W ostatnich tygodniach głównym tematem działań Arsenalu na rynku transferowym okazał się Gabriel Jesus. To o Brazylijczyku, a także jego potencjalnej przyszłości na Emirates Stadium pisze i czyta się ostatnimi czasy zdecydowanie najwięcej. Gdzieś w cieniu tego wszystkiego znajduje się drugi bardzo intrygujący tegoroczny zakup Kanonierów. Tym kimś jest Fabio Vieira, który do Londynu sprowadzony został za 34 miliony funtów z FC Porto.

Fabio Vieira to najlepszy piłkarz Mistrzostw Europy U-21 w 2021 roku. Jest uznawany za jednego z najbardziej zdolnych Portugalczyków w swoim pokoleniu, a jego historia pokazuje, że wcale nie musi być stawiany w szeregu daleko za Jesusem.

Jeśli spojrzymy na jego statystyki i ogólne indywidualne dokonania, musimy jednocześnie przyznać, że Arsenal wyciągnął dobrego pomocnika za całkiem przyjemną dla siebie kwotę. 14 asyst w 27 meczach portugalskiej ekstraklasy musi robić wrażenie. Szczególnie jeśli dodamy do tego równie przyzwoitą liczbę 6 goli. Do tego nowy nabytek Arsenalu w poprzednim sezonie ligowym miał aż dwa spotkania, w których udało mu się zaliczyć aż 3 ostatnie podania!

Nie gorzej prezentują się jego wyniki na arenie międzynarodowej. W barwach reprezentacji do lat 21 rozegrał 21 spotkań, które przyniosły mu aż 13 goli i 4 asysty. Jak na dłoni widać więc, że „T-Bag” (pseudonim nawiązuje do postaci granej przez Roberta Kneppera z serialu „Prison Break”) potrafi zarówno strzelać, jak i podawać.

Futsal, dziadek i kuzynka, czyli trudne początki

Jego styl gry jest oparty na doskonałym prowadzeniu piłki przy nodze i świetnych umiejętnościach technicznych. Imponuje swoją kreatywnością, której nie traci nawet w stresowych sytuacjach. Mierzący 170 centymetrów wzrostu zawodnik najczęściej występuje ustawiony tuż za plecami wysuniętego napastnika. Jednak Mikel Arteta może mieć swój autorski pomysł na grę tego piłkarza. Vieira jest na tyle uniwersalnym graczem, że powinien dopasować się do nawet najbardziej oryginalnego pomysłu hiszpańskiego szkoleniowca. Zasilenie szeregów Kanonierów będzie jego największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze, ale także wielkim krokiem naprzód.

To ważny krok naprzód w mojej karierze. Czuję, że to właściwy ruch. Myślę, że będzie to dla mnie naprawdę dobry kierunek i nie żałuję tego, że tu jestem powiedział Portugalczyk podczas oficjalnej prezentacji w nowym klubie.

22-latek od samego początku sprawia wrażenie profesjonalisty, który może okazać się wielką wartością dodatnią dla Kanonierów w przyszłym sezonie. Nawet jeżeli nie będzie zawodnikiem podstawowej rotacji może się okazać, że swoje minuty dostanie w rozgrywkach europejskich oraz w krajowych pucharach. Ma wszystko, by stać się nowym magikiem w historii Premier League, a wspomnianych wyżej umiejętności technicznych uczył się od swojej… kuzynki.

Fabio Vieira był jedynym dzieckiem swoich rodziców, które z miejsca stało się prawdziwym oczkiem w głowie całej rodziny. Mama była pokojówką, a ojciec był budowlańcem. Podwaliny pod piłkarską karierę Fabio położył jego dziadek, który był zawodowym piłkarzem. To on jako pierwszy zabrał małego chłopaka na boisko z piłką pod pachą. Dzieciak od samego początku charakteryzował się przebojowością i wielką energią, która pozostała mu na boisku do dziś. Nie znosił nudy, więc bardzo często chciał grać w piłkę. Z czasem stała się ona dla niego największą pasją, a jego dziadek był ciągle obecny przy jego pierwszych postępach.

Nowy trener

Wnuczek wciąż bardzo ceni sobie swojego dziadka za jego wielką pomoc oraz okazane wsparcie. To właśnie on zapalił w nim miłość do gry w piłkę, która później miała się przełożyć na zostanie profesjonalnym piłkarzem. Pewnego dnia, gdy rodzice zapytali swojego synka o to, jaką przyszłość sobie planuje, ten bez wahania odpowiedział, że chce się w całości poświęcić karierze sportowej.

