To naprawdę dobre dni dla angielskiego futbolu. Wczoraj do grona angielskich drużyn w półfinałach europejskich pucharów dołączyły Lisy. Już za dwa tygodnie ekipa Brendana Rodgersa powalczy z Romą prowadzoną przez José Mourinho. Jednak w przeciwności do West Hamu, który wczoraj pewnie wywalczył sobie awans do półfinału Ligi Europy, Leicester City przez większość meczu było w naprawdę ciężkiej sytuacji.

Lisy przegrywały już od 27′ za sprawą gola Erana Zahviego. Bramkę wyrównującą po ładnej akcji prawą stroną boiska dopiero w 77 minucie zdobył James Maddison. Zwycięstwo podopiecznym Rodgersa zapewnił Ricardo Pereira, którego gol w 88 minucie spotkania ustalił wynik na 2-1.

Należy pamiętać, że Leicester nie ma za dużego doświadczenia na scenie międzynarodowej. Od sezonu 2016/2017, kiedy po zwycięstwie w Premier League zakwalifikowali się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, zaledwie dwa razy udało im się jeszcze awansować do europejskich pucharów. Poprzednio w sezonie 2020/2021 Lisy walczyły w LE, jednak odpadły już w 1/16 finału po dwumeczu ze Slavią Praga. W tym sezonie, co prawda o poziom niżej, ale przed klubem z King Power Stadium okazja nawet na zwycięstwo w całym turnieju.

Jesteśmy bardzo młodym klubem, jeśli chodzi o doświadczenie w europejskich pucharach, ale w noce takie jak ta wszyscy rośniemy — piłkarze, klub, kibice — i kiedy wreszcie osiągniesz swój pierwszy półfinał to wspaniałe uczucie.

W drugiej połowie chłopaki zagrali naprawdę świetnie. Kiedy dochodzisz do finału, półfinału czy innych wielkich meczów nie ma drugiej szansy.

PSV poszło dalej i walczyło do końca, a my strzeliliśmy dwie fantastyczne bramki. Zawsze podchodzę do meczów z pewnym scenariuszem, planuje różne rzeczy, które mogą się wydarzyć i czułem, że musimy podkręcić tempo w drugiej połowie — mówił na konferencji pomeczowej menedżer Leicester City.