Do końca okienka transferowego w Premier League pozostało jeszcze sporo czasu, ale na ten moment tytuł najgłośniejszego transferu na Wyspach jest zarezerwowany dla jednej osoby. Chodzi oczywiście o Erlinga Haalanda, który do Manchesteru City przeniósł się za okrągłe 60 milionów euro.

Z Norwegiem wiązane są ogromne oczekiwania, które musi zacząć spełniać już od momentu swojego debiutu. W przeciwnym razie może zostać uznany za wtopę transferową. 21-latek ma się jednak na kim wzorować, bo w przeszłości wielu bardzo utalentowanych zawodników ze Skandynawii przewinęło się przez szatnie drużyn Premier League. Znaczna część z nich zaliczyła w Anglii wyśmienite epizody, ale poniżej znaleźli się jednak tylko najlepsi z najlepszych.

Tuż przed startem trochę geografii. Kraje skandynawskie w pojęciu geograficznych to tylko Norwegia, Szwecja oraz Dania. Takie kryterium przyjęto w poniższym rankingu. Teraz można przejść do lektury!

10. Kasper Schmeichel

Ranking rozpoczynamy od aktualnego bramkarza Leicester City. Kasper pierwsze kroki w najlepszej lidze świata stawiał już w 2007 roku grając dla Manchesteru City. W sezonie 2007/08 rozegrał 7 ligowych spotkań. Uzyskał w nich aż 4 czyste konta, ale nie przekonało to szwedzkiego trenera Svena-Görana Erikssona. Schmeichel został wysłany na wypożyczenie do Cardiff City.

Następne kilka sezonów to tułaczka Schmeichela, która miała na celu odnalezienie powrotnej drogi do gry w Premier League. W końcu trafił do Leicester w 2011 roku. 3 lata później awansowali do elity. Schmeichel wiedział, że teraz wchodzi do ligi w nowej roli. Będzie stuprocentowym pewniakiem do gry w podstawowym składzie drużyny, która zapewne będzie bić się o utrzymanie. Wiemy, że tacy bramkarze mają najczęściej najwięcej roboty.

Powrotny sezon był dla Lisów oraz samego Schmeichela bardzo ciężki. Zespół z King Power Stadium wygrał tylko jeden mecz po 15. kolejkach. Wydawało się, że gorzej być nie może, ale wówczas Schmeichelowi przytrafiła się koszmarna kontuzja nogi. Złamanie nie pozwoliło golkiperowi na występ w kolejnych 12 ligowych starciach. Tylko dwie z nich padły łupem The Foxes.

Nagle, gdy Duńczyk wrócił do wyjściowego zestawienia, poprawiły się wyniki. Duński bramkarz grał niesamowicie, a partnerzy z przodu nie chcieli być od niego o wiele gorsi. Niesamowity finisz, który zapewnił Lisom utrzymanie, składał się z aż 7 zwycięstw w ostatnich 10 meczach tamtego sezonu. Schmeichel Effect!

Co stało się w następnym sezonie 2015/16 pamięta chyba każdy fan futbolu. Leicester zostało najbardziej sensacyjnym mistrzem Anglii w XXI wieku, a Schmeichel był jednym z liderów tamtego składu. Wystąpił we wszystkich 38 meczach sezonu. Uzyskał w nich aż 15 czystych kont.

W następnych latach Kasper ugruntował swoją pozycję na Wyspach i jednocześnie potwierdził, że (pomimo słabszej ubiegłorocznej kampanii) można wymieniać go jednym tchem wśród najlepszych bramkarzy Premier League w ostatnich kilkunastu latach.

9. Henning Berg

W Polsce kojarzony głównie z pracą w Legii Warszawa. Polski klub objął w momencie, gdy ze stanowiska odchodził Jan Urban, a polskie media typowały właściwie dwóch możliwych następców polskiego trenera. Pierwszym był właśnie Berg, a drugim… Ole Gunnar Solskjær.