Młody Fabio doświadczył ogromnego bólu, gdy jego dziadek zmarł na raka. Wówczas talentem chłopaka paradoksalnie nie zajął się żaden inny męski przedstawiciel rodziny Vieirów. Nowym „trenerem” dla Portugalczyka stała się starsza kuzynka Mara, która była profesjonalną zawodniczką futsalu. Bohater tego tekstu bardzo często grał ze swoją kuzynką w jej dyscyplinę, co tłumaczy, skąd wzięły się jego zdolności dryblerskie i kontrola piłki na kosmicznym poziomie. Na trenowaniu nowych sztuczek i strzałów Fabio i Mara spędzali dosłownie całe dnie.

Kuzynka odegrała także bardzo ważną rolę, gdy Fabio trafił do akademii FC Porto. Mara w tym samym momencie została trenerką jednej z drużyn juniorskich jednego z największych klubów w Portugalii. Trafienie do ekipy z Estádio do Dragão było dla Portugalczyka prawdziwym spełnieniem marzeń. Wcześniej sam był wielkim kibicem tej drużyny, gdy jej stery przejmował Jose Mourinho.

Nie, nie, nie! Ja jadę do Porto! Cześć!

To jak bardzo oddane było jego serce drużynie Smoków, najlepiej oddaje piękna historia związana z telefonem jego taty. Ojciec był bardzo zajętą osobą. Dniami i nocami pracował na okolicznych budowach. Często nie miał nawet chwili, by odebrać telefon, który był w domu. W tamtym czasie Fabio grał dla Feirense, ale po kilku występach w koszulce tej drużyny zaczęło o niego zabiegać Porto. Klub z miasta oddalonego o zaledwie 20 kilometrów od rodzinnej miejscowości Fabio bardzo często kontaktował się z jego ojcem, ale to nie był jedyny kierunek, który mógł wybrać młody talent.

Tata bardzo często uczulał syna, żeby nie odbierał jego telefonu, nawet jeśli będzie to agent dzwoniący w sprawie gry dla klubu, który reprezentuje. Młodzieniec, który prawie zawsze stosował się do poleceń swoich rodziców, tym razem postanowił złamać zakaz taty. Odebrał telefon od przedstawiciela innego klubu, który konkurował z Porto w sprawie Vieiry. Chłopak, gdy tylko usłyszał, że telefon nie dotyczy gry dla Porto, szybko odparł swoim wówczas piskliwym głosikiem:

Nie, nie, nie! Ja jadę do Porto! Cześć!

Pomimo wsparcia kuzynki sam początek młodzieńczej kariery Fabio nie był zbyt udany. Miał on problemy z aklimatyzacją podczas treningów w nowym miejscu, a trenerzy dość często narzekali na warunki fizyczne chłopaka. Faktycznie prawdą jest, że na każdym zdjęciu z tamtego okresu Fabio jest zdecydowanie najniższym i najchudszym zawodnikiem z całego składu Dragões. Ze względu na problemy ze wzrostem Fabio zaczął tracić także swoją pewność siebie, a także wigor nabyty w dzieciństwie.

Jak Mata, Thiago czy Pirlo

Przywrócenie pewności siebie zajęło kilka ładnych lat. Tamten czas zahartował charakter nowego nabytku The Gunners. W momencie, gdy Portugalczyk wreszcie odzyskał poczucie własnej wartości, udało mu się odnieść z Porto pierwszy wielki krajowy sukces. Fabio Vieira był jednym z liderów drużyny juniorów, która zdobyła mistrzostwo kraju. Ta wygrana okazała się jednak jedynie przystawką przed daniem głównym, czyli triumfem w rozgrywkach młodzieżowej Ligi Mistrzów 2018/19. Również tam pomocnik okazał się wiodącą postacią zespołu, który w finale pokonał Chelsea z Marciem Guehim, Billym Gilmourem, Conorem Gallagherem oraz Tariqiem Lampteyem w składzie. Co ciekawe, klubowym kolegą Vieiry w tamtym składzie był Fabio Silva, który obecnie broni barw Wolves. W przytoczonej finałowej potyczce z The Blues, pomocnik okazał się bardzo istotną częścią swojej drużyny, a występ ukoronował zdobyciem bramki. Po tamtym turnieju i występie w spotkaniu finałowym jasnym stało się, że Vieirę czeka świetlana przyszłość, a drużyna juniorów jest już dla niego za mała.

