piłkarską karierę. Zrobił to również dla dobra Darwina, który mógł rozwinąć się zdecydowanie lepiej niż starszy brat. Taka decyzja wymagała jednak ogromnego poświęcenia.

Pewnego dnia byłem już bliski podjęcia decyzji o zakończeniu kariery, ale wtedy zadzwonił do mnie mój brat. Powiedział, żebym tego nie robił. Dodał, że mam przyszłość w piłce nożnej, a on sam porzuci karierę. Pozwoliło mi to kontynuować karierę. – wyznał Nunez.

Brat Junior zajął się rodziną, a Darwin mógł kontynuować drogę po wykonanie celu z dzieciństwa. Przeszkodzić chciała w tym kolejna kontuzja, która zmusiła gwiazdę Liverpoolu do kolejnej operacji. Przed jej wykonaniem wielu postawiło już na Nunezie krzyżyk, a on sam bardzo cierpiał z powodu serii uciążliwych urazów. Znów zacisnął mocno zęby i poszedł do przodu. Od tego momentu wszystko szło mu już tylko lepiej.

Droga do Europy

Nunez znacznie przyczynił się do wielu sukcesów, które odnosił Penarol na krajowym podwórku. Zaowocowało to nawet powołaniem do kadry U-20 na Mistrzostwa Ameryki Południowej. Urugwaj zajął na tamtej imprezie 3. miejsce, a Darwin powrócił do domu z szerokim uśmiechem na twarzy oraz brązowym medalem na szyi.

W sierpniu 2019 roku wreszcie udało mu się przenieść na Stary Kontynent. Podpisał 5-letni kontrakt z Almerią, którą rozgrywała wówczas mecze na poziomie Segunda Division. Po podpisaniu tej umowy stan konta Darwina znacznie się powiększył. Przez to mógł w końcu wypełnić swoją obietnicę. Z uzbieranych w Hiszpanii pieniędzy zakupił mamie i tacie piękny dom w Artigas.

Urugwajczyk wytrzymał w Almerii nieco ponad rok. We wrześniu 2020 roku zasilił szeregi Benfici Lizbona, która zapłaciła za jego transfer aż 34 miliony euro. To wtedy zaczęły się porównania do Edinsona Cavaniego, a także coraz większe zainteresowanie drużyn z TOP 5 europejskich lig.

W debiutanckim sezonie dla Encarnados nie zachwycił, ale można uznać to za typowy sezon przejściowy, w którym zebrał niezbędne obeznanie i doświadczenie. Najlepiej świadczą o tym wybitne liczby osiągnięte podczas drugiej kampanii w Portugalii. 26 goli oraz 4 asysty w 28 spotkaniach ubiegłorocznych rozgrywek ligowych mówi samo za siebie. Nunez bardzo często zaliczał niesamowite występy, gdy sam przesądzał o rezultacie meczu. Dość powiedzieć, że w przytoczonej liczbie spotkań aż 3 razy zdarzało mu się zaliczać hat-tricka. Dublet uzyskał w pięciu potyczkach.

Największy test

Mimo wielu przywołanych wyżej katastrofalnych problemów, które Nunez musiał pokonać, wydaję się, że największe wyzwanie w jego piłkarskiej karierze  nastąpi dopiero w tym sezonie Premier League. Liverpool nie bez powodu zapłacił za kupno napastnika 75 milionów euro. Mimo sporego bogactwa w ataku Urugwajczyk będzie mógł liczyć na sporą liczbę minut w nowym zespole. Powoli będzie wprowadzany do podstawowego składu, by na koniec stać się podstawowym snajperem The Reds, który będzie ustawiony pomiędzy skrzydłowymi Luisem Diazem oraz Mohamedem Salahem. Jeśli ten tercet zdoła złapać nić porozumienia, mogą stworzyć kolejne wielkie trio w linii ataku Czerwonych.

Oczekiwania wobec „nowego Luisa Suareza” urosły po trafieniu, które przypieczętowało triumf Liverpoolu w tegorocznej edycji Community Shield. Cały tamten występ Nuneza można zaliczyć na plus, bo był bardzo aktywny w polu karnym rywali.

Od bohatera tego tekstu na Anfield będzie wymagało się podczas zbliżającego sezonu przynajmniej kilkunastu, a być może kilkudziesięciu takich spotkań. To właśnie regularność może okazać się kluczem do sukcesu 23-letniego snajpera na Wyspach. Istotny będzie też sposób gry Urugwajczyka w meczach najwyższej rangi oraz podczas starć z najtrudniejszymi przeciwnikami. Jednak Darwin nie powinien mieć z tym większego problemu. W ubiegłym sezonie w barwach Benfici zdołał zdobyć dublet przeciwko Barcelonie oraz Liverpoolowi, a także wpakować piłkę do siatki Bayernu Monachium na Alianz Arenie.

Patrząc na początki drogi Nuneza, można być spokojnym o jego sferę mentalną. Nie powinien mieć problemu z udźwignięciem presji związanej z jego przybyciem do Liverpoolu, bo już nie z takimi rzeczami sobie w życiu doskonale dawał radę. Umiejętności sportowe również stoją zdecydowanie po jego stronie, a więc nic nie wskazuje na to, że ten transfer okażę się niewypałem.