Norweg był szkoleniowcem Wojskowych podczas pamiętnej potyczki z Celtikiem Glasgow w rundzie eliminacyjnej Ligi Mistrzów. W tamtym sezonie doprowadził polski klub do wyjścia z grupy Ligi Europy, ale w 1/16 odpadł po zaciętym pojedynku z Ajaxem Amsterdam. Przed przejęciem sterów w Warszawie Berg pełnił funkcję trenera Blackburn Rovers. To właśnie w barwach The Riversiders osiągnął swój pierwszy wielki sukces w karierze piłkarza.

W sezonie 1994/95 Rovers zdobyli tytuł mistrzowski. Od drugiego Manchesteru United okazali się lepsi o 1 punkt. Berg rozegrał wówczas aż 40 ligowych spotkań (w tamtych czasach liga obejmowała 42. kolejki). Łącznie zebrał aż 284 meczów w trykocie Blue & Whites. Najczęściej pełnił w nich funkcję prawego obrońcy, który nie zachwycał umiejętnościami technicznymi, ale nadrabiał zawziętością, charakterem oraz warunkami fizycznymi.

Jeszcze większe triumfy Berga przypadły na okres gry w Manchesterze United. Z Red Devils wygrywał Premier League aż 3 razy! Wydaje się jednak, że nawet od tych trzech tytułów mistrza Anglii ważniejszy okazał się triumf w Lidze Mistrzów 1998/99. W finałowym starciu z Bayernem Monachium do 90. minuty Manchester przegrywał 0:1. Sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie, gdy w przeciągu ostatnich 180 sekund United wpakował dwie bramki i wygrał tamten finał. Ten triumf oznaczał przypieczętowanie potrójnej korony w tamtym sezonie.

Berg w Manchesterze nie pełnił już roli podstawowego zawodnika. Przez 3 lata zdołał uzbierać 66 występów dla klubu. Mimo wszystko wciąż był solidnym zawodnikiem, któremu większość zawodników może tylko pozazdrościć odniesionych sukcesów.

8. Zlatan Ibrahimović

Szweda chyba nie mogło tutaj zabraknąć, Jeden z najlepszych, a zdecydowanie najbardziej rozpoznawalny piłkarz w historii Skandynawii zaliczył dość krótki, ale jednak dość udany występ w Anglii.

Ibra w 2016 roku zamienił PSG na Manchester United. Zlatan już w swoim debiucie zdobył pierwsze trofeum po przenosinach na Old Trafford. Czerwone Diabły pokonały 2:1 Leicester w starciu o Tarczę Wspólnoty. To właśnie Ibrahimović był autorem zwycięskiej bramki. Start był zatem bardzo obiecujący. Wielu sądziło wtedy, że to jednak tylko dobre złego początki, a Szwed w dalszej części sezonu okaże się niewypałem. Nic bardziej mylnego!

Ibrahimović w debiutanckim sezonie Premier League zanotował aż 17 bramek, a także 5 asyst. Do uzyskania tak dobrego wyniku potrzebował zaledwie 28 spotkań. Wciąż zachwycał wieloma efektownymi i ekwilibrystycznymi golami.

Zlatan okazał się też kluczową postacią w finale Carabao Cup z Southampton, w którym zdobył 2 bramki. Do tego w Lidze Europy również był wiodącą postacią Red Devils. 5 goli i 4 asysty autorstwa Zlatana pozwoliło United na awans do finału tamtej edycji LE. Niestety Szwed nie mógł pomóc swoim kolegom w kluczowych fazach Ligi Europy oraz Premier League.

Wszystko przez uraz więzadła krzyżowego. Przez tę kontuzję Ibrahimović opuścił finał LE i ostatnie 2 miesiące rozgrywek ligowych. W kolejnym roku Zlatan rozegrał już tylko 5 spotkań w lidze. Po wyleczeniu więzadła krzyżowego przytrafiła mu się kolejna groźna kontuzja. W marcu 2018 roku podano do informacji publicznej, że obie drużyny rozwiązały umowę za porozumieniem stron. Zlatan przeniósł się do LA Galaxy. W pierwszym sezonie w MLS zdobył aż 22 bramki w 27 spotkaniach.