Swoje wielkie umiejętności Fabio Vieira potwierdził na młodzieżowych Mistrzostwach Europy w 2021 roku. Wraz z reprezentacją Portugalii dotarł do finału, w którym musiał jednak uznać wyższość Niemiec. Mimo przegranej z naszymi zachodnimi sąsiadami ostatecznie to nowy nabytek Arsenalu został wybrany MVP tamtego turnieju. Tym samym dołączył do Juana Maty, Thiago Alcantary czy Andrei Pirlo, którzy również jako pomocnicy zdobywali to indywidualne wyróżnienie na początku swojej drogi na szczyt. W tamtym momencie nazwisko Vieiry widniało w notatniku każdego większego skauta w europejskim futbolu.

Debiut i sezon przełomowy

Fabio Vieira w Porto zadebiutował w wieku 20 lat, kiedy wszedł na ostatnie 20 minut wygranego 1:0 spotkania z Maritimo. W noc przed debiutanckim występem piłkarz nie mógł spać, a jego głowę wypełniły wspomnienia o zmarłym dziadku. Tamten debiut zadedykował właśnie jemu, kiedy w pomeczowym wywiadzie zwrócił się do niego:

Dziadku! Gdziekolwiek jesteś, na pewno będziesz ze mnie bardzo dumny! Udało mi się dać Ci to szczęście!

Do końca tamtego debiutanckiego sezonu trener Sérgio Conceição powoli wprowadzał swój portugalski diament do gry w dorosłej piłce. Wielu ekspertów zarzucało wtedy trenerowi, że nie jest skory do wystawiania młodych zawodników. Teraz wydaje się, że Conceição wiedział, co robi, kiedy nie chciał wrzucać Vieiry na głęboką wodę, z którą wówczas mógł sobie zupełnie nie poradzić. Zawodnik wykorzystał jednak swój czas najlepiej, jak tylko mógł. Zdobył 2 bramki oraz asystę w 8 ostatnich spotkaniach kampanii 2019/20, w których głównie pojawiał się na kilkanaście ostatnich minut. Dzięki swojej energii i wizji miał pokonać zmęczonego przeciwnika.

Z kolei sezon 2020/21 okazał się typowym sezonem przejściowym dla młodego pomocnika. W 19 ligowych występach zaliczył pusty przebieg, jeśli chodzi o bramki w lidze, ale zdobył za to swoje premierowe trafienie w Lidze Mistrzów. Miało to miejsce podczas spotkania fazy grupowej z Olympiakosem Pireus, które Portugalczycy zdołali wygrać 2:0. W tamtej edycji Champions League Porto odpadło dopiero w ćwierćfinale z późniejszym triumfatorem, czyli Chelsea. Liczby 22-latka z tamtego sezonu nie są adekwatne do jego obecnego poziomu gry. Należy pamiętać, że być może bez tamtego sezonu przejściowego, który pozwolił Portugalczykowi przygotować się do gry na najwyższym poziomie, dziś moglibyśmy nie rozmawiać o jego przenosinach do Arsenalu, a także znakomitej kampanii 2021/22.

Złoty Smok

W poprzednim sezonie gracz Porto był prawdziwym magikiem. 27 meczów, 6 goli, 14 asyst i wywalczone mistrzostwo Portugalii mówi dobitnie samo za siebie. „T-Bag” zaliczał bramkę lub asystę w ubiegłorocznych rozgrywkach ligowych średnio co 70 minut! Kiedy w styczniu 2022 roku Luis Diaz opuścił szeregi Porto na rzecz Liverpoolu, to właśnie Fabio Vieira stał się liderem formacji ofensywnej zespołu mistrzów Portugalii. Widać, że po chłopaku, który wstydził się swoich warunków fizycznych, nie został już ślad. Dziś 22-latek jest prawdziwym liderem, który potrafi bawić się piłką, jak za najlepszych lat młodości, gdy dopiero zaczynał u boku dziadka czy kuzynki.

Zdaje się też idealnie wpisywać w teraźniejszy obraz Arsenalu, który z przodu gra bardzo efektownie i wciąż stawia na młodość. Vieira powinien od samego początku doskonale dogadać się na boisku z Gabrielem Martinellim, Bukayo Saką czy nawet wspominanym na starcie Gabrielem Jesusem. To po prostu klasyczny typ piłkarza, któremu potrzebna jest tylko piłka przy boku. Doskonale wie o tym Manuel Tulipa, były trener drużyn młodzieżowych Porto:

Ma wszystko – potrafi dryblować, zwalniać tempo, włamywać się w pole karne, zabójczo podawać, zdobywać bramki. Tacy zawodnicy muszą tylko być w pobliżu bramki – stwierdził Tulipa w rozmowie z BBC Sport.