Pitch invasion to obrazek, który wszyscy fani angielskiej piłki znają doskonale. Po zdobyciu trofeum czy też awansie do finału rozgrywek, kibice wbiegają na murawę, by świętować sukces swojej drużyny. W takiej sytuacji w niebezpieczeństwie są przede wszystkim piłkarze ekipy rywala. O wypadek nie jest trudno, o czym boleśnie przekonał się Billy Sharp. 

Po półfinale play-offów o awans do Premier League, w którym Nottingham Forest po karnych pokonało Sheffield United, kibice gospodarzy wbiegli na boisko. Billy Sharp, którego nie było go nawet w kadrze meczowej, został brutalnie zaatakowany przez jednego z fanów.




Człowiek, który zaatakował Sharpa to Robert Biggs, 30-letni kibic Forest i posiadacz karnetu sezonowego. Mężczyzna przyznał się do napaści, w wyniku której Sharp musiał założyć cztery szwy na ranę wargi. W czwartek w Sądzie Magistrackim w Nottingham Biggs został skazany na karę 24 tygodni pozbawienia wolności. Kara została wydana w zawieszeniu.

Nie obyło się jednak oczywiście bez zakazu stadionowego za czyn, którego dokonał. Inny zarzut, w postaci nielegalnego wkroczenia na murawę, został wycofany.

W środę rano Billy Sharp wydał oświadczenie, w którym odniósł się do całej sprawy. Kapitan Sheffield pogratulował zwycięstwa rywalom i napisał: „jako były piłkarz Forest nie pozwolę, żeby jeden śmieć zniszczył mój szacunek do tego klubu”.

Poważny incydent spowodowany przez pitch invasion powinien skłonić władze angielskiej piłki do zastanowienia się nad tym czy wbiegnięcie kibiców na boisko na pewno jest bezpieczne. Wygląda to bardzo efektownie, ale przypadek z Billym Sharpem pokazał nam, że w takiej sytuacji bardzo łatwo o wypadek. Na szczęście tym razem obyło się bez poważniejszych obrażeń dla samego piłkarza.