Ostateczny dorobek Zlatana Ibrahimovicia w Manchesterze United to 53 mecze, 29 bramek i 10 asyst. Bez jego niektórych trafień mogłoby się okazać, że Manchester nie wygrałby Ligi Europy lub Carabao Cup podczas kadencji Jose Mourinho. Wielka szkoda, że kontuzja przerwała jego dobry okres na Old Trafford.

8. Morten Gamst Pedersen

Norweski pomocnik rozpoczynał karierę w Tromsø Idrettslag. Już wtedy prezentował się ponad przeciętnie, a dobitnie świadczy o tym aż 41 zdobytych bramek w 85 meczach tej drużyny. Zwróciło to uwagę skautów kilku drużyn Premier League.

Usługami Pedersena zainteresował się Tottenham, Aston Villa i Blackburn Rovers. Finalnie skorzystał z zainteresowania Blackburn. W ten sposób rozpoczęła się jego 9-letnia przygoda z Premier League.

Pierwszy sezon na Wyspach był dla Norwega dość udany. Z Rovers awansował aż do półfinału FA Cup (odpadli z Arsenalem, a Norweg zdobył aż 3 bramki w drodze do tego starcia), a także dość pewnie utrzymali się w lidze.

W następnych latach zapracował na status zawodnika, od którego rozpoczyna się ustalenie wyjściowego zestawienia. Pedersen nie zdołał jednak wygrać żadnego trofeum w Anglii przez 9 lat kariery na Wyspach. Niemniej, 47 bramek oraz 65 asyst podczas 347 spotkań dla Blackburn musi budzić respekt.

Obecnie powrócił do Tromsø. W ubiegłym sezonie uzyskał 7 występów dla klubu, w którym stawiał pierwsze kroki w profesjonalnej piłce. Mimo 41 lat na karku wciąż nie zamierza zawieszać butów na kołku.

6. Olof Mellberg

Piłkarz, który miał być tenisistą. Od małego było w nim widać smykałkę do tego sportu. Młody Olof postanowił jednak postawić na piłkę nożną. Po latach na pewno nie żałuje tej decyzji.

Dziś może spokojnie być nazywany legendą szwedzkiego futbolu. W 2003 roku został wybrany piłkarzem roku w swoim kraju. Najwięcej tytułów zdobywał w latach 2009-2012. Wówczas 2 razy został mistrzem Grecji z Olympiakosem Pireus. Jednak to z gry w Anglii pamięta go zdecydowanie najwięcej osób.

W 2001 roku Aston Villa zapłaciła za Mellberga 6 milionów funtów. Szwedzki stoper rozegrał dla klubu z Birmingham aż 263 mecze. Tuż po podpisaniu kontraktu z The Villans, nowy klub Szweda zwyciężył w rozgrywkach Pucharu Intertoto. Mellberg był etatowym stoperem u kilku zmieniających się dość często szkoleniowców Aston Villi. Był symbolem solidności. Rzadko popełniał błędy, ale jeden z nich niewątpliwie przeszedł do historii.

Szwed jest współautorem jednej z najbardziej absurdalnych bramek samobójczych w dziejach Premier League. Podczas potyczki z Birmingham wyrzucił piłkę z autu do swojego bramkarza Petera Enckelmana. Piłka leciała bardzo wolno, a więc Enckelman nie powinien mieć najmniejszych problemów z jej opanowaniem. Golkiperowi przytrafił się jednak ogromny kiks, a Bogu ducha winnemu Mellbergowi został już na zawsze przypisany udział w tym kuriozalnym procederze.




Bardzo dobrze pamiętają go też fani reprezentacji Szwecji. Dla Tre Kronor zaliczył aż 117 spotkań. Wziął udział w czterech turniejach o Mistrzostwo Europy (na polsko-ukraińskim Euro w 2012 roku zdobył nawet bramkę w starciu z Anglią), a także dwóch mundialach. Zarówno przez fanów Szwecji, jak i przez kibiców The Villans jest wciąż bardzo mile wspominany.

5. Christian Eriksen

Historia jak z filmu, która przytrafiła się naprawdę. I to przecież bardzo niedawno. Po utracie przytomności i zatrzymaniu krążenia, którego Eriksen doznał podczas meczu Mistrzostw Europy, mało kto wierzył, że piłkarzowi uda się wrócić do gry na najwyższym światowym poziomie.

Duńczyk nie zamierzał jednak kończyć kariery po tamtym wydarzeniu i wziął się do pracy. Wrócił do gry, gdy w 26 lutego bieżącego roku zadebiutował w barwach Brentford. W koszulce ubiegłorocznego beniaminka Premier League Christian zanotował naprawdę udaną połowę sezonu. W 11 ligowych potyczkach uzyskał 4 asysty oraz 1 bramkę. Jedyne trafienie zanotował podczas pamiętnego zwycięstwa 4:1 z Chelsea na Stamford Bridge.

Epizod w zespole The Bees to nic przy porównaniu z latami 2013-2020, gdy Eriksen brylował w Tottenhamie. To właśnie na okres gry dla Spurs przypadł czas jego najlepszej gry w całej karierze. 21-latek bez żadnych kompleksów wszedł do najlepszej ligi świata i już w debiutanckim sezonie na White Hart Lane zanotował świetne liczby, bo za takie trzeba uznawać 7 goli i 9 asyst w 25 ligowych meczach sezonu 2013/14.

Później było równie dobrze. Eriksen w sezonie 2014/15 potrafił zdobyć 10 bramek w rozgrywkach ligowych, ale w Londynie głównie zapamiętany został ze względu na liczbę asyst. Wraz z Davidem Beckhamem są jedynymi piłkarzami w historii Premier League, którzy zanotowali przynajmniej 10 asyst w czterech kolejnych sezonach z rzędu.

Jedyną rzeczą, której zabrakło Duńczykowi podczas przygody w drużynie Kogutów, są trofea, a właściwie ich kompletny brak. Najbliżej było podczas finału Ligi Mistrzów 2018/19, gdy triumfował Liverpool. Być może pierwsze trofeum w Anglii pomocnik zdobędzie w barwach Manchesteru United, który tego lata podpisał z nim 3-letni kontrakt.

4. John Arne Riise

Fanom Liverpoolu tego Pana raczej przedstawiać nie trzeba. Na Anfield trafił już w 2001 roku z AS Monaco. The Reds zapłacili niespełna 6,5 miliona euro za Norwega, który miał wówczas tylko 21 lat.

Debiutanckie trafienie Riise dla Liverpoolu zbiegło się z innym ważnym wydarzeniem w historii Liverpoolu. Norweg trafił do siatki w wygranym przez LFC 3:2 meczu o Superpuchar Europy z Bayernem Monachium. To jednak jedno z wielu trofeów, które Riise zdobył w czerwonej koszulce obecnych wicemistrzów Anglii. Z Liverpoolem wygrywał też Puchar Anglii, Puchar Ligi Angielskiej, Ligę Mistrzów oraz 2 razy Tarczę Wspólnoty.

W pierwszej kampanii na Wyspach rozegrał komplet ligowych spotkań, a na jego konto wpadło wtedy 7 goli oraz 4 asysty. Bramka zdobyta podczas Bitwy o Anglię z Manchesterem United jest do dziś wspominana z wielkim entuzjazmem.

Styl gry Norwega był bardzo ciekawy. Jego zaletą była wszechstronność. Bez problemu potrafił często na przemiennie grać jako lewy pomocnik lub lewy obrońca. Czasami występował również jako defensywny pomocnik. Ciekawy styl bycia Norweg prowadził również poza boiskiem.

Po latach opowiedział on o niesamowitej historii, w której uczestniczył też jego klubowy kolega Craig Bellamy. Norweg został pobity kijem golfowym przez Bellamy’ego tuż przed meczem z Barceloną w Lidze Mistrzów w 2007 roku. Riise rozwścieczył go znieważającymi słowami, które skierował w jego stronę tuż przed bijatyką. Panowie byli po kilku głębszych, więc cały z pozoru niewielki incydent przeistoczył się w poważną sprawę. Bellamy wbiegł do pokoju usypiającego Norwega, a później uderzył go kijem w udo oraz biodro.

Nie obchodzi mnie, czy pójdę do więzienia! Moje dzieci mają wystarczająco pieniędzy na szkołę i wszystko inne. Nie obchodzi mnie to. Wykończę Cię! – krzyczał Bellamy w kierunku Riise.

Mimo tamtych kłótni mecz z Barceloną zakończył się wygraną Liverpoolu 2:1, a autorami bramek okazali się… Riise oraz Bellamy. Ten drugi po zdobyciu wyrównującego trafienia podbiegł do chorągiewki w rogu boiska i wykonał cieszynkę, która miała być imitacją… uderzania kijem golfowym.

3. Ole Gunnar Solskjær

Norweg był przez wszystkie lata swojej piłkarskiej kariery w Anglii związany tylko z jedną drużyną. Z Manchesterem United Ole został aż 6-krotnym mistrzem kraju, a do tego zwyciężył w Champions League. W finale tamtych zwycięskich rozgrywek okazał się niezapomnianym bohaterem.

Pobytu Norwega na Old Trafford nie można jednak skracać tylko do zwycięskiego gola w ostatniej minucie przytoczonego wyżej finału z Bayernem, bo Solskjær w Manchesterze pracował na status klubowej legendy przez 11 kolejnych lat. Jego największym atutem była niesamowita skuteczność i wielki talent do kończenia akcji w polu karny. Przełożyło się to aż 126 bramek w 363 spotkaniach dla klubu z czerwonej części Manchesteru.

Przez pierwsze kilka lat w ekipie Sir Alexa Fergusona nie potrafił jednak przebić się do głównego składu. Legendarny szkocki trener wolał wpuszczać Norwega z ławki, ale Solsjærowi zupełnie to nie przeszkadzało. Po latach wydaję się nawet, że to w sezonach, gdy był super-zmiennikiem, wiodło mu się trochę lepiej.

To właśnie wchodząc z ławki zaliczył chyba swój najbardziej piorunujący występ w barwach Red Devils. W 71. minucie spotkania z Nottingham Forest wszedł na boisko za Dwighta Yorke’a. W momencie przeprowadzenie tej zmiany na tablicy wyników widniał wynik 4:1 dla United. Spotkanie zakończyło się jednak pogromem 8:1, a wszystkie pozostałe bramki zdobył Solskjær! Norweg w niespełna kwadrans zdołał 4 razy wpakować piłkę do siatki bezradnego Dave’a Beasanta.

Przeszkodą, która uniemożliwiała Ole regularne występy w koszulce United, była uciążliwa kontuzja kolana. Uraz bardzo często się odnawiał, a przez niego piłkarz był zmuszony do opuszczenia całego sezonu 2004/05. W kolejnym rozegrał z kolei tylko 5 spotkań we wszystkich rozgrywkach. Problemy z nawracającą kontuzją i częste operacje spowodowały, że Solskjær podjął decyzję o zakończeniu kariery w 2007 roku. Miał wówczas 34 lata.

2. Freddie Ljunberg

To dopiero drugi przedstawiciel Szwecji w tym rankingu. Ale za to jaki! Ljunberga można spokojnie nazwać jednym z kilkudziesięciu najlepszych piłkarzy w całej historii Premier League. To przez jego obecność na angielskich boiskach wielu młodych fanów futbolu prosiło swoich rodziców o pomalowanie włosów na różowo, bo taką fryzurę miał wówczas były gwiazdor Arsenalu.

Zachwycał swoją przebojowością na skrzydle, a także pełnym poświęceniem dla całej drużyny. Był jedną z głównych postaci Arsenalu w sezonie The Invincibles. Oprócz tamtego niepokonanego sezonu wygrywał Premier League również w 1998 oraz 2002 roku.

Arsène Wenger błyskawicznie stał się wielkim fanem talentu Ljunberga. Z tego powodu chciał dość szybko przechwycić Szweda do swojej podstawowej rotacji. Mogło odbyć się to czkawką, bo tak młody piłkarz (Freddie przed debiutem dla The Gunners miał 21 lat) mógł mieć problemy z aklimatyzacją w nowym miejscu oraz mógł nie unieść szybkiego rzucenia na głęboką wodę. Ljunberg podołał jednak wszelkim wyzwaniom, a pomógł mu w tym na pewno jego charakter oraz zawziętość, którą odznaczał się również na placu gry.

W 2007 roku zdecydował się opuścić Arsenal. Pozostał jednak w Premier League, bo jego nowym pracodawcą stał się West Ham United. Dla Młotów rozegrał tylko jeden sezon. Później grał między innymi dla Chicago Fire oraz Celtiku Glasgow. W Premier League zakończył z bilansem 47 bramek oraz 35 asyst uzyskanych w 238 spotkaniach.

Jeszcze w trakcie kariery piłkarskiej rozpoczął dość udaną karierę w modelingu. Reklamował między innymi bokserki dla firmy Calvin Klein. Kampania z jego udziałem stała się jedną z najlepiej sprzedających się w historii firmy. Brał też udział w reklamach Nike, Pepsi czy chipsów Pringles. Typowy człowiek wielu talentów.

1. Peter Schmeichel

Zaczęliśmy od syna, a kończymy na ojcu. Peter Schmeichel jest przez wielu nazywany najlepszym bramkarzem ery Premier League. 5 razy mistrz Anglii, 4 razy Community Shield, 3 razy FA Cup oraz Liga Mistrzów w 1999 roku – nie ma zbyt wielu bramkarzy, którzy mogliby pochwalić się podobnymi sukcesami odniesionymi w Anglii.

Jeszcze większy szacunek budzą indywidualne wyniki samego Schmeichela. Aż 173 czyste konta w 310 spotkaniach dla Czerwonych Diabłów to wyśmienity wynik. W dzisiejszych czasach, gdy bramkarz musi umieć grać nogami na choćby przyzwoitym poziomie, Schmeichel być może miałby w tym elemencie pewnie braki, ale w jego czasach zadaniem bramkarza było po prostu niedopuszczenie do tego, by piłka przekroczyła linię bramkową. Z tego Peter wywiązywał się fenomenalnie.

Duńczyk należy także do elitarnego grona bramkarzy, którzy zdołali zdobyć bramkę w lidze angielskiej. Co więcej, był pierwszym golkiperem, który trafił do siatki w Premier League. Dokonał tej sztuki już u kresu swojej kariery w barwach Aston Villi. Gol duńskiej legendy nie dał jednak nawet remisu. Everton wygrał w tamtym starciu 3:2.

Schmeichel był zawodnikiem, który znaczył dla Manchesteru United bardzo dużo w ich najlepszych latach. Był kimś więcej niż tylko bramkarzem. Bez niego w składzie Czerwone Diabły mogłyby nie zostać aż tak mocno utytułowaną drużyną tamtych lat. Wniósł do zespołu również duży pewności siebie, bo partnerzy z przodu czuli się dużo spokojniejsi mając takiego profesjonalistę między słupkami. Sam bardzo często motywował i podnosił na duchu swoich kolegów.

Zawodnik, który ma polskie korzenie (jego drugie imię to Bolesław, a jego ojciec jest Polakiem) karierę zakończył grając dla lokalnego przeciwnika Czerwonych Diabłów. Dla Manchesteru City rozegrał 29 spotkań w sezonie 2002/03 po czym podjął decyzję o zakończeniu kariery. Wciąż jest jedynym bramkarzem w historii, który otrzymał nagrodę dla Najlepszego Zawodnika Sezonu Premier